Wydarzenia


Ekipa forum
Jezioro
AutorWiadomość
Jezioro [odnośnik]10.03.12 23:12
First topic message reminder :

Jezioro

Umiejscowione nieopodal zagajnika jezioro jest wielkie, ogromne, ale nie niebieskie. Szara tafla wskazuje na dużą głębokość zbiornika. Nad lśniącą, gładką linią wody wije się mgła. Brzeg jeziora zdążyły już zająć wodorosty i glony, nie widać tu śladu ryb. A może to jedynie złudzenie? Może jezioro jest tak głębokie, że zamieszkują je dziwne stworzenia? Z pewnością nie ma tu kaczek, a kiedy zawieje wiatr, tafla niemal wcale się nie porusza. W tym miejscu nie słychać nic prócz szumu wiatru i delikatnego bicia fal o brzeg jeziora. Jest ciche, spokojne, mgliste i przyprawiające o dreszcze - opuszczone, puste, gdyż rzadko kto odważa się tu przyjść. To z pewnością nie idealny zakątek na romantyczny piknik, ale o gustach się nie rozmawia.

Wianki

Do niedawna organizowany w Weymouth festiwal lata, który łączył czarodziejów niezależnie od pochodzenia dobiegł końca wraz z chwilą rozpoczęcia wojny. Pogrążony w chaosie kraj nie miał ani chwili wytchnienia, a wspomnienia o święcie radości i spokoju było ledwie odległym snem. Wynegocjowane w czerwcu zawieszenie broni pozwoliło czarodziejom i czarownicom na powrót do tradycji po dwóch latach walk i rozlewu krwi. Choć strach nie opuszczał ludzi, pozwolił im na chwilowe odetchnięcie od toczonych bitew i ucieczkę przed koszmarami.

Już nie Weymouth, a Waltham w Londynie — symbol odrodzenia, czystości, idei i porządku stał się stolicą nowego święta miłości. Po Bezksiężycowej Nocy w stolicy kraju nie sposób było natknąć się mugola, a wszyscy o wątpliwym pochodzeniu byli sukcesywnie wyłapywani i usuwani. Zgodnie z tradycją, wianki plotły panny szukające miłości. Puszczały kwietne korony na taflę ofiarowując je kawalerom. Dziś nawet niektóre z zamężnych czarownic tęsknie powracają do tej tradycji by przypieczętować swój związek. I choć wyzwaniem nie jest już wzburzone, zimne morze, a głębokie jezioro w sercu Londynu, to wciąż wyraz odwagi i poświęcenia kawalera, którego czarownica nie może odmówić. Dlatego, kiedy czarodziej ofiarowuje kwietny wianek wybrance swego serca, zgodnie z tradycją winna spędzić w nim całą noc, a dzielnemu czarodziejowi oddać choć jeden taniec.



Romantyczne łódeczki

Na jednym z brzegów jeziora w Waltham, przy drewnianym pomoście przycumowane małe, drewniane łódeczki, których pilnuje nastoletni chłopiec. Celtyckim śpiewem i tradycyjnym tańcem na pomoście ściąga uwagę przechadzających się w okolicach brzegu czarodziejów, zapraszając do skorzystania z atrakcji. Za sykla przytrzyma łódeczkę, tak by nie odpłynęła podczas wsiadania. W łódeczce zmieszczą się dwie osoby wraz z paroma drobiazgami.

Jeśli odmówisz chłopcu pieniędzy zostawi cię w spokoju, poszukując innych gości. Jeśli wykażesz się szczodrością, nie tylko pomoże w bezpiecznym zajęciu miejsc w nieco chybotliwej łódeczce, ale także opowie o przepływie przez jezioro i wartych uwagi miejscach — także tym, z którego rzekomo najładniej widać gwiazdy i połyskującą na niebie kometę. Nim odpłyniesz, chłopak poprosi cię o chwilę cierpliwości. W tym czasie pobiegnie na polanę po dwa kielichy z winem lub koktajlem, wedle twojego życzenia (należy w tym temacie rzucić kością i odnieść się do wyniku z polany) i wręczy je wam życząc miłego spędzenia czasu.



[bylobrzydkobedzieladnie]
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Jezioro - Page 13 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Jezioro [odnośnik]02.05.23 22:24
Nie chciała słuchać wyjaśnień, słów rozsądku wtedy, gdy jej umysł cały zasnuty był mgłą idiotycznego pożądania, tęsknoty, której nie rozumiała, bólem zbyt głębokim, by była go w stanie dłużej ignorować. Za każdym razem, gdy sądziła, że wyzbyła się ze swojej duszy już wszystkich skrawków cudzej obecności - czy to Drew, czy kogokolwiek innego, Merlinie - emocje powracały ze zdwojoną siłą, a najsilniejszy z nich wszystkich był gniew. Zawsze gniew, agresja, zazdrość, zawiść, pogarda zostawiająca w ustach metaliczny posmak krwi. Czyżby znowu bezmyślnie przygryzła własny policzek?
- Numerek przy drzewie, huh? Myślałeś, że tego właśnie chcę? Czy wyglądam ci na portową dziwkę? Jestem... jestem cholerną damą! - powiedziała, gestykulując gwałtownie dłońmi, szczupłymi, długimi palcami, w których ściskała resztki papierosa. Co jednak paradoksalne, w jej głosie przebrzmiewała dziewczęca szczerość i uraza, na którą nie pozwalała sobie na co dzień, gdy w rzeczywistości przyjmowała pozę damy. Ciężki materiał sukienki, wcale nie tak zwiewnej jak myślała, ciążył jej teraz na skórze. O ile przyjemniej byłoby ją zrzucić i poczuć chłód wody. Od potu i zapachu kadzideł czuła się brudna. W zagłębieniu między piersiami wciąż mogła pozostać jej smużka krwi reema. - Dlaczego nie miałoby poprawić? To święto miłości - odpowiedziała po chwili, nawet nie kryjąc ironii. Kim była, by jeszcze wierzyć w to, że miłość cokolwiek daje? - Odważnie zakładasz, że to ja przeleciałabym ciebie. A może wcale nie tego mi potrzeba, może choć raz chcę, by ktoś wybrał mnie. - Bardzo łatwo przyjmowała rynsztokowy język swojego tymczasowego towarzysza, choć dopiero co uparcie nazywała się damą. Była nią za dnia, wciąż w to wierzyła; potrafiła być dumna, ułożona, skryta. Dziś jednak, tej nocy, wolałaby być naga, tak fizycznie jak w duchu. - Wyrażaj się z łaski swojej. Merlinie, skąd się urwałeś? - spytała, ale nie broniła się, gdy muskał jej włosy i pomagał rozwiązać sznurki materiałowego gorsetu. Słabo czuła palce na sukience, lecz i tak zarumieniła się nieco, bo nie była przyzwyczajona do tego rodzaju intymności. Zwykle sama zrywała z siebie ubrania, nigdy nie potrzebowała pomocy. Przed rokiem jednak nie nosiła też tak frustrująco skomplikowanych szat. - Czy to ma znaczenie? Powiedz szczerze. Przecież wiem, że nic cię to nie obchodzi. Ty mnie też nie obchodzisz. Co nie zmienia faktu, że jesteś tutaj, jesteś mężczyzną... tyle by wystarczyło, gdybyś... och, starczy, nie tak! - odtrąciła jego rękę i sama poradziła sobie z ostatnim supłem, który nieświadomie zacieśnił. Dopiero gdy czarny materiał swobodnie zawisł na jej ramionach, obnażył bladą szyję, niemal, ale tylko niemal, odsłaniając więcej, znów złapała go za dłoń. Jego skóra była gorąca, przyjemnie szorstka, więc bez namysłu splotła ich palce. - Pójdę z tobą. Ale nie na trawę ani nie pod drzewo, rozumiesz? - Wreszcie się uśmiechnęła, kątem ust, może żartobliwie. Czuła szum własnej krwi w uszach, gdy wyzywająco przechyliła głowę, odsłaniając więcej skóry, która była jasna i miękka. Obojczyk, zarys piersi. Była szczupła, miała blizny, jedną z nich był nawet w stanie zobaczyć, gdyż cienką linią rysowała się nad kością ramienia; ale nie czuła się brzydka.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Jezioro [odnośnik]05.05.23 18:21
Nie miał w zwyczaju przejmować się zbytnio opinią o nim samym, gdy dotyczyło to prywatnego życia. Jeśli ktoś zaś podważał jego profesjonalizm na morzu, potrafił unieść się honorem. Honorem marynarza, bo raczej mało kto nazwałby go w uczciwym i iście rycerskim. Do tego było mu bardzo daleko, a też nie miał takich aspiracji. Dobrze mu było z tym kim jest, nie ciągnęło go na salony i zapierał się rękami oraz nogami przed trafieniem tam. Na szczęście raczej mu to nie groziło.
Gorzej, że ostatnio wpadał regularnie w jakieś tarapaty, a część z nich spowodowana była pewnym Rosierem, więc gdy go dostrzegł na polanie uznał, że rozsądniej będzie się oddalić i nie rzucać się w oczy. Choć prawdopodobnie ten był zbyt zajęty kobietą u swojego boku. Nota bene blondynką.
Ta, która siedziała obok niego nie należała raczej do kobiet eterycznych ani delikatnych. Wszystko zaś wskazywało na to, że chciała aspirować tam, gdzie jemu było daleko.
-Damą, tak? - Zapytał z cichą kpiną w głosie, ale co on tam wiedział. Z damami się nie zadawał. Ostatnia jaką spotkał, wyglądała jak siedem nieszczęść przemielona przez czkawkę teleportacyjną, której zresztą, sam również padł ofiarą. Jednak tamta kobieta, nawet potargana i w zniszczonych ubraniach wyrażała się zupełnie inaczej. Choć może są różne rodzaje dam. -Wyglądałaś na taką, która bardzo tego potrzebuje. - Na ustach mężczyzny błąkał się prowokacyjny uśmiech. Drażnił się z nią, miał pełną świadomość, że może skończyć się do czerwonym śladem na jego policzku, ale zupełnie o to nie dbał. -Pochwycenie byle mężczyzny, aby zaspokoić swoje żądze. Czy może się mylę? - Spojrzał na nią z ukosa, bo przecież może rzeczywiście nie czekała, aż się napatoczy jakiś mężczyzna, w którego ramiona będzie mogła wpaść niczym ta rybka w rybacką sieć. Zaśmiał się ponownie w głos szczerze rozbawiony upomnieniem. -Przyganiał kocioł garnkowi, a sam smoli. - Zauważył, ponieważ blondynka swobodnie rozmawiała z nim jakby od zawsze prowadziła właśnie tego typu rozmowy. Wiązanie sukienki było dość skomplikowane, samo rozwiązywanie zajmowało sporo czasu, jak tak się ubiera szlachta to nic dziwnego, że panowie mężowie kończą z portowymi dziewkami, z nich ubiór zdziera się dwa razy szybciej. -Masz rację, nic. - Zgodził się, odsuwając się gdy odtrąciła jego dłoń i sama dokończyła luzowanie sznurków.
Ciemnym spojrzeniem wodził po zgięciu szyi, wzdłuż obojczyka na szczupłych ramionach się zatrzymując. Pochwyconą rękę nie wycofał, tylko obserwował dalej. -Przy drzewie potrafi być dość interesująco. - Oznajmił wstając z ławki, następnie ukłonił się dworsko przed Elvirą, trochę złośliwe, a trochę z czystym rozbawieniem. -Pani pozwoli. - W końcu określała siebie jako damę więc podał jej swoją dłoń, aby mogła wstać, a jeżeli to uczyniła, objął kobietę w talii przyciągając do siebie. Palcami drugiej ręki musnął delikatną skórę na karku. -Zatem, gdzie? - Jemu natura nie przeszkadzała, ale czarownicy najwidoczniej tak.


I'm dishonest...
...and a dishonest man you can always trust to be dishonest. Honestly. It's the honest ones you want to watch out for, because you can never predict when they're going to do something incredibly... stupid.
Kenneth Fernsby
Kenneth Fernsby
Zawód : Marynarz, przemytnik
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Jestem nieuczciwy i uczciwie możesz liczyć na moją nieuczciwość.
OPCM : 15 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10073-kenneth-fernsby https://www.morsmordre.net/t10121-nereus#306722 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f380-dzielnica-portowa-horn-link-way-3 https://www.morsmordre.net/t10123-skrytka-bankowa-nr-2283#306724 https://www.morsmordre.net/t10127-kenneth-fernsby
Re: Jezioro [odnośnik]07.05.23 22:32
Usłyszała kpinę w jego głosie; przyjęła ją z chłodną godnością, charakterystyczną dla osób nawykłych do tego, by nie być branymi na poważnie mimo wszelkich osiągnięć i starań. Powieka nawet jej nie drgnęła, gdy przytaknęła tak, jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie, a potem zadarła brodę z dumą, by chwilowo zaoferować swoje spojrzenie nie jemu, ale tafli jeziora. Światła świec harcowały na niej do spółki z gwiazdami. Raz jeszcze, krótki, zastanowiła się co do cholery robi i dlaczego czuje tak ogromną otchłań tam, gdzie jeszcze wcześniej - bez wątpienia - trzeszczała pożoga wściekłości. W głowie miała jednak pustkę, myśli zasnuła mgła pragnienia, która przepełniała zmysły zapachem męskiego ciała, twardością mięśni pod szorstką skórą i lekkim śladem wilgoci.
- Nie każda kobieta, która jest chętna, potrzebuje rżnięcia. Niektórym potrzeba tego. - Nie miała pojęcia jak ubrać w słowa wszechogarniające pragnienie dotykania i bycia dotykaną, więc wyciągnęła dłoń, odnalazła w mroku jego oczy, znów, a potem zaplotła palce na jego karku, nęcąc paznokciami wrażliwą skórę przy linii włosów. - I tego. - Zadarła czarny materiał i wykorzystała jego szelest, by niepostrzeżenie przysunąć się i zarzucić mu nogę na kolana, najpierw jedną, potem drugą, jeśli jej pozwolił. Chciała przylgnąć do niego, udami po obu stronach jego ud, chciała zasłonić złotymi włosami cały świat poza nią samą, zachęcić poluzowanymi wstążkami, które sprawiły, że górna część sukni ledwie trzymała się biustu. Drugą dłoń oparła na jego policzku, prawie troskliwie, poznając fakturę zarostu i odrywając jego wzrok od miejsca, w które zapewne go wbił. Tam, gdzie kończył się połysk szmaragdowego odłamka, towarzyszącego jej od września. Och, Ogma, dopomóż. - Byle mężczyzna? Takie masz o sobie mniemanie? - mruknęła, śmiejąc się pod nosem. - Może. Ale jak już ustaliliśmy, to nie ma żadnego znaczenia.
Dostrzegała jego spojrzenie na swojej skórze, niemal mogła je poczuć, i upajała się tą świadomością. Spletli dłonie, a gdy poderwał się z ławki, pozwoliła mu, z gracją zsuwając się na trawę. Parodię ukłonu skwitowała równie dworskim, może tylko lepiej wyćwiczonym dygnięciem.
- Pozwoli - przyznała, chwytając jego rękę bez wahania i pozwalając objąć się w talii. Od razu przymknęła powieki, rozkoszując ciepłem, bliskością. Palce na szyi były rozkosznie chłodniejsze. Ciche buzowanie wewnątrz ciała podpowiadało, że właśnie tego potrzebowała od początku, może już od kiedy zakładała tę przeklętą sukienkę.
Korzystając z okazji, zaczęła wodzić ustami po jego szyi, chowając twarz w zagłębieniu ramienia i zastanawiając jakby zareagował gdyby go ugryzła. Nie zrobiła tego jednak, a gdy zadał pytanie, westchnęła niechętnie. To wymagało zastanowienia, a nie miała na nie ochoty. Nie posiadała tu własnego namiotu, nie mogła go zabrać do własnego domu, do żadnego miejsca, które było jej bliskie.
- Zaskocz mnie - szepnęła więc w skórę jego krtani, zaciskając palce na jego barkach. Był silny. Silniejszy niż... - A jeśli jesteś w stanie sprawić, że zapomnę o wszystkim wokół... to nie będziesz potrzebował kreatywności - Nie zamierzała więcej dać mu się wahać, pozwolić, by wymknął jej się z rąk jak ten dym; nie musiała się nawet wspinać na palce, aby go pocałować, a gdy to zrobiła, nie została w niej już nawet kropla wahania.
Kropla rozsądnej myśli.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Jezioro [odnośnik]09.05.23 23:08
do posta

Znała aż za dobrze gesty, którymi można było przyciągnąć jego uwagę. Kupić chwile skupienia, by być bardziej interesującą niż otaczający ich świat. Dziś z tego korzystała czując, że nie ma słów, które zadziałałyby równie skutecznie. Brakowało jej humoru i większej dozy ironii oraz niewinnej złośliwości, którą serwowała mu, gdy zaczynali bawić się słowem. Wolała tym razem prostsze metody. Widziała, jak jego wzrok podążył za jej dłońmi, jak brew uniosła się ku górze. Tak łatwo.- Względem ciebie, mam przede wszystkim wątpliwości.- odparła, dławiąc w sobie kolejne prychnięcie.- I to w każdym aspekcie.- dodała jeszcze. Nie mógł łudzić się, że jest inaczej, był na to za mądry mimo wszystko. Znali się za dobrze, aby pozostało jeszcze miejsce na niezrozumienie i brak odpowiedzi, które nasuwały się same.- Możliwe, ale chyba najgroźniejszą.- uśmiechnęła się słabo, zaciskając palce mocniej na klamrze jego paska. Poczuła dłonie, które odnalazły swoje miejsce nisko na jej plecach. Nie skomentowała tego, podobnie, jak zatraconego dystansu.- Wcale nie jest to nowością, Drew. To ty nigdy się tym nie przejmujesz, gdy brzmię lub jestem.- samo słowo zazdrosna nie przeszło jej przez gardło. Nie lubiła tego stanu, a tym bardziej przyznawać się do tego. Miała wtedy wrażenie, że przekracza granicę, której nigdy nie chciała. Życie nauczyło ją dystansu i trzymania na wodzy porywów uczuć, które nie współgrały z rozsądkiem.
Uśmiech na jej ustach stał się tylko mocniejszy, kiedy cofnął się i udał obrażonego.
- Spokojnie, mogę ci obiecać, że nie utopię cię dzisiejszego dnia. Po pierwsze zbyt wielu byłoby świadków, a po drugie nadal uważam, że trucizny są bardziej kobiece.- wyjaśniła mu, brnąc w tą niedorzeczną grę i zamiar otrucia go kiedyś. Nie sądziła, aby miała kiedykolwiek posunąć się do takiego czynu, ale z drugiej strony, jeśli ktokolwiek miał ją w życiu sprowokować i popchnąć ku temu, to przypuszczała, że będzie to właśnie Macnair. Nie znała drugiej takiej osoby jak on.
Ta niedorzeczna rozmowa zeszła na drugi tor, kiedy znaleźli się przy łódkach. Nie spodziewała się, że coś może pójść nie tak. Nie skomentowała, kiedy Drew dał chłopcu parę monet, zresztą nie poświęciła temu więcej uwagi. Ledwie krótkie spojrzenie, zanim wzrok osiadł na unoszącej się na wodzie łódce.
Wino, które niedługo później przyszło jej posmakować, było naprawdę dobre. Kojarzyło jej się z francuskimi winami, które miała okazję pić podczas pobytu w ów kraju. Nie znała się na nich za bardzo, a przynajmniej nie na tyle, by jakoś szczególnie je odróżniać od siebie. Mimo to, te konkretne pozostawiało przyjemny posmak na języku, co przypadło jej do gustu. Mniej przyjemny był jednak wizerunek na ściankach kielichu. Czyżby był zapowiedzią, jak skończy się ta przygoda z łódką? Wolałaby nie. Uniosła nieco wyżej kielich.- Myślisz, że to znak? – spytała zaczepnie, swe słowa kierując do Macnaira i nawiązując do ich poprzedniej rozmowy.
Spojrzała na dzieciaka, który wpakował się do wody, by przytrzymać łódkę i nadać jej złudnej stabilności na wodzie. Skorzystała z pomocy Drew, zamykając palce na jego dłoni. Wierzyła, że nie wpadłaby do jeziora, ale mimo wszystko wolała nie ryzykować.- Dziękuję.- szepnęła, zerkając na mężczyznę, by po chwili uśmiechnąć się lekko do chłopca.



Chodź, pocałuję cię tam, gdzie się kończysz i zaczynasz. Chodź, pocałuję cię w czoło, w duszę. Pocałuję cię w twoje serce. Na dzień dobry. Na dobranoc. Na zawsze. Na nigdy. Na teraz. Na kiedyś.

Belvina Blythe
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7692-belvina-blythe https://www.morsmordre.net/t7734-senu https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f447-kent-obrzeza-swanley-cobble-cottage https://www.morsmordre.net/t8111-skrytka-bankowa-nr-1850#231862 https://www.morsmordre.net/t7735-belvina-blythe
Re: Jezioro [odnośnik]15.05.23 11:04
Chłopak uśmiechał się szeroko obserwując jak z zadowoleniem kosztują przyniesionych przez niego alkoholi. Przeczesał jedną dłonią brązowe, przydługie włosy i otarł pot z czoła. Spieszył się, by donieść kielichy jak najszybciej.
— Z polany, sir — powiedział, kłaniając się nisko. — Cieszę się, że smakują — przyznał, szczerząc się nienaturalnie mocno i zaprosił ich na łódkę, jeszcze kłaniając się kilka razy.
Brodząc w wodzie przytrzymywał łódź, by nie chybotała się, gdy piękna towarzyszka czarodzieja będzie wchodzić do środka. Kiedy tak się stało i oboje znajdowali się już w łódeczce, odczekał aż usiądą wygodnie, podał Drew kielich, który odstawił na pomost jeszcze, nie będąc pewnym, czy chciał go jeszcze ze sobą zabrać, czy już nie.
Wiedział, co robić. Chwycił chudą linę, która przytrzymywała łódkę przy pomoście i upuścił ją do wody dla niepoznaki. Pochylił się przy burcie kląc pod nosem i dotknął przodu łódki, która na równym z wodą poziomie posiadała niewielką dziurę, którą jeszcze dzisiaj rano zatkał korkiem, by nie przeciekała.
— Proszę płynąć tą stroną, są piękniejsze widoki — wskazał ruchem głowy prawy brzeg jeziora i nim korek zamókł i napęczniał, dwoma kciukami ostrożnie wepchnął go do środka, odwracając jednocześnie uwagę. Korek wpadł do środka, a chłopak wyciągnąwszy z wody linę, przerzucił ją do środka łódki, przykrywając go i częściowo dziurę w pokładzie.
— Życzę państwu udanego rejsu — powiedział z uśmiechem i popchnął łódkę na tyle na ile był w stanie, pozostawiając czarodziejów samych sobie. Po chwili zajął się już następną parą.

Mistrz Gry nie kontynuuje rozgrywki. Za 3 tury łódka zacznie nabierać wody, za 5 wypełni się nią i zacznie tonąć, o ile nie zostanie wcześniej zlokalizowany przeciek. ST znalezienia dziury wynosi 80.

Ramsey Mulciber



Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Jezioro - Page 13 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Jezioro [odnośnik]20.06.23 12:53
Coś się zmieniło, w całej swojej postawie, która zdawała się wcześniej gotowa wydłubać mu oczy, teraz lgnęła oczekując bliskości. Dotyku i ukojenia w czyimś spojrzeniu. Ostrość kątów zmieniła się w pragnienie spełnienia ludzkich marzeń. Obserwował w spokoju jak zasiada na jego kolanach, jak materiał sukienki ledwo się trzyma na ramionach i utrzymuje na szczytach piersi. Dłonią wodził po odsłoniętej skórze, trącał nieznacznie rąbek ubioru, aby opadł jeszcze niżej. Nie był obojętny na jej wdzięki, na niemą prośbę wyrażoną w każdym geście. Wzrok przesunął na szmaragdowy kamień, który lśnił niebezpiecznie w ciemnościach i nęcił swoim blaskiem. Dotyk dłoni zaraz jednak odwrócił jego myśli, skupił się na twarzy kobiety, której ciepło było tak blisko. Mógł ją pochwycić i z łatwości unieść, bo choć prawie równa mu wzrostem zdawała się być o wiele bardziej kruchą i delikatną. Przez chwilę zdało się, że twarda i szorstka skorupa pęka. Pobudzała zmysły i pierwotne pragnienia, sprawiała, że uśmiechnął się nieznacznie gdy przyciągnął ją ku sobie, gdy łamał całkowity dystans nie pozwalając, aby między nimi istniała jakakolwiek przestrzeń. Gorąc ust zostawiał ślady na szyi, jasne włosy muskały usta i szorstki policzek.
Coś zawrzało, sprawił, że zacisnął mocniej dłoń na kobiecej talii, walczył z chęcią przewrócenia jej na ziemię i zdarcia już i tak ledwo trzymającej się ciała sukienki. Nie miała planu.. On zresztą też nie. Nie chciał zabierać jej do siebie, gościć w tak małym domku. Nie znali się i zwykle takie przygody kończyły się w jakimś pokoiku na piętrze. Miał ją zaskoczyć, jakby płaciła mu za to, że znaleźli się w takiej sytuacji. Te słowa trochę ostudziły jego zapał, sprawiły, że miał ochotę odstąpić i zostawić ją na wspoł rozgrzaną przy jeziorze i dyszącą ze złości. Jednocześnie, zbytnio kusiła wizja rozrywki, spędzenia nocy z kobietą, która bardzo chciała zatracić się w czyiś ramionach, a on nie był rycerzem na białym koniu, aby dbać o jej reputację i honor.
Nieznacznie się nachylił do blondynki obejmując ją mocno w tali. Już wiedział, gdzie będą gdzie ich zabierze.
Cichy trzask oznajmił, że właśnie się teleportowali.

|Przenosimy się tutaj


I'm dishonest...
...and a dishonest man you can always trust to be dishonest. Honestly. It's the honest ones you want to watch out for, because you can never predict when they're going to do something incredibly... stupid.
Kenneth Fernsby
Kenneth Fernsby
Zawód : Marynarz, przemytnik
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Jestem nieuczciwy i uczciwie możesz liczyć na moją nieuczciwość.
OPCM : 15 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10073-kenneth-fernsby https://www.morsmordre.net/t10121-nereus#306722 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f380-dzielnica-portowa-horn-link-way-3 https://www.morsmordre.net/t10123-skrytka-bankowa-nr-2283#306724 https://www.morsmordre.net/t10127-kenneth-fernsby
Re: Jezioro [odnośnik]14.07.23 13:24
Ściągnąłem brwi słysząc o wątpliwościach w wielu kwestiach, bowiem nie miałem zielonego pojęcia do czego nawiązywała. Mimo swego rodzaju dezorientacji nie opuszczał mnie dobry nastrój, a także goszcząca w kącikach ust kpina. -Czyżby to zwiastowało poważną rozmowę? Nie sądziłem, że masz ich wiele i to w każdym aspekcie- przechyliłem głowę i spojrzałem w jej oczy w poszukiwaniu odpowiedzi. Ciekawiło mnie, co miała na myśli – sprawy zawodowe, organizacji, a może wierności? Czy do tego ostatniego dałem jej podstawy? Zapewne, bowiem w ostatnim czasie wyjątkowo często spędzałem dnie i noce poza mieszkaniem na Śmiertelnym Nokturnie, ale zakładałem, iż wiązała to z nowym stanowiskiem, które wymagało ode mnie obecności w zupełnie innym hrabstwie. Ponadto miałem na głowie zagospodarowanie niedawno zakupionej posiadłości, przystosowanie jej do własnych potrzeb, które nie były w żaden sposób wygórowane oraz zapewnienie dostatecznej ochrony. Nie byłem spragniony luksusów tudzież ogromnej przestrzeni – pragnąłem spokoju i miejsca, gdzie będę mógł oddawać się pracy oraz klątwom. Nie mieliśmy jeszcze okazji, aby przedyskutować kwestię finalnej przeprowadzki i prawdopodobnie było to moją winą. Odkładałem rozmowę dzień po dniu, jakoby licząc, że temat sam się rozwiąże lub ktoś decyzję podejmie za mnie. Oszukiwałbym sam siebie twierdząc, iż wszystko było w porządku i nic między nami się nie zmieniło. Coś się wypaliło, być może staliśmy się innymi ludźmi, którzy gdzieś po wspólnej drodze rozeszli się w przeciwnych kierunkach tuż po krótkiej przerwie na rozdrożu. Nabrała dystansu, czułem go i być może był on wynikiem ostatnich miesięcy, wydarzeń jakie miały na mnie ogromny wpływ. Nietypowe wahania nastrojów – jakie na szczęście jakiś czas temu mnie opuściły - społeczny awans, ogrom obowiązków, szaleńczy głos Ecne uśpiony w mym umyśle. Wydawało mi się, że byłem tym samym facetem, tym samym Drew co tuż po przyjeździe do Londynu, jednak im dłużej nad tym myślałem, tym więcej zmian byłem w stanie dostrzec. Detali, które składały się w podobną, acz nieco inną całość. -Skąd to przekonanie? Uważasz, że wszystko po mnie spływa?- uniosłem pytająco brew, po czym przeniosłem wzrok na chłopca i skinąłem głową w ramach podziękowania za profesjonalną obsługę. Na pierwszy rzut oka nie sprawiał wrażenia doświadczonego, szczególnie ze względu na wiek, jednakże nie mogłem mu nic zarzucić – a przynajmniej tak mi się wydawało.
-Dobrze, że wino przyniósł młodzian, bo gdybyś ty to zrobiła- przeciągnąłem ostatnie słowo i wygiąłem wargi w ironicznym wyrazie. -Miałbym wątpliwości- zaśmiałem się pod nosem, po czym zająłem miejsce na środkowej belce łódki i chwyciłem w dłonie wiosła. Nieczęsto miałem okazję poruszać się łódką, ale nie wydawało się to na tyle trudne, żeby być zmuszonym prosić o pomoc osoby z zewnątrz. -Zatem- zacząłem płynąc we wskazanym kierunku. -Opowiedz mi o tych wątpliwościach, jestem niezmiernie ciekaw- rzuciłem licząc, że zda się na szczerość. Nikt nas nie słyszał, byliśmy sami i jeśli coś leżało nam na żołądkach, to był idealny moment, aby zrzucić ten ciężar.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Jezioro [odnośnik]24.07.23 21:21



this is what makes us girls
04 VIII 58


Było to takie przyjemne, takie dziewczęce. Nie pamiętała momentu przełomowego, gdzie zaczęła rozmawiać z Prim mniej formalnie, bardziej życiowo, ale teraz było to wyjątkowo oczyszczające. Lekki, orzeźwiający podmuch wiatru gładził rozgrzane w słońcu ciała. Nie potrzebowały wiele słów, by się zrozumieć; choć nie zgadzały się w każdej kwestii, co było naturalnym zjawiskiem, to wartość dodana górowała nad minusami, a towarzystko lady Burke dawało coś na kształt nadziei. Być może drastycznej, zbyt prędkiej na większość umysłów, a jednak miała odwagę by działać - i to działanie ukazywać szerzej, motywując kolejne kobiety. Ale i ona, sama w sobie, potrzebowała tej chwili wytchnienia. Słodkiego podmuchu świeżości, delikatnego rozleniwienia zmysłów, które rozciągając grzbiet niczym wyjęty z drzemki kot, nie traciły na ostrości. Gdy Primrose dbała o przyszłość - swoją i innych kobiet, oraz każdego kolejnego pokolenia - winien ktoś dbać i o nią.
Dłonie splatały końcówkę wianka. Chabry tliły się rodowymi barwami, myśli oddały się tej czynności, skupiając na niej i słowach towarzyszki. Nie wiedziała, czy w ogóle zechce rzucic wspomniany wianek; trochę był za ładny, a trochę nie wierzyła w całą koncepcję tego 'romantycznego' czynu, a jeszcze odrobinę po prostu nie sądziła, by ktokolwiek je wyławiał. Samo plecene było natomiast odprężajace, mogłaby zaplatać równie chętnie, co kłos na długich włosach, który zwykła robić sobie sama, bo każde inne dłonie czyniły to zbyt gwałtownie. Małe, śnieżno-białe eustomy kontrastowały z zielenią łodyg, piwonie wzmacniały końcówkę, aby rozłożystymi kielichami zakryć najbrzydszy fragment. Skupienie mechanicznych ruchów i spojrzenia nie odejmowało jednak uwagi Prim, do której skierowała kolejne słowa.
- Czytałaś Ogród Botaniczy Erasmusa Darwina? - Był poematem, który wydawał się idealnie wpasowywać w gusta lady Burke. Samą Imogen urzekł, nawet, jeśli dotarcie do jakichkolwiek egzemplarzy stanowiło momentami nielada wyzwanie. Metafory, wprost eteryczne odniesienia do kwiatów nisły za sobą konsekwentne przemyślenia raz po raz, dzień po dniu. Rozbudzał wyobraźnię, kusił błagające o chwilę wytchnienia umysły, jednocześnie w łagodności przekazania potęgując późniejsze, głębsze rozważania. Na moment spojrzała na Prim, obdarzając ją subtelnym, niewinnym ale i na wpół troskliwych spojrzeniem, potęgowanym przez rozdzące się u schyłku myśli obawy. Czy i ona bała się konsekwencji swoich decyzji? Czy nigdy nie miała ich żalować? Oby, bogowie wszelkich kultur, trzymajcie nad nią pieczę.
- Póki co powinnaś jednak odpoczywać, motywujące rozważania poematy zostaw na czas, gdy myśli na powrót zapełnią się działaniem. - Powinna odsapnąć; zdjąć z pleców ciężar odpowiedzialności i powinności, które postanowiła pozostawić na drugiej szali. Wspiąć się na szczyt odpowiedzialności, która mówi jawnie i prawdziwie, że bez odpoczynku nikt nie zajdzie daleko, nawet kobieta tak silna, jak Primrose. Nawet ona, w momentach takich, jak ten, powinna opuścić łagodnie skrzydła, szybujące wprost do zamierzonego celu. On nie zniknie, a pióra opadają sukcesywnie.
- Jak Ci się podoba dotychczasowy festiwal? - Czy pozwalasz sobie na odrobinę swobody? Nie potrzebowała słów, gdy spoglądała na rysująca się na twarzy mimikę. Zamiast tego uśmiechnęła się łagodnie, dusząc w płucach oddech przyjemności.


ogień, morze i kobieta - trzy nieszczęścia.
Imogen Travers
Imogen Travers
Zawód : dama norfolku, poliglotka, tłumaczka języka rosyjskiego
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
rozpalasz ogień, niech płonie
nie mógłby żaden z nich temu
zapobiec
OPCM : 2
UROKI : 2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 9 +8
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Półwila
Jezioro - Page 13 A428b07e606913df291129e6d572399a
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11409-imogen-travers https://www.morsmordre.net/t11423-rusalka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t11713p15-komnaty-imogen#375795 https://www.morsmordre.net/t11714-skrytka-bankowa-2490#362359 https://www.morsmordre.net/t11457-imogen-n-travers
Re: Jezioro [odnośnik]24.07.23 23:00
Było to takie odmienne, nietypowe, a mimo to, siedziała na rozłożonym kocu w cieniu drzew czując jak letni wiatr porusza ciemnymi kosmykami włosów. Jak ciepłym oddechem gładzi skórę i kołysze płatkami kwiatów, stającymi się teraz częścią wianka.
Wymiana listów z Imogen sprawiła, że zbliżyły się do siebie. Nie spodziewała się, że jeszcze jakaś inna kobieta, poza Evandrą, będzie w stanie wkroczyć do dość zamkniętego świata lady Burke. Wychowywana z chłopcami, obracała się głównie w świecie gdzie dominowali mężczyźni. Angażując się w działania społeczne, ekonomiczne i gospodarcze przestała bywać na spotkaniach towarzyskich, a i tak rzadko kiedy się na nich pojawiała. Zajęta swoimi sprawami nie myślała o tym, że czasami należy się zatrzymać i zwyczajnie popatrzeć na taflę jeziora, zachwycić się tym jak promienie słoneczne odbijają się na marszczeniach wody niczym najszlachetniejsze kamienie.
Pojawienie się w tej okolicy, gdzie jeszcze przed paroma dniami odbyło się święto sprawiło, że serce lady Burke zabiło szybciej. Wspomnienia tej nocy były jak za mgłą, a jednak wiedziała, że nie był to sen, fantazja spragnionego umysłu, wyzwolonego przez zapach kadzidła do tworzenia nierealnych obrazów.
Wychodząc naprzeciw obawom Imogen pojawiła się ubrana w jedwabne spódnicospodnie oraz jasno szarą koszulę ozdobioną delikatnym haftem przy dekolcie. Twarz zaś skrywała w cieniu kapelusza z szerokim rondem. Zdawała sobie sprawę z krytyki oraz oceny i krzywych spojrzeń. Nie szokowała, ubranie nie ukazywało niczego ani nie siało zgorszenia, ot nie była to jednolita spódnica, a w te upały ubranie jakie nosiła dawało cudowną swobodę i ochłodę.
Spojrzenie wodziło po płatkach gerberów oraz nagietków, zatrzymując się na orliku, po którego sięgnęła. Wianki plotła jedynie z córką Xaviera, w zaciszu ogrodu oraz bratanicami, którym czasami udało się znaleźć Prim w ogrodach i namówić do wspólnego spędzenia czasu.
-Raz czy dwa. - Odpowiedziała zgodnie z prawdą. Na pewno w czasach kiedy romantyzm był jej drugą pasją poświęciła parę wieczorów na zapoznanie się z poezją. Po ostatnich wydarzeniach nie wierzyła w wielką miłość. Czując badawcze spojrzenie Imogen na sobie uniosła na nią wzrok. -Ostatnio mój czas zapełnia inna literatura. - Poczuła się w obowiązku wyjaśnić swoją zdawkową odpowiedź, a ta nie była kłamstwem. Spędzała wolne chwile studiując książki o ekonomii i zarządzaniu. Kopalnia stała się, zaraz obok artefaktów i talizmanów, drugim obowiązkiem lady Burke. Prace szły pełną parą, praktycznie co drugi dzień była na miejscu, aby ich doglądać. Dzięki temu zdobyła wiedzę na temat tego ile mogą potencjalnie wydobywać surowca dziennie, a ile bywało dawniej. Zrozumiała jak wielką infrastrukturę uruchomiła, ale nie miała zamiaru teraz się zatrzymać. Wszystkie szacowania musiała zestawić z rzeczywistością i do planu nanieść stosowne poprawki. Odpoczynek brzmiał abstrakcyjnie, ale nie potrafiła tego dnia odmówić Imogen, która w swoim uporze była nieprzejednana, co trochę rozbawiło samą Primrose i po chwili wahania zgodziła się pójść z czarownicą nad jezioro. Zwłaszcza, że echa nocy z pierwszego dnia sierpnia wciąż były w niej żywe, a troska lady Travers poruszyła w niej dawno uciszone struny. Czy jeszcze była zdolna do dziewczęcej beztroski i śmiechu, radości z drobnych przyjemności. Dni wypełnione napiętym grafikiem zdawały się temu przeczyć.
-Zdaje się, że przyciąga ludzi i pomimo nieszczęść jakich doznali to nadal znajdują powód do radości. To napawa nadzieją. - Odpowiedziała sięgając po goździki, które wplotła w swój wianek. Czy go rzuci? Raczej mało wątpliwe, nie było nikogo kto by miał go wyłowić. Wiedziała jak to działa, dziewczęta umawiają się z chłopcami, ci wiedzą jaki wianek mają wypatrywać. Nikt nie chce spędzać czasu z kimś kogo nie lubi. Atmosfera wokół przyjazna pozwalała na chwilę zapomnieć, że trwało jedynie zawieszenie broni a nie pokój. Cień niepewność czaił się niedaleko. W manualnej pracy było coś uspokajającego, sprawiało, że myśli w głowie lady Burke płynęły swobodnie. To chyba był ten stan jaki chciała Imogen, aby osiągnęła.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Jezioro - Page 13 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Jezioro [odnośnik]25.07.23 14:46
Akceptowała wybory Prim, ale sama nie decydowała się podobne kroki, właściwie - w zrozumiały sposób wychowania i charakteru - wraz z nimi, prawdopodobnie działając przeciwko sobie. Było w niej zgorzknienie, niezadowolenie, niekiedy kpina wypływająca w ciszy bezpieczeństwa, jednocześnie bardziej od innych, obrzucała nimi siebie samą. To, kim była i jaką się urodziła, racjonalizując zachowania innych przez pryzmat jej własnej aury. Nie mieli wyboru, niekiedy.
Nie odmawiano jej wielu rzeczy, za co zarówno ojca i wuja, ale i braci niebywale ceniła. Jednocześnie nie potrzebowała osiągać wielkich rzeczy i przeć ambicjami ponad własne siły - lata cierpienia w samotności nauczyły ją prioretyzowania i kultu odpoczynku, w pełni przekonana, że przekraczając owe granice, jej dłonie płonęły żarem a umysł trawiła złość. Wszystko musiało mieć absolutną, wprost narzuconą rękoma matki natury równowagę. Każde przeważenie w którąkolwiek ze strony, mogło nieść nieprzewidywalne skutki.
- Nic w tym dziwnego, to czas spokoju i radości dla wszystkich, z Wami na czele. - Przełożyła idealnie równą kupkę kwiatów bliżej kolan, lawirując na jednym biodrze. Nie spoglądała na Prim, nie chciała by jej słowa odebrała jako usilną sugestię, zaś jedynie aspekt do przemyślenia. Mimo to, doskonale wiedziała jak jej wypowiedź kreuje rzeczywistość.
- Walczycie na codzień o nasze bezpieczeństwo i lepszą przyszłość. Nikt jednak jej nie zapewni, jeśli nie zostawicie chwili czasu i odrobiny sił na kreowanie własnej. Nie tylko tej wyzbytej niegodności, ale tej najbliższej sercu. - Nie miała problemów z gramatyką, z pewnością nie w ojczystym języku, forma czasowników była więc długą szpileczką przebijającą się przez warstwy myśli. Przywdziała na siebie obraz kobiety walczącej w wojnie i choć nie była pierwszą, to była jedyną tak wysoko idącą arystokratką. Podziwiała to, świadoma, że walka toczy się również o jej własny los, ale także dlatego, że sama nie miałaby takiej odwagi. Nawet pomagając innym, kryła swoje uczynki w ciszy i unikaniu plotek, nie potrzebując rozgłosu, aby prawdziwie wspierać. Wielkie czyny niosą wielke słowa, te zaś jeszcze większą uwagę. Jasna zieleń jedwabnej sukienki zamigotała łagodnie w przebijających się z korony drzew smug światła; usta zacisnęły się delikatnie.
Nie była na żaden z tych elementów gotowa.
- Ja ostatnimi miesiacami czytałam głównie umowy handlowe, ale to idealny powód, by sięgnąć po coś... ciekawszego. - Tomik wierszy słodziutkiej Cordelki. Spotła końcówkę wianka, przesuwając się lekko, by opaść plecami na koc, a stamtąd oprzeć głowę na zgiętym łokciu. Lekko spodełba spoglądała więc na najdroższą Primrose, śledząc skupienie wymalowane na twarzy z budzącym się uśmiechem. - Póki możesz, potem nie będzie odwrotu. - W ciągu ostatnich dni przesyt emocjami był wprost nieproporcjonalny do jej ciała. Na pierwszym  miejscu zawsze byli inni; ponad nią, bądź tuż obok, w opadającej na ramię głowie i delikatnych smugach oddechu na szyi. Słuchała i słuchać potrafiła, w przeciwieństwie do otaczającego ich kultu działana nader siły, starając się zatrzymać wszystkie napotkane dusze, podarowując spokój i uczucie bezpieczeństwa. Nawet, gdy twarz nie wyrażała zbytnio emocji, a serce biło wszystkimi, przejmowanymi z obcych ramion emocjami, wiedziała, że każdy, kto skrzywdzi bliskie jej osoby, będzie umierał w płomieniach. Kogo zaś nie strawią macki gorąca, pochłonie głębia oceanu. W naturze nie ma litości, w manuskryptach z Norfolku takie słowo nie istnieje. A Primrose, nieświadomie i nieumyślnie, trafiła do gaży osób, które pragnęłaby chronić ogniem i krwią.


ogień, morze i kobieta - trzy nieszczęścia.
Imogen Travers
Imogen Travers
Zawód : dama norfolku, poliglotka, tłumaczka języka rosyjskiego
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
rozpalasz ogień, niech płonie
nie mógłby żaden z nich temu
zapobiec
OPCM : 2
UROKI : 2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 9 +8
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Półwila
Jezioro - Page 13 A428b07e606913df291129e6d572399a
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11409-imogen-travers https://www.morsmordre.net/t11423-rusalka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t11713p15-komnaty-imogen#375795 https://www.morsmordre.net/t11714-skrytka-bankowa-2490#362359 https://www.morsmordre.net/t11457-imogen-n-travers
Re: Jezioro [odnośnik]25.07.23 20:06
Nie oczekiwała, że nagle wszyscy przyklasną wszystkiemu co robi, ale liczyła, że choć parę osób spojrzy z ciekawością, a to sprawi, że będą chcieli jej wysłuchać, nawet jeżeli nie są przekonani. Zainteresowanie było już dobrym początkiem. Nie chciała wprowadzać wielkiej rewolucji, jak niektórzy jej zarzucali. Nie chciała niszczyć podwalin i palić na stosie wszystkich zasad oraz tradycji. Rozumiała jak ta jest ważna dla ich istnienia, dla trwania wartości, które wyznawali. Jednocześnie dostrzegła, że pewne wytyczne należy porzucić, ponieważ jedynie ich powstrzymywały, sprawiały, że nie mogli wiele osiągnąć. Nie mogła tego robić anonimowo, nie mogła kryć się za plecami innych, aby coś się zmieniło, aby zostało dostrzeżone ktoś musiał wskazywać, ktoś musiał odważyć się i swoją postawą okazać niezadowolenie. Nie sądziła, że znajdzie się w tej sytuacji, nie było to w jej naturze być na świeczniku, a jednak tak się stało i choć czasami miała ochotę zniknąć na zawsze tak jednak wytrwale trwała w swoim przekonaniu. Liczyła się z tym, że będzie na językach, zostanie wytykana palcami, obawiała się, że w pewnym momencie wszyscy się od niej odwrócą. Stanie się persona non grata, ale ku jej zaskoczeniu miała za sobą parę osób, które nie zważając na krzywe spojrzenia nie wstydziły pojawiać się w jej otoczeniu. Jedna z nich była lady Travers, młodsza od Primrose o trzy lata czarownica, z błyskiem w oku i swego rodzaju niezłomnością, która musiała być charakterystyczna dla osób z tej rodziny.
-Niektórzy tak długo walczyli, że mogą czuć się nieswojo w czasach, nawet tymczasowego, pokoju. - Nikt nie mówił tego na głos, ale widziała spojrzenia brata i kuzynów. Widziała to zniechęcenie gdy sowa nie przynosiła wezwania do działania, a kolejne dokumenty wymagające ślęczenia nad papierami. Brakowało im adrenaliny, brakowało czynnego działania. Na szczęście powoli swój umysł kierowali ku działalnościom, biznesom rodzinnym, a nawet wyprawom poza wyspy. Uśmiechnęła się pod nosem. -Walczą, ja nie pełnię takiej funkcji. Moje zadanie jest zupełnie inne. - Nie miała ochoty i nigdy jej nie ciągnęło ku otwartym walkom, chociaż były sytuacje kiedy musiała użyć różdżki, kiedy musiała wziąć udział w starciu, żeby ochronić siebie i innych. Była wtedy zaskoczona własną determinacją i siłą. Rozumiała co chciała powiedzieć Imogen, jak między zdaniami przemycała nakaz odpoczynku i korzystania z zawieszenia broni, ale czy mogli odpoczywać kiedy wojna tak zniszczyła kraj? Musieli teraz podnieść go z kolan, zbudować od nowa potęgę. Tam gdzie kończyła się walka na froncie, zaczynała się ta mozolniejsza, powolna i wymagająca cierpliwości walka, na gruncie ekonomicznym i społecznym.
-U mnie przeważają dokumenty związane z budowaniem kopalni oraz manuskrypty dotykające tematyki artefaktów. - Te ostatnie i tak czasami czytało się niczym baśnie które poznawała w okresie dzieciństwa. Zerknęła na czarownicę kiedy ta opadła miękko na koc kończąc tym samym pracę nad swoim wiankiem. Primrose jeszcze musiała dołożyć parę kwiatów by uznać swój za wykonany. -Sądzę, że przeżywamy różne etapy. Jeden taki, kiedy mamy wiele czasu na czytanie różnej literatury, później przychodzi ten kiedy na nic nie ma czasu, a dni zlewają się w jedno, by następnie znów mieć jego nadmiar i wtedy człowiek nadrabiam te wszystkie lata i powieści. - Z czasem kiedy znów wszystko się unormuje, kiedy życie na powrót będzie dyktowane przez rutynę i stałe zajęcia, wtedy ponownie wraca się do czytania, bowiem to pozwalało oderwać się od codziennych obowiązków. Zdecydowała się w końcu na kwiaty polne, które zwieńczyły wianek. Patrząc krytycznym okiem odłożyła go na bok i ponownie zwróciła spojrzenie w stronę tafli jeziora. -Nawet jeżeli za niedługo nastanie stały pokój, to nic już nie będzie takie jak dawniej. Świat za bardzo się zmienił… - Powiedziała cicho, niemalże miękko, pozbywając się twardszej nuty w głosie, która zawsze jej towarzyszyła. Oni wszyscy się zmienili. Nawet jeżeli uważali, że jest inaczej.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Jezioro - Page 13 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Jezioro [odnośnik]26.07.23 2:00
Czyżby? – Odparła na jej orzeczenie o unikaniu walki. Prowadziła ją cały czas, bardziej zaciekłą niż połowa mięsa posyłanego do pomniejszych walk. Walczyła z ideałami, wizjami niebędących w kobiecej skórze, przyzwyczajeniami. Walczyła po linii, w której nie trzeba było unosić różdżki a stawiać granice i budować coś na nowo bez żadnego pierwowzoru. Nie raz już prowadzono wojny, ale pierwszy raz toczono je po linii frontu, w której nie powinno być ofiar. Czy było to możliwe? Wysłuchała jej jednak do końca, łącznie z wiadomościami o książkach, aby podjąć następny temat. Głowa przestała przytakiwać, wianek odsunęła na bok, dając tym swojego rodzaju sygnał, że wcale nie był tu najważniejszy. Nie potrzebowała romantycznej walki w toni jeziora, gdy w głębi ciała pragnęła decydować o tym sama. To nie miała być loteria, nie miało być zawłaszczenie, którego boleśnie doświadczyła. Proces i decyzje. Jej decyzje, bo choć głos niósł się z ust brata i nestora, niechże spróbują uczynić cokolwiek o niej, bez niej.
Nie umniejszaj swojemu działaniu. Ludzie nie chcą widzieć mordu, chcą widzieć nadzieję, a Ty ją dajesz. – Aż podniosła się z tego wszystkiego, a twarz półwili skryła się w pełnym zdziwienia i niezadowolenia grymasie. Dopiero po chwili, ledwie podmuchu zastanowienia, wyraz brwi złagodniał, a ciało rozluźniło się w rytm spokojniejszego oddechu i łagodniejszego nurtu myśli.
Walka to nie tylko dobywanie różdżki, Primrose. To pozostawanie przy żywych i budowanie większości. Czymże innym to osiągniemy, gdy na świecie nosi się odór śmierci? – Mówiła absolutnie szczerze, bo choć teraz nie był to czas na książki, to był czas na morały z nich. Z historii. Przykłady i dowody prawdziwych możliwości, które powielano i przekształcano, nadając rytm kolejnym pokoleniom i idącemu wprost ku postępowi. Poprawiła się na kocu, siadając na powrót, by dłońmi otoczyć na wpół wyprostowane kolana. Oczy uniosły się ku górze, zaś na ustach zagościł na wpół niedowierzający uśmiech.
Jeśli patrzysz na bycie bohaterem przez pryzmat ministralnych orderów, to owszem, liczy się przede wszystkim unoszenie dłoni do pojedynków. – Przerwała ledwie na moment, by odetchnąć i spojrzeć ponownie na brunetkę, obdarzając ją słodszym, przejętym uśmiechem. – I podziwiam ich działania absolutnie, jestem niewyobrażalnie dumna z osiągnięć brata i tego, w jakim kierunku prowadzą tak istotne walki... ale! Och, Prim! Ty też go otrzymałaś i wiesz, dlaczego nie zostajesz okrzyknięta bohaterem? Bohaterką... właściwie, hmm. – W innych językach odmiana tegoż słowa istniała, choć wydały się na wpół dzikszymi kulturami. Nie używała tej formy w owym kontekście, głębsze zastanowienie przemknęło przez myśli Imogen, czy właściwie użyła tejże formy. Nie czuła się z nią naturalnie, nie korzystała z niej na co dzień. Mogła być malarką, mogła być śpiewaczką i artystką. Nie miała zamiaru umniejszać, wręcz przeciwnie, pociągnąć damę ku górze tego, jak powinna się postrzegać. Rozumiała, podziwiała i doceniała poświęcenie walk, tychże domyślnych w słowie, ale walka toczyła się codziennie. O życie. Pragnęła uświadomić, jak była prawdziwie postrzegana Prim; bo może nie zabiła setek mugoli, ale setkom czarodziejów podarowała szanse na życie. Mężczyźni byli wielcy, bo nieśli śmierć; kobiety niosły życie i to miała być ta słabość?
Nachyliła się na moment, by przybliżyć twarz do uroczych piegów lady Burke. Przez chwilę lustrowała jej twarz, pozostawiając odległość między nimi na tyle przyzwoitą, by nikt z oddali nie spostrzegł niczego interesującego. Finalnie szmaragdowe spojrzenie zatrzymało się na tęczówkach w bliźniaczym odcieniu, wyszeptując tylko do niej trafiające słowa.
Ich tak nazywamy, bo noszą spodnie. Cóż za banalny krok do pokonania! Wiesz, moja droga, co się stało, gdy zaczęła się ta zmiana? – Słodki uśmiech wraz z wypowiadanymi słowami bladł. – Nie zaczęły ich boleć trzewia; zaczęła ich boleć duma. – By z ostatnim słowem całkowicie zniknąć, a dłoń odnalazła wianek towarzyszki, spokojnie nakładając go na jej głowę. Twarz znów wypełniła się promienistym uśmiechem, policzki skryły lekkim uśmiechem, gdy z wypisanym na twarzy zadowoleniem oglądała plasujący się przed nią widok. Potrzebowała odpoczynku, skoro nie miała ani chwili na zanalizowanie dokonywanych działań. Nawet gdy Imogen niezmiennie tkwiła w narzuconych konwenansach, nosząc się niczym absolutnie elementarzowy przykład rasowej damy, to nie mogła pozwolić, by działanie Prim pozostało w jej oczach mniej istotne. Potrzebowali odpoczynku, bo potrzebowali przetrwać. Potrzebowali uzdrowicieli, akuszerek i wolontariuszy. Potrzebowali dłoni podającej ciepłą zupę i rąk okrywających wełnianym kocem. Potrzebowali przykładu, wsparcia - wielkie czyny, wielkie śmierci i wielkie wygrane niosły zarówno dumę, jak i lęk szarego społeczeństwa. Primrose niosła im nadzieję, ktoś więc powinien podarować jej ją. Wskazała łagodnie na wianek i wzruszyła ramionami.
Wojna nas zmienia, ale my nie zmienimy siebie... Myślisz, że potrzebujemy je rzucać?


ogień, morze i kobieta - trzy nieszczęścia.
Imogen Travers
Imogen Travers
Zawód : dama norfolku, poliglotka, tłumaczka języka rosyjskiego
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
rozpalasz ogień, niech płonie
nie mógłby żaden z nich temu
zapobiec
OPCM : 2
UROKI : 2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 9 +8
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Półwila
Jezioro - Page 13 A428b07e606913df291129e6d572399a
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11409-imogen-travers https://www.morsmordre.net/t11423-rusalka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t11713p15-komnaty-imogen#375795 https://www.morsmordre.net/t11714-skrytka-bankowa-2490#362359 https://www.morsmordre.net/t11457-imogen-n-travers
Re: Jezioro [odnośnik]30.07.23 21:03
Toczyła wiele bojów, pełnych bólu i ran, których nie widać. Nie mogła jednak narzekać, ponieważ sama zdecydowała się na takie działania. Podjęła decyzją i teraz ponosiła jej konsekwencje i pomimo tego, podjęłaby ją jeszcze raz. Wielokrotnie się zastanawiała czy dobrze wybrała, czy należało właśnie tak postąpić, a im dłużej nad tym myślała, tym bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że tak należało czynić. Pomimo złamanego serca, pomimo złamanych obietnic, pomimo zaprzepaszczonych szans na potencjalne szczęście - nie zamieniłaby ani jednego dnia, ani jednego spotkania. To kim była, to kim się stawała zawdzięczała właśnie tym sytuacjom i choć nie raz w pierwszym odruchu ich żałowała, tak później wiedziała, że tak właśnie należało postąpić. Uśmiechnęła się nieznacznie więc na słowa Imogen, bo to co czyniła nie było walką, to co czyniła była syzyfową pracą, czymś czego się nie docenia i nie dostrzega. O walce mówią wszyscy, o zwykłej, mozolnej pracy nikt się nie zająknie.
-Jedni chcą ulic spływających krwią, inni zaś spokoju i pełnego garnka jedzenia. - Nie szukała romantyzmu tam gdzie go nie było. -Jedni wątpią już w szczęście i chęć do zabawy. Myślą o przetrwaniu. Moja rola, a tak naprawdę, rolą każdego z nas jest nie dawanie nadziei, a namacalnych dowodów. - Nadzieją nie napełnią brzuchów, nie naprawią dachu nad głową. Choć nadzieja ponoć umiera ostatnia, ona zamiast uczucia, wolała dawać coś prawdziwego. -Choć zapewne świadomość, że jutro może być lepiej sprawia, że ludzie chętniej podejmują kolejne wyzwania. Moim zadaniem jest dać im cel, dać poczucie, że to co robią ma wymierną wartość.
Pełne oburzenie Imogen było jej bardzo bliskie. Sama równie zapalczywa i pełna żaru zabierała się do swojego działania. Uświadomiła sobie, że jej praca trwa już od ponad roku. Dwanaście miesięcy oddania innym, wskazywania drogi, próby budowania jedności, przez co nie raz była traktowana z góry. Zrozumiała, że nie dotrze do wszystkich, liczyła na to, że dotrze do kobiet. Widząc ogień w spojrzeniu lady Travers poczuła, że w jakiejś części udało się jej to osiągnąć.
-Otrzymałam, tak samo jak Madame Mericourt oraz lady Rosier. - Zaznaczyła od razu. Wśród mężczyzn stanęły trzy kobiety. Wyróżnione za działania na rzecz społeczności magicznej, mające być przykładem dla innych. Na ile ci co dali jej order rzeczywiście cenili jej pracę, a na ile mieli nadzieję uspokoić jej ambicje, tego nie wiedziała. Choć pragnęła, aby działalność jaką prowadziła z Evandrą była rzeczywiście dostrzegana i ceniona. Kuzyni i brat byli z niej dumni, otrzymała wiele oklasków i stała się bardziej rozpoznawalna, wkroczyła na scenę, gdzie plotki były niczym ostrze gilotyny. -Nie chcę być bohaterką. Nie potrzebuję tego tytułu. - Kiedyś pragnęła, aby tak na nią wołali. Nie mówiła tego z fałszywej skromności, zwyczajnie nie miała już takich pragnień. Wolała, aby więcej osób się do niej dołączyło niż nadawało jej tytuły dla uspokojenia własnego sumienia. Skrzywiła się do własnych myśli -jesteś młoda Prim, a marudzisz jak podstarzała matrona.
Zaśmiała się cicho słysząc tak odważne słowa. Uderzała w czuły punkt, pamiętała swoje boje, aby zaczęli traktować ją poważniej, jak partnera do rozmowy. Musiała im udowodnić swoją wartość, ale nie żałowała ani jednej sekundy poświęconej na te działania.
-Nie wszystkich. - Skontrowała od razu biorąc w obronę paru mężczyzn, którzy przyczynili się do tego, że chciała działać. -Jest paru, którzy nie noszą w sobie urażonej dumy, wręcz przeciwnie chcąc wspierać kobiety, które mają siłę i odwagę przeć do przodu. Jestem przekonana, że jest ich więcej. Tak samo jak jest więcej kobiet, które chcą zrobić znacznie więcej niż teraz. Potrzebują jedynie dodatkowej zachęty. - Spojrzała znacząco na Imogen, dając tym samym znać, że słowa otuchy i wsparcia były ważne dla niej, należało je również skierować gdzie indziej. Należało zebrać całą swoją odwagę i wyjść poza schemat, wyłamać się z ramy jednocześnie wskazująć, że obraz jedynie na tym zyskuje a nie traci.
Dotknęła dłonią wianka, który znalazł się na jej skroniach.
-Absolutnie nie. - Skomentowała od razu. -Chyba, że wiesz kto je wyłowi. - Osobiście wolała nie zdawać się na ślepy los. -Możemy za to się przejść wzdłuż jeziora. - Wstała powoli z koca i podała Imogen dłoń. Miała dość siedzenia.




May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Jezioro - Page 13 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Jezioro [odnośnik]31.07.23 19:11
Tym się różniły - Imogen nie potrzebowała rewolucji, nie potrzebowała walki o coś więcej; nie czuła się związana sznurami, ograniczona. Akceptowała swoje życie, akceptowała to, co podarował jej los jako damie - ale także jako kobiecie. Kryształy zdobiły jej szyję, los podarował wykwintne, pełne dania na półmiskach ogromnej, pełnej przepychu jadalni; jej dzieci miały dorastać w dobrobycie, a ona zostać pochowaną z tytułem lady. Nie pragnęła nic więcej poza bezpieczeństwem swojej rodziny i przyszłością u boku tej rodziny, którą zbuduje. Nie świadczyło to o braku ambicji, nie wskazywało, że umniejszała kobietom - ba, wręcz przeciwnie, pragnęła je wspierać i nie czuła się gorsza od mężczyzn, ale czuła się inna. Odmienna z samej natury i biologii, a tą siłę, którą była w stanie dzierżyć, niezaprzeczalnie ukazywała jej matka - będąca seterem i stelażem ich rodziny, niosąc siłę Traversów na wątłych, półwilich ramionach. Nie było w jej rodzinie słabości pośród kobiet, wszyscy - bez wyjątku - mieli podobne obowiązki wobec rodziny i nie zapominano, za sprawą buty tkwiącej w kobietach - że zarówno za powicie potomków, jak i prosperujące rodzinne interesy, odpowiedzialne są obie strony. Ale nie była ślepa na umniejszanie i cierpienie kobiet, które szło z męskich dłoni, ale też dłoni innych kobiet. Nigdy nie chciała być tą kobietą, która wypowiedziałaby ''sama jesteś sobie winna''. Tak teraz, jak i wcześniej.
Nie odpowiedziała na słowa Primrose, pewna, że kiedyś dotrze do niej sens jej własnych słów. Przytaknęła natomiast, spoglądając na twarz kobiety z nieodgadnioną akceptacją, jak gdyby spodziewała się takiej odpowiedzi.
Ty nie potrzebujesz takiego tytułowania, ale inne kobiety potrzebują ten tytuł w odniesieniu do Ciebie. – Zawyrokowała, tonem wskazującym na odcięcie możliwości dalszej dyskusji. Zamiast tego kontynuowały temat mężczyzn, na który uśmiechnęła się łagodnie. Jej bracia w istocie, byli właśnie takimi mężczyznami, zaś Imogen i Melisande, nie pozwalały im o tym zapomnieć. Była z tego dumna, bacząc chociażby na fakt, na ile jej samej pozwalano. Przytaknęła więc ochoczo, łagodnie się uśmiechając.
Zgadzam się, ale na to też masz wpływ. – Wiedziała, że słowa są kierowane do niej, ale zamiast wchodzić w tę dyskusję, podniosła się łagodnie z koca. Nie była na to gotowa, by jej działania wychodziły na światło dzienne. Robiła to dla siebie, tylko i wyłącznie, bo nawet wspieranie ludzi miało wszakże egoistyczne powódki skryte w delikatnym charakterze i podłożu moralnym. Zamiast tego zabrała wszystkie rzeczy, nakładając wianek na głowę, by chwytając dłoń Prim wyprostować nogi i skierować się w stronę jeziora. Kobieta miała absolutną rację - a tym bardziej, w tejże tradycji rzucania wianków, było coś, co Imogen głęboko niepokoiło.
Nie chcę by ktokolwiek go złowił. – Odparła, niespodziewanie pozwalając sobie na niewiarygodną dozę pewności siebie w tych słowach. Uśmiechnęła się łagodnie, spoglądając przed siebie i zagryzając wargi w niepewności. Emocji, bliskości i tego wszystkiego, było jej już za dużo jak na kilka ostatnich tygodni. Serce, rozszalałe od majaczących gdzieś z tyłu wspomnień, które mimo zapisanych stron pamiętnika ulatywały, obijało się boleśnie o tkanki pomiędzy żebrami. To był czas, gdy powinna sięgać po siebie, nie po innych. Walczyć o siebie samą, nie siebie u czyjegoś boku, nawet jeśli te pragnienia i myśli przynosiły kolejne feerie marzeń i żądz. Naciągnęła wianek mocniej na głowę, zatrzepotawszy kilka razy rzęsami. – Potrzeba więcej, aby udowodnić mi swoje zaangażowanie.


ogień, morze i kobieta - trzy nieszczęścia.
Imogen Travers
Imogen Travers
Zawód : dama norfolku, poliglotka, tłumaczka języka rosyjskiego
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
rozpalasz ogień, niech płonie
nie mógłby żaden z nich temu
zapobiec
OPCM : 2
UROKI : 2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 9 +8
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Półwila
Jezioro - Page 13 A428b07e606913df291129e6d572399a
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11409-imogen-travers https://www.morsmordre.net/t11423-rusalka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t11713p15-komnaty-imogen#375795 https://www.morsmordre.net/t11714-skrytka-bankowa-2490#362359 https://www.morsmordre.net/t11457-imogen-n-travers
Re: Jezioro [odnośnik]04.08.23 23:29
Czasami była zmęczona, czasami chciała się zamknąć i nie wychodzić do świata przez parę dni, a nawet tygodni. Jednak po chwili słabości, przychodziło otrzeźwienie, poczucie obowiązku nie pozwalało na to, aby popadła w marazm. Wychodziła ze swojej komnaty ubrana w dumę i upór, zapalczywość oraz odwagę, która mogła kiedyś jej zaszkodzić. Przyjmowała z chłodem i obojętnością wszelką krytykę oraz niezrozumienie nazywane przez innych histerią, by wrócić do siebie, zdjąć troski wraz z ubraniami i pozwolić sobie na szloch. Na bezsilność, na poczucie, że gdyby odpuściła, mogłaby się cieszyć życiem jakie inni dla niej chcieli.
Tylko jak miała odwrócić wzrok? Jak miała udawać, że nie widzi tego co się dzieje? Jak miała stać i być ozdobą, gdzie tego ostatniego nigdy nie spełni. Brakowało jej wdzięków i urody półwill, nie mogła się równać z ich eterycznym pięknem. Nie potrafiła stać, udawać, zwyczajnie trwać. Zabrnęła już za daleko, aby zawrócić. Gdyby teraz się poddała wyśmiali by ją, utwierdzili się w przekonaniach i niczego by nie zmieniła.
Nie chciała się kłócić z Imogen, czy inne kobiety jej potrzebowały. Wątpiła. Miały środki, miały możliwości, tylko z jakiś powodów nie dążyły do zmian. Nie chciała ich oceniać, ale też nie potrafiła wmówić sobie, że jej to nie obchodzi. Gdyby tylko więcej czarownic zdecydowało się mówić otwarcie, głośno… to by wtedy coś zmieniło. Ona sama zaś, toczyła wojnę, w której wygrywała małe starcia, ale samej wojnę już dawno przegrała. Kontrakt jaki przedstawił jej Mathieu w maju świadczył o tym wyraźnie.
Poprawiła wianek na głowie i wraz z lady Travers udała się na spacer wokół jeziora. Pewność w głowie blondynki sprawiła, że na ustach czarownicy pojawił się lekki uśmieszek, z czającą się pewnością siebie w kąciku.
-Potrzeba znacznie więcej.- Zgodziła się, a gorzka nuta cicho wybrzmiała w głosie. Odgoniła od siebie ponure myśli związane z tym jak uwierzyła w słowa, a czyny znów za nimi nie poszły. Wspomnienia zaś sprzed paru dni uderzyły ponownie, jak za mgłą, jak przedziwny sen, z którego budzisz się z rumieńcem na twarzy i z rozpalonym czołem. Niepewność wciąż się w niej tliła, obawa, że przekroczyła najważniejsze granice, że zaprzepaściła wszystko, że nie będzie już odwrotu. Lęk potrafił zacisnąć się na krtani wielkim supłem uniemożliwiającym złapanie oddechu. Dotknęła dłonią swojego wianka wracając myślami do tego co było tu i teraz. -Będą pamiątkami, że zdawanie się na ślepy los nie leży w naszej naturze. - Było czymś satysfakcjonującym trzymanie własnego losu w swoich dłoniach, choć było to złudzeniem. Nadal wiązały ich zasady, ale bywały aspekty, w których nic już jej nie trzymało ciasnym łańcuchem.




May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Jezioro - Page 13 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke

Strona 13 z 16 Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14, 15, 16  Next

Jezioro
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach