Wydarzenia


Ekipa forum
Wzgórze
AutorWiadomość
Wzgórze [odnośnik]30.05.18 17:56
First topic message reminder :

Wzgórze

Znajdujące się tuż przy brzegu morza wzgórze stanowi doskonały punkt widokowy. Nieporośnięte drzewami, wystawione na działanie mocnego, nadmorskiego wiatru, pozwala na obejrzenie terenu Festiwalu Miłości z góry. Przez pierwsze trzy dni sierpnia na szczycie wzniesienia stoi Wiklinowy Mag: kilkunastometrowy drewniany posąg czarodzieja. Zostaje on magicznie ożywiony oraz podpalony trzeciego dnia Festiwalu, przyciągając śmiałków chcących zademonstrować swoją odwagę. Gdy opadają popioły, wzgórze staje się miejscem spacerów zakochanych - gwarantuje ono intymną atmosferę, ciszę oraz niezapomniane widoki.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wzgórze - Page 32 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Wzgórze [odnośnik]24.01.24 1:00
Tarcza Percivala osłoniła i jego przed lodowymi odłamkami, które ostatecznie nikogo nie zdołały skrzywdzić. Fragmenty zamrożonej błotnistej wody leżały u stóp Adriany, Michaela, Percivala, opodal wciąż leżacego Artemisa, zaczynały się roztapiać, lecz w żadnym z nich nie dało się dostrzec śladu czarnego jak smoła cienia. Istota zniknęła, zniknęły też jej szczątki. Została pokonana czy tylko przegnana?

Drobna Neala nie stanowiła dla Benjamina żadnego wyzwania, uniósł ją bez trudu. Justine wydostała z wody Liddy. Percival pociągnął na brzeg Cormaka. Balneo pozwoliło oczyścić ciała obu drobnych dziewcząt.

Justine mogła podjąć ryzyko i sięgnąć po najpotężniejszą białą magię, lecz musiała liczyć się z trudnymi do określenia skutkami. Zdawała sobie sprawę, że w sytuacji takiej jak ta - gdy nic nie zakłócało skupienia uzdrowicieli, wokół nie czaiło się zagrożenie, a stan zdrowia pozostawał trudny do określenia i z pewnością nie wynikał z otrzymanych obrażeń - wyuczone umiejętności uzdrowicielskie stanowiły stabilniejszą i pewniejszą pomoc.
Anapeo rzucone na Liddy z pewnością ułatwiło jej oddech, ale Justine mogła zaobserwować, że jej klatka piersiowa poruszała się niepokojąco szybko.

Podwyższenie ciepłoty mogło pomóc w doprowadzeniu ofiar do lepszego stanu, wszak ubrania były mokre, a ciała wyziębione, ale jednocześnie nie wydawały się aż tak zimne, by mogło to okazać się główną przyczyną złego stanu - mógł to dostrzec zarówno Ted, jak i Justine. Respiro bardzo potężnie rzucone przez doświadczonego uzdrowiciela przerwało drgawki na ciele młodego mężczyzny, otaczając go jaśniejącym blaskiem, na usta zaczynał wstępować kolor, choć czarodziej mógł być pewien, że nie działo się to za sprawą inkantacji figidu - choć i ta niewątpliwie wspomogła leczenie. Balneo Iris pomogło obmyć ciało opryszka - póki jednak wciąż znajdował się na mieliźnie, w płytkiej wodzie, brud nie mógł odpłynąć daleko nawet potraktowany kolejnym haustem czystszej wody. Czysty fragment sukienki pozwolił na otarcie twarzy ofiary, powolne odsłonięcie jego ust, policzków i oczu, ale czarownica była pewna, że tego smrodu nigdy już nie zdoła zmyć z materiału swojego ubrania.
Ted i Iris zaczynali czuć duszności bijące z wnętrza ryby, znajdowali się zbyt blisko wyziewów.

Justine usiłowała odratować Cormaka, on nie miał już nic do stracenia. W chwili, w której usiłowała wypowiedzieć formułę zaklęcia, wróciły do niej szepty, które słyszała ledwie kilka chwil temu, stare, syczące, przerażające; mimowolnie obejrzała się przez ramię na morską wodę, przypominając sobie o istotach, które wyczuwała tam jeszcze kilka chwil temu, zamiast nich dostrzegła jednak złowieszczą marę stojącego w wodzie byka. Gdy mrugnęła - już go tam nie było - ale ten ułamek chwili wystarczył, żeby ją rozproszyć. Nieudane zaklęcie zatliło się błyskiem, nie pomogło Hipogryfowi - aurorka widziała jednak wyraźnie, jak w jego oczach gasł blask, a napięcie mięśni słabło. Mogła obserwować, jak powoli rozchyla się jego szczęka, jak rozszerzają się jego źrenice. Uleciało z niego życie, na pomoc było już za późno. Odszedł, usiłując ocalić trójkę pozostałych czarodziejów.
W chwili jego śmierci Benjamin poczuł, jak trzymana przez niego różdżka splata się z jego dłonią, niczym uwiązana do niej niewidzialną wstęgą; jej kraniec rozjaśniał, rozpoznawał, że różdżka wykonana została z tego samego drewna, co jego poprzednia - o cyprysie mówiono, że wybiera osoby gotowe odejść, poświęcając się dla innych. Różdżka Cormaka została pozbawiona właściciela, a Benjamin został pozbawiony dawnej różdżki: i oto odnaleźli się w niecodziennych okolicznościach. Został - być może mało zrozumiale wobec jego zachowania - wybrany, by dzierżyć dawny oręż dzielnego Hipogryfa.

Michael przewrócił na bok wyciągniętą z wody przez Benjamina dziewczynę, potrafił sprawdzić jej oddech - był płytki i szybki jak po bardzo długim biegu. Jej sina twarz, a w szczególności niebieskawe usta, przypominały mu twarz młodej mugolki, która padła ofiarą jednej akcji, wiele lat temu, gdy mugole jeszcze zamieszkiwali Londyn. W piwnicy kamienicy czarodzieje przeprowadzali mroczne rytuały. Amnezjatorzy mieli pełne ręce roboty. Któreś z zaklęć wywołało niestabilność ścian i rozszczelnienie rur z mugolskimi instalacjami. Zabił ją czad, jak dowiedział się z późniejszych raportów.

Możecie napisać w tej turze dowolną ilość postów.
Czas na odpis do: soboty, godziny 14.
Jeśli potrzebny będzie post uzupełniający - proszę o informację.

Każdy, kto przyjrzy się ciałom, jest w stanie rozpoznać w nich Nealę lub Liddy (albo Freddiego), o ile któraś z tych postaci jest im znana. Młody mężczyzna, noszący kolczyk w uchu, nie przypomina nikogo z towarzystwa, w którym Liddy i Neala powinny się znajdować.

Żywotność:
Artemis 160/220 - 40 - tłuczone, 10 - cięte, 10 - psychiczne; kara do rzutów: -10, pęknięte żebro
Adda 175/205 - 10 - psychiczne, 20 - tłuczone; kara do rzutów: -5
Michael 236/236
Ted 196/211 - 10 - psychiczne, 5 - zatrucie
Percy 275/290 - 10 - psychiczne, 5 - zatrucie
Roger 182/212 - 10 - psychiczne, 20 - tłuczone; kara do rzutów: -5
Iris 172/207 - 10 psychiczne, 20 - tłuczone, 5 - zatrucie; kara do rzutów: -5
Justine 175/220 - 40 psychiczne, 5 zatrucie; kara do rzutów: -10
Benjamin 355/370 - 10 psychiczne, 5 - zatrucie
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wzgórze - Page 32 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wzgórze [odnośnik]24.01.24 2:13
Zmarszczył lekko brwi, sprawdzając oddech dziewczyny—był szybki, brzmiał jak po długim biegu albo intensywnym wysiłku, ale przecież nie biegła. Tylko leżała we wnętrzu ryby. Cofnął głowę i wtedy jego wzrok padł na sine usta, które skojarzyły się ze wspomnieniem sprzed lat. Miał pamięć do twarzy, a twarzy ofiar—zarówno wrogów, jak i cywili, którym pomóc nie zdążył—starał się nie zapominać. Podobnie siną kobietę widział przed laty, a jej przedwczesna śmierć nie dawała mu spokoju na tyle, że z uwagą wczytał się w raporty. Ciało tamtej mugolki nie nosiło śladów czarnej magii, żadne zaklęcie nie zadało jej śmierci, a gorączkowo szukał przecież śladów, chcąc zgromadzić dowody dla Wizengamotu i pociągnąć winnych do odpowiedzialności. Raport okazał się rozczarowujący, zatrucie czadem, dla niego—obeznanego z niebezpieczeństwami mugolskich instalacji—będące oczywistym wynikiem magicznych eksperymentów, ale dla czarodziejów będące mętniejszą przyczyną śmierci niż bezpośredni atak na mugola.
Może zapamiętał twarz zmarłej tak dobrze, bo czuł się wtedy wyjątkowo przytłoczony faktem, że za podniesienie różdżki na czarodzieja łatwiej wymierzyć sprawiedliwość niż za narażenie życia niemagicznych mieszkańców całego budynku, ale przynajmniej wspomnienie tamtej kobiety nasunęło mu wnioski, do których nie doszedłby samodzielnie.
-Oddycha! - krzyknął do wszystkich, ale poderwał głowę by spojrzeniem odszukać Teda i Just. -Ale coś jest nie tak z jej oddechem, jakby się zatruła! Tak wyglądają ludzie po zatruciu czadem! - nie był pewien czy go zrozumieją, ale inaczej nie mógł tego wyjaśnić, czy w żołądku ryby znajdowały się podobne gazy? Trzeba zadbać o świeże powietrze i tlen - pomyślał, ale samodzielnie nie był w stanie udrożnić jej płuc z trującego gazu, musiał poczekać na uzdrowiciela, ale jak wiele czasu miała dziewczyna?
Ben wyniósł już rudowłosą na odległość, która wydawała się bezpieczniejsza niż przebywanie w oparach ryby. Mike poderwał się na nogi, usiłując ocenić, czy znaleźli się całkowicie poza zasięgiem gazów z ryby. Samemu nie czuł się źle, ale w przypadku czadu nikt nie czuł się źle dopóki nie było za późno, a poza tym wciąż był w pełni sił. W pamięci odszukał Viridatem infudito, zaklęcie, którym aurorzy mogli bronić się przed truciznami i czarnomagicznymi inkantacjami plugawiącymi powietrze, ale ono działało jedynie na krótki czas, a potrzebowali bezpiecznego miejsca na—być może dłuższe—podleczenie rannych. Znał teleportację łączną, Just i Adda o tym wiedziały, w inny dzień mógłby próbować teleportować pacjentów do szpitala (choć z ryzykiem dla nich samych) albo ściągać dodatkową pomoc—ale po Nocy Meteorytów nie wiedział, czy jest do kogo wracać. Najsensowniejsze wydawało się pozostanie na plaży, już bez śladu Cienia i z dwójką uzdrowicieli.
Wycelował różdżkę tak, by zasięg zaklęcia nie skrzywdził rudowłosej ani nikogo stojącego obok - chcąc wywołać podmuch wiatru nad nieprzytomną dziewczyną i skierować powietrze na bok, z dala od niej. Miał nadzieję rozwiać tym pozostałości toksycznych substancji, które mogły pozostać przy rudej i zapewnić jej trochę świeżego powietrza.
-Aeris! - szepnął, sięgając po znajomy urok. Potem znów klęknął i przyłożył różdżkę do klatki piersiowej rudowłosej, nie mając czasu na dalsze roztrząsanie stanu powietrza—nie potrafił udrożnić jej płuc, ale w teorii potrafił chociaż ułatwić jej oddech do czasu, gdy Ted lub Just nie przyjdą na pomoc. W mugolskich szpitalach ofiarom zatrucia podawano chyba tlen, czy niezatrute powietrze może jej pomóc?
-Anapneo! - tym razem inkantował zaklęcie wolniej i włożył w gest nadgarstka wyjątkową precyzję. Znał podstawy na tyle, by spróbować rzucić to zaklęcie, ale—choć nie mógł i nie chciał stać bezczynnie—był świadom swoich ograniczeń.


1. Aeris (dorzucam k8 bo trzeba, ale celuję w pustkę nad Nealą...!)
2. Anapneo (anatomia I)




Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Wzgórze - Page 32 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Wzgórze [odnośnik]24.01.24 2:13
The member 'Michael Tonks' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 22

--------------------------------

#2 'k8' : 7, 5, 6, 6, 5, 5, 6

--------------------------------

#3 'k100' : 83
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wzgórze - Page 32 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wzgórze [odnośnik]25.01.24 14:12
Z zaciśniętymi oczami i zębami czekał aż jego ciało przeszyją lodowe odłamki. Zmęczony, ranny, a przy tym nieco zrezygnowany, czuł, że nie zdąży im umknąć. Wszędobylskie błoto znacznie spowalniało jego ruchy. Cóż więc, nie pozostało nic innego jak wypicie jednym duszkiem piwa, którego sobie nawarzył. Trzeba było nie udawać kowboja.
Och, no tak po prawdzie to Artemis naprawdę napiłby się jakiegoś piwa. Guinness, zdecydowanie musiałby być to Guinness. I tak krwawiąc, z pogruchotanym żebrem, umorusany błotem, zaczął podążać za chmielną myślą, piwnym śnieniem, które na moment pozwoliło mu zapomnieć o swych ranach. Lodowe odłamki go nie dosięgnęły. Nic się nie wydarzyło. Dlaczego?
Ziemia wokół Artemisa zadrżała. Był to niepokojący pomruk natury, którego w pierwszej chwili się przestraszył. Wizja powolnego sączenia piwa w jakiejś spelunce nagle prysnęła. Miało go dotknąć kolejne nieszczęście, tym razem z głębin Matki Ziemi? Było jej jakby zbyt wiele, domagała się większej przestrzeni. I wtedy, niewątpliwie za sprawą sprytnego zaklęcia, pojawił się przed Lovegoodem sporej wielkości okop, który uchronił go przed rozszalałą lodową burzą. Zrobiło się cicho. Dzięki temu powrócił piwny ptak, który kołował w głowie Artemisa. Wypuścił z siebie powietrze, pełen ulgi i wdzięczności, choć nie wiedział jeszcze komu ją okazać. Nie miał pojęcia, co dzieje się wokół. Wydobycie wciąż żyjących ludzi z truchła ramory wzbudziłoby w nim szok i chęć niesienia pomocy. Musiał jednak zadbać wpierw o siebie samego. Od samego początku był jakby poza głównym wątkiem, z dala od magicznego zwierzęcia i jego flaków.
Sycząc z bólu przy każdym poruszeniu ciałem, Artemis odczołgał się od tego cholernego, kapiącego błota.
Wciąż myślał o piwie - chwytając swoją różdżkę (cudem się nie złamała!), wyobrażał sobie, że chyta kufel piwa z przepięknie mieniącą pianką na jego brzegach. Odwrócił głowę w stronę Adriany, która go dostrzegła. Często czytał o niej w zastrzeżonych archiwalnych dokumentach - jej wyczyny nie były Artemisowi obce. Mimo to nigdy nie widział na oczy. Nie poznałby jej ze zdjęć dołączonych do akt. Spytała go, czy jest cały. Zanim odpowiedział, wyobraził ją sobie jako pracowniczkę speluny, niosącą mu czarne jak noc piwo. To była dobra wizja.
- Nie, nie do końca, jeśli mam być szczery. - odpowiedział, starając się nabrać powietrza. Próbował się również uśmiechnąć, ale Adriana zamiast uśmiechu dostrzegła grymas bólu. Artemis wciąż przyciskał dłoń do sączącej się rany. Zaśmiał się, chcąc umniejszyć wagę swojej rany, gdy Adriana kiwnęła głową ku poszarpanej i zakrwawionej koszuli. Skierował różdżkę w stronę żebra. - Fractura texta!
Dzięki regularnym naukom, które pobierał u Hectora Vale, był w stanie podjąć próbę rzucenia tego zaklęcia. Jako sumienny uczeń, nie pozwalał sobie na nieudane próby uzdrowień podczas prywatnego kursu. Gdy się zdarzały, mocno je przeżywał. Każdy przecież szedł przez życie z jakiegoś rodzaju raną. Artemis chciałby zatem uzdrowić choć część tych nieszczęsnych istnień. Jednym z nim był dzisiaj on sam.
- Artemis Lovegood, bardzo mi miło. Szkoda, że poznajemy się w takich okolicznościach, ale cieszę się, że wspólnie rozprawiliśmy się z... tym wszystkim. Ale widzę, że dalej coś się dzieje - coś odnaleźliście? Co się dzieje? Jestem potrzebny?
Artemis wypowiadał te słowa powoli, tak aby nie szarpał nim ból. Niepewnie spróbował powstać. Nie było czasu do stracenia, wciąż była robota do wykonania.

Przepraszam za bardzo niezgrabny poprzedni post. Pierwszy rzut na próbę podreperowania zdrowia. Drugi na próbę wstania.


Ostatnio zmieniony przez Artemis Lovegood dnia 26.01.24 9:27, w całości zmieniany 1 raz
Artemis Lovegood
Artemis Lovegood
Zawód : archiwista
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
W skroni szum i tętent
OPCM : 10+3
UROKI : 10+2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t11947-artemis-lovegood https://www.morsmordre.net/t11998-fado https://www.morsmordre.net/t12220-artemis-lovegood#376218 https://www.morsmordre.net/f304-somerset-dolina-godryka-rudera https://www.morsmordre.net/t12046-skrytka-bankowa-2593 https://www.morsmordre.net/t12030-artemis-lovegood
Re: Wzgórze [odnośnik]25.01.24 14:12
The member 'Artemis Lovegood' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 63

--------------------------------

#2 'k100' : 45
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wzgórze - Page 32 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wzgórze [odnośnik]26.01.24 8:56
- Po prostu nie chcę się zawieść - burknął pod nosem, wspaniałomyślnie postanawiając zignorować warknięcia Justine i obdarzyć ją szczerością. Naprawdę nie chciał nastawić się, że w brzuchu ryby odnaleźli żywych ludzi, a potem musieć doliczać kolejne ofiary do długiej listy ciał, które od najwcześniejszych godzin porannych musiał przenosić, układać i przykrywać kocami. Zbyt wiele cierpienia się naoglądał, Słodyczek dał mu wiele nadziei, ocieplił go, zachwycił tak, jak chyba nic przedtem, rozczulił - a potem umarł. Ben nie zniósłby kolejnego takiego zawodu, uznawał więc całą czwórkę za martwą. Dopóki sami nie wstaną i nie zatańczą lub co najmniej nie pomachają mu ręką.
Cormac na pewno tego nie zrobił, odszedł - tak, jak przewidywał, co za zaskoczenie - a z jego różdżką...stało się coś dziwnego. Wright poczuł, jak drewno dopasowuje się do jego dłoni, niemal się z nią spaja, zacieśnia magiczną więź, zapuszczającą korzenie głęboko w jego ciało. Było to przyjemne i smutne zarazem, Ben na moment przyglądał się swojej pięści z zdumieniem wypisanym na twarzy, po czym spojrzał w dół, na głupca, który uratował troje dzieciaków. Swoim kosztem. Nie zapowiadało to niczego dobrego, absolutne poświęcenie dla kogoś, kto zapewne będzie miał to w nosie. W najlepszym przypadku tam. - Marny los - westchnął cicho, podnosząc różdżkę do oczu, by przyjrzeć się jej dokładnie, w nadziei, że może dostrzeże na drewnie łuski Słodyczka. Ileż by dał, by przykleiiły się na stałe do różdżki, stając się jej rdzeniem - lub coś takiego, nie znał się na tym, ale przez kilka sekund w jego wspomnieniach pojawiła się postać wysokiego czarodzieja, przyjaciela, który na pewno na różdżkach się znał. Wrażenie było tak szybkie i mocne, że twarz Wrighta znów przybrała wyraz zdumienia, uspokoił się jednak, słysząc chamskie pokrzykiwania jednego z ratowników.
- Albo się uspokoisz z tymi oskarżeniami, albo cię tak pierdyknę że wylądujesz w Europie - huknął na Teda, powinien zająć się ratowaniem ludzi a nie oskarżaniem innych o kradzież. Ben nie wiedział, czy faktycznie Europa znajduje się mniej więcej w linii prostej nad morzem, ale niezbyt go to obchodziło. Poczuł się urażony, miał na te pieniądze dobry pomysł, chociaż doktorek zirytował go na tyle, że rozważał, czy nie pozbyć się ich wrzucaniem ich jeden za drugim do jego gardła. Zerknął w górę, na stojącego nieopodal Percivala, jakby szukając w nim rozsądku - albo raczej instynktownie, w poszukiwaniu zachęty do poradzenia sobie ze skomplikowanymi emocjami w inny sposób niż wszczynaniem burdy nad martwymi ciałami dzieciarni. Na razie tylko zacisnął dłonie w pięści i stał nad całą trójką, nie mogąc pomóc w żaden sposób. Zaklęcia Balneo zadziałały doskonale, ale cóż mógł zrobić więcej?
- Już ich odsunęliśmy przecież. Mamy ich ciągnąć dalej, wte i wewte? Jak będzie trzeba, to tak, ale....Chyba ich ratujecie i czas ma znaczenie. A jeśli ci przeszkadza ten zapach, to się oddal, panienko. To nie miejsce dla tak ładnej damy - zwrócił się do Iris, niezbyt rozumiejąc potrzebę ciągnięcia zwłok jeszcze dalej. Nie mówił złośliwie czy pogardliwie, raczej rzeczowo, nie pasowało mu to urokliwe dziewczę. Powrócił wzrokiem znów do Percy'ego, a potem do Słodyczka, obracając nieco nerwowo różdżkę w palcach. - Trzeba pomyśleć jak go pochowamy... - powiedział cicho, smutno; wszystko szło nie tak, jak powinno. Najpierw koniec świata - a potem było tylko gorzej. Ciągle nie mógł przeboleć odejścia stworzenia, które do tej pory widział tylko na kartach ksiąg.

zastraszam Teda???


Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Wzgórze - Page 32 Frank-castle-punisher
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t656-benjamin-wright https://www.morsmordre.net/t683-smok#2087 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f203-kornwalia-sennen https://www.morsmordre.net/t4339-skrytka-bankowa-nr-178#92647 https://www.morsmordre.net/t1416-jaimie-wright
Re: Wzgórze [odnośnik]26.01.24 8:56
The member 'Benjamin Wright' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 80
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wzgórze - Page 32 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wzgórze [odnośnik]26.01.24 14:31
Skupienie się w takich warunkach było trudne, ale nie niemożliwe - poczuł, jak magia oddaje chłopakowi, którego leczył, powietrze, którego tak bardzo potrzebował. Kolor wrócił na usta, na twarz, klatka piersiowa uniosła się w oddechu. I wtedy usłyszał głos mężczyzny, który znów poruszył jakieś wrażliwsze struny w jego ciele, przywołał wspomnienia z dzieciństwa, ze szkoły, kiedy starsze i wyższe od niego uczniaki próbowały naśmiewać się nie tylko z Billa, ale potem też i z niego. Tylko teraz nie był dzieckiem, a dorosłym mężczyzną, i wiedział, te słowa raczej nie były poparte głęboką kontemplacją i inteligencją. Strach błysnął gdzieś w środku, tylko kretyn nie przestraszyłby się takiej sylwetki i tubalnego głosu, ale przełknął ślinę i zmiął w sobie zaraz budzącą się irytację. Spojrzał na Iris porozumiewawczo, nieco pobladły, ale też i z lekka zdenerwowany. Podarował sobie zwrócenie uwagi, że Anglia leży w Europie i dodaniu na końcu „ty nieuku”. Nie było na to czasu ani przestrzeni.
Przeniósł wzrok na chłopaka, rozumiejąc teraz, że hipotermia nie mogła tu mieć miejsca, zagryzając zęby nad chaosem, który zachwiał diagnozą. Zatrucie. To trucizna z brzucha stworzenia musiała uniemożliwić krwi dostarczanie tak cennego tlenu do tkanek, powoli zabijając całą trójkę. I wszystkich zgromadzonych na wybrzeżu, razem z samym Tedem.
- Oddycha, trzeba go przenieść na piasek, z dala od wody, tego bagna i trujących oparów. Zajmiesz się tym? - głos miał nieco drżący z nerwów, ale starał się być spokojny i panować nad sobą. Słowa skierował do swojej żony, posyłając jej kolejne spojrzenie, ale tym razem pragnące współpracy, proszące. Sami musieli się stąd oddalić, nim te same opary zatrują ich własne ciała. - Paxo maxima - wypowiedział ostatnią inkantację, różdżką dotykając szyi chłopaka i wstał, truchtem zmierzając w stronę głosu innego mężczyzny (Michaela), o wiele bardziej nastawionego na ratowanie ludzi wydobytych z ryby, niż na grabienie ich kosztowności. Dosłyszał zaklęcie, ale przez hałas nie był pewien, co mogło to być, więc objął krokiem szerszy łuk, chcąc uniknąć przykrych konsekwencji, jeśli jakieś wystąpią.
Twarz Neali rozpoznał od razu. I wstrząsnęło to nim do głębi. Kiedy kucnął przy niej, przełknął gorzką gulę, obracając różdżkę w dłoni. Była tam. Połknięta przez rybę. Nie zdołał nawet sprawdzić, co się z nią działo po Lughnasadh. Uratujesz ją, Ted, zadbasz o nią. To sobie obiecał wtedy, chcąc ją uczyć, i teraz, skupiając się na rzucanych kolejno zaklęciach.
- Respiro - wypowiedział, końcem różdżki zakreślając owal nad jej klatką piersiową. - Paxo maxima.

| 1. Paxo maxima na Freddiego, 2. Respiro na Nelę, 3. Paxo maxima na Nelę.



jesteś wolny
a jeśli nie uwierzysz, będziesz w dłoń ujęty
przez czas, przez czas - przeklęty


Ted Moore
Ted Moore
Zawód : uzdrowiciel
Wiek : 27
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
i must not fear
fear is the mind-killer
fear is the
little-death
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 25 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t11462-ted-moore#354341 https://www.morsmordre.net/t11467-bronte#354524 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t11604-szuflada-teda#358655 https://www.morsmordre.net/t11476-ted-moore
Re: Wzgórze [odnośnik]26.01.24 14:31
The member 'Ted Moore' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 30, 68, 83
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wzgórze - Page 32 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wzgórze [odnośnik]26.01.24 17:13
Adda nie miała pojęcia kogo ma przed sobą. Jegomość z twarzy wydawał się całkiem przyjazny, może nawet porządny, ale jego zawód stanowił dla niej zagadkę. Rzadko bywała w archiwum, rzadko brała udział w tworzeniu propagandy, a raporty dostarczała na czas (lub wykorzystywała do tego jakiegoś miłego, pomocnego Demimoza). Brak tej wiedzy nie przeszkodził jej jednak w zainteresowaniu się nieznajomym i zaoferowaniem mu pomocnej dłoni. Nie skorzystał, wolał spróbować się podnieść sam.
Słysząc znajomą inkantację, uniosła nieznacznie brwi. Nie sądziła, że mają tu jeszcze jednego uzdrowiciela.
W brzuchu ramory byli jacyś ludzie ― odparła, uprzednio zwracając twarz w kierunku ułożonych na piasku ciał ― sądząc po zaangażowaniu, właśnie trwa akcja ratunkowa. Znasz zaklęcia uzdrawiające ― stwierdziła ― mógłbyś wesprzeć Teda i Justine.
Skądś znała te płomiennorude włosy…
Potrzebujesz pomocy z dojściem tam? ― Wróciła do niego spojrzeniem. Artemis krzywił się, słowa cedził powoli, z widocznym wysiłkiem, ale nadal przytomnie. Ruszał się dość ostrożnie, rzucone zaklęcie chyba dopiero zaczynało działanie; nie znała się na tym.
Jej wzrok mimowolnie znów powędrował w stronę poszkodowanych, raz jeszcze prześlizgnął się po sylwetkach, a piorun rozpoznania trafił ją kompletnie nieoczekiwanie, mrożąc krew w żyłach i pozbawiając błogosławieństwa oddechu na parę długich sekund. Rozpoznała poznaną w labiryncie w Weymouth Nealę ― nie miały zbyt dużo okazji do rozmowy, ale wiedziała, że przyjaźniła się z Celine. Drugim dopasowanym ciałem do odpowiedniego imienia była Liddy ― lotniczkę znała o wiele, wiele lepiej, współpracowały już przecież nie raz i nie dwa, a początkiem lipca spędziły nawet bardzo przyjemne popołudnie w Plymouth. Nie miałaby serca powiedzieć Williamowi, że Liddy…
Odruchowo zwinęła dłonie w pięści, palce zacisnęły się na różdżce. Cholera.
Początkowa obojętność wobec ciał i przyjemne usprawiedliwienie samej siebie za bezczynność w akcji ratunkowej rozmyły się, pozostawiając gorzką chęć pomocy i świadomość, że najpewniej na niewiele im się przyda. Chcąc jednak zminimalizować swoją nieprzydatność w przyszłości ― obserwowała, to przecież wychodziło jej doskonale. Obserwowała i zapamiętywała, ucząc się w ten sposób procedur postępowania w trakcie akcji ratunkowej, zapamiętywała gesty, zapamiętywała ruchy.


When you're not looking
I'm someone else

Adriana Tonks
Adriana Tonks
Zawód : podwójna agentka, rebeliantka
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
And you don't know the
consequences
of the things you say
I'll be your operator, baby
I'm in control
OPCM : 8
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +1
TRANSMUTACJA : 30 +5
CZARNA MAGIA : 1 +2
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t11438-adriana-adda-de-verley https://www.morsmordre.net/t11442-rodzynka#353850 https://www.morsmordre.net/t12085-adriana-tonks#372538 https://www.morsmordre.net/f177-somerset-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t11444-skrytka-bankowa-nr-2503#353855 https://www.morsmordre.net/t11449-adriana-de-verley#353913
Re: Wzgórze [odnośnik]26.01.24 21:38
— Dosyć! — karcące syknięcie wydostało się z jej ust natychmiast w reakcji na groźby kierowane przez wzruszonego jeszcze niedawno postawnego mężczyznę w stronę jej męża. Ukłucie zaniepokojenia pojawiło się w jej sercu — choć wywoływał posłuch oraz przestrach, chociażby swoją posturą, to widziała przecież, że miał w sobie coś dobrego i nawet delikatnego. Korzystając z jego delikatnego podejścia do niej samej, na moment pozostawiła Teda samego sobie. Zamiast tego przybrała na usta drżący z przejęcia (wszak była szczerze przestraszona dotychczasowym tokiem zdarzeń, teraz wystarczyło to tylko uwydatnić) uśmiech, zakładając kosmyk włosów za ucho. — Niech pan wybaczy, zmęczenie sprawia, że emocje biorą górę... — nie potrzebowali teraz pogróżek ani bójek. Przed chwilą jeszcze wszyscy byli zjednoczeni — przy Słodyczce, w trakcie walki z cienistym bykiem. Teraz powinni skupić się jeszcze raz. Od tego zależały cztery życia...
Z trudem przełknęła ślinę. Mieszanina śluzu i rybich wydzielin z zapachem wydostającym się z ryby sprawiała, że musiała naprawdę mocno skupić się, aby wytrzymać jeszcze trochę. Przecież działania Teda przynosiły widoczny skutek, usta cwaniaczka wracały do koloru, który mieć powinny. Spoglądała na Teda, po części wyczekująco, jak uczeń przyglądający się pracy mentora, po części z zachwytem i miłością. Był niezwykle mądrym czarodziejem, dlatego bez dyskusji przyjmowała wszystkie jego decyzje, nie wnikając nawet w jego ciąg myślowy. Odkaszlnęła kilkukrotnie, wypuszczając ubrudzony materiał sukienki z ręki, aby zasłonić sobie usta dłonią.
— Zrobię, co mogę — powiedziała, od razu podnosząc się na równe nogi. Nie była najsilniejszą osobą, dlatego nawet nie próbowała podnieść młodego, choć dorosłego mężczyzny na nogi. Zamiast tego chwyciła go mocno za oba nadgarstki, a gdy Ted odbiegł już, poczęła ciągnąć ciało opryszka w stronę wzgórza, na ląd, byle dalej od tego smrodu.
A jeżeli o smrodzie mowa, Benjamin ponownie zwrócił jej uwagę. Gdyby nie niesprzyjające okoliczności, zaśmiałaby się rozczulona jego osobą. Niestety, dzisiaj nie miała jeszcze takiej okazji.
— Jego odciągnąć... — sapnęła, wskazując brodą — swoim zdaniem dość wymownie — na ciągniętego przez siebie młodego mężczyznę. — Reszta... Reszta chyba jest bezpieczna? — w głosie bardzo wyraźnie wybrzmiała niepewność. Wiedziała tylko, że Ted zrobi wszystko, aby uratować każdego. Ale jak zakończy się ten przeklęty dzień? Czy to koniec niespodzianek? Nie miała pojęcia. Gdy wydawało się jej, że znaleźli się już w bezpiecznym miejscu, w niedalekiej odległości od pozostałych, powoli odkładając ręce chłopaka, tak, aby uniesiony nie uderzył głową o podłoże. Niedługo po tym sama usiadła zmęczona obok chłopaka, obserwując go uważnie, w oczekiwaniu na jakąkolwiek reakcję, o której powinna poinformować męża.


It's beautiful here
but morning light can make
the most vulgar things tolerable.
Iris Moore
Iris Moore
Zawód : Zaopatrzeniowiec w Podziemnym Ministerstwie Magii
Wiek : 26 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
until the lambs
have become lions
OPCM : 15 +3
UROKI : 14 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t11638-iris-bell#359925 https://www.morsmordre.net/t11640-omega#359940 https://www.morsmordre.net/t12155-iris-moore#374140 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t11643-skrytka-bankowa-nr-2531#359950 https://www.morsmordre.net/t11642-iris-bell#359946
Re: Wzgórze [odnośnik]27.01.24 13:44
Przez chwilę zerknęła w stronę Bena, kiedy jej odpowiedział krzyżując z nim tęczówki. Też nie chciała - nie się, ale ogólnie zawieść. Wiedziała jak smakowało to uczucie.
- Więc dla ciebie szklanka jest w połowie pust, hm? - mruknęła pochylając się nad Liddy. Fakt, że znała dziewczynę nie robił różnicy, w tej chwili patrzyła na nią jak na pacjenta - nawet, jeśli znajomego.
- Daleko nie poleci, Ben. - mruknęła znad ciała, przesuwając po nim tęczówkami, badając objawy, rozliczając w głowie i podejmując kolejne decyzje. - Jesteśmy w Europie. Ameryka byłaby bardziej zasadna. - orzekła, choć gdyby miała wskazać w którą jest stronę to nie miała pojęcia. Na pewno gdzieś za morzem. Choć właściwie, nie miało to znaczenia przy sile którą prezentował - mógłby nie powiedzieć nic i samym spojrzeniem wlać zwątpienie i strach w jednostkę nad którą górował.
Rzucone Anapeo miało udrożnić drogi oddechowe - i z pewnością to zrobiło. Problemem jednak była nienaturalnie unosząca się klatka piersiowa. Zbyt szybko, zmarszczyła brwi. Podniesienie temperatury - spowodowane sinymi ustami, było pierwszym wnioskiem - ale czy odpowiednim? Potrzebowała chwili na zabrenie mysli, chwili którą jednocześnie chciała poświęcić Cormacowi, chciała mu pomóc, nie umiała jeszcze się poddać. Ale po wypowiedzeniu formuły stało się coś dziwnego. Znów rozległy się wokół głosy. Jej całe ciało spięło się. Uderzyło w nią to, wraz ze świadomością, że nadal nie wiedzieli co się stało z istotami, które wyczuła wcześniej. Uniosła tęczówki, zaciskając mocniej rękę na różdżce. Otwarła wargi, dostrzegając byka z którym jak sądziła zajął się Percival, Ada i Michael. Otwarła wargi, chcąc ostrzec wszystkich, ale po kolejnym mrugnięciu nie było już niczego. Chwilę tak trwała, unosząc się na kolanach, zaskoczona, nim drgnęła spoglądając znów na Hipogryfa. Ale było już za późno. - Szlag. - wypadło po raz kolejny z jej warg. Głowa opadła na chwilę, nadal mogła tak niewiele. Ale nie mogła pozwalać sobie na zastój, jeszcze nie teraz, choć miała ochotę opaść na tyłek. Zwątpienie, nadal obejmowało ją całą i często. Wzięła wdech w płuca, na kolanach obracając się znów w stronę Liddy, zaciskając wargi w waską kreskę. - Respiro. - wybrała, po wypowiedzianych przez Michaela słowach. Jeśli to była kwestia zatrucia toksynami powinni oczyścić powietrze i Mike zaczął to robić, ale istniało zaklęcie skuteczniejsze od tych, których użył na razie jeszcze pozostała nad Liddy. - Paxo maxima. - wybrała jako kolejne, uspokojenie i zachowanie nerwowych odruchów mogło pomóc.
- Musieli nawdychać się toksyn w żołądku. Ted, to zatrucie, nie? - zapytała, ale nie podniosła na niego wzroku, zamiast tego dźwignęła się na kolanach. - Viridatem infudito. - wybrała, zakręcając pole wokół nich, oczyszczanie płuc, mogło nie przynieść wiele, jeśli do organizmów nadal miały się one dostawać.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Wzgórze - Page 32 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Wzgórze [odnośnik]27.01.24 13:44
The member 'Justine Tonks' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 60

--------------------------------

#2 'k100' : 75

--------------------------------

#3 'k100' : 15

--------------------------------

#4 'Cienie' :
Wzgórze - Page 32 AzMO0bD
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wzgórze - Page 32 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wzgórze [odnośnik]27.01.24 14:49
Nie wiedział, dlaczego nie rozpoznał jej wcześniej – może uniemożliwiała to pokrywająca twarz wydzielina, a może zwyczajnie nie chciał dopuścić do siebie możliwości, że znał osobiście któreś z odnalezionych we wnętrznościach dzieciaków – ale dopiero gdy zimna woda z balneo spłynęła po drobnej sylwetce, stało się dla niego jasne, że ognistorude kosmyki i sine policzki należały do Neali. Serce załomotało mu mocniej w klatce piersiowej, nie tyle ze strachu – co z poczucia winy, to nie miało sensu, ale od dnia, w którym spotkał ją idącą samotnie w kierunku zniszczonej Pokątnej – odkąd złapał ich biały deszcz, a ona jako pierwsza osoba od bardzo dawna potraktowała go po prostu z niewinną życzliwością – czuł się za nią w jakiś pokrętny sposób odpowiedzialny. Przełknął ślinę, orientując się, że w gardle ma sucho, wokół padały słowa i inkantacje – większości nie kojarzył, usłyszał coś o zatruciu, w tym pomóc nie był w stanie; chciał zapytać uzdrowiciela (Teda), czy dzieciaki uda się uratować, ale nie chciał przeszkadzać, znał się na zwierzętach, na ludziach: ani trochę.
Słowa Bena dotarły do niego gdzieś z boku, przebijając się przez zbitą kakofonię innych dźwięków, odwrócił się w jego stronę. – Pochować? – powtórzył, z jednej strony rozumiał sentyment przyjaciela – mieli do czynienia ze stworzeniem niezwykłym, jego utrata – tuż po tym jak je odnaleźli, prawdopodobnie jedni z niewielu czarodziejów, którzy mieli szansę ujrzeć je na własne oczy – jeszcze nie do końca do niego dotarła, ale przez szacunek przebijało się coś innego. Nie wyobrażał sobie, by wobec katastrofy, która właśnie miała miejsce, mogli poprosić zdesperowanych ludzi o pomoc w zorganizowaniu pochówku dla ramory, która mogłaby wykarmić ich i ich rodziny przez najbliższe, najtrudniejsze tygodnie, poza tym: jej szkielet, kości, były bezcenne; odpowiednio zbadane mogły dać magizoologom odpowiedzi na pozbawione ich przez dłuższy czas pytania, poza tym…
Nie zdążył przedstawić swojego toku myślowego przyjacielowi, bo nagle – bez ostrzeżenia – powietrze znów zgęstniało, barwiąc się znajomą już czernią. Spodziewał się powrotu byka o krwistych oczodołach, zamiast tego z utkanej z mroku jamy wyłonił się jednak niedźwiedź – a Percival znów poczuł, jak jego płuca wypełniają się lękiem. – Kurwa – zaklął, a w głosie zatańczyło napięcie, czym były te stwory? Zacisnął odruchowo mocniej palce na różdżce, podczas gdy niedźwiedź stanął na brzegu, wodząc pomiędzy nimi czymś, co powinno być oczami, a stanowiło jedynie puste otwory w cienistym łbie zwierzęcia. Szukał ofiary – nie miał co do tego wątpliwości; tak samo jak co do tego, że nie mógł pozwolić, żeby dopadł którąkolwiek z bezbronnych osób, ani czarodziejów, którzy próbowali udzielić im pomocy. – Ignitio – rzucił w pierwszym odruchu, unosząc szybko rękę i szarpiąc nadgarstkiem, próbując posłać ognistą kulę prosto w łeb cienia. – Spróbuję go stąd odciągnąć – oznajmił, zwracając się zarówno do pozostałych, jak i informując o swoich planach Bena. Machnął różdżką raz jeszcze, wciąż celując nią w niedźwiedzia, niewerbalnie rzucając zaklęcie Heatha Tanka. Nie wiedział, czy miało szansę zadziałać na istotę, wcześniej stosował je jedynie wobec czarodziejów, dlatego jego pierwsze kroki były niespieszne, choć pewne – nie opuszczając różdżki ani na moment, zaczął przesuwać się wzdłuż plaży, w stronę przeciwną od leżących na niej dzieciaków – przez cały czas uważnie obserwując zachowanie stwora; gotów rzucić się do biegu, jeżeli tylko nabierze pewności, że niepodzielnie zaskarbił sobie jego uwagę.

| przepraszam za chaos i za poślizg mistrzu gry, nie zdążyłam się wcześniej odgrzebać po wyjeździe Wzgórze - Page 32 1f64f
1. rzut - ignitio, 2. rzut - k8 na ignitio, 3. rzut - zaklęcie heatha tanka; w ramach trzeciej akcji idę, chyba bez rzutu




I cannot undo what I have done
I can't un-sing a song that's sung
and the saddest thing about my regret
I can't forgive me and you can't forget

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : dowódca smoczych łowców
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Wzgórze [odnośnik]27.01.24 14:49
The member 'Percival Blake' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 48

--------------------------------

#2 'k8' : 5

--------------------------------

#3 'k100' : 20
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wzgórze - Page 32 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 32 z 39 Previous  1 ... 17 ... 31, 32, 33 ... 35 ... 39  Next

Wzgórze
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach