Wydarzenia


Ekipa forum
Zagajnik
AutorWiadomość
Zagajnik [odnośnik]24.10.15 23:25
First topic message reminder :

Zagajnik

Nieopodal gęstej kniei, gdzie można spotkać niezwykłej urody kwiaty i magiczne stworzenia znajduje się niewielki zagajnik z wciąż młodymi, zaledwie kilkuletnimi drzewami, głównie brzozami i jesionami. Nie jest gęsty, więc nie ma mowy o zgubieniu się pomiędzy pniami. W jego centralnej części znajduje się niewielka polana otoczona przez krzaki dzikiej róży i jeżyny, które można zbierać o tej porze roku, by nacieszyć się ich smakiem.  


Arena

Nieodłącznym elementem święta Lughnasadh pozostawała wszechstronna rywalizacja sportowa. Na Arenie czarodzieje zmagali się z różnego rodzaju fizycznymi konkurencjami, uprawiane były zapasy, w których prym wiódł jeden z potężnie zbudowanych lordów Macmillanów, przygotowywano aetonany na tradycyjny wyścig pod Durdle Door, urządzono sparingi Quidditcha, popisywano się męstwem i fizyczną sprawnością. W zdrowym ciele zdrowy duch, dało się słyszeć co jakiś czas z ust naganiaczy widowni. Na nieco chwiejnych drewnianych trybunach mogło się zmieścić kilkadziesiąt czarodziejów - był z nich doskonały widok na większość odbywających się na Arenie dyscyplin. Udeptane, wysuszone magią błoto stanowiło stabilne, miękkie i bezpieczne podłoże dla zmagań.

Aby przystąpić do jakichkolwiek zmagań wystarczy zgłosić taki zamiar jednemu z czarodziejów pilnujących w pobliżu porządku. Należy wówczas napisać posta, w którym postać deklaruje taką chęć jeszcze bez jakiegokolwiek rzutu kością (aby możliwe było zawarcie zakładu przez jakiegokolwiek gracza).


Wyścigi
Wyścigi:

Wspinaczka
Wspinaczka:

Zapasy kornwalijskie
Zapasy kornwalijskie:

Siłowanie na rękę
Siłowanie na rękę:


Zakłady
Przy Arenie nieprzerwanie kręci się cwaniakowany półgoblin w połatanym cylindrze, który chętnie przyjmuje zakłady na każdego przystępującego do zmagań zawodnika. Pykając pachnącą ziołami fajkę inkasuje kolejne monety, z uśmieszkiem śledząc kolejne zmagania. Czasem można go znaleźć opartego biodrem o zagrodę lub ścianę trybun, innym razem przesiadywał na jednej z pobliskich ław, przecierając leniwie nieco wyszczerbionego na krańcach monokla. Do pasa przytroczonych miał kilka sakiewek, można było tylko podejrzewać, że wypełnione były złotem.

Aby postawić kwotę na konkretnego zawodnika należy napisać w temacie posta w momencie, w którym przystępuje on do zmagań (sam napisze wiadomość, w której deklaruje przystąpienie do zmagań). Można założyć pieniądze zarówno na jego wygraną, jak i przegraną. W przypadku trafienia końcowego wyniku postać zyskuje dwukrotność założonej kwoty. W przypadku postawienia na niewłaściwy wynik postać traci swoje pieniądze.

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 31.01.23 19:09, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zagajnik - Page 21 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Zagajnik [odnośnik]03.08.18 14:51
Kilka chwil zajęło jej rozpoznanie kształtu, który rzekomo uformował się z wosku przelewanego przez Josepha. Początkowo przypominało jej to bardziej psa, ale faktycznie długie bryłki wosku, który wyrosły na głowie zwierzęcia, wykluczyły je jako psowatego. Najbliżej było mu do jakiegoś królikowatego.
- Mam zatem nadzieję, że się spełni. - uśmiechnęła się, słysząc z jakim zapałem mężczyzna opowiada jej o znaczeniu swojej wróżby. Nie była zaskoczona tym, że niemal od razu odniósł się do quidditcha, pewnie gdyby sama była zawodniczką, jej świat też obracałby się wokół tej gry. I kiedy tak Joseph roztaczał przed nią kolejne interpretacje kształtu swojej woskowej rzeźby, Florence nagle uderzyło, jakie miała szczęście. Jej własna wróżba nie mogła być bardziej prawdziwa. Chociaż wcale nie miała wielu przyjaciół, to jednak byli oni najlepsi pod słońcem. I tak naprawdę nie trzeba jej było wiele do szczęścia, jeśli mogła być stuprocentowo pewna, że może im zaufać.
- Musisz mnie zaprosić na każdy swój mecz. - przestrzegła go. Na pewno będzie mu dzielnie kibicować. Musiał jednak informować ją o rozgrywkach odpowiednio wcześnie! Sama Florence średnio interesowała się w końcu rozgrywkami sportowymi, a ponadto będzie musiała sobie załatwić wolne na każdy z meczy - Przyjdę z wielkim pomponem i będę cię dopingować - zaśmiała się. Z takimi kibicem na widowni Joseph musiałby starać się trzy razy mocniej. A wtedy jego interpretacja zajęczej wróżby na pewno by się spełniła!
Gdy Joey objął ją ramieniem, Florence jeszcze raz na chwilę obejrzała się w kierunku, gdzie zniknęli Florean i Frances. Zastanawiała się, co im wyszło - przez chwilę czuła nawet pokusę by poszukać ich i zapytać, co ukazał im wosk... ale to nie był najlepszy pomysł. Będzie mogła zapytać o to brata kiedy już wrócą do domu. Uśmiechnęła się więc do swojego kompana, gdy zaproponował przechadzkę.
- Z wielką chęcią. Może znajdziemy tę niedobrą kobietę, która cię wystawiła. Już ja jej przemówię do rozumu - parsknęła cicho, odstępując od misy z wodą i kierując się z Josephem ku urokliwym, oświetlonym alejkom, ciągnącym się przez zagajnik.

zt x2 (z Josephem)


What is my life?
Am I doing this right?
I just realized that I might

Not know what the hell is going on!

Florence Fortescue
Florence Fortescue
Zawód : Bezrobotna
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
If you can't see anything beautiful about yourself...
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
OPCM : 5 +2
UROKI : 4 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 10
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
Zagajnik - Page 21 Tumblr_p0ebmcr3Ki1wbxqk4o1_540
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3964-florence-fortescue https://www.morsmordre.net/t3969-hiacynt#76587 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t3970-florence-fortescue#76622
Re: Zagajnik [odnośnik]03.08.18 18:44
Czy można pragnąć końca, nim choćby zasmakowało się początku? Ta myśl krąży nieprzerwanie w jej umyśle, gdy wskazówki wiekowego zegara przesuwają się nieuchronnie ku wyznaczonej godzinie. Wzrok zaś nieprzerwanie ciągnie ku oknu, gdzie feeria barw zdobi niebo, wypełniając serce trzepotem tysiąca motylich skrzydeł. Ich powodem nie jest trwający w najlepsze Festiwal Lata, hołubiący jej najbardziej umiłowanym ludzkim przymiotom — pięknu oraz miłości, gdzie nostalgia poprzednich lat miesza się z radością chwili obecnej, tworząc tym samym mieszankę wprost oszałamiającą zmysły. Podekscytowanie wykrzywiające mimowolnie delikatne płatki warg w niezaprzeczalnej słodyczy uśmiechu, nie jest podyktowane nawet pierścionkiem, jakże pięknie pyszniącym się na niewielkiej dłoni, podkreślającym smukłość palców oraz naturalną biel skóry. Czyż zaręczyny nie były przecież tym, czego pragnęła każda dobrze wychowana panna? A zaręczyny z mężczyzną niebrzydkim, o inteligentnym spojrzeniu wydawało się być wszak ucieleśnieniem wszelkich snów i marzeń. Nie, nie, każdy oddech, jaki wydobywało z siebie wiotkie ciało, było zadedykowane tylko jednej chwili, jednemu konkretnemu porankowi mogącemu przynieść jej pomyślność oraz zgubę zarazem. Oto bowiem, gdy zakończą się wszelkie zabawy w Weymouth, następnego dnia wszystkie Londyńskie — i nie tylko, co raczyła przyjąć z pęczniejącą dumą — księgarnie zostaną ozdobione jej najnowszą książką. Oczekiwanie na pierwsze recenzje, na informacje czy powieść się przyjęła ciepło, będzie rozkosznie nieznośne w przeciwieństwie to czekania na dzień premiery. To czekanie bowiem rodziło lęk, kruszyło wiarę we własne umiejętności oraz pewność budowaną latami poprzez perfekcyjność i wręcz ślepe posłuszeństwo woli rodziców. Bardzo długo zabierała się do tej historii, gromadziła wszelkie historyczne zapiski, chcąc idealnie odwzorować czasy sprzed ponad dwustu lat i była tak szczęśliwa, mogąc spisywać swe myśli oraz kreować nowe przygody dla swych nieszczęsnych bohaterów. Jednak to ostatnie miesiące upłynęły w gorączkowym pośpiechu, albowiem wybuch majowych anomalii — choć wielce tragiczny, dla niej okazał się zbawienny. Cudowny nośnik inspiracji, dzięki któremu mogła nadać bardziej nowoczesny posmak, pozwolić by czytelniczki poczuły mocniejszą więź z główną bohaterką. Poprawianie całej książki było zajęciem męczącym i wymagającym, także pod względem dyskrecji oraz odpowiedniego dysponowania czasem — ten się kurczył zaś jeśli brało się pod uwagę, szalejącego wypaczeńca niegdyś będącego szlachetnym jednorożcem, straszącego odwiedzających i pracowników. Nie mogłaby odmówić dodatkowej pomocy wujostwu tylko dlatego, iż chciała dopisać kilka stronic. Ród miał zawsze przodowanie, pozostawiając pasję daleko w tyle — lecz oto była! Na początku lipca skończona, wspaniała i czekająca na przyozdobienie jej stosowną okładką. Ach! Panienka Parkinson przykłada dłoń do piersi w nagłym zrywie emocji, jakże pragnęła podzielić się tym kłębowiskiem uczuć z Flavienem! Podzielić się nadziejami oraz obawami, z godnością przyjąć dobroduszne żarty podyktowane sympatią i ich dziecinną skłonnością do wzajemnego wyzłośliwiania się. Nie miała jednak w sobie tyle odwagi, by zdradzić się z tym sekretem i poczucie winy ciążyło jej równie mocno, co myśl o zamieszkaniu w ponurych murach mrocznego Durham. Czy jej najdroższy przyjaciel wybaczyłby tę tajemnicę? Czy wzgardziłby żałosną dziewczęcą myślą krążącą wobec zdrożnych miłostek? Kręci głową zaraz. To by było takie okrutne! Takie okropne! Oddycha zaraz, chcąc uspokoić gwałtowny zryw lęku, godzina wybiła. Czas odciągnąć umysł i skierować go ku czemuś przyjemniejszemu.
Spotkanie z lordem Lestrange było od zawsze swoistym rytuałem, który po uprzejmych powitaniach oraz wymienionych porozumiewawczych uśmiechach, objawiał się w postaci Ellie okrążającej bacznie swego towarzysza, tak by wreszcie z uznaniem mogła przytaknąć, akceptując tym samym dobór stroju wybranego przez młodzieńca. Zawsze ceniła dobry smak oraz wyrafinowanie w kwestii ubioru i Flavien nigdy nie zdołał jej zawieść pod tym względem. Jeśli zaś Morgana w swej łaskawości pozwoli — taki moment nigdy nie będzie miał miejsca ich życiu. Pewna tego, z dumą kroczyła u boku swego drogiego przyjaciela, wsparta na jego ramieniu z wachlarzykiem miarowo przecinającym powietrze. Chciałaby wypytać go skwapliwie, czy jego serce nadal ostrożnie ciągnie w stronę najpiękniejszej róży ogrodu Rosierów, lecz wrodzony takt oraz ilość zbyt wielu uszu, łakomych na tanie plotki w jakże obrzydliwie plebejskim stylu, nakazują uniknąć, póki co tego tematu. Milczy więc grzecznie, witając się uprzejmie z mijanymi damami oraz lordami, co jakiś czas rzucając krótkie spojrzenie za przyzwoitką kroczącą gdzieś w oddali.
Naturalnie, lecz nie czujesz tego? — pyta miękko, pozwalając, by w słodycz głosu wkradła się niewinność niczym nieskalana — Nawet bez nich, nastrój byłby przesycony strachem oraz rozczarowaniem. Tyle dusz drżących przed swym przeznaczeniem — zauważa z przejęciem, przysłaniając usta wachlarzykiem i tylko oczy, orzechowe ozdobione złotymi iskrami tuż przy źrenicy, tchną rozbawieniem — Mawiają, iż gwiazdy lśnią najpiękniej tylko wtedy, gdy sprzyja im niebo — odpowiada Elodie, ściskając ujmowane ramie nieco mocniej, w podzięce za tak miłe słowa. Pogoda ducha, jaką potrafił ją obdarzyć, była doprawdy bezcenna i tylko głosik, jaki szepnął podstępnie, czy tak ponura osoba, jak lord Burke sprawi, iż nadal będzie mogła swobodnie lśnić w jego obecności? Przyjęła pomoc z wdzięcznością, ostrożnie układając fałdy sukni, tak by cenny materiał nie uległ wygnieceniu, bądź co gorsze uszkodzeniu. Nie wybaczyłaby sobie nigdy takiej skazy na wizerunku.
Oczywiście, pamiętaj jednak proszę, iż jeśli trafi nam się coś przykrego, to zdecydowanie jesteśmy przeciwni wierze w zabobony — upomniała swego ulubionego lorda Flatfusa, z uśmiechem szczerym odkładając trzymany dotąd wachlarzyk — Pozwolisz jednak, iż zacznę pierwsza, by w razie czego móc odgonić od Ciebie wszelkie możliwe niepomyślności — dodaje zaraz z troską, chwytając przy tym ostrożnie za klucz oraz świece by z odpowiednią dawką wdzięku, mogła zacząć przelewać wosk przez dziurkę od klucza.


Run your fingers through my hair,
Tell me I'm the fairest of the fair
Elodie Burke
Elodie Burke
Zawód : Dama na trzy etaty
Wiek : 20
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna

she's a saint
with the lips of a sinner


OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
she`s an  a n g e l
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6266-elodie-parkinson https://www.morsmordre.net/t6336-lethe https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t6333-skrytka-bankowa-nr-1568 https://www.morsmordre.net/t6335-elodie-parkinson
Re: Zagajnik [odnośnik]03.08.18 18:44
The member 'Elodie Parkinson' has done the following action : Rzut kością


'Wróżby' :
Zagajnik - Page 21 3XPMTgJ
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zagajnik - Page 21 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zagajnik [odnośnik]05.08.18 13:22
A skądże Sigrun mogła wiedzieć na co Drew Macnair byłby w stanie się porwać, a na co nie; niewątpliwie był mężczyzną, jak dotąd nie zauważyła, aby miał odmienne zainteresowania co do wyboru towarzystwa na wieczór, tak więc sądziła, że kobiece uwielbienie dla siły jego mięśni mogłoby go skusić - tak jak każdego innego mężczyznę. No, prawie każdego, wyjątki takie jak Mulciber, czy - jak widać - Macnair po prostu potwierdzały regułę.  Zachichotała, gdy powtórzył uroczy epitet, którym go obdarzyła; dobrze, że przypadł mu do gustu.
- Oczywiście - żachnęła się Sigrun, patrząc na niego tak, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. - A może i tak się pojawię? Wiesz przecież, że mogę - rzuciła zadziornie; przybranie męskiej twarzy i sylwetki nie byłoby dla niej żadnym problemem. On pojawiłby się wówczas, gdyby coś poszło bardzo nie po jej myśli i osunęłaby się na ziemię nieprzytomna, ujawniając swe prawdziwe oblicze. Ani nie miała ochoty zwracać na siebie uwagi, ani tym bardziej pokazywać światu dar jakim została obdarzona - trzymanie go w tajemnicy było kluczem do sukcesu.
- Cudnie - zaśmiała się - będzie mi z tym dużo lżej na duszy, że to żaden problem z alkoholem, a degustacja trunków - dokończyła ironicznie; przesadzała oczywiście, piła nie mało, jednakże w każdej chwili potrafiła przestać - i nie pić wcale. Dziś jednak nie było powodów ku temu, aby sobie odmawiać. Wręcz przeciwnie. Spojrzała na Drew z politowaniem; nie, nie była naiwna. Nie sądziła, by zrobił cokolwiek, aby poprawić jej humor; po prostu żartowała, a poczucie humoru miała czasami aż za nadto ironiczne. Na tym polu najwyraźniej rozumieli się doskonale, bo i jego było nie mniej czarne. Choć wspomnienie dementora przywołało zimny dreszcz biegnący wzdłuż kręgosłupa, to i tak prychnęła cicho śmiechem pod nosem. - Chciałbyś - odparła, nadal wpatrując się w kształty z wosku na wodzie; nie ciągnęła tego tematu, nie chciała wspominać dziś tamtej nocy, zamierzała się dobrze zabawić. - Zamierzasz dziś mnie upić i złożyć w ofierze? - zakpiła Sigrun; może rytuał nakładania klątwy tego wymagał, nie wiedziała, nie znała się na tym. - Myślałam, że w ofierze składa się dziewice, szukaj dalej - wzruszyła ramionami z nieprzewrotnym uśmiechem, nic sobie nie robiąc z jego prychnięć i nienawistnych spojrzeń.
W kilka chwil później byli już inni. Oboje rudowłosi i poważni, jakby rzeczywiście zobaczyli ponuraki. Sigrun podążyła za Macnairem, z dłońmi splecionymi na podołku, doskonale panując nad mimiką twarzy, nie pozwalając sobie na rozbawienie.
- Dziękuję, mój miły - odparła Sigrun, kładąc mu dłoń na ramieniu nieśpiesznym gestem. - Pozwólcie moje drogie... - wyrzekła w stronę dziewcząt, które przyglądały się im z ekscytacją, czekając na interpretację kształtów, które przybrał wosk. Rookwood przyglądała się im kilka chwil z uwagą, po czym odskoczyła od misy, dłonią zduszając okrzyk, wyrywający się z ust. - Moje biedne dziecko... - niemal zaszlochała z żalem, wyciągając ramiona ku jednej z młódek. - Musisz na siebie uważać. Bardzo uważać! Ten mężczyzna, który wyłowi nazajutrz twój wianek... Będzie chciał... będzie chciał wbić ci sztylet w plecy - słowa te wypowiadała cicho, powoli, z szeroko otwartymi oczyma i strachem wypisanym na twarzy; mówiła tak, jakby to miał być dosłownie wbity w ciało sztylet.
Zerknęła znad ramienia na Macnaira; teraz jego kolej, aby popisał się makabryczną wyobraźnią.


She tastes like every

dark thought I've ever had
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Zagajnik [odnośnik]06.08.18 19:38
- Z pewnością - odrzekła figlarnie Fantine, obdarzając twarz towarzyszki uważnym spojrzeniem; bez powodu by o tym nie wspominała, była więc przekonana, że i Elise odczuwała zazdrość - i myśl ta napawała ją radością. Róża uwielbiała błyszczeć, uwielbiała zwyciężać i triumfować nad innymi; czuła się lepsza od innych i żądała podziwu, zazdrości i uwielbienia. Nie tylko w oczach mężczyzn - bo z pewnością nie jeden kawaler (i nie tylko) pragnął być wtedy na lodowisku na miejscu lorda Lestrange - lecz także innych kobiet. - Nie mogę się doczekać następnego przyjęcia, obiecałam mu walca - dodała lekkim, pogodnym tonem; nie była to prawd, lecz Fantine kłamała gładko i bez zawahania. Chciała wprawić młodą Nottównę w jeszcze większą zazdrość wyznaniem, że lord Flavien poprosił ją o tak intymny taniec - czyż nie była to oznaka zaangażowania?
- Cieszy mnie to - skwitowała Fanny; Elise była urocza i zapowiadała się na przykładną damę, która godnie będzie reprezentować swą rodzinę. Wielka byłaby szkoda, gdyby nie dbała o to, gdzie się pojawia i niemądrze latała wszędzie. - To nie ja marzę o kawalerach - odrzekła lekko Róża - to oni marzą o mnie i moim wianku - zakończyła z uśmiechem; nie widziała powodu, aby zdradzać Elise sekretne pragnienia swego serca. Łączyło je najpewniej odległe pokrewieństwo i sympatia, lecz z całą pewnością jeszcze nie bliska przyjaźń, która mogłaby Fantine skłonić do zwierzeń. - A Ty, Elise? Czy nocami wzdychasz do konkretnego kawalera? - spytała zaczepnie, świdrując młódkę przenikliwym spojrzeniem; och, zdradź mi to, Elise, uwielbiam sekrety.
Nie zwracała już uwagi na małżonką lorda Percivala; jej niechęć do Carrowów nigdy nie była tajemnicą. Ich rodziny od wieków dzieliły waśni nie do przezwyciężenia. Przyjaźnie Evandry były jej sprawą - a także Tristana; jeśli on nie widział w tym nic zdrożnego, to nie sprawą Fantine było, by wtrącać w to swój zgrabny nosek.
- To z pewnością chmura, moja droga - pocieszyła Elise pogodnym tonem; nie chciała, aby przykre wróżby i kształty przywodzące na myśl coś mało estetycznego popsuły im dziś nastroje. Poklepała przelotnie Nottównę po ramieniu, obdarzając ją ciepłym uśmiechem; czterolistna kończyna wprawiła ją w naprawdę bardzo dobry humor. - Och, oczywiście o tym, aby mnie i mojego małżonka połączyło szczere i romantyczne uczucie - wyrzekła Fanny bez chwili zawahania; miała przygotowane odpowiedzi na takie i podobne pytania. Wyuczone, perfekcyjne kłamstwa, okraszone słodkim uśmiechem i łagodnym spojrzeniem.


Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.
Fantine Rosier
Fantine Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem

wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
królowa kier
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5048-fantine-rosier https://www.morsmordre.net/t5137-desdemona#111449 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t5141-komnaty-fantine https://www.morsmordre.net/t5136-skrytka-bankowa-nr-1272 https://www.morsmordre.net/t5138-fantine-c-rosier#111457
Re: Zagajnik [odnośnik]07.08.18 12:14
Odczuwała zazdrość, oczywiście. Chciałaby tamtego dnia być na miejscu Fantine i zatańczyć z Flavienem. Zawsze była zazdrosna o dziewczęta kręcące się w pobliżu niego, bo odkąd sięgała pamięcią, lubiła zagarniać jego uwagę dla siebie. Flavien jawił jej się jako ideał. Była zachwycona jego umiejętnościami, lubiła jego towarzystwo i chciała, żeby on czuł to samo wobec niej. Chciała jednak lepiej poznać Fantine, tym bardziej, jeśli była kimś ważnym dla jej kuzyna, i kto wie, może rodziny myślały poważnie o ich związku? Była ciekawa, którą pannę spotka tak ogromne szczęście, jak zaręczyny z Flavienem. Kimkolwiek ona będzie, Elise na pewno będzie jej w głębi duszy zazdrościć, bo taką już miała naturę zazdrośnicy. Na swojego przyszłego narzeczonego najprawdopodobniej będzie kręcić nosem i uważać go za niedoskonałego, mało kto był w jej oczach odpowiedni, w większości mężczyzn widziała jakąś skazę. Nie miała starszego brata, który mógłby być dla niej wzorem i opiekunem w dopiero poznawanym świecie wyższych sfer, więc to Flavien niejako zajmował to miejsce i to do niego najczęściej porównywała innych młodych kawalerów. Z większości tanecznych partnerów na debiucie nie była zadowolona, żadnemu nie obiecała ponownego tańca na kolejnym sabacie, ale skrycie marzyła o tym, by choć jeden taniec oddać Flavienowi, by móc lśnić u jego boku. Nie mogła wiedzieć, że Fantine ją okłamała, ale poczuła iskierki zazdrości i zaczęła się zastanawiać, jak duża była zażyłość tej dwójki.
- Flavien bardzo dobrze tańczy walca, zaiste. Kiedyś zatańczyliśmy go podczas jednego z przyjęć na wyspie Wight – powiedziała ze słodkim uśmiechem, także próbując wzbudzić zazdrość w Fantine, by nie myślała, że tylko jej Flavien oferuje tańce, że tylko ona jest tak wyjątkowa. W istocie zdarzało jej się tańczyć z męskimi krewnymi, także z nim. Bywała na wyspie Lestrange’ów naprawdę wiele razy.
Nie była tak niemądra, żeby nie dbać o dobór miejsc, w których się pojawiała. Nie chciałaby być wiązana z osobami i miejscami o złej renomie, jako lady Nott musiała świecić przykładem, by inne dziewczęta chciały ją naśladować.
- Na pewno marzą – potwierdziła. Chciała wierzyć, że ktoś też czekał na jej wianek. Oby to był ktoś, kogo chciałaby w tej roli widzieć, choć sam fakt bycia w centrum uwagi i tak jej schlebiał. Ciekawe, po wianek której damy rzuci się więcej mężczyzn, a które będą musiały odejść z wybrzeża samotnie, gdy ich wieńce odpłyną? To nie mogła być ona. Ona miała stamtąd odejść dumnie, trzymając się ramienia kogoś odpowiedniego. Samotność była pisana brzydulom i szarym myszkom, a przecież ona taka nie była.
- Czy ja wiem? – zastanowiła się. Owszem, zachwycała się umiejętnościami i obyciem jednego kawalera, ale nie zamierzała tego zdradzać przed Fantine, bo nie wątpiła, że ta wykorzystałaby tę informację. Uśmiechnęła się tylko słodko, również nieobce jej były kłamstewka i półprawdy.
- Tak, to musi być chmura – potwierdziła. – Ładna, biała chmurka w pogodny dzień – dodała, oglądając woskowy kształt i próbując nadać mu jak najładniejsze znaczenie. W końcu zasługiwała na ładną i pomyślną wróżbę, czyż nie?
- Och, byłoby cudownie, prawda? Szkoda, że tak niewiele dziewcząt spotyka podobne szczęście – odezwała się. Matka już dawno pouczała ją, że w ich świecie to nie miłość jest najważniejsza, tylko obowiązek wobec rodu. Sama nie poślubiła tego, którego kochała, a tego, kogo wybrał dla niej ojciec. Przygotowała córki na to, że je też to może spotkać, bo nawet życie damy to nie jest wyłącznie bajka, ale też obowiązki i odpowiedzialność. Więc nie miała odwagi marzyć o wielkiej miłości, która wyglądała pięknie na kartach powieści, ale w rzeczywistości była czymś niezwykle rzadkim. Godziła się z tym, że będzie jak jej matka. – Ale coraz więcej dziewcząt wokół zaręcza się i wychodzi za mąż. To tylko kwestia czasu, kiedy nas też to spotka – dodała, wodząc spojrzeniem po innych dziewczętach. Nie chciałaby musieć czekać tak długo jak lady Inara, do tak późnego wieku. Nie było nic chwalebnego w takim odwlekaniu obowiązku i otarciu się już o staropanieństwo. Liczyła że za rok, a najpóźniej dwa podczas festiwalu będzie już z dumą chwalić się pierścionkiem zaręczynowym.
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott
Re: Zagajnik [odnośnik]07.08.18 13:05
- Wybacz. - uśmiecham się przepraszająco, bo chyba faktycznie zareagowałem zbyt entuzjastycznie, ale zaraz marszczę brwi, bo Leanne jak zwykle podchodzi nader sceptycznie do moich słów - No tutaj, patrz. - znowu jej pokazuję, że tu ma kopyta, a tu łeb, a ostatecznie wywracam oczami, machnąwszy przy tym obiema dłońmi, bo nic mi nie zostało tylko załamać ręce.
- Dzięki, że życzysz mi nieszczęścia. - cmokam, na krótką chwilę opierając dłonie na biodrach, a później się rozglądam na boki, bo może faktycznie powinienem kogoś złapać? A jeśli to jednak ponurak? Chyba wolałbym o tym nie wiedzieć. Biję się z myślami, mocno marszcząc brwi i dopiero kolejne pytanie Leanne sprowadza mnie na ziemię.
- Zapytam, zapytam, łap wszystkie wróżki, które będą przechodzić obok. - mówię najsamprzód - Nie wiem. Chciałbym wypłynąć zanim zrobi się naprawdę gorąco. - kiwam głową. Mniemam, że wie o czym mówię - ciemne chmury wisiały nad całymi wyspami i tylko czekać, aż zacznie grzmieć i błyskać. Nie, ja nigdy nie nadstawiałem karku za innych, ucieczka była mi zdecydowanie bliższa i wcale się tego nie wstydziłem - Ale to nie takie proste. Ludzie nieszczególnie sobie ufają i niekoniecznie chcą przyjmować nieznajomych. No i robią się coraz bardziej ostrożni... wiesz co mam na myśli. - na bank wiedziała, że nie od wczoraj miałem lepkie ręce - W ostateczności będę musiał się przebranżowić. Wiesz, trochę nawet o tym myślałem w ostatnim czasie i... - milknę na moment, bo trochę się boję, że Lea mnie zwyczajnie wyśmieje. Nawet w mojej głowie brzmiało to dosyć głupkowato, a co dopiero wypowiedziane na głos! Wspieram się więc o misę, by lekko pochylić do przyjaciółki i kontynuuję, nieznacznie zniżając ton głosu - I chyba zostanę aktorem, no wiesz, co taki aktor musi umieć? W sumie to nic, a hajs się zgadza, kobiety szaleją, sława, bogactwo, publiczny szacunek. - wzruszam ramionami - Doszedłem do tego ostatnio jak spojrzałem w lustro, z dnia na dzień jestem coraz przystojniejszy, nie mogę tego zmarnować. A co ty o tym myślisz?




Johnatan Bojczuk
Johnatan Bojczuk
Zawód : maluje, kantuje, baluje
Wiek : 25
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
kto kombinuje ten żyje
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5318-johnatan-bojczuk https://www.morsmordre.net/t5328-majtek#119230 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f167-gloucestershire-okolice-bibury https://www.morsmordre.net/t7231-skrytka-bankowa-nr-1332 https://www.morsmordre.net/t5516-johnatan-bojczuk
Re: Zagajnik [odnośnik]10.08.18 11:49
Od zawsze wychodził z założenia, że doceniać ludzi go otaczających należy zawsze i wszędzie, specjalnie zaś takową tkliwość wobec kobiet kierował — i to nie dlatego, że przez pewien drobny błąd zarobił tak mocnym upiorogackiem, że się do teraz obawiał powtórki z rozrywki — nie wyobrażając sobie przy tym, żeby się jak cham i burak zachować. Dlatego też się starał w tym swoim niestaraniu, choć komplementy zawsze prawił szczere. Taka panna Pomfrey na przykład miała drobną buzię oraz ciepłe, miłe oczy i chociaż nosiła się wręcz zbyt skromnie, przywodząc na myśl obraz sióstr zakonnych płochliwie twarz skrywających przed kościelnymi wizytantami, tak nie mógł odmówić dziewczęciu uroku, jakim emanowała. Trochę strapiony był ten urok, dlatego też Prang chciałby spróbować choć trochę wygładzić tę zmarszczkę, jaka objawiła się między brwiami pielęgniarki. Uśmiech od zawsze bardziej jej pasował, niźli zmartwienie.
Ze mną zawsze się bawi odpowiednio — zapewnił, chociaż w jakże charyzmatycznym głosie niedane było usłyszeć brunetce ni jednej nuty przechwałki. Ot, poczciwy był z niego Prang, a jak na rodzinę Prangów było to wbrew pozorom naprawdę wiele. Z uprzejmością oraz delikatnością poprowadził swą towarzyszkę, jednocześnie znad ramienia posyłając nader wymowne spojrzenie osobom obserwującym dwójkę. Nie było ich tak znowu dużo, jednak podglądanie to bardzo brzydka cecha jest.
Dzieje się, ale dzieje się też dużo dobrego. Zazwyczaj się tego nie widzi, bo to, co złe zwykło przysłaniać sobą niemal cały widok — zauważa jakże filozoficznie Ernest, umiarkowany optymista oraz prysznicowy myśliciel — Zdecydowanie nie zaszkodzi. A kto wie? Może jednak tkwi w nas ukryty talent do wróżbiarstwa? Nie wiem jak panienka, ale ja zajęcia zdałem tylko dlatego, że wywróżyłem sobie śmierć przez poślizgnięcie się na ślimaku, w nów księżyca pośród główek maków. Uroniono nawet nad mym losem kilka łez, było to bardzo poetyckie — zdradza wesoło mężczyzna, chociaż jego słowa nie były tak do końca żartobliwe. Bo naprawdę zdał to cholerne wróżbiarstwo tylko dzięki temu bajdurzeniu, które o dziwo wspominał nader miło. I tylko trochę sennie. Zatrzymali się przy misie, a szatyn po raz ostatni rozejrzał się po okolicy, nim ciemnoniebieskie tęczówki na Poppy zatrzymał. Większość zebranych wydawała się zadowolona ze swego losu, to chyba dobrze?
Panie przodem — zapewnił z ciepłym uśmiechem — Oczywiście, sam nawet bywam taką osobą, jeśli zapomnę się ogolić. Ale z woskowym jeszcze do czynienia nie miałem — przyznał szczerze, zaraz to w zaciekawieniu przyglądając się, co też dziewczynie wyszło. Och, to wyglądało jak wąż. A węże, zwłaszcza w ostatnich czasach wypełnionych zielonymi czaszkami na niebie, nie zwiastował niczego dobrego. Lecz Ern nie byłby sobą, gdyby był inny i postanowił odkręcić tak podłą wróżbę. Smutek pielęgniarki z pewnością sprawiłby mu przykrość — To zdecydowanie przypomina mi węzeł! Czyżbyś się droga Poppy planowała z kimś związać i nawet mnie o tym nie poinformowałaś? — spytał tonem, jakby był dotknięty do żywego. Rękę przy tym do serca przytknął w jakże dramatycznym geście, by zaraz to mógł mruknąć do niej figlarnie — Teraz moja kolej, proszę mi szczęścia życzyć. Albo naprawdę interesującego pecha — poprosił swą zacną towarzyszkę, biorąc się niemal od razu za przelewanie wosku.


The risk I took was calculatedBut man, I'm so bad at math...

Ernie Prang
Ernie Prang
Zawód : kierowca Błędnego Rycerza, lep na kłopoty, twoje marzenie
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I don't do the right thing

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
nanananana Ernie!
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6139-ernest-prang https://www.morsmordre.net/t6223-keto https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6224-skrytka-bankowa-nr-1526 https://www.morsmordre.net/t6225-ernest-prang
Re: Zagajnik [odnośnik]10.08.18 11:49
The member 'Ernie Prang' has done the following action : Rzut kością


'Wróżby' :
Zagajnik - Page 21 8qyB8en
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zagajnik - Page 21 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zagajnik [odnośnik]10.08.18 13:41
Silnie instynktowne. Dobre sobie. Julka widocznie specjalnie szuka eufemizmów, żeby tylko usprawiedliwić swój ekstrawagancki wybór. Cóż, może to chodzi po prostu o zainteresowanie każdym magicznym stworzeniem istniejącym na ziemi? Coś w tym może być. Patrzę jednak na Prewettównę z mieszaniną niedowierzania jak i całkowitego nieprzekonania, ale nie komentuję tego w żaden sposób. Umówmy się, że lubię zwierzęta, ale trolle nie wliczają się w poczet mojej sympatii. - Nieprawda, nie śmierdzi. Co najwyżej ich odchody. Ale tak jak patrzyłam na hipogryfy matki to wcale nie miały obrzydliwego zapachu. Co innego trolle, te to zawsze capią na kilometr - stwierdzam z obrzydzeniem wymalowanym na pulchnej twarzy. - Ich gody? Na słodką Helgę, nie chcę sobie tego nawet wyobrażać… - mruczę zdezorientowana i naprawdę skrzywiona tak ohydną ewentualnością wizji. Przypominam sobie o ich wielkich, zwalistych cielskach i od razu mi niedobrze. - Muszę przyznać, że cię podziwiam, że dajesz radę. A podobno szlachcianki są takie wydelikacone - mówię, tym razem już z rozbawieniem. Mrugam nawet do Juleczki tak żeby nie myślała, że ja tak serio. To wszystko są żarty.
No, ale chyba nie to, co ona mówi. Wybałuszam oczy i chociaż nie widziałam jeszcze narzeczonego przyjaciółki, to nawet chyba mając go przed oczami nie byłabym w stanie wyobrazić go sobie uczącego się tak ordynarnego języka. Przecieram ze zdumienia powieki i mrugam intensywnie, pragnąć jedynie zrozumieć - ale dlaczego, jak to?
- Chcesz mi powiedzieć, że lord Ollivander beka i chrząka przy tobie? - pytam szczerze zdziwiona. A to ci dopiero… chyba rzeczywiście ci dwoje dobrali się jak w korcu maku. Co więcej, moje obawy chyba okazały się bezpodstawne. Skoro tak świetnie się dogadują, to i miłość się pojawi za jakiś czas, prawda? Chcę w to mocno wierzyć. W każdym razie rzeczony Ulysses punktuje sobie u mnie, a po wycieczce po labiryncie stanie się wręcz numerem jeden na mojej liście kandydatów do ożenku dla moich przyjaciółek. W tym przypadku stwierdzę, że Julka nie mogła znaleźć nikogo lepszego!
- No to swoją drogą. - chichoczę, ale tylko trochę. - Ja nie lubię żadnych. Chyba wolę mieć wszystko pod kontrolą - wzdycham tym razem. Dzieciaki w szkole to muszą mieć ze mną ciężki żywot, bo nie lubię zaskakiwania mnie. Pamiętam jak chcieli mi coś dać z okazji urodzin i… och, to było straszne. - Wilk? - zastanawiam się chwile. I że niby co, odnajdę swoją watahę? Choinka brzmi sensowniej, chociaż tłumaczenie rudowłosej czarownicy już nie do końca. - W życiu! - zaśmiewam się, ale gdyby trzeba było, to poszłabym z Julką nawet w bagna. - Może święta w tym roku nadejdą szybciej? - rzucam dalej rozbawiona. Fajnie, że Prewettówna wywróżyła sobie słońce i szczęście. Ale jej katastroficzne wizje są przeze mnie deprymowane karcącym spojrzeniem. - Trzymajmy się lepiej tej drugiej wersji - naciskam bardzo mocno. - Czy twój narzeczony będzie brał udział w wiklinowym magu? - pytam z czystej ciekawości. To bardzo brutalna konkurencja, ale wywołuje we mnie wiele różnych emocji.



( i need your teeth )
in me, slow and vicious, to tell me my armor is just skin, bones, only bones


Pomona Vane
Pomona Vane
Zawód : nauczycielka zielarstwa
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

ty je­steś tym co księ­życ
od da­wien daw­na zna­czył
tobą jest co słoń­ce
kie­dy­kol­wiek za­śpie­wa



OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3270-pomona-sprout#55354 https://www.morsmordre.net/t3350-pomonkowa-poczta#56671 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-upper-cottage https://www.morsmordre.net/t3831-skrytka-bankowa-nr-838#71331 https://www.morsmordre.net/t3351-pomona-sprout
Re: Zagajnik [odnośnik]11.08.18 9:12
Błogo nieświadomy nie miał pojęcia, co działo się w sercu młodszego z braci Snape, jednak absolutnie nie było jego intencją wprowadzenie go w taki stan. Jayden zbyt pochłonięty był radością z okazji zobaczenia młodego mężczyzny, że zupełnie zignorował lub nie spostrzegł zapewne delikatnie zarysowanej niepewności na twarzy uzdrowiciela. Pytanie, które by padło, gdyby jednak stało się inaczej, wprowadziłoby jeszcze więcej niepewności i niezręczności, dlatego poniekąd roztrzepanie astronoma służyło. Nie roztrząsał niczego więcej. Orpheus mógł niepostrzeżenie przełknąć paskudną gulę, która pojawiła się w jego gardle, a Jayden nie miał o niczym pojęcia. Być może mijał na swej drodze członków Zakonu Feniksa, nie wiedząc, że kiedykolwiek ich znał; tak jak i teraz, gdy witając się z bratem przyjaciela, nie pamiętał faktu, że widzieli się przelotnie stosunkowo niedawno. Jednak gdyby potrafił wrócić wspomnieniami do tamtego dnia, podziękowałby Samuelowi za fakt, że zabrał go z pomieszczenia w odpowiednim momencie. Ciążąca niczym głaz dłoń Bena na jego ramieniu wzbudzała w nim wiele uczuć - również i tych, których profesor wcześniej nie znał w swoim przypadku. Gniew, rozgoryczenie, nawet poczucie rodzącej się odpowiedzi ciała, które chciało pozbyć się nieprzyjemnego ciężaru. Jak źle by się to skończyło, gdyby nie auror? Jak wiele jeszcze krzywdzących słów i gestów wymierzyliby w siebie? Na szczęście Vane nie pamiętał niczego. Ani swojej decyzji, ani niepewnego spojrzenia Snape'a, ani głosów nawołujących o rozsądek podczas spotkania. Jaki jednak był ten rozsądek? Na pewno nie taki, który nosił w sobie Jay. Rozumiał niepokój, który pojawiał się w Zakonnikach podczas tamtego dnia i absolutnie nie chciał, by jego odejście było związane z konfliktami - sądził, że ma wybór i podjął decyzję, którą uważał za słuszną w głębi serca. To że próbowali na siłę go powstrzymać i mówić w żywe oczy tak paskudne rzeczy, było ich wyborem. Nie jego. Miał nadzieję jednak, że to o czym mówił, dotarło chociażby do jednego słuchacza; nawoływał wszak do opamiętania się, a nie działania w gniewie. Co dobrego miało im przyjść z jeszcze większej puli nienawiści i przemocy? Wywalczą sobie swoje racje, a potem? Gdyby wiedział, wsparłby Orpheusa. Pamięć o tamtych dniach jednak już nigdy nie miała zagościć we wspomnieniach astronoma.
- Ostatnimi czasy brakuje mi bliskich. Zdaje mi się, że jednocześnie są zaraz obok mnie, gdy się widujemy, a równocześnie... Jakbym dryfował między tym światem, a jakimś innym - odpowiedział nieco filozoficznie, jednak z jego głosu można było wywnioskować, że wcale nie mówił o drugiej rzeczywistości, którą była nauka. Owszem, JD często był nieobecny duchem, lecz teraz jego spojrzenie często zawieszało się na jednym punkcie i sam profesor nie rozumiał tego przyczyny. Zaraz jednak pozwolił, by jego oblicze na powrót rozjaśniło się w uśmiechu. - Ale już gadam głupoty. Nie zwracaj na mnie uwagi. Brakuje mi szkoły, to dlatego - dorzucił, machnąwszy ręką i nie zauważając nawet, że stanął wraz ze Snapem w kolejkę do wróżb. Chwilowa wymiana paru zdań z dawno niewidzianym młodym czarodziejem wkręciła go na tyle, że mógłby nawet stać w wodzie i by tego nie zauważył. Dlatego też zestresowanie uzdrowiciela nie zostało w żaden sposób spostrzeżone; nawet jeśli drżałby mu głos, Vane cieszyłby się ze skrzyżowania ich dróg dalej. W końcu Orpheus różnił się od swojego brata i Jayden cenił sobie jednego jak i drugiego. Nadrobienie czasu, który dzielił ich od ostatniego spotkania nie było możliwe, lecz mogli spróbować, a festiwal wydawał się być idealną do tego okazją. - Przypadek. Naprawdę przypadek - odparł, wyraźnie sztywniejąc na słowa wróżby. W końcu nie przyszedł tutaj specjalnie! Absolutnie nie. Nie popierał w żaden sposób tej pseudonauki, która rościła sobie prawa do bycia utożsamiana z astronomią. Przyszłość... Zawierzenie przedmiotom martwym w badaniu swych dalszych losów? Co za brak profesjonalizmu. I to jego nazywali naiwnym? - Jedno dobre wynikło z pojawienia się tutaj. Mogłem spotkać cieb... - urwał, gdy trącił łokciem pojemnik z woskiem, który wpadł do wody tworząc jakiś kształt.


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Zagajnik [odnośnik]11.08.18 9:12
The member 'Jayden Vane' has done the following action : Rzut kością


'Wróżby' :
Zagajnik - Page 21 IqT4LVq
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zagajnik - Page 21 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zagajnik [odnośnik]15.08.18 15:19
Nie pielęgnowała bólu. Tego samego, gromadzonego przez wielu, niby magiczne talizmany. Zasłaniali się nimi, tworząc dziwaczną tarczę. Ale ta pomagała tylko na chwilę. Wgryzała sie przecież coraz głębiej, ostre kiełki bólu, mieszaniny wspomnień i zranień, które narastały piekącymi warstwami. Zbroja, która z czasem stawała się zbyt ciężka, by ja unieść. i to co miało początkowo chronić, poprzedzało się w więzienie i powolną... śmierć. Cień przeoczył na źrenice i zniknął w błyskających płomykach świec, rozmywając się w sączącym się od wróżebnego blasku cieple. A ten niósł ze sobą zupełnie inne wspomnienia, bardziej odległe w przeszłości, chociaż bliższe sercu. Czasu nieskrępowanego języka, uczuć, emocji, których nie ograniczała powaga niespokojnego czasu. Iskry radości, odrobiny tęsknoty i wolności. Urok czasów dziecięctwa, który - możliwe, że był źródłem - postrzegania rzeczywistości przez pryzmat światła. Nawet tego ulotnego, jak rozpalający się w oczach Evandry blask, kiedy mówiła o Tristanie. Odetchnęła lekko, ciepłym powietrzem omiatając opadając pasma włosów - I tak być powinno - na sekundę dłużej zatrzymała się na jasnym licu przyjaciółki, starając się odczytać migający co jakiś czas cień. Znała Tristana długo i widziała w nim zimną zmianę. Ciemniejszą, głębszą, niż była w stanie pojąć. A na pewno przebrnąć przez ścianę, którą wokół siebie postawił. Trudniej było jej odnaleźć dawnego przyjaciela. A mimo to, nie dawała umrzeć nadziei, że jeszcze coś mogło się zmienić. Naiwnie, czy też nie. A jasnowłosa wila, mogła być tym światłem, za którym mógł jeszcze wrócić - Martwiłam się, Kochana - przyznała cicho, chociaż doskonale zdawał sobie sprawę, że nie tylko ona odnalazła w sercu bolesną zadrę, na myśl, że młodziutka lady Rosier mogła zniknąć. W tym niespokojnym czasie rosła uporczywa groza, jakby gdzieś na granicach zbierały się siły ciemności. Coraz gęstsze, silniejsze, gotowe pożreć wszystko na swej drodze. Ale myśl nachodziło co jakiś czas, wplatając nitkę cienia w ochronną obecność Percivala. Nie rozumiała, ukrywanych tajemnic, ale ufała mu bezgranicznie - Możesz w takim razie w najbliższym czasie spodziewać się listu i delikatnego pakunku - uśmiech na dłużej osiadł na wargach, pozostawiając tam, aż do cichej wymiany słów - Wiem - potwierdziła pewnie, obdarzając jasnowłosą poważnym spojrzeniem - Ale... on tak często ostatnio znika, wraca ranny - szept był tak cichy, że ledwie można było wychwycić pojedyncze wyrazy między oddechami. Te zaścielały ciepłem policzek Evandry. Nie była pewna czy mogła podzielić się obawą, ale pytania wierciły w sercu niewidzialną dziurę, dorysowując coraz to nowsze scenariusze. Nie chciała kiedyś pozostać w niekończącym się oczekiwaniu na powrót, który mógłby nigdy nie nastąpić. Nie chciała przeżywać bolesnej paniki i rozpaczy, która próbowała się wedrzeć, gdy leżał na granicy żywotności w murach św. Munga. I tę samą ranę przekazać ich synowi. To nie tak miało być. Tylko czy festiwal był miejscem do zaplatania nitek smutku z wydarzeń, które przeciskały się w jej życie?
- Na pewno - potwierdziła pewniej, przyglądając się z bliska powstałej, woskowej figurze. Niespokojna nuta niepewności, która zaścielała drgający głos wili musiała zniknąć. Czy miały ten dzień poświęcić na smutek? Festiwal Miłości. I tej aurze powinny sie poddać - Mógłby być skarabeusz - potwierdziła jeszcze przechylając głowę na bok, odgarniając ciemne pasa na bok, gdy pochylała się nad misą - a to oznaczałoby prawdziwą szczęśliwość - zamyśliła się na moment - Widziałam chyba na festiwalowym jarmarku kilka pięknych, egzotycznych biżuterii. Może znajdziemy wśród nich skarabeusza? - na głos wypowiadała przychodzące myśli. A te miały odciągnąć przyjaciółkę od niepokoju, który smutno wygnał pełne wargi przyjaciółki.



The knife that has pierced my heart,
I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped

Inara Carrow
Inara Carrow
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
I might only have one match
but I can make an explosion
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Zagajnik - Page 21 7893d0df08b53155187ac4c38e6136a0
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1023-inara-carrow https://www.morsmordre.net/t1405-tu-jest-smok-ale-sowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t3433-skrytka-bankowa-nr-99#59656 https://www.morsmordre.net/t1598-inara-carrow
Re: Zagajnik [odnośnik]19.08.18 17:36
Była zła, jednak głównie na samą siebie. Dlatego też skutecznie odpychała od siebie tą złość, mając nadzieję, że ignorowana nie będzie dopraszać się o jej atencję. Nie zmieniało to jednak tego ponurego, parszywego samopoczucia, które obudziło się w niej nie chcąc odpuścić. I choć zewnętrznie nie dała sobie zgody na to, by to okazywać, wewnątrz coś nieprzyjemnie rozbijało się o kości irytując samą swoją obecnością.
Obecność lorda Rowla była niespodziewana, jednak postanawiała jej nie odrzucać, zwabiona tajemnicą, zagadką, którą sam mężczyzna był. Zaciekawiła ją jego jednostka. Wcześniej nie mieli nigdy okazji bliżej się poznać i chyba żadnemu z nich na tym nie zależało. Melisande sama nie była pewna, czy zależy jej na tym i teraz, jednak kilka chwil w jego towarzystwie nie zdawały się niczym straszliwym, zwłaszcza w kontrze samotnego oczekiwania na towarzyszkę. Choć owinęła ją też chyba obawa. Ostre, ciężkie rysy twarzy nie sprawiały wrażenia przyjemnych. Wręcz odwrotnie, mogłaby stwierdzić iż jej towarzyszowi bliżej jest do człowieka nieprzewidywalnego, gniewnego i ciężkiego, niźli jego przeciwieństwa. Do wszystkiego dochodziły jasne oczy, które nadawały twarzy charakteru i wyraźnie kontrastowały z ciemnym zarostem. W samych tęczówkach zaś doszukała się bystrości i czegoś jeszcze... czegoś, czego nie potrafiła jednoznacznie sklasyfikować. Może dlatego nigdy wcześniej sama nie podeszła, czując się przytłoczona tą złożonością kształtów i kolorów, które bardziej miały szansę ją przerazić, niźli uspokoić. Również teraz jego spojrzenie lekko ją peszyło - wewnętrznie, zewnętrznie prezentowała jedynie pewność znajomą dla jej nazwiska. Wpatrywał się w nią inaczej niż inny, jakby potrafił zobaczyć też więcej, trochę za bardzo, trochę za mocno naciskając na nim spojrzeniem. Potrafiła jednak sobie z tym radzić - musiała sie tego nauczyć, chcąc lawirować wśród mężczyzn, jako - na pewno nie równa, ale na tyle pewna i bystra - dyplomata. Pozwoliła się poprowadzić, jedynie zerkając w jego stronę co jakiś czas. Szli pomiędzy pniami, jednak usłanymi w odległości od siebie na tyle dużej, by nie można było się zgubić na ścieżce. Minęli krzaki jeżyn, a potem ze zdziwieniem zauważyła również dzikie róże. Uniosła dłoń, by opuszkami palców dotknąć płatków mijanego kwiatu. Z lekkim namaszczaniem, ostrożnie, jakby mogły się potłuc, pod śmielszym dotykiem. Zmarszczyła lekko brwi, nawet dzikim, przydałoby się odrobinę pielęgnacji, ale lordowie Dorset chyba postanowili nie doceniać darów, które zaradzała im ziemia.
Zwróciła swoje spojrzenie na powrót ku mężczyźnie obok, uznając nagle, że gdy usta zdobią jego twarz nie wygląda już tak strasznie, a nawet... przyjemnie. Przekrzywiła lekko głowę, oddając zainteresowanie i zaciekawienie całą sytuacją.
- To miłe, posiadać osobę na tyle życzliwą i troskliwą, co lorda przyjaciel. - zgodziła się spokojnie. Nie unosząc warg w uśmiechu. Bo choć poczynania wspomnianego mężczyzny, rzeczywiście mogły należeć do grona z tych pozytywnych, jedna Melisande sądziła, że mógł znaleźć ku temu lepsze rozważania. Pozwoliła by poprowadził ją do jednej z mis i usiadła korzystając z jego pomocy. Zlustrowała ją marszcząc lekko brwi. Powstrzymała ciche westchnięcie. Zamrugała kilka razy, spoglądając ku niemu. A gdy skończył pozwoliła by nienagannie czysty i piękny śmiech opuścił jej usta.
- Choć wiele nieoficjalnych źródeł podaje pewnie inaczej, muszę lorda zmartwić, lordzie Rowle. - odpowiedziała spokojnie, ubierając wargi w przyjemny uśmiech. - Zazwyczaj nie zbliżam się do smoków - zwłaszcza dorosłych. Moje zadania w rezerwacie są zgoła inne, niźli poskramianie tych wielkich i zaskakująco mądrych bestii. - zakończyła, na razie nie mówiąc nic więcej. Zerknęła znów w kierunku misy, a później sięgnęła po świecę i klucz, by zgodnie z tradycją przelać ciepły wosk przez jego dziurkę i poznać co skrywa dla niej przyszłość.


I've heard allegations 'bout your reputation
I'll show you my shadows if you show yours
Let's get it right dear, give a good fight dear
We'll keep it all up behind
closed doors
Melisande Travers
Melisande Travers
Zawód : badacz; behawiorysta smoków; początkujący twórca świstoklików
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I do not chase. I conquer.
You will crumble for me
like a Rome.
OPCM : 10
UROKI : 0 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +1
TRANSMUTACJA : 10 +7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 19
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t4704-melisande-rosier#100644 https://www.morsmordre.net/t5050-nulla#108518 https://www.morsmordre.net/t12140-melisande-travers https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t5178-skrytka-bankowa-nr-1209 https://www.morsmordre.net/t5098-melisande-rosier#110615
Re: Zagajnik [odnośnik]19.08.18 17:37
The member 'Melisande Rosier' has done the following action : Rzut kością


'Wróżby' :
Zagajnik - Page 21 CbdUvCu
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zagajnik - Page 21 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 21 z 30 Previous  1 ... 12 ... 20, 21, 22 ... 25 ... 30  Next

Zagajnik
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach