Baron
Strona 2 z 19 • 1, 2, 3 ... 10 ... 19
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Baron
Kod do listu:
Baron nie jest sową, jest jastrzębiem. To ptaszysko o brązowym upierzeniu dotrze wszędzie i w każdą pogodę. Trochę czasem grymasi, dlatego dobrze mieć dla niego jakiegoś krakersa. Jak trafisz na jego zły dzień, to nawet krakers nie uchroni cię przed dziobnięciem w palce, które znaczy tylko tyle, że masz się pośpieszyć z tym marnym listem, bo on chce wrócić już do siebie. Tonks nie gryzie, bo Tonks go karmi. Każdy inny narażony jest jednak na jego pogardliwy wzrok i ostry dziób.
Kod do listu:
- Kod:
<div class="sowa"><div class="ob1" style="background-image:url('LINK DO OBRAZKA TWOJEJ SOWY');"><!--
--><div class="sowa2"><span class="p">Przeczytaj </span><span class="pdt"><!--
--> NADAWCA <!--
--></span><div class="sowa3"><span class="adresat"><!--
--> ADRESAT <!--
--></span><span class="tresc"><!--
--> TREŚĆ WIADOMOŚCI <!--
--><span class="podpis"><!--
--> PODPIS <!--
--></span></span></div></div></div></div>
The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Zakon Feniksa
Przeczytaj
Tonks,
nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, Ty mały psidwakosynie przyprawiający nas wszystkich o zawał.
Podejrzewam, że nie chcesz napisać gdzie dokładnie jesteś - i słusznie - ale obyś była w bezpiecznym miejscu.
Vanks w całości. Wright - też. Margaux też ma się dobrze - o ile ktokolwiek może teraz tak się mieć. Świat zwariował, Tonks.
Czekam na Ciebie w domu, mała.
PS Twoje łóżko zajął mój pies i mójmugol, to znaczy, przyjaciel - mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, to tylko tymczasowe.
Ben
nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, Ty mały psidwakosynie przyprawiający nas wszystkich o zawał.
Podejrzewam, że nie chcesz napisać gdzie dokładnie jesteś - i słusznie - ale obyś była w bezpiecznym miejscu.
Vanks w całości. Wright - też. Margaux też ma się dobrze - o ile ktokolwiek może teraz tak się mieć. Świat zwariował, Tonks.
Czekam na Ciebie w domu, mała.
PS Twoje łóżko zajął mój pies i mój
Ben
Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Przeczytaj S.Tonks Just,
Wybacz mi
Nie rób mi tego więcej Nie ruszaj się stamtąd. Ta menda, przekaż mu, że ma cię zatrzymać inaczej zatłukę, inaczej nie ręczę za siebie. Lila jest faktycznie bezpieczna pod opieką naszej starszej przyjaciółki. Będę na miejscu, jak tylko wyrwę się z Munga. Czekaj na mnie Tonks, proszę. Nie róbcie głupot. Za dużo już ich było.
Pierwszy list zastał mnie ślepym.
Po prostu zaczekajcie,
Sam
Po prostu zaczekajcie,
Sam
Darkness brings evil things
the reckoning begins
2. maja 1956 Ulysses Ollivander
Droga Just Wybacz, proszę, zwłokę z odpowiedzią - wczorajszy dzień był dosyć burzliwy, musiałem zatroszczyć się o rodzinę oraz zająć lasami, które również odczuły skutki niespodziewanych... podejrzewam, że nikt nie znajduje na to odpowiednich słów, nie w tej chwili.
Zdecydowaną większość dnia spędzam dzisiaj w sklepie na Pokątnej i w przeciętnych okolicznościach zaprosiłbym Was w godzinach otwarcia. Mamy tu jednak okropny tłok, dlatego myślę, że możecie przyjść wieczorem, tuż przed zamknięciem - wpuszczę Was jako dwie ostatnie klientki. Na żadne inne spotkanie niestety nie mogę sobie pozwolić, lecz ta opcja powinna zapewnić nam absolutny spokój, dlatego mam nadzieję, że ujrzę Was dzisiejszego wieczora.
Uważajcie na siebie po drodze. Ollivander
Zdecydowaną większość dnia spędzam dzisiaj w sklepie na Pokątnej i w przeciętnych okolicznościach zaprosiłbym Was w godzinach otwarcia. Mamy tu jednak okropny tłok, dlatego myślę, że możecie przyjść wieczorem, tuż przed zamknięciem - wpuszczę Was jako dwie ostatnie klientki. Na żadne inne spotkanie niestety nie mogę sobie pozwolić, lecz ta opcja powinna zapewnić nam absolutny spokój, dlatego mam nadzieję, że ujrzę Was dzisiejszego wieczora.
Uważajcie na siebie po drodze. Ollivander
psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
and somehow
the solitude just found me there
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Masz wiadomość!Hannah Wright
Kochana!Wokół dzieją się okropne rzeczy, przedmioty szaleją, moja różdżka odmawia posłuszeństwa. Dochodzą mnie niepokojące głosy o przykrych zdarzeniach i wypadkach, którym nikt nie zdołał zapobiec. Mam nadzieję, że Ciebie to coś, cokolwiek to było, oszczędziło. Nie mogłam spać, wciąż myślę o tym, czy wszystko u Ciebie w porządku.
Miej dla mnie odrobinę litości i daj znać, proszę, czy jesteś cała i zdrowa. Jeśli nie, daję słowo, nakopię temu, który doprowadził do tego wszystkiego.
Hannah
Miej dla mnie odrobinę litości i daj znać, proszę, czy jesteś cała i zdrowa. Jeśli nie, daję słowo, nakopię temu, który doprowadził do tego wszystkiego.
Hannah
Here stands a man
With a bullet in his clenched right hand
Don't push him, son
For he's got the power to crush this land
Oh hear, hear him cry, boy
Masz wiadomość!Hannah Wright
Just,nigdy nie przepraszaj, jeśli masz za co, a nie masz. Powinnam była zjawić się u Ciebie bez zapowiedzi i sprawdzić, co z Tobą. To ja przepraszam, zawaliłam, powinnam być obok. Co się dzieje, kochana? Albo lepiej będzie, gdy opowiesz mi to sama. Mam butelkę dobrego wina. U mnie czy u Ciebie?
U mnie jest wszystko w porządku, naprawdę.
Hannah
U mnie jest wszystko w porządku, naprawdę.
Hannah
Here stands a man
With a bullet in his clenched right hand
Don't push him, son
For he's got the power to crush this land
Oh hear, hear him cry, boy
Przeczytaj 08.05.1956r
Just, Nadal niewiele rozumiem z całego tego piekła, które miało miejsce po przesłuchaniu. Nie próbuję już zrozumieć. Ważne jest to, że ktoś nas uratował i, że obie jesteśmy bezpieczne - powiedziano mi, że jesteś. Trafiłam z początku do posiadłości Prewettów, Archibald i jego rodzina to wspaniali ludzie. Wspominał, że jesteś już bezpieczna. Mam nadzieję, że to prawda.
Proszę, napisz mi czy to prawda. Czy jesteś w bezpiecznym miejscu, czy dobrze się czujesz, czy nie wyszłaś z tego z żadnym trwałym urazem.
Byłaś tam niesamowicie waleczna. Gdyby nie Ty, pewnie nie ruszyłabym się z pierwszego pomieszczenia i czekała na najgorsze w jakimś kącie. Podziwiam Cię. I dziękuję, bo chyba - na pewno - nie oszalałam tam trwale tylko dzięki Tobie. Sama byłaś w dokładnie tej samej sytuacji, ale zajęłaś się też mną, kiedy ja zachowywałam się jak przewrażliwione dziecko i Cię spowalniałam.
Nie wiem, co działo się od pewnego momentu. Mam tylko nadzieję, że skończyło się szybko, że ten ktoś niebawem się zjawił. Kimkolwiek nasz bohater był. Lily
Proszę, napisz mi czy to prawda. Czy jesteś w bezpiecznym miejscu, czy dobrze się czujesz, czy nie wyszłaś z tego z żadnym trwałym urazem.
Byłaś tam niesamowicie waleczna. Gdyby nie Ty, pewnie nie ruszyłabym się z pierwszego pomieszczenia i czekała na najgorsze w jakimś kącie. Podziwiam Cię. I dziękuję, bo chyba - na pewno - nie oszalałam tam trwale tylko dzięki Tobie. Sama byłaś w dokładnie tej samej sytuacji, ale zajęłaś się też mną, kiedy ja zachowywałam się jak przewrażliwione dziecko i Cię spowalniałam.
Nie wiem, co działo się od pewnego momentu. Mam tylko nadzieję, że skończyło się szybko, że ten ktoś niebawem się zjawił. Kimkolwiek nasz bohater był. Lily
Maybe I'm scared because you mean more to me than
any other person.
any other person.
Przeczytaj B. Weasley
Justine, Twój list jest bardziej niż chaotyczny, mam nadzieję, że nie kryje się za nim nic, co powinno mnie zmartwić. Przez te skreślenia niemal odczytałem jego sens. Spotkajmy się, kiedy chcesz - podaj termin - mam teraz naprawdę dużo wolnego czasu, przymusowy urlop mnie uziemił. Chcesz wrócić do ćwiczeń? Wydaje mi się, że mogę to zrobić - różdżka już nie wypada mi z ręki. Bren
we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
Przeczytaj B. Weasley
Justine, wierzę, że gdybyś jeszcze nie czuła się na siłach, żeby przejść do walki, nie napisałabyś tego listu. Cieszę się, że wzięłaś się w garść: po tym wszystkim na pewno nie było łatwo. Z tego, co słyszałem, przeszkoda znajdująca się w tamtym miejscu nie powinna stanowić dla Ciebie większego wyzwania - pomogę na tyle, na ile będę w stanie.
Spotkajmy się na miejscu popołudniu. Bren
Spotkajmy się na miejscu popołudniu. Bren
we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
Świetlista sylwetka rosłego niedźwiedzia pojawiła się w domu Justine 12 maja około północy. Przemówiła drżącym, przestraszonym głosem Eileen.Znalazłam rannego Alana przy posągu kochanki, w Waltham. Czuję jego oddech, ale jest bardzo słaby, bicia serca nie czuć, nie mogę go dobudzić, stracił przytomność. Obok leży dziewczyna. Nie wiem, czy żyje. To istna masakra, Justine. Potrzebuję cię natychmiast.
Link do rzutu kością: świstoklik
I show not your face but your heart's desire
Przeczytaj
Tonks,
nie ma Cię już dość długo - czy zamierzasz w ogóle kiedyś wrócić do domu? Nie ma Cię już chyba sto lat i zaczynam się trochę martwić. Mam nadzieję, że nie odebrałaś mojej informacji o tym, że w Twoim łóżku zamieszkuje a właściwie zasypia pewien mugol (Louis Bott, wspaniały człowiek i astronauta) jako nakazu ekspansji z mieszkania. Tęsknimy, czekamy na Ciebie, nauczyłem się nawet zmywać, bo nie możemy przy Louisie używać różdżek (to długa historia), także nie musisz martwić się o zalegający w zlewie stos brudnych kubków. Poprawiłem się. Trochę. Nawet Margaux to zauważa. Chyba.
W każdym razie - daj znać, kiedy znów przekroczysz progi St. James Street na stałe. Dom bez Ciebie nie jest taki sam, jest tak...dziwnie. Nawet wybuchający co sekundę mugol, przypadkowo pozbawiający przytomności wszystkich odwiedzających nie jest w stanie Cię zastąpić.
To był komplement, oczywiście.
Czekam na wiadomość zwrotną.
Twój,
Ben
nie ma Cię już dość długo - czy zamierzasz w ogóle kiedyś wrócić do domu? Nie ma Cię już chyba sto lat i zaczynam się trochę martwić. Mam nadzieję, że nie odebrałaś mojej informacji o tym, że w Twoim łóżku zamieszkuje a właściwie zasypia pewien mugol (Louis Bott, wspaniały człowiek i astronauta) jako nakazu ekspansji z mieszkania. Tęsknimy, czekamy na Ciebie, nauczyłem się nawet zmywać, bo nie możemy przy Louisie używać różdżek (to długa historia), także nie musisz martwić się o zalegający w zlewie stos brudnych kubków. Poprawiłem się. Trochę. Nawet Margaux to zauważa. Chyba.
W każdym razie - daj znać, kiedy znów przekroczysz progi St. James Street na stałe. Dom bez Ciebie nie jest taki sam, jest tak...dziwnie. Nawet wybuchający co sekundę mugol, przypadkowo pozbawiający przytomności wszystkich odwiedzających nie jest w stanie Cię zastąpić.
To był komplement, oczywiście.
Czekam na wiadomość zwrotną.
Twój,
Ben
Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Foxmaj 1956
Just,nigdy nie rozpatrywałem Twoich próśb ani Twojego towarzystwa jako uciążenia. Cieszę się, że podołałem ostatniemu zadaniu, choć przede wszystkim była to Ttwoja zasługa – najwyraźniej wiedziałaś lepiej, że to zadziała.
Jestem pewien, że tak samo jest teraz.
Nie ciąży nad Tobą żadna klatwa – a nawet jeśli, to wiesz, że jednej stawiłaś już czoło. Dlaczego nie miałabyś złamać kolejnej? Sama jesteś sobie kompasem. Trochę chaotycznym, zbyt rozedrganym, czasami motającym się zbyt długo, nim wskaże właściwy kierunek. Ale wierzę, że tak się dzieje. Że to, co czujesz, jest dalekie od szaleństwa.
Wiesz, kiedyś nie potrafiłem znaleźć sobie miejsca w życiu. Włóczyłem się bez celu przez lata. Włóczyłem – i błądziłem. Ale kiedy w końcu wytyczyłem stały kurs, trzymałem się go mimo największych sztormów.
Myślę, że z Tobą jest podobnie.
Nigdy nie jest za późno, by spróbować swoich sił. Sam dostałem się na staż stosunkowo późno, byłem o wiele starszy od większości kursantów. To nie miało znaczenia. Wiem, na pewno, że dasz radę. Że masz w sobie wystarczająco dużo uporu, by dążyć do obranego celu. I pomogę Ci tyle razy, ile jeszcze będziesz tego potrzebowała.
Tylko nie słuchaj innych. Będą chcieli Cię zatrzymać. Zmusić, byś przybiła do innego portu. Nie daj się im.
Co zaś tyczy się notatek, może się to okazać problematyczne. W tamtym czasie wielokrotnie migrowałem po całym Londynie, nie przywiązując szczególnej wagi do posiadanych przez siebie rzeczy. Rzucę okiem, czy coś się ostało, ale nie jestem dobrej myśli. Gdybyś jednak potrzebowała czegokolwiek innego – jestem do Twojej dyspozycji.
No, chyba, że chodziłoby o eliksiry. Wtedy lepiej pytaj Pomonę.
Freddie
Jestem pewien, że tak samo jest teraz.
Nie ciąży nad Tobą żadna klatwa – a nawet jeśli, to wiesz, że jednej stawiłaś już czoło. Dlaczego nie miałabyś złamać kolejnej? Sama jesteś sobie kompasem. Trochę chaotycznym, zbyt rozedrganym, czasami motającym się zbyt długo, nim wskaże właściwy kierunek. Ale wierzę, że tak się dzieje. Że to, co czujesz, jest dalekie od szaleństwa.
Wiesz, kiedyś nie potrafiłem znaleźć sobie miejsca w życiu. Włóczyłem się bez celu przez lata. Włóczyłem – i błądziłem. Ale kiedy w końcu wytyczyłem stały kurs, trzymałem się go mimo największych sztormów.
Myślę, że z Tobą jest podobnie.
Nigdy nie jest za późno, by spróbować swoich sił. Sam dostałem się na staż stosunkowo późno, byłem o wiele starszy od większości kursantów. To nie miało znaczenia. Wiem, na pewno, że dasz radę. Że masz w sobie wystarczająco dużo uporu, by dążyć do obranego celu. I pomogę Ci tyle razy, ile jeszcze będziesz tego potrzebowała.
Tylko nie słuchaj innych. Będą chcieli Cię zatrzymać. Zmusić, byś przybiła do innego portu. Nie daj się im.
Co zaś tyczy się notatek, może się to okazać problematyczne. W tamtym czasie wielokrotnie migrowałem po całym Londynie, nie przywiązując szczególnej wagi do posiadanych przez siebie rzeczy. Rzucę okiem, czy coś się ostało, ale nie jestem dobrej myśli. Gdybyś jednak potrzebowała czegokolwiek innego – jestem do Twojej dyspozycji.
No, chyba, że chodziłoby o eliksiry. Wtedy lepiej pytaj Pomonę.
Freddie
Kundle, odmieńcy, śmieci, wariaci,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
Róbmy dym
NapisałaEileen Wilde
Najdroższa Just,Ufam, że ten list zastaje Cię w dobrym zdrowiu i samopoczuciu; że posłuchałaś rad mojej mamy i wreszcie zaczęłaś porządnie jeść. I że wiadomość, którą pragnę zawrzeć w treści poniżej poprawi Ci humor, jeśli tylko ktoś zepsuł go przypadkiem lub całkiem celowo.
Nie zdradzę Ci tajemnicy od razu, pragnę dotrzeć do niej powoli, bo jesteś jedyną, której winna jestem wyjaśnień w pełni ich okazałości.
Sądzę, że już wcześniej domyśliłaś się, co czułam do Herewarda, i że ukrywanie tego szło mi nie lepiej niż olbrzymom, które uczy się baletu. Wstydziłam się tego – tak po ludzku. Wstydziłam się miłości, która czasami nie pozwalała mi oddychać, gdy o niej myślałam; wstydziłam się pustego umysłu, gdy moje nasze spojrzenia się spotykały. Kiedyś potrafiłam znaleźć w swojej pamięci moment, któremu przyporządkowywałam ten pierwszy raz, gdy go zobaczyłam i zrozumiałam, jak bardzo moje serce do niego lgnie, jak bardzo pragnę stać u jego boku i po prostu z nim być. A teraz czuję, jakbym kochała go całe swoje życie, dokładnie całe. Jedynym problemem był wtedy fakt, że to miłość platoniczna – na odległość, znana tylko mnie, chowana tak głęboko w sercu, że miałam ogromny problem z wykorzenieniem jej, z wyparciem tego uczucia, które fizycznie nie miało prawa bytu. Więc żyłam z tym, z tą zadrą, z której nieprzerwanie sączyła się słodka krew. A która w którymś momencie zaczęła przemieniać się w jątrzącą się ranę. Byłam masochistką? Zdecydowanie.
Kiedy pani profesor zawiadomiła nas o próbach, chciałam do niej przystąpić, oddać swoje życie organizacji, ale okazało się, że mam kilka nierozwiązanych spraw, które dziwnie trzymały mnie przy tym „starym” życiu. Poprosiłam więc Herewarda o spotkanie. Przyszedł niemal punktualnie.
Jego spojrzenie po raz kolejny roztopiło lód tworzący się cienką warstwą na moim sercu. Błękitne tęczówki, które pokochałam za subtelność, za nadawanie jego twarzy chłopięcego wyrazu, w którym kryła się odpowiedzialność dorosłego, pewnego siły mężczyzny. Powiedziałam, że go kocham.
Odpowiedział, że on mnie też.
W jednej chwili wszystko straciło sens i jednocześnie go zyskało; grunt osypał się spod moich stóp, ale też stanęłam na zupełnie nowym, zdecydowanie twardszym.
Ten Hereward Bartius też mnie kochał. Odwzajemnił skrywaną przeze mnie przez tyle lat miłość. Nieprawdopodobne, prawda?
Na litość, Tonks, pamiętam tę mieszankę, która powstała w moim sercu. Obawy, najprawdziwszy strach, szczęście mające wartość większą niż Felix Felicis, wzruszenie, smutek i radość. Chwilę później dowiedziałam się, że chce zostać gwardzistą. I nagle ten świeży grunt, który pojawił się pod moimi stopami, zaczął się rozdzierać, zaczął umierać. Zwątpiłam.
Ale wiesz, z tymi wątpliwościami to różnie bywa, tak sądzę.
Nie przedłużając już - sądzę, że następne słowa rozjaśnią Ci całą sprawę.
24 czerwca będzie dniem przesyconym radością, mam nadzieję, bo właśnie w tym dniu przysięgniemy sobie miłość, która tak nas zaskoczyła. Planujemy pobrać się w Szkocji, nad jeziorem Loch Ness – dla Barty’ego ma to ogromne znaczenie, bo to ziemia, na której się wychował, dorastał, zakorzenił. Chcę poznać go jeszcze bardziej, dostrzec szczegóły, które do tej pory mi umykały, dlatego uważam, że to doskonałe miejsce na taką uroczystość. Just, naprawdę mam ogromną nadzieję, że będziesz dzielić z nami te kilka naprawdę szczęśliwych chwil i że… że staniesz tuż obok mnie, żeby wesprzeć swoją siłą i choć cieniem uśmiechu. Potrzebuję Cię, Tonks. Znów. Bo wątpliwości, choć uleciały, wciąż szepcą mi do ucha swoje kołysanki.
PS Na ślubie spodnie to chyba nie jest zbyt dobry pomysł. Do twarzy będzie ci w dobrze skrojonej sukience.
Nie zdradzę Ci tajemnicy od razu, pragnę dotrzeć do niej powoli, bo jesteś jedyną, której winna jestem wyjaśnień w pełni ich okazałości.
Sądzę, że już wcześniej domyśliłaś się, co czułam do Herewarda, i że ukrywanie tego szło mi nie lepiej niż olbrzymom, które uczy się baletu. Wstydziłam się tego – tak po ludzku. Wstydziłam się miłości, która czasami nie pozwalała mi oddychać, gdy o niej myślałam; wstydziłam się pustego umysłu, gdy moje nasze spojrzenia się spotykały. Kiedyś potrafiłam znaleźć w swojej pamięci moment, któremu przyporządkowywałam ten pierwszy raz, gdy go zobaczyłam i zrozumiałam, jak bardzo moje serce do niego lgnie, jak bardzo pragnę stać u jego boku i po prostu z nim być. A teraz czuję, jakbym kochała go całe swoje życie, dokładnie całe. Jedynym problemem był wtedy fakt, że to miłość platoniczna – na odległość, znana tylko mnie, chowana tak głęboko w sercu, że miałam ogromny problem z wykorzenieniem jej, z wyparciem tego uczucia, które fizycznie nie miało prawa bytu. Więc żyłam z tym, z tą zadrą, z której nieprzerwanie sączyła się słodka krew. A która w którymś momencie zaczęła przemieniać się w jątrzącą się ranę. Byłam masochistką? Zdecydowanie.
Kiedy pani profesor zawiadomiła nas o próbach, chciałam do niej przystąpić, oddać swoje życie organizacji, ale okazało się, że mam kilka nierozwiązanych spraw, które dziwnie trzymały mnie przy tym „starym” życiu. Poprosiłam więc Herewarda o spotkanie. Przyszedł niemal punktualnie.
Jego spojrzenie po raz kolejny roztopiło lód tworzący się cienką warstwą na moim sercu. Błękitne tęczówki, które pokochałam za subtelność, za nadawanie jego twarzy chłopięcego wyrazu, w którym kryła się odpowiedzialność dorosłego, pewnego siły mężczyzny. Powiedziałam, że go kocham.
Odpowiedział, że on mnie też.
W jednej chwili wszystko straciło sens i jednocześnie go zyskało; grunt osypał się spod moich stóp, ale też stanęłam na zupełnie nowym, zdecydowanie twardszym.
Ten Hereward Bartius też mnie kochał. Odwzajemnił skrywaną przeze mnie przez tyle lat miłość. Nieprawdopodobne, prawda?
Na litość, Tonks, pamiętam tę mieszankę, która powstała w moim sercu. Obawy, najprawdziwszy strach, szczęście mające wartość większą niż Felix Felicis, wzruszenie, smutek i radość. Chwilę później dowiedziałam się, że chce zostać gwardzistą. I nagle ten świeży grunt, który pojawił się pod moimi stopami, zaczął się rozdzierać, zaczął umierać. Zwątpiłam.
Ale wiesz, z tymi wątpliwościami to różnie bywa, tak sądzę.
Nie przedłużając już - sądzę, że następne słowa rozjaśnią Ci całą sprawę.
24 czerwca będzie dniem przesyconym radością, mam nadzieję, bo właśnie w tym dniu przysięgniemy sobie miłość, która tak nas zaskoczyła. Planujemy pobrać się w Szkocji, nad jeziorem Loch Ness – dla Barty’ego ma to ogromne znaczenie, bo to ziemia, na której się wychował, dorastał, zakorzenił. Chcę poznać go jeszcze bardziej, dostrzec szczegóły, które do tej pory mi umykały, dlatego uważam, że to doskonałe miejsce na taką uroczystość. Just, naprawdę mam ogromną nadzieję, że będziesz dzielić z nami te kilka naprawdę szczęśliwych chwil i że… że staniesz tuż obok mnie, żeby wesprzeć swoją siłą i choć cieniem uśmiechu. Potrzebuję Cię, Tonks. Znów. Bo wątpliwości, choć uleciały, wciąż szepcą mi do ucha swoje kołysanki.
Ślę uściski,
EileenPS Na ślubie spodnie to chyba nie jest zbyt dobry pomysł. Do twarzy będzie ci w dobrze skrojonej sukience.
Ja nie przeczuwałam, tyś nie odgadł, że
Nasze serca świecą w mroku
Nasze serca świecą w mroku
Przeczytaj Archibald Prewett
Szanowna Tonks, przepraszam, że znowu zawracam Ci głowę, ale jesteś dla mnie najlepszym i najbardziej wiarygodnym źródłem wiedzy o mugolach. Jak zapewne wiesz, nie miałem w swoim życiu wielu okazji do zaznajomienia się z ich światem, w zasadzie nie miałem żadnych, więc powoli odkrywam go od nowa i czuję się jak dziecko we mgle. Niby znam Ciebie i kilka innych osób mugolskiego pochodzenia, ale jakoś tak wychodzi, że jedynie w szpitalu natrafiam na niezrozumiałe słowa i zwroty. Może dlatego, że chorzy ludzie nie do końca panują nad swoją mową? Ciężko mi powiedzieć, nieważne zresztą, przejdę do sedna.
Dzisiaj rozmawiałem ze swoim pacjentem (Trzydzieści pięć lat, alchemik, nie zachował podstawowych zasad Bezpieczeństwa i Higieny Pracy z Kociołkiem i nawdychał się oparów podczas warzenia eliksiru przebudzenia. To pewnie przez te ślimaki, potrafią narobić wiele szkód w organizmie) i zeszliśmy na temat anomalii. Powiedział, że praktycznie w ogóle nie używa różdżki, nawet zwykłe lumos zastępując latarnią. Tak się rozwinął w tej swojej rozmowie, że nawet nie miałem okazji go zapytać czym jest ta latarnia - poza tym nie chciałem wyjść na ignoranta. Wywnioskowałem tylko, że to takie małe urządzenie, które można wszędzie ze sobą nosić i świeci. I skoro tak zastępuje lumos to czy mugole więcej zaklęć noszą w kieszeniach? To jest takie niesamowite. Proszę, opowiedz mi o tym więcej.
Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko w porządku. Archie
Dzisiaj rozmawiałem ze swoim pacjentem (Trzydzieści pięć lat, alchemik, nie zachował podstawowych zasad Bezpieczeństwa i Higieny Pracy z Kociołkiem i nawdychał się oparów podczas warzenia eliksiru przebudzenia. To pewnie przez te ślimaki, potrafią narobić wiele szkód w organizmie) i zeszliśmy na temat anomalii. Powiedział, że praktycznie w ogóle nie używa różdżki, nawet zwykłe lumos zastępując latarnią. Tak się rozwinął w tej swojej rozmowie, że nawet nie miałem okazji go zapytać czym jest ta latarnia - poza tym nie chciałem wyjść na ignoranta. Wywnioskowałem tylko, że to takie małe urządzenie, które można wszędzie ze sobą nosić i świeci. I skoro tak zastępuje lumos to czy mugole więcej zaklęć noszą w kieszeniach? To jest takie niesamowite. Proszę, opowiedz mi o tym więcej.
Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko w porządku. Archie
Don't pay attention to the world ending. It has ended many times
and began again in the morning
and began again in the morning
Jackie
Najdroższa Justine, Nie potrafię wyrazić słowami jak bardzo jestem na ciebie ZŁA I WŚCIEKŁA ZA POWOŁYWANIE SIĘ NA POJEDYNKU NA JAKIEKOLWIEK UCZUCIA.
Byłam Twoją przeciwniczką. Pozwól zatem, że wytłumaczę Ci to pojęcie. Przeciwnik to ktoś, kto zagraża Twojemu życiu, nastaje na nie, sprawia, że musisz się bronić i atakować go z taką samą zajadłością z jaką on atakuje Ciebie i mówienie mu, że go kochasz, jest najbardziej naiwną i infantylną rzeczą, na jaką możesz się zdecydować. On ci Z A G R A Ż A, Just. Ja Ci zagrażałam i moje zaklęcia, nieważne, czym spowodowana była ich nieskuteczność, była dla Ciebie niebezpieczeństwem. Oczywiście, przyznam z całą szczerością, jaką tylko mogę Ci dać - obrona wychodziła Ci świetnie. Do czasu, gdy bez mrugnięcia okiem pozwoliłaś, by posłane przeze mnie Incendio podpaliło ci rękaw. Na polu bitwy nie ma miejsca na przyjacielskie okazy współczucia i skruchy, nie ma miejsca na mówienie o jakichkolwiek przyjacielskich pobudkach. Każdy może stanąć po drugiej stronie barykady, Just, zapamiętaj to.
I nigdy nie lekceważ wroga. Odcięta głowa też potrafi ugryźć.
Mimo wszystko gratuluję Ci wygranej. To było zwycięstwo w dobrym stylu. I życzę Ci dalszych triumfów na arenie. Jackie
Byłam Twoją przeciwniczką. Pozwól zatem, że wytłumaczę Ci to pojęcie. Przeciwnik to ktoś, kto zagraża Twojemu życiu, nastaje na nie, sprawia, że musisz się bronić i atakować go z taką samą zajadłością z jaką on atakuje Ciebie i mówienie mu, że go kochasz, jest najbardziej naiwną i infantylną rzeczą, na jaką możesz się zdecydować. On ci Z A G R A Ż A, Just. Ja Ci zagrażałam i moje zaklęcia, nieważne, czym spowodowana była ich nieskuteczność, była dla Ciebie niebezpieczeństwem. Oczywiście, przyznam z całą szczerością, jaką tylko mogę Ci dać - obrona wychodziła Ci świetnie. Do czasu, gdy bez mrugnięcia okiem pozwoliłaś, by posłane przeze mnie Incendio podpaliło ci rękaw. Na polu bitwy nie ma miejsca na przyjacielskie okazy współczucia i skruchy, nie ma miejsca na mówienie o jakichkolwiek przyjacielskich pobudkach. Każdy może stanąć po drugiej stronie barykady, Just, zapamiętaj to.
I nigdy nie lekceważ wroga. Odcięta głowa też potrafi ugryźć.
Mimo wszystko gratuluję Ci wygranej. To było zwycięstwo w dobrym stylu. I życzę Ci dalszych triumfów na arenie. Jackie
pora, żebyś ty powstał i biegł, chociaż ty nie wiesz,
gdzie jest cel i brzeg,
ty widzisz tylko, że
ogień świat pali
Jackie
Tonks, Dobrze jest czasami przypomnieć sobie pewne oczywistości bądź też pozwolić, by przypomniał Ci je ktoś inny. Poczułam się w obowiązku, by ten problem rozwiązać.
Robi mi się niedobrze, kiedy mówisz o sile miłości i przyjaźni. To nie jest życie w siódmym niebie, Tonks. Pojedynki to przemoc i agresja wobec przeciwnika, to niepewność, czy ustaniesz na nogach, czy jeszcze dasz radę przyjąć na siebie kolejne zaklęcie. To ciągła walka, a nie patrzenie w oczy swojemu oprawcy i zastanawianie się, czy w ostatnich chwilach będzie miał jeszcze dla nas choć krztynę łaski. I podkreślę jedno - na polu bitwy pojęcie łaski nie istnieje.
Jeśli już niedługo mam się stać Twoją przełożoną, to dam Ci od razu dobrą radę. Przytyj, Tonks, bo inaczej zdmuchnie Cię byle podmuch wiosennego wiatru. I nabierz siły. I kolorów na twarzy. Jackie
Robi mi się niedobrze, kiedy mówisz o sile miłości i przyjaźni. To nie jest życie w siódmym niebie, Tonks. Pojedynki to przemoc i agresja wobec przeciwnika, to niepewność, czy ustaniesz na nogach, czy jeszcze dasz radę przyjąć na siebie kolejne zaklęcie. To ciągła walka, a nie patrzenie w oczy swojemu oprawcy i zastanawianie się, czy w ostatnich chwilach będzie miał jeszcze dla nas choć krztynę łaski. I podkreślę jedno - na polu bitwy pojęcie łaski nie istnieje.
Jeśli już niedługo mam się stać Twoją przełożoną, to dam Ci od razu dobrą radę. Przytyj, Tonks, bo inaczej zdmuchnie Cię byle podmuch wiosennego wiatru. I nabierz siły. I kolorów na twarzy. Jackie
pora, żebyś ty powstał i biegł, chociaż ty nie wiesz,
gdzie jest cel i brzeg,
ty widzisz tylko, że
ogień świat pali
Strona 2 z 19 • 1, 2, 3 ... 10 ... 19
Baron
Szybka odpowiedź