Wydarzenia


Ekipa forum
Las
AutorWiadomość
Las [odnośnik]17.07.17 1:24
First topic message reminder :

Las

Świeże powietrze, cisza, spokój. Tak można by opisać las znajdujący się poza granicami miasta. Schodząc ze ścieżki i idąc po suchych liściach, po okolicy roznosi się charakterystyczny, jakże przyjemny dla ucha, szelest. Jest to miejsce dość odosobnione, a jasność zależy od ilości padających promieni słonecznych. Oczywiście żyją tu dzikie stworzenia, które można spotkać na swojej drodze i prędzej natrafi się na wiewiórkę czy sarnę, niż nieśmiałka pilnującego jednego z drzew. Wprawne oko czarodzieja, znającego się na magicznych stworzeniach, dostrzeże chochlika kornwalijskiego ukrywającego się w bujnych koronach, a podczas pełni na nieostrożnych czyhają wilkołaki. Jest to jednak piękne i, w gruncie rzeczy, bezpieczne miejsce. Warte odwiedzenia, gdy chce się odetchnąć od zgiełku miasta.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Las - Page 8 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Las [odnośnik]24.06.21 22:00
Zaskakujące wydawać się może to, jak na przełomie kilku dekad rozwinęła się ich znajomość. Głód wiedzy prezentowany przez Becketta nie działał na młodego Gryfona niczym magnez, wszak za lat szkolnych nie utożsamiał się nigdy i w żadnej mierze z jakimkolwiek Krukonem. Na czarownice i czarodziejów o naukowych aspiracjach zaczął spoglądać inaczej dopiero po wkroczeniu w dorosłość, kiedy w ministerialnych murach zaczął odkrywać, jak bardzo całemu społeczeństwu mogą się przysłużyć różne specyfiki i urządzenia. Zwłaszcza podczas wspólnych wyjść do londyńskich barów lepiej zapoznawał się z pracownikami innych departamentów, jakoś odnajdując się w towarzystwie amnezjatorów, egzaminatorów teleportacji, a także wynalazców, pomiędzy którymi bywał także Stevie. Tak jakoś się zdarzyło, że czasem rozmawiali o tym, jak każdemu z nich wiedzie się w życiu rodzinnym, choć Kieran z roku na rok robił się mnie rozmowny i zabawny. Za młodu jeszcze potrafił żartować. Cóż, obecne czasy nie sprzyjały dowcipom.
Rozumiem. Gdyby to słowo wypadło z innych ust, Kieran od razu spojrzałby na rozmówcę z jawnym zwątpieniem, lecz w tej chwili miał do czynienia z człowiekiem, który także niósł na swoich barkach spory bagaż doświadczeń.  W trudnych czasach raczej należało unikać generalizowania, że dojrzałość wiąże się tylko i wyłącznie z wiekiem, zwłaszcza wojenne trudy rujnowały ten utarty schemat, jednak auror nie mógłby wyjawić swoich myśli przed kimś innym – kimś młodym, przepełnionym idealistycznymi wizjami, które mogły skłaniać do nieprzemyślanych ruchów. To dobrze, że w sprawę angażowali się właśnie młodzi, bo starym wygom prędzej czy później zabraknie tych sił do walki, jednak pojmowanie owego pokolenia nie w każdym aspekcie pokrywało się z aurorskim spojrzeniem na świat. Rineheartowi ulżył, gdy na czele Zakonu stanął wreszcie człowiek konkretny, ale minister Longbottom nie był remedium na wszystkie bolączki organizacji. Nawet najpotężniejszy czarodziej nie wyczaruje jedzenia znikąd, to było wbrew naturze, a praw tejże nie można łamać.
Ale więcej swoich wątpliwości nie zdradził, po prostu przytaknął na wygłoszoną deklarację pomocy, po czym zajął się konsumpcją, w międzyczasie chętnie słuchając o tym, że w Somerset rzeczywiście jest spokojnie. Czyli sojusz nie był czczą obietnicą, lecz realną strategią. Najbardziej Kieranowi ulżyło, kiedy Stevie wspomniał o tym, jak z całą trudną sytuacją radzi sobie jego córka. W głębi duszy zawsze mu zazdrościł tego, w jaki sposób tworzył własną rodzinę. Od niego nie uciekłby syn i nie zdystansowała się córka. Numerolog był jednak całkowicie innym typem człowieka – przyjazny, może lekko szalony, ale w odpowiednich momentach bardzo opanowany, skory do rozmowy i wyrozumiały. Choć w ogródku miał trudnego gościa, to jakoś potrafił być dobrym gospodarzem.
Dzięki za jedzenie – rzucił krótko, nawet słowem nie podkreślając wspaniałego smaku i aromatu gęsiny, ani nawet świeżości pieczywa. Chciał konkretów, dlatego jego spojrzenie zachłannie skupiło się na wskazanym mu punkcie na mapie. Potem pozwolił jeszcze gospodarzowi działać, kiedy sam został na zewnątrz, przed wyruszeniem poprawiając płaszcz i szukając w jego kieszeniach fiolek z eliksirami, które w razie czego miał pod ręką. W lewej kieszeni spodni gościł też kryształ, od którego nieustannie biła ciepła energia. Rzecz jasna i tak najważniejsza była różdżka dzierżona w prawej dłoni.
Po udanej teleportacji obaj mogli rozejrzeć się po najbliższym otoczeniu i rzucić zapobiegawczo kilka zaklęć. Na razie wokół dostrzegalne były przede wszystkim drzewa. Rineheart wprawił różdżkę w ruch, idąc w ślady towarzysza. Od razu pomyślał o wzmocnieniu Becketta, na terenie hrabstwa zależnego od wroga mogło wydarzyć się wszystko. – Magicus Extremos – wypowiedział dokładnie inkantację, płynnie przechodząc do próby rzucenia kolejnego czaru. – Protecta – dodał szybko zaraz po wykonaniu odpowiedniego symbolu w powietrzu, szczerze wierząc, że magia jest dziś po jego stronie. – Salvio Hexia – jeszcze poziomym ruchem różdżki zakreślił położenie bariery, ukrywając siebie i druga przed cudzym wzrokiem chociaż z jednej strony.

| link do wszystkich rzutów – wszystkie udane; ekwipunek: różdżka, smocza łza, eliksir znieczulający, kryształ; rzucam na zdarzenie



There’s a storm inside of us. A burning. A river. A drive. An unrelenting desire to push yourself harder and further than anyone could think possible. Pushing ourselves into those cold, dark corners where the bad things live, where the bad things fight. We wanted that fight at the highest volume. A loud fight. The loudest, coldest, hottest, most unpleasant of the unpleasant fights.
Kieran Rineheart
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I have a very particular set of skills, skills I have acquired over a very long career. Skills that make me a nightmare for people like you.
OPCM : 40+5
UROKI : 25+2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Czarodziej
Las - Page 8 AiMLPb8
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5879-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/t5890-aedus#139383 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f205-opoka-przy-rzece-wye-walia https://www.morsmordre.net/t5895-skrytka-bankowa-nr-1467 https://www.morsmordre.net/t5907-k-rineheart#139780
Re: Las [odnośnik]24.06.21 22:00
The member 'Kieran Rineheart' has done the following action : Rzut kością


'Zdarzenia' :
Las - Page 8 CdzGjcQ
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Las - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Las [odnośnik]25.06.21 21:25
Fortuna im dziś sprzyjała, a przynajmniej tak się wydawało na pierwszy rzut oka. Gdzie te czasy, gdy biwak w Yorkshire był bezpieczny, a przekroczeniem granicy między Somerset a Wiltshire, nikt nie musiał się martwić. Wszystko zmieniło się dawno temu, gdy to nie pozostała już niemal żadna nadzieja na to, że utrzymają pokój. Jak zabawne było dzisiaj to stwierdzenie. Utrzymać pokój. Obecnie "nie tak bardzo szanowny już numerolog Stevie Beckett" oraz "poszukiwany listem gończym Kieran Rineheart" zdawali sobie sprawę, że pokój był jedynie odległą mrzonką, o której nie powinni już nawet marzyć. Wizja tego, że ich wnuki, o ile przyjdzie im ich doczekać, narodzą się w świecie, w którym nie będą musiały martwić się o własne życie, zdawała się szczególnie mocno łamać serce, przynajmniej te należące do Becketta. Tego czy Rineheart ma serce, nikt nie był pewien. Zresztą, na ten temat zapewne krążyły już legendy w hermetycznym środowisku wszystkich tych, którzy bliżej go poznali. Nie można mu było odmówić jednak oddania sprawie, hartu ducha i siły, o umiejętnościach na polu walki nie wspominając nawet. Stevie rzeczywiście czuł do niego sympatię, w pewnym stopniu podpartą jednak respektem. W swoich polach często nie znajdywali sobie równych, ale ostatecznie, w kraju pogrążonym w brudnej wojnie, gdzie ludzie umierali na ulicach, w wioskach, w miastach i w lasach takich jak ten, byli jedynie malutkimi punkcikami, których życie cenione było niżej niż zwierzęcia. Mógł więc go nakarmić, dać mu bimbru, pomilczeć razem z nim, a nawet użyczyć kilku rad z dziedziny numerologii, ale nigdy nie spodziewałby się, że zostanie powiernikiem. Zbyt długo się jednak znali, aby Beckett mógł udzielać rozbudowanych pouczeń względem prowadzenia własnego życia, albo wojen. Kieran nie był i prawdopodobnie nigdy nie będzie człowiekiem, który tego by potrzebował. Otwieranie się, opowiadanie o problemach, czy poszukiwanie wsparcia zdawało się nie leżeć w jego naturze, jednak na krótki moment, na sekundę zaledwie, naukowiec chyba zobaczył tam coś na pograniczu rozgoryczenia, a wściekłości. Kompan od lat nie był już człowiekiem, który skory był do zabawy, do opowiastek, a czy kiedykolwiek zresztą można było nazwać go klasyczną duszą towarzystwa? Ze swoimi emocjami można było radzić sobie na różne sposoby, oni jednak radzili sobie kompletnie inaczej. Stevie, choć już dawno pogrążony w rozpaczy, za nic w świecie nie chciał jej okazać, nie pozwalając sobie, aby jego smutek przykrył cudze serca. Śmiał się, tańczył i udawał, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, a na radę od niego liczyć mógł każdy młodzieniec, któremu zresztą służył za wujka, dokładnie tak jak synowi Rinehearta. Chociaż Trixie bez skrępowania mówiła do niego wujku, to Kieran pozostawał, przynajmniej w oczach numerologa, człowiekiem, który emocje od siebie odpychał, a nie chował w samym środku serca, o ile, wbrew plotkom czy legendom, w ogóle je miał. Ostatecznie jednak w jakiś sposób, mogli na siebie liczyć, świadomi, że już dawno zakwalifikowano ich do starego pokolenia, które w oczach dzieciaków pozostanie dziadkami. Nawet (albo zwłaszcza) starcy coś tam potrafili. Wdzięczny był za każdy czar, który padł z różdżki towarzysza, mający ułatwić pracę. Nie bez powodu zresztą poprosił go o pomoc, świadom umiejętności aurora. Beckett nachylił się więc nad świstosklikiem, który do tego lasu pasował jak kwiatek do kożucha. Melonik, bo o nim właśnie była mowa, leżał spokojnie na wystającym ponad powierzchnie korzeniu dębu. Wpierw stuknął w niego różdżką raz, aby zobaczyć jak, przedmiot zareaguje. Ten podskoczył lekko do góry, wibrując, tak jakby wcale nie spodobało mu się to puknięcie. Stevie spróbował więc jeszcze raz, nieco marszcząc brwi na efekt, którego zwyczajnie się nie spodziewał, a kapelusz ponownie wykonał ten sam manewr. - Ktoś go zaklął, to chwile potrwa - powiedział spokojnie, prostując z powrotem plecy, żeby podrapać się po wąsach. Zmrużone oczy i mamrotane pod nosem inkantacje miały wymusić na świstokliku, aby poinformował o swojej zawartości i ujawnił sekrety, których wcale nie powinien skrywać. Mijało kilka minut, gdy ten powoli otwierał się, ukazując własne właściwości niczym księgę. Być może był słabo zaklęty, a być może lata doświadczeń się opłaciły. - Miał wybuchnąć po aktywacji - wymamrotał cicho, odrywając różdżkę. - Zabić ludzi, którzy będą nim podróżować - jakby śmierci było mało. Potrafił to jednak naprawić, to też od razu zabrał się do pracy. Wyglądało to jakby rysował po tablicy kredą, albo rysikiem zapisywał notatki drobnym druczkiem. Ktoś nawet mógłby posądzić go o bazgranie w powietrzu dyrdymałów, ale doświadczony numerolog doskonale wiedziałby, że Beckett usiłuje zmienić właściwości świstoklika, co należało do zajęć szczególnie trudnych. Liczby rozpuszczały się w powietrzu, tworząc wzory co najmniej idiotyczne, to też należało je przepisać na nowo, nie marnując przy tym kolejnych komponentów, o które i tak na rynku było co najmniej trudno. Szarpał się więc z funkcjami kwadratowymi drobinek, podstawiając coraz to nowe wartości, które miały wyciszyć niepoprawne zdarzenia. Gdy to było gotowe, odetchnął ciężko, czując, jak głowa zaczyna boleć. Wysilone myślenie nie było problemem, jednak czas, w jakim musiał to zrobić - owszem. Ostatecznie złapał jeszcze melonik w dłonie, obracając go wokół jego własnej osi i odłożył na miejsce, nieco bardziej w poprzek niż wcześniej. - Mają kogoś dobrego - podrapał się po brodzie. - Ten był naprawdę dobrze zaklęty, spotkałem się już z podobnymi i nawet mi ciężko jest nad nimi panować - powiedział nieco nieskromnie, ale obydwoje przecież zdawali sobie sprawę z umiejętności Steviego. Szybko poszło, chociaż lista się nie zmniejszała. Obiecał jednak towarzyszowi bimber, to też obietnicy zamierzał dotrzymać. Na trasie było jednak Derbyshire... - Słuchaj, nie musisz tego robić, ale... Ale jest jeszcze jeden, po drodze, na wzgórzu Pennine w Derbyshire - nie chodziło o ładne widoki, nie wiedział, też jak inaczej mógłby przekonać aurora do pomocy, bo zwyczajnie tego nie potrafił. Ten na pewno doskonale zdawał sobie sprawę z tego jak wielu jest tam uciekinierów, jak wielu potrzebuje bezpiecznie dostrzec do kryjówek.

zt x2, przechodzimy tutaj


Am I going crazy? Would I even know? Am I right back where I started forty years ago?
Wanna guess the ending? If it ever does... I swear to God that all I've ever wanted was
A little bit of everything, all of the time, a bit of everything, all of the time
Apathy's a tragedy, and boredom is a crime. I'm finished playing, and I'm staying inside.
Stevie Beckett
Stevie Beckett
Zawód : twórca świstoklików, wynalazca
Wiek : 57
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Wdowiec
The blues ain't nothing but a good man feelin' bad.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9282-stevie-beckett https://www.morsmordre.net/t9293-einstein https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f318-dolina-godryka-warsztat https://www.morsmordre.net/t9294-skrytka-bankowa-nr-2137 https://www.morsmordre.net/t9295-stevie-beckett
Re: Las [odnośnik]07.09.21 17:40
4 luty 1958, pełnia

Śnieg chrzęścił pod ciężkimi butami łowców wilkołaków, kiedy pokonywali kolejne mile krętych leśnych ścieżek w Yorkshire, w gęstwinach nieopodal Towtown, gdzie ponoć grasował wilkołak. Kilka dni wcześniej Sigrun osobiście znalazła charakterystyczne ślady po długich i ostrych jak brzytwa pazurach lykantropa, jeszcze po pełni z zeszłego miesiąca. Styczniowa wypadała na piątego, lecz wówczas wyjątkowo Sigrun musiała pozostawić łowy w rękach swojej grupy. Dowodzenie przekazała Harveyowi, swojej prawej ręce; drugi, najbardziej zaufany łowca, a zrazem jej kuzyn, także wszak brał udział w zaplanowanych akcjach w Staffordshire, gdzie odnieśli sukces. Miesiąc później noc pełni przypominała każdą inną - nie spali, poszukiwali śladów i tropili bestię.
- Wyjątkowo dziś piździ złem - mruknęła Sigrun, zerkając z ukosa na kroczącego obok kuzyna; w pobliżu, nie dalej niż trzydzieści, czterdzieści metrów kręciło się także trzech innych łowców. Pozostała część grupy pod wodzą Harveya przemierzała lasy od wschodniej strony. Rozdzielili się z zamiarem otoczenia bestii. Póki co od dwóch godzin znajdywali jedynie charakterystyczne ślady w śniegu, lecz wokoło panowała cisza, zaś wilkołaka jak nie było tak nie było. Tymczasem Sigrun, pomimo ubrania grubego futra i wełnianej odzieży, drżała z zimna. Nie spodziewała się takiego mrozu w tę lutową pełnię, choć nadciągnęła zima stulecia - najsurowsza jaką pamiętał ktokolwiek z obecnie żyjących.
Wiedźma nasunęła na uszy futrzaną czapę i machnęła różdżką, aby rozpędzić śnieżną zaspę z drogi sobie i pozostałym łowcom.
- Cave Inimicum - wyrzekła cicho czarownica zaraz po tym. Rzucała to zaklęcie co jakiś czas. Jedyne jednak co wyczuwała to drobne ptactwo i jednego zająca. Tym razem nie wyczuła jednak zupełnie nic. W promieniu co najmniej kilkuset metrów wokół było nienaturalnie wręcz pusto. To był zaś znak, że z jakiejś przyczyny cała inna zwierzyna uciekła z tego miejsca. Sigrun uniosła dłoń, aby dać znak Hannibalowi i pozostałym.
- Miejcie się na baczności, bądźcie czujni. Jest tutaj za pusto. Nasz wilczek może kręcić się w pobliżu - wyrzekła cicho, tym razem nie oglądając się na nich przez ramię.
Poprawiła skórzaną sakwę, którą miała przewieszoną przez tułów. W niej zabrzęczały cicho srebrne łańcuchy. Na samym wierzchu przygotowała czarodziejską kuszę, choć po rozmiarze śladów po pazurach podejrzewała, że powinna polegać wyłącznie na swojej różdżce - i najlepiej czarnej magii, którą Sigrun władała najlepiej. Nie wiedzieli, czy mają do czynienia z samcem, samicą, kimś młodym, a może bardziej doświadczonym, lecz lepiej było założyć najgorsze, niż boleśnie się zaskoczyć.


| rzut na opętanie


She tastes like every

dark thought I've ever had
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Las [odnośnik]07.09.21 17:40
The member 'Sigrun Rookwood' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 55
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Las - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Las [odnośnik]22.09.21 0:08
Kurewski mróz wdzierał się pod skórę, ignorując podszywane futrem płaszcze otulające skórzane opancerzenie, które winny chronić ich przed chłodem. Śnieżny Księżyc odbijał się blaskiem od białego puchu, w którym łowcy kroczyli aż po łydki, niekiedy grzęznąc w zaspach nawet udami, zmuszeni topić je z pomocą magii. Było jasno, co do tego nie ma wątpliwości, choć nie w takich warunkach nawykli pracować; mnogość płatków tańczących z wichrowymi podmuchami wpadała im do oczu, nader złego tworząc wokoło śnieżną mgławicę ograniczającą widoczność. Nie byli amatorami profesji, lecz żadne nigdy nie spotkało się z taką śnieżycą - meteorolodzy nie żartowali, nazywając tę zimę najsroższą, bowiem przez trzydzieści trzy lata życia, Hannibalowi niedane było doświadczyć czegoś takiego. Tym niemniej, istniały odpowiednie magiczne metody, by przed pogodą się ochronić.
- Trzymaj się blisko. Caelum. - przylgnął do kobiety i inkantował, a z różdżki wydobyła się jaśniejąca smuga, która utworzyła wokół nich barierę na szerokość może dziesięciu stóp, skrzętnie blokującą wichurę i padający śnieg. Nieznacznej poprawie uległa też widoczność, więc kiedy się poruszali, ślady wilkołaczych pazurów były lepiej dostrzegalne, a pozostałe wskazówki - łatwiejsze do wyczucia. Tej pełni wyjątkowo nie towarzyszyły mu psy, które zostały w bezpiecznym schronieniu, stanowiąc prędzej kulę u nogi w takich zaspach.
Dostrzegł jej sygnał, zachowując ciszę. Wtedy też przerwał podtrzymywane zaklęcie i zaczął poruszać się ostrożniej, jak gdyby chciał wywołać mniej hałasu każdym ruchem. Również posiadał przy sobie pełny osprzęt - w zawieszonej przy pasie sakwie skrywały się dwie fiolki z płynnym srebrem, a w torbie, którą dzierżył, posiadał magiczny łańcuch, którego dźwięk wybrzmiewał z każdym krokiem. Skrócili dystans, rozglądając się czujnie, ale to nie oni pierwsi zwęszyli trop - rozległ się krzyk jednego z łowców w sąsiedniej grupie, który dostrzegł tylko, jak pędem szarżuje nań wilkołaczy, pierwej trudny do identyfikacji okaz.
Hannibal momentalnie zwrócił spojrzenie w sąsiednim kierunku, unosząc różdżkę w stronę bestii. Wytropili ją, a może to ona wytropiła ich - teraz należało skonfrontować się z nią w cholernie niesprzyjających warunkach. Czarnoksiężnik wydał z siebie jedno słowo, któremu towarzyszył gest:
- Sectumsempra. - powiedział, głęboko wierząc w rezultat zaklęcia, choć warunki pogodowe nie ułatwiały czarowania pod presją.
Hannibal Rookwood
Hannibal Rookwood
Zawód : Łowca wilkołaków z grupy Sigrun, dystrybutor zwierzęcych ingrediencji
Wiek : 33
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Moja natura mówi głośniej
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10003-hannibal-rookwood https://www.morsmordre.net/t10021-kwatera-w-harrowgate https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f373-harrogate-12-jesmond-rd https://www.morsmordre.net/t10024-skrytka-bankowa-nr-2264#302725 https://www.morsmordre.net/t10023-hannibal-rookwood
Re: Las [odnośnik]22.09.21 0:08
The member 'Hannibal Rookwood' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 59

--------------------------------

#2 'k10' : 1

--------------------------------

#3 'k8' : 6, 1, 8
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Las - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Las [odnośnik]14.10.21 16:02
Tegoroczna zima w istocie moocno dawała się we znaki. Można by wręcz pomyśleć, że znowu zamieszane były w to anomalie, które wywlekły Wielką Brytanię na lewą stronę swego czasu i regularnie raczyła ich dziwami pogodowymi takimi jak śnieg w środku czerwca. Sigrun miała jednak pewność, że problem ten został zażegnany, anomalie się skończyły (choć za każdym razem kiedy o tym myślała, to przypominała sobie o gniewie Czarnego Pana, mającego źródło w nieudolności Rycerzy Walpurgii, którzy pozwolili Zakonowi Feniksa dotrzeć do źródła najpotężniejszej anomalii przed nimi), a mroźna aura wokół to po prostu najprawdziwszy kaprys natury. Do głowy przychodziły jej także słowa Tatiany, twierdzącej, że to wciąż nie była surowa, prawdziwa zima, bo takiej można doświadczyć jedynie na wschodzie, na Sybierii, o której tak lubiła opowiadać i wychwalać, że Anglicy nie przetrwaliby tam nawet dnia. Dobre sobie.
W chwili, gdy Hannibal rzucił zaklęcie, które miało ochronić ich przed tą niepogodą, Sigrun rzeczywiście postąpiła kilka kroków w jego stronę, z ulgą przyjmując ustanie wiatru i sypiącego gęsto śniegu, który pokrywał jej ramiona i czapę całkiem grubą już warstwą.
Tak jak podejrzewała - cisza to nie tylko Caelum Hannibala, była spowodowana bliską obecnością zagrożenia; inne zwierzęta zdołały to wyczuć i czmychnęły przed bestią. Wiedźma liczyła, że zauważą wilkołaka pierwsi, lecz się przeliczyła. Wrzask innego łowcy ją zaalarmował. Odwróciła się ku niemu na pięcie, na śliskim śniegu, zdołała jednak zachować równowagę. Wilkołak, mający dobre ponad dwa metry wzrostu w tej postaci i naprawę potężne łapska, szarżował w stronę Harveya, który potknął się o wystający korzeń.
Hannibal zareagował jako pierwszy, lecz promień jego zaklęcia, kiedy tylko opuścił obszar działania Caelum, został strącony przez wiatr i minął bestię, która zaryczała wściekle. Zatrzymała się na kilka uderzeń serca, rozglądając wokół i wdychając głęboko powietrze; wyczuła ich zapach, wiedziała, że jest ich więcej. Mimo to wilkołak ruszył znów pędem w stronę Harveya, a Sigrun nie czekała, aż jej kuzyn pośle kolejny promień. Uniósłszy różdżkę zaatakowała:
- Igne Inferiori - zawołała z nadzieją, że potężny, fioletowy płomień przeniknie do klatki piersiowej bestii i wypali jego trzewia, a przede wszystkim - zatrzyma w miejscu.


She tastes like every

dark thought I've ever had
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Las [odnośnik]14.10.21 16:02
The member 'Sigrun Rookwood' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 63

--------------------------------

#2 'k10' : 7

--------------------------------

#3 'k8' : 5, 6, 7, 6, 5, 3, 7, 2, 8, 3
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Las - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Las [odnośnik]15.10.21 23:42
W głowie brodatego łowcy kotłowały się przekleństwa, które cisnęły się na usta mimowolnie, powstrzymane siłą woli, ażeby ta bestia nie obrała go sobie za cel. Wiązka magii co prawda nie trafiła wilkołaka, mijając się z nim przez powiew wichrowej śnieżycy, ale zapewniła Harveyowi kilka cennych sekund, by przygotować się do konfrontacji. Teraz nie był już dopadniętą znienacka ofiarą, której nie pozostawiono czasu na reakcję; teraz był łowcą, jakich wokół było więcej. W pełni przygotowani, zorientowani w sytuacji mogli rozpocząć walkę na własnych warunkach. Jeden z dawnych brygadzistów trzymał w dłoni przygotowaną już fiolkę płynnego srebra, czyhając w pogotowiu, ażeby w ostateczności spłoszyć bestię, nim dopadnie jego kolegę z drużyny. Ta jednak całkiem niespodziewanie zmieniła kurs w rozbiegu i doskoczyła nie do Harveya, a do drugiego z łowców z intencją zatopienia ostrych jak brzytwa szponów w jego ciele. Mężczyźnie udało się wykonać unik, lecz w śnieżnej zaspie wywrócił się i padł na ziemię, zepchnięty do bardzo niewygodnej pozycji.
Wilkołak nie odstępował na krok, już gotował się do ataku, chciał dopaść uziemioną ofiarę i... stała się rzecz deklasująca przeciwnika w starciu, bowiem fioletowy płomień z różdżki Sigrun przeniknął przez grube futro potworzyska, wręcz gotując jego krew i organy, co doprowadziło do licznych krwotoków wewnętrznych. Temu likantropowi nie zostało już wiele życiowej energii, zatrzymał się w bezruchu, co grupa łowców skrzętnie wykorzystała w ofensywie. Wiązki zaklęć ciskały w niego z różnych stron, a ten zaniechał chwilowo kolejnych ataków, będąc teraz wyjątkowo podatnym na ofensywne czary.
- Sectumsempra! - wypowiedział Rookwood, a z różdżki znów wyleciała wiązka, która zmieniła kurs, prawie że trafiając jego kuzynkę. Hannibal postanowił więc skrócić dystans i spróbować na powrót inkantować zaklęcie, wykonując dłonią wymagany gest i teraz kiedy bestia znajdowała się bliżej, czarna magia trafiła celu, zbierając swoje żniwa.
Czar Rookwooda rozpłatał skórę magicznego stworzenia, brocząc krwią śnieżną nawierzchnię. Można było przypuszczać, że bestia znajduje się na wykończeniu, ale wnet zebrała w sobie dostatecznie wiele sił, by zaatakować stojącego najbliżej Harveya swoimi parszywymi łapskami, a w następstwie susem popędzić do lasu, usiłując przetrwać agresywne natarcie. Wbrew wszystkim znakom na niebie, które zwiastowały zakończenie potyczki, to musiał być wyjątkowo silny okaz, zdolny by przyjąć jeszcze trochę ciosów. Kiedy tylko rozpoczął ucieczkę, Hannibal chciał przygotować swój magiczny łańcuch i za nim pobiec, lecz zaniemógł. Świat jak gdyby przybrał szaro burych barw, a łowca na chwilę stracił wzrok, czując dezorientacje i zawroty głowy. Kiedy na powrót otworzył powieki, nie widział już bestii, co więcej - nie mógł nawet ruszyć się z miejsca, bo po prostu padł na kolana, które utonęły głęboko w śniegu przykrywającym w tej pozycji połowę jego sylwetki.
Czy bestii udało się zbiec? Powstrzymały ją zaklęcia towarzyszy z brygady? A może wykrwawiła się i padła trupem, nim zniknęła w leśnej gęstwinie? Jedno było pewne - czarodziej nie czuł się na siłach, by kontynuować walkę z tej pozycji. Czarna magia wymagała poświęceń, odbierała życiową energię, a jej skutki uboczne objawiały się w najgorszych momentach - musiał wpierw dojść do siebie przed podjęciem dalszych działań.

Rzucam na obrażenia od osłabienia 3k6
Hannibal Rookwood
Hannibal Rookwood
Zawód : Łowca wilkołaków z grupy Sigrun, dystrybutor zwierzęcych ingrediencji
Wiek : 33
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Moja natura mówi głośniej
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10003-hannibal-rookwood https://www.morsmordre.net/t10021-kwatera-w-harrowgate https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f373-harrogate-12-jesmond-rd https://www.morsmordre.net/t10024-skrytka-bankowa-nr-2264#302725 https://www.morsmordre.net/t10023-hannibal-rookwood
Re: Las [odnośnik]15.10.21 23:42
The member 'Hannibal Rookwood' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 4, 1, 3
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Las - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Las [odnośnik]25.10.21 19:55
Nieistotne jak wiele pełni miała już ze sobą, z iloma wilkołakami - podczas tej szczególnej nocy i poza nimi - stanęła już w oko w oko w walce; do każdego podobnego starcia podchodziła z równą ostrożnością. Nie miało to w związku z tym, że nagle jej osobowość uległa zmianie. Sigrun podejmowała ryzyko chętnie, niejednokrotnie lekkomyślnie, niekiedy robiła szybciej, niż myślała, lecz ceniła własną skórę. Przede wszystkim zaś doskonale wiedziała z czym się mierzy. Wilkołak pod postacią bestii był istotą potężną, niebezpieczną i nieprzewidywalną. Miał tak ostre pazury, kły i tyle siły w w swym potężnym cielsku, że mógł powalić właściwie każdego czarodzieja. Był też odporniejszy na czary, niż pozostałe stworzenia magiczne. Należało znać jego słabe punkty, by w ogóle trafić go zaklęciem. O ile umiało trafić się go czarem, były tak szybkie, że unikały ich z nieprawdopodobną zwinnością, tak jak tej nocy.
Trafili na wyjątkowo silnego osobnika. Sigrun nie spodziewała się, że zaskoczy ich w ten sposób, że Harvey o mało co nie straci życia. Poczuła jak wszystkie jej mięśnie napinają się przez potężny skok adrenaliny w krwioobiegu. Czar, który rzuciła, pomknął w kierunku wilkołaka, zdołał uratować Harveya. Fioletowy, czarnomagiczny płomień rozproszył ciemność, wniknął w futro i przez skórę bestii, która zawyła tak głośno, że słyszał ją chyba cały las. Cofnął się, lecz nawet tak silny czar nie zdołał go powalić. Harvey, na całe szczęście, zdążył się w tym czasie pozbierać z ziemi, choć nieomal znów poślizgnął się na śniegu. Zerwał się na nogi i sam rzucił zaklęcie, lecz jego promień chybił celu. Czar Hannibala zdołał zranić wilkołaka, ten jednak rzucił się do ucieczki. Cholernie wytrzymała bestia, pomyślała Śmierciożerczyni.
Chciała już ruszyć w pogoń, w ślad za kuzynem, dostrzegła jednak, że się zatrzymał, zatoczył. Co się stało? Od razu przyszły jej na myśl konsekwencje sięgania po czarną magię, które sama znała aż za dobrze. W takich warunkach trudno było się skupić. Nie mogli jednak pozwolić uciec wilkołakowi. Nie w tym stanie. Był już porządnie poraniony, wystarczyło, że go dobiją.
- Otoczyć go ze wszystkich stron! - wrzasnęła Sigrun, chcąc, aby kilkoro łowców ruszyło naokoło; ona zaś zamierzała popędzić prosto za wilkołakiem. Ruszyła biegiem, zdążyła się jednak odwrócić przez ramię, by wydać polecenie Charlesowi. - Sprawdź co z Hannibalem - wyrzekła stanowczo. Jeśli nie był w stanie walczyć dalej, musiał się usunąć, by nie stracić życia.
Wydawszy dyspozycje ruszyła biegiem, tak jak zamierzała, w ciemnościach straciła jednak bestię z oczu. Mogła być teraz wszędzie, przez co przeklęła pod nosem.
- Cave Inimicum - zażądała od swojej różdżki, zachowując czujność; wilkołak mógł czaić się w pobliżu.


She tastes like every

dark thought I've ever had
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Las [odnośnik]25.10.21 19:55
The member 'Sigrun Rookwood' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 56
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Las - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Las [odnośnik]20.05.22 13:03
24 kwietnia 1958, Ingbirchworth

Cieszyła się, że Michael zgodził się na pomoc, bo jeżeli ktoś miał przekonać mężczyznę do ruszenia się z tego miejsca, to raczej miał to być drugi wilkołak ze smykałką do docierania do ludzi niż ruda baba, nieznająca go zupełnie i jeszcze namawiająca go do przeprowadzki w miejsce odległe o tyle kilometrów. Musiała z ręką na sercu zapewnić, że starała się, ale wiedziała, że aby przekonać więcej osób nie wystarczyła ona sama. Ledwie cudem wpadły jej te kontakty w ręce i zdążyła je przechwycić zanim lista trafiła dalej, do teczek tych którzy na takich ludzi chcieliby zapolować. Dalej miała wrażenie, że czuje bijące serce, jakby była uczniakiem, kiedy tylko zaglądała do gotowych odpowiedzi na test kiedy nauczyciel akurat wyszedł z klasy. Tym razem to nie odpowiedzi na test były na szali, a ludzkie życie.
Napisała do większości osób, nie wszyscy jednak odpowiedzieli albo dali jasno znać, że chcą przenieść się bądź mogą. Pomogła części, w tym rodzinom z dziećmi na przedostanie się na półwysep, jednak parę osób pozostawało do przetransportowania…bądź przekonania, jak to było w tym wypadku. Czekała więc, czy delikatna sugestia mogła tu pomóc…albo taniec nowoczesny, cokolwiek tam Michael by nie chciał zastosować.
Pamiętając o dawanej jej lekcji, od razu po zjawieniu się na miejscu rzuciła Homenum Revelio, upewniając się, że póki Michael nie dotarł na miejsce, była sama w okolicy. Oczywiście jak zawsze, nie przyszła pod swoją prawdziwą postacią, rude loki zmieniając na krótkie brązowe włosy, a błękit tęczówek na zieleń. Wybierała już momentami losowo, nie tyle dbając o to, aby wybrać konkretny wygląd (unikała zmieniania się w konkretne osoby, za łatwo szło wykryć), ale po prostu aby nie wyglądać jak ona sama.
Usłyszała kroki i natychmiast obróciła się w kierunku, z którego dochodziły, unosząc różdżkę.
- Gdzie ostatnio wspólnie trenowaliśmy? – Miała nadzieję, ze będzie pamiętać jeszcze ich wspólną wyprawę w lutym. Dopiero po tym, jak poznała prawdziwą odpowiedź, uśmiechnęła się i schowała różdżkę, pozwalając sobie na pokazanie znajdującego się na widoku domku. Nie zbliżali się na tyle, aby można było wyłapać ich zapach, bo nie bardzo chciała niepokoić człowieka którego miała do siebie przekonać. Chociaż i tak złapała chwilę aby na wszelki wypadek natrzeć się nieco mokrą trawą, niosła więc za sobą głównie zapach ściółki.
- Dzięki, że mogłeś się zjawić. Parę dni temu wpadła mi w ręce lista do Ministerstwa. Nie wiem, co chcieli zrobić z tymi ludźmi, ale każdy na liście był zarejestrowany w rejestrze wilkołaków z tego, co udało mi się dowiedzieć. Większość z nich udało mi się już przerzucić na Półwysep, parę osób jednak albo nie dostało moich wiadomości, albo z jakiegoś powodu je ignoruje… - Przesunęła dłonią po nadgarstku, zastanawiając się, czy rozumie, czemu mówiła o tym, i dlaczego teraz właśnie potrzebowała jego pomocy. – Peter Quinn, mieszka tu sam, zajmuje się sprzedażą eliksirów. Nie zmuszę go, jeżeli nie będzie chciał, ale chcę, aby wiedział, co mu grozi i że jest wyjście z tej sytuacji. Zignoruje mnie, ale może posłucha kogoś, kto zna jego sytuacje. – Spojrzenie spoczęło na chwilę na ścieżce przed nimi, potem zaś na Tonksie. Nie wiedziała, czy czuł się na tyle pewnie…ale skoro się zgodził, musiała zaryzykować.

Ekwipunek: szata, różdżka, nóż, kryształ, świstoklik, eliksir banshee


So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Las [odnośnik]24.05.22 9:06
24.04

Zanim teleportował się do Yorkshire, wziął głęboki wdech i przymknął na moment oczy. Jeszcze trzy wdechy i wydechy, tak jak doradzał mu magipsychiatra. Thalia na niego liczyła i pewnie miała nadzieję, że będzie wiedział co robić, a on cieszył się przecież, że zwróciła się akurat do niego. Nie znał jeszcze szczegółów, ale z jej listu wywnioskował, że chodzi o rozmowy z innymi wilkołakami. Powinien wiedzieć co robić. Był aurorem. Był wilkołakiem. Tyle, że rozmowy z innymi wilkołaki były stresujące, mimo, że już od dawna podejmował się ich w Zakonie. Likantropi z natury byli ufni - Michael zaczął obnażać się z własnym sekretem już podczas pierwszych negocjacji z niesprzymierzonymi z Zakonem wilkołakami, podjętych na polecenie organizacji. Potem, nawet gdy niektórzy z nowych sojuszników w teorii zaufali całej organizacji, w praktyce i tak to jemu zdradzali więcej informacji. Czuł się trochę niezręcznie z tą odpowiedzialnością, na której przecież się nie znał i której nie oczekiwał. W porównaniu z jego dwuipółletnim "stażem", niektórzy byli wilkołakami o wiele dłużej, od lat. Kim był, by przekonywać ich jak mają żyć? Nie był nawet na tyle sprytny, by uniknąć rejestracji.
Z drugiej strony, zaczęło do niego docierać, że w przypadku ich klątwy to nie wiek, a doświadczenie - i samozaparcie w pracy nad sobą - mają większe znaczenie. Niektórzy tracili nadzieję, że kiedykolwiek zapamiętają cokolwiek z nocy gdy księżyc stał w pełni. Też kiedyś poddał się zwątpieniu, ale pamiętał przecież coraz więcej, coraz częściej walcząc o własną świadomość - i nikomu nie zwierzając się z tego, jak bardzo to bolało. Thalia pewnie spróbowałaby zrozumieć, ale nie był gotowy. Mozolnie wypracowane postępy i jeszcze częstsze wątpliwości były na razie tylko jego - i może dlatego czuł się trochę niezręcznie z myślą, że niewykluczone, że będzie musiał dziś sięgnąć do własnego prywatnego doświadczenia aby przekonać innego wilkołaka do ucieczki. Że będzie musiał dać mu nadzieję bez pokrycia - planowana kryjówka w Dorset nie była jeszcze gotowa i nie była nawet pewna.
Pojawił się na umówionym miejscu, czujnie ściskając różdżkę w dłoni. Od razu rozejrzał się z ciekawością. Thalia ostatnio zawsze wyglądała inaczej, powinien pochwalić ją za przezorność - i za natychmiastowe hasło rozpoznawcze, bo w przeciwnym wypadku musiałby się domyślać, czy to na pewno ona.
-Jezioro Ripley. Jak idą lekcje anatomii? - zagaił od razu. Jego słowa nie były podchwytliwe, choć chyba pod autentyczną ciekawością kryło się trochę przezorności - prawdziwa Thalia powinna odpowiedzieć naturalnie, udawana jeszcze podeszłaby do pytania zbyt poważnie.
Spojrzał jej prosto w oczy i uniósł lekko brew, zauważając zmianę.
-Zielone - to chyba było trudne? - upewnił się, pamiętając, że od Justine podobne przemiany zawsze wymagały skupienia. Z drugiej strony - Thalia już dwukrotnie na jego oczach przekonująco wcieliła się w szmalcowników, z każdym detalem. Miała do tego prawdziwy talent, nie powinien być zaskoczony, że równie przekonująco wcieliła się w bardziej zbliżoną do siebie wiekiem i wyglądem brązowowłosą dziewczynę.
-No i potem nie będziemy mogli nikomu powiedzieć, by zapamiętali rudą dziewczynę. - roześmiał się, ale tylko z przekory. Poradzą sobie. -Wybacz - na razie wolałbym, by na razie nie zapamiętał mnie, nie jeśli nie jest w pełni godny zaufania. Nie, dopóki list gończy jest zbyt świeży. - zaproponował, trochę przepraszająco. Z jednej strony korciło go, by przedstawić się Quinnowi jak najbardziej autentycznie, ale z drugiej... -Sphaecessatio.* - skierował na siebie różdżkę, woląc póki co wydawać się niepozornym i nieszkodliwym.
Spoważniał, słuchając Thalii i spoglądając na nią... z nieco dziwną miną. Nigdy nie widziała Michaela Tonksa wzruszonego, on też dawno nie czuł tego uczucia - ale w tym, że akurat ona zajęła się zarejestrowanymi wilkołakami było coś chwytającego za serce. Byli społecznymi wyrzutkami, większość nie zwróciłaby na nich uwagi. Nie był nawet pewien, czy Zakon Feniksa zwróciłby uwagę na Petera Quinna, samotnego mężczyznę - wokół było przecież tyle kobiet i dzieci potrzebujących ewakuacji.
Tym bardziej powinni dać mu szansę i go ostrzec.
-To poważna sprawa. Dziękuję... ze się tym zajęłaś. - wydusił i odchrząknął, by pozbyć się guli z gardła. -Miałem już nieprzyjemne przejścia z brygadzistami, spróbuję mu wytłumaczyć, co mu grozi. - rzucił, a po chwili zreflektował się, jak to zabrzmiało. -Nic się nie martw - nieprzyjemne, ale nic się nie stało. - dodał. -Prowadź. - zaproponował, zastanawiając się, czy lepiej znała te okolice. Samemu rozglądał się uważnie.


*statystyka 46, wykupione szczęście - rzut byłby tylko formalnością
EM 49/50, ekwipunek we wsiąkiewce



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Las - Page 8 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks

Strona 8 z 11 Previous  1, 2, 3 ... 7, 8, 9, 10, 11  Next

Las
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach