Wydarzenia


Ekipa forum
Targ w Cromer
AutorWiadomość
Targ w Cromer [odnośnik]28.03.20 21:21
First topic message reminder :

Targ w Cromer

★★
Targ w Cromer mimo swojej niepozorności, pełen jest cennych perełek. Można kupić tu niemal wszystko: od przypraw i alkoholi przez materiały i ceramikę aż po egzotyczne ptaki, trzymane w zmyślnych klatkach. Po targu przechadzają się wyznaczeni pracownicy portu, bowiem nie toleruje się tu złodziejaszków. Między stoiskami roznoszą się zapachy z dalekich stron, nie raz mieszające się w ostre mieszanki, trudnych do odgadnięcia woni. Wiele stoisk oferuje atrakcyjne ceny.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:37, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Targ w Cromer - Page 5 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Targ w Cromer [odnośnik]21.01.22 20:59
Przeważnie poświęcała więcej czasu na plan, ale lakoniczność w liście Thalii sprawił, że dopiero na miejscu dowiedziała się dokładnie, jakie zadanie na nich czeka. Mogły jedynie grać na tym, co miały pod ręką. A miały całkiem wiele. Dywersja, bardziej odnajdywała się w bezpośrednim ataku. Ale i ona nie powinna sprawić jej większych problemów z umiejętnościami, które posiadała. Skinęła jeszcze tylko krótko głową Josephine. Im mniej ich łączyło im mniej osób widziało je razem, tym lepiej. Nikt nie zacznie się zastanawiać, nad różnymi aspektami, które mogły nie pasować. Pozostawił tłum Jopsehine, jako tej, która miała napędzać całe działanie, samej po początkowej pomocy, pozostając trochę z tyłu. Obserwując czy nie pojawiają się jakieś podejrzane zachowania, coś co może zwrócić jej uwagę, zaalarmować. Coś na co będzie mogła zadziałać przed czasem. Ludzie zaczynali nie tylko już szeptać między sobą, ale coraz głośniej rozmawiać i rozważać padające słowa. Na twarzach niektórych widać było przerażenie. Jedna matka pociągnęła swojego syna za rękaw, prawdopodobnie zmierzając przyśpieszonym kierunkiem w stronę domu. Wielu wydawało się niezadowolonych z obecność niebezpiecznej terrorystki w ich mieście. Prawdopodobnie w większości nawet nie przez wzgląd na swoje poglądy. Dużo z nich pozostawała neutralna, próbując dostosować się do tego z czym musieli się zmierzyć. Ale - jak podejrzewały i i jak się okazało - w miejscach takich jak to, było też wielu, którzy popierali obecne rządy. Trójka mężczyzn zaśmiała się rubasznie, ruszając we wskazaną uliczkę.
- Tak. - powiedziała, zła, że Josephin postanowiła do niej podejść. Specjalnie trzymała się z tyłu nie chcąc, by w jakiś sposób powiązano je ze sobą. Ledwie zerknęła w kierunku mężczyzny, na nią nawet nie spojrzała. - Nie. - zanegowała jej pomysł spokojnie. Prawie nie poruszając ustami. - Pilnuj, żeby ludzie nadal gonili iluzję. Nie możemy ani ich, ani jego zostawić samych sobie. Musimy się rozdzielić. - musiały pilnować obu z tych rzeczy. Zarówno żeby tłum nadal interesował się tym, co działo się z poszukiwaną terrorystką. Żeby nie powrócili do dalszej formy dnia, tylko chowali się albo próbowali ją złapać. Jak i tego, by kapitan nie dotarł do statku. Lucinda i Thalia z pewnością robiły co mogły, żeby wykonać zadanie zdając sobie, że ich czas jest w pewien sposób ograniczony i wiedząc, że nie było opcji, żeby przewidzieć dokładnie, jak bardzo. Miała zmienioną twarz, więc nie obawiała się rozpoznania. Dłoń nadal spoczywała w kieszeni zaciśnięta na różdżce. Zerknęła jeszcze na kobietę, ruszając za mężczyzną, który skręcił w jedną z bocznych uliczek, prowadzących na port. Przyśpieszyła, musiała go złapać, zanim wyjdzie na główną ulicę. Miała chwilę, by przemykać obok ścian. Starając się jak najciszej, czasem przystając we wnękach. Lepiej było załatwić to tam, bez gapiów. W końcu znalazła się blisko, przystając w jednym z wejść. A kapitan zatrzymał się, zajmując się odpalaniem papierosa. - Petryfikus Totalus. - pomyślała wykonując gest różdżką. Niewerbalne zaklęcie w plecy, choć niehonorowe miało jej - przy jego poprawnym rzuceniu - zapewnić szybko zyskanie na czasie.

| niewerbalny Petryfikus na Kapitana ST90



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Targ w Cromer - Page 5 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Targ w Cromer [odnośnik]21.01.22 20:59
The member 'Justine Tonks' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 59

--------------------------------

#2 'k8' : 7, 8, 2, 5, 1, 1, 6, 1, 3, 6, 2, 4
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Targ w Cromer - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Targ w Cromer [odnośnik]27.01.22 16:13
Na szczęście zdjęcie zabezpieczeń trwało o wiele krócej niż ich nakładanie. Lucinda i tak odczuwała presję czasu, wiedziała, że teraz wszystko leży w jej rękach, a taki ciężar wpływał na jej skuteczność. Potrafiła działać w stresie, przyzwyczaiła się do ryzyka i dziwnie się czuła gdy go nie doświadczała. Adrenalina pozwalała jej trzeźwiej myśleć, zawsze była zdziwiona jak jej głowa otwiera się w momencie zagrożenia. Wtedy pojawiały się najlepsze pomysły, przynajmniej w większości przypadków tak właśnie było. Nie twierdziła przecież, że jest nieomylna. Nikt nie jest. Ona też popełniała błędy, w ostatnim czasie więcej niż kiedykolwiek, ale to sprawiało, że wciąż była człowiekiem. Żywą osobą. Działanie równało się konsekwencjom i tylko ignoranci twierdzili inaczej.
Nie skupiała się na tym co działo się za drzwiami. Musiała wierzyć, że kobieta sobie poradzi. Jej myśli kręciły się również wokół tego co działo się poza statkiem. Obecność dementorów wiele utrudniła. Czarownice musiały działać licząc, że nikt się nie zorientuje. W takich chwilach minuty ciągnęły się jak godziny, a wyczekiwanie wbijało się w skórę niczym igły. Blondynka dostrzegła ostatnie z zabezpieczeń. Każde z nałożonych pułapek było dobrze przemyślane. Zdjęcie jednego nie gwarantowało wejścia, należało pozbyć się wszystkich żeby w ogóle dotrzeć do drzwi, za którymi znajdowały się porwane kobiety. Dodając do tego strażnika, który zaalarmowałby cały statek o obecności intruzów otrzymywało się mur nie do przebicia. Na szczęście zamiast siły wykorzystały spryt.
Blondynka skupiła się na zdjęciu ostatniego z zabezpieczeń. Skupiła się na magii, która przepływała przez to pomieszczenie, na umiejętnościach koniecznych do nałożenia tej konkretnej pułapki. Przypomniała sobie o lekcjach numerologii, o białej magii, którą ćwiczyła tak skrupulatnie przez lata. Miała nadzieje, że zabezpieczenie odpuści. To była ich ostatnia prosta, potem… miało być już łatwiej. Kiedy drzwi się otworzyły od razu przeniosła spojrzenie na swoją towarzyszkę, a może towarzysza. – Już kończę – odparła wyrywając się na chwile z transu. Oczami wyobraźni wróciła do pułapki. To było jak przekręcanie klucza w zamku. Miała nadzieje, że usłyszy znajome kliknięcie.

Ściągam Lepkie ręce (II poziom) 75 st. (używam OPCM)


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Targ w Cromer - Page 5 Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: Targ w Cromer [odnośnik]27.01.22 16:13
The member 'Lucinda Hensley' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 27
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Targ w Cromer - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Targ w Cromer [odnośnik]28.01.22 12:22
Czuła się jak skupiona na ofierze orlica, przypatrująca się niezwykle uważnie jakby nagle skupienie miało jakkolwiek zadziałać, wspomóc Lucindę w zaklęciu. Miała wrażenie, że czas na ten krótki moment zatrzymał się, tak jakby wszystko stało na tej jednej karcie. Trochę stało, bo w końcu wszystko było mocno problematyczne, że musiała obawiać się o to, co przyniesie jej życie. Im? Musiały ratować kobiety i w momencie, kiedy coś pójdzie nie tak, zapłacą za to i będą mieć o wiele większe kłopoty. One i mugolki, które dziś ratowały. Dlatego w momencie, kiedy po pomieszczeniu rozległ się trzask, wypuściła trzymane w płucach powietrze i odetchnęła głęboko z ulgą. Udało się! Nie wiedziała, komu dziękować (w sumie to wiedziała, bo Lucindzie), ale wszystko się udało. Szybka ewakuacja, coś, co pomogło pomóc w rozwiązaniu sytuacji i mogły wrócić do domu bezpieczne i z poczuciem dobrze wykonanej misji. I miała nadzieję, że w sposób, w który wykonają to tak, jak sobie tego życzył sam Harold Longbottom. Chociaż o nim w tym momencie nie myślała wcale.
Ostrożnie nacisnęła klamkę, upewniając się, że żaden efekt jej nie zastanie, a kiedy nic się nie wydarzyło, uśmiechnęła się w stronę Lucindy. „Dobra robota” wypowiedziała bezgłośnie, poruszając ustami, zanim nie weszła do środka, głową jeszcze wskazując w stronę świstoklików znajdujących się niedaleko blatu. Widok był…przygnębiający nie oddawało tego, co znalazła w środku, chociaż wiedziała, że nie będzie ciekawie. Ale mimo wszystko uderzał ją widok kobiet, skulonych pod ścianą, przywiązanych jak zwierzęta, jak towar, nie jak żywy człowiek. Na ich skórze nie było zbytnio obrażeń, jednak im dłużej im się przyglądało, tym bardziej widziało się drobne siniaki, odciski dłoni, przegryzione wargi. Była wściekła, dawna Thalia pewnie próbowałaby rzucić się na kogokolwiek kogo znajdzie w okolicy i spróbować zatłuc tę osobę i podtopić za burtą tak dla dosadności. Nie był to jednak czas na rozważanie o mordowaniu, nie mogła też wsypywać je tylko dlatego, że nie umiała walnąć się w pusty łeb i zebrać w sobie. Odruchowo zrobiła krok w kierunku kobiet, a te skuliły się, patrząc na nią nieufnie. Nie umiała się im dziwić.
- Spokojnie, jestem tu aby wam pomóc. – Szept ledwie słyszalny wciąż zdawał się rozchodzić po pomieszczeniu kiedy spoglądała na wpatrzone w nią spojrzenia. Nie umiała przyznać, że serce jej się krajało dalej, bo musiała ciągnąć do celu i szybko przekonać je, aby im zaufały.
- Proszę nie robić nam krzywdy… - Głos jednej z kobiet również nie wybijał się głośnością. Czy to strach, czy jednak lekki siniak na jej gardle mówił o czymś innym? Nie wiedziała i miała na ten moment obawę, że jeżeli nie wyciągnęliby ich teraz, przez podróż byłoby jedynie gorzej. Nie mówiąc już o końcowym celu tej jakże zacnej „podróży”.
- Nie po to tu jestem, chcę wam pomóc, znaczy, my chcemy. – Uniosła różdżkę, co spowodowało kolejne wciśnięcie się w niewygodne ściany. Naprawdę, były tak przerażone, ze sam koncept zaklęć napawał je zgrozą. Miała nadzieję, że znajdzie się dla nich miejsce w Oazie albo za granicą, aby przynajmniej parę dni, tygodni, ile tylko czasu dałoby się wydrzeć, mogły spędzić w spokoju i bez większych sytuacji na nowo napawających traumą. – Diffindo. – Lina pękła, ale jedynie częściowo, Thalia westchnęła, na nowo unosząc różdżkę. – Diffindo. – Tym razem wszystko oderwało się, pozostawiając kobiety wolnymi. A jednak te dalej uciekały, wzrokiem i ciałem, starając się stworzyć jakikolwiek dystans.
- Proszę, nic nie zrobiłyśmy, błagam… - Dalej się bały. Tak jakby właśnie miała im zrobić wielką krzywdę, niezależnie od tego, że właśnie im pomagały. Może myślały, że to pułapka? Nie zdziwiła się, w końcu jej twarz obecną pewnie kojarzyły z wieloma nieprzyjemnymi doświadczeniami. Szybko schowała różdżkę, pokazując puste dłonie i zapewniając, że nie ma zamiaru zrobić im niczego.
- Spokojnie, proszę, posłuchajcie. Mężczyźni, którzy złapali was na statek, chcą was wywieźć za granice i sprzedać. Nie chcemy na to pozwolić, ale póki co, musicie nam zaufać. Mamy urządzenia, które wyniosą was stąd w mgnieniu oka i nikt nie będzie mógł was znaleźć. Przeniosę się z wami i zaprowadzę was do lekarza. – Wiedziała, ze to mugolskie słowo mogło nadać jej przekonywaniu trochę wiarygodności. – Proszę. Nie mamy zbyt wiele czasu. – Wyciągnęła dłonie w ich kierunku.
Patrzyły na nią z przestrachem, ale chyba powoli docierało do nich, że szansa na ucieczkę była właśnie teraz. Jedna po drugiej podawała jej dłoń, a ona ostrożnie prowadziła je w stronę Lucindy. Kiedy zebrała już wszystkie, zerknęła na monety które powinny je przenieść i pokiwała głową w stronę towarzyszki.
- Zabiorę je do lecznicy, zostawię je pod opieką kogoś do leczenia i wrócę do ciebie. Mam nadzieję, że zajmą się nimi dobrze. Umiesz wyczarować iluzję? Jeżeli tak, postaw tu iluzję kobiet i rzuć jakieś zaklęcie na kamień aby dać znać, że skończyliśmy. Mi to powinno zająć maksymalnie kwadrans. – Uśmiechnęła się lekko w jej stronę i odetchnęła. Na nie był czas, przynajmniej teraz mogła postarać się zapewnić kobietom chwilę spokoju.


So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0

ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12384-thalia-wellers#381174 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Targ w Cromer [odnośnik]28.01.22 14:04
Jospehine nadal znajdowała się wśród tłumu. Musiała nadal ich prowadzić. Podążać za iluzją, to było jej zadanie. Zainteresować ich w jakiś sposób, zachęcić do złapania terrorystki. - Jest coraz bliżej, zaraz ją złapiemy!- krzyknęła jeszcze do mężczyzn, którzy znajdowali się obok. - Na co czekacie, sama się nie złapie! Tylko szybko, bo ucieknie, tak będą o Was opowiadać, że złapaliście groźnego wroga ministerstwa, do tego nagroda! Łapcie ją!- mówiła bez zawahania. Wydawało jej się, że to może ich nakłonić do działania.
Widziała, że nie wszyscy chcą podążać za iluzją, zapewne po prostu się bali. Bezpieczniej było to ignorować i opuścić to miejsce, nie dziwiła się im. Na szczęście jednak znaleźli się tacy, którzy postanowili podążyć za nią. Część zadania została wykonana. Trójka z mężczyzn wbiegła w uliczkę za iluzją, miała nadzieję, że szybko stamtąd nie wrócą.
Nie miała pojęcia jakie plany ma Justine, w końcu nie do końca to wszystko przegadały. Zauważyła kapitana to postanowiła się z nią skonsultować. Najwyraźniej tamta nie chciała, żeby ją z nią widziano, co wcale nie było bezpodstawne, rozumiała o co jej chodzi. - Dobra, zajmij się typem, ja pobiegnę dalej.- rzekła krótko i odwróciła się na pięcie.
- Panowie, na co czekacie, za mną!- krzyknęła jeszcze i pobiegła w uliczkę za sobowtórem. Odwróciła się za siebie, aby zobaczyć, czy za nią podążają, nie myliła się, chcieli złapać terrorystkę. - Szybciej, nie możemy dać jej uciec!- krzyknęła i nadal biegła przed siebie. - Tam jest, zaraz ją dorwiemy!- pokazała ręką w prawą stronę, aby biegli właśnie tam, grupa mężczyzn która za nią biegła wykonywała polecenia bez zawahania. Chcieli dopaść Tonks. Czy skusiła ich owocna zapłata, czy to, że zostaliby docenieni? Kto ich tam wiedział. Grunt, że nadal za nią biegli. Powoli zbliżali się do ślepego zaułka, na jego końcu znajdował się sobowtór Justine, nie bardzo miał dokąd uciekać. Grupa mężczyzn go dogoniła. - Mamy Cię Szlamo!- krzyknął jeden z nich. - Ciekawe, co teraz zrobisz! Josephine stała z tyłu grupy, obserwując ich zachowanie.


Targ w Cromer - Page 5 D7bc159511ca9b7ed9e13f5e91a418292cb09bfb
Josephine Bell
Josephine Bell
Zawód : magipolicjantka/ rebeliantka
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
W źrenicy tak pełnej żywej mgły, nie ma nic…
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10761-josephine-genevieve-bell https://www.morsmordre.net/t10815-precel https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t10809-j-bell
Re: Targ w Cromer [odnośnik]01.02.22 7:48
Zawsze pozostawała niepewność. Z jednej strony znała doskonale własne umiejętności i wiedziała na co jest w stanie sobie pozwolić, ale z drugiej zdawała sobie sprawę z tego, że rzeczy można ukryć. Nawet przed jej czujnym okiem. Dlatego kiedy Thalia sięgnęła do klamki Lucinda na chwile wstrzymała oddech. Miała nadzieje, że nie będą musiały radzić sobie z kolejnymi przeciwnościami chociaż była na to gotowa. Przyzwyczaiła się do tego, że nic nie przychodzi łatwo tym, którzy dążą do tego co dobre, co prawe. Przez lata uświadomiła się jedynie, że świat jest skrojony dla tych, którym po drodze z cierpieniem. Nie rozumiała tego, ale zdążyła przywyknąć do takiego stanu rzeczy. Ona zawsze miała pod górę nawet wtedy gdy wydawało się, że to już ostatnia prosta.
Drzwi otworzyły się, a kobieta weszła do środka wprawiając porwane w osłupienie. Rozumiała przerażenie tych kobiet dlatego od razu też wkroczyła do celi chcąc je uspokoić. Głos Thalii choć kojący przypominał prawdopodobnie kobietom o tym przez co musiały w ostatnim czasie przejść. Na twarzach czarownic nie malowała się ulga, a dezorientacja. Możliwe, że już niejednokrotnie były w taki sposób oszukiwane i mącone, a to pewnie jedynie wierzchołek góry lodowej. Naprawdę nie chciała nawet myśleć co jeszcze musiało je tutaj spotkać. – Naprawdę nie zrobimy wam krzywdy – zaczęła stając w świetle tak by kobiety mogły dostrzec jej łagodne rysy twarzy. To zwykle działało. Żałowała, że w taki sam sposób nie działa na samą siebie. – Dowiedzieliśmy się o tym, że jesteście tu przetrzymywane, jesteśmy tu tylko po to by was uratować i na Merlina lepiej się pośpieszmy. – zakomunikowała. Nie wiedziała, które konkretnie słowa trafiły do kobiet, ale te uwierzyły i to dla blondynki było najważniejsze. Słuchając poleceń wydawanych przez sojuszniczkę jedynie skinęła głową. To była dobra myśl, dobre rozwiązanie. Cieszyła się, że Thalia ma na tyle doświadczenia by samej dostrzegać wartościowe wyjścia z sytuacji. W końcu to nie zdarzało się zbyt często.
Kiedy kobiety użyły świstoklika i przeniosły się w bezpieczne miejsce blondynka przystąpiła do wyczarowania odpowiedniej iluzji. Ta miała być krótka, mącić umysły innych jedynie przez pół godziny, ale to pół godziny wystarczy by wszyscy zamieszani w tą akcję ratunkową znaleźli bezpieczne schronienie i oddalili się od miejsca zdarzenia. – Panno – rzuciła w środku celi chcąc by obraz kobiet wciąż utrzymywał się w środku. Zaklęcie się powiodło i już po chwili kobiety powróciły na swoje miejsce. Nie one same, a ich obraz. Wierna kopia. Następnie blondynka wyszła z celi zamykając za sobą drzwi. Wyciągnęła z kieszeni kamień, który otrzymała od Thalii i rzuciła na niego – Acus – nigdy nie była mistrzem transmutacji, ale na szczęście takie proste zaklęcia była w stanie rzucić w poprawny sposób. Kamień postanowiła zmienić w żołędzia, bo kształtem i wielkością właśnie to jej przypominał. Kiedy kamień zmienił się w jej dłoni Lucinda postanowiła poczekać. Nic więcej już teraz nie mogła zrobić.


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Targ w Cromer - Page 5 Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: Targ w Cromer [odnośnik]02.02.22 0:01
Nie miała pojęcia jak sobie radziła Lucinda z Thalią. Miała nadzieję, że były bliżej końca niż dalej. Przynajmniej na to po cichu liczyła. Jakimś cudem udało jej się zakraść za kapitana tak, by nie zwrócić na niego swojej uwagi. Dobrze, skradanie była jedna z rzeczy, nad którą nadal musiała pracować. Gdyby jednak zainteresowała go jej obecność i ją dojrzał miała inny plan. Choć znacząco kurczący czas kobiet. Wypowiedziała zaklęcie, które pomknęło w jego plecy i nim zdążył zareagować padł na ziemię pod działaniem zaklęcia. Nie czekała więcej. Podbiegając w kilku krokach do jego sylwetki. Pamiętała ustalenia i miała nadzieję, że Thalia nie będzie o to zła. To był najszybszy sposób na to, żeby zatrzymać go jeszcze na trochę w miejscu. A fakt, który by nie wzbudził podejrzeń był tylko jeden. Dlatego kucnęła przy nim i zaczęła przeglądać zawartość kieszeni. W końcu natrafiając na mieszek z pieniędzmi. Zerknęła w jego twarz ze swoją, zmienioną, niepodobną do nikogo. Wyglądała na biednego wychudzonego chłopaka, jeszcze lepiej. Zabrała mieszek i pobiegła, znikając za pierwszym rogiem. Wiedziała, że musiała powielić to działanie. Wrzawa o zakonniczce i kradzieżach powinna się ponieść możliwie jak najszybciej. Dlatego kiedy przed sobą zobaczyła kolejnego mężczyznę zacisnęła mocniej różdżkę. Przystanęła, rzucając kolejnego petryfikusa. Jemu również zabierając złoto. Ruszyła dalej nie czekając wiele. Jeszcze kilka w pobliżu powinny załatwić sprawę. Możliwie że wpadną na siebie, że przekażą sobie informacje. Tylko tyle ale nic więcej. Skręciła znów w uliczkę, wszystkie znajdowały się całkiem niedaleko miejsca w którym rozdzieliła się z Josephine. Para. Zacisnęła wargi. Trudniej, ale możliwie. Przynajmniej dla niej. Minęła ich bez słowa, a chwilę później odwróciła się rzucając po raz kolejny petryfikusa. Ten trafił. Najpierw mężczyznę - kobiety przeważnie, nie licząc pewnych wyjątków, były mniej niebezpieczne. Kobieta sięgnęła po różdżkę. Rzuciła zaklęcie po raz kolejny bez skutku. Aeris odrzucił ją na plecy, ale kolejny petryfikus trafił już w odpowiednie miejsce. Oboje spetryfikowanie leżeli na bruku. Przeszukała ich zabierając to co cenniejsze. Nie wiedziała na kogo trafiła po drodze. Ale na tą chwilę nie myślała nad tym. Musiała zniknąć. Tutaj zaczynało się robić już niebezpiecznie. Dlatego przystanęła w zaułku zmieniając znów twarz, na inną. Wydłużając nos, zmieniając kolor włosów i linie szczęki. Zaklęciem zmieniła kolor płaszcza ruszając w kierunku placu na którym ostatnio była Bell. Miała nadzieję, że ludzi nadal gonią jej iluzję i zajmują się nią, skutecznie odciągając swoje zainteresowanie od statku. Jej rozpoznawalność mogła się na coś przydać i miała nadzieję, że kupiła im tyle czasu ile było to koniecznie. Zwolniła dopiero przy centrum wzrokiem poszukując Bell. Zasięgając informacji w którą stronę pobiegła iluzja skierowała się tam. Docierając, na sytuację, która kończyła powoli całą operację. Reszta zależała już tylko od Thalii i Lucindy. Spokój na targu i ludzie już za chwilę mieli powrócić do zajęć wykonywanych wcześniej.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Targ w Cromer - Page 5 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Targ w Cromer [odnośnik]02.02.22 18:04
Bell biegła przed siebie. Nie sama, bo razem z tłumem, który postanowił zaangażować się w podążanie za zbiegiem, którego twarz gościła na plakatach, za feniksem, który zdecydowanie nie wzbudzał zbyt dobrych emocji, przynajmniej w tym miejscu. Najważniejsze dla niej było to, że złapali przynętę i chcieli wraz z nią ruszyć na poszukiwania. Miała nadzieję, że Justine poradziła sobie z kapitanem, a reszta towarzystwa również załatwiła sprawy na statku, które miała do załatwienia. Nie wiedziała, na jakim etapie są, bo skąd mogła to wiedzieć, oby działały sprawnie, bo tutaj zbyt dużo czasu im nie pozostało. Nie będą przecież w nieskończoność biegać za iluzją. Ileż można?
- Chodźcie, jest tam, zaraz ją złapiemy!- krzyknęła jeszcze do mężczyzn, którzy znaleźli się z nią w uliczce. Po raz kolejny pobiegli w stronę, z której zniknęła iluzja Tonks. Była zdziwiona, że jeszcze się nie zorientowali, że nadal biegli za tym, czego nie mogli złapać. Jej to na rękę. - Szybko, blisko jest, bo zaraz znowu nam ucieknie!- powiedziała ponownie do towarzystwa, które znowu pobiegło za iluzją. Chyba na nią już był czas. Wydawało się, że towarzystwo złapało przynętę i nie zamierzało odpuścić, dopóki jej nie złapią. Wycofała się więc z uliczki. Musiała wrócić do miejsca, w którym zaczynały tą zabawę. Miała nadzieję, że Justine poradziła sobie z kapitanem, w końcu to on był ich największym problemem, przynajmniej z tego, co mówiła Thalia. Liczyła na to, że nie przeszkodzi im w wykonaniu zadania na statku.
Udało jej się dotrzeć do miejsca, w którym rozeszły się z Tonks. Nie wiedziała jednak czy ta jest już na miejscu. Miała nadzieję, że dostrzeże ją w tłumie. Nic więcej nie mogły zrobić. Odwróciły już uwagę, czas się kończył. Widziała, że kilkoro mężczyzn nadal goniło iluzję, jak długo to jednak jeszcze potrwa? Przecież w pewnym momencie się zorientują, a chwila ta wydawała się już coraz bardziej zbliżać. Oby towarzyszki na statku zakończyły już swoją misję, inaczej zaraz może im zabraknąć czasu.


Targ w Cromer - Page 5 D7bc159511ca9b7ed9e13f5e91a418292cb09bfb
Josephine Bell
Josephine Bell
Zawód : magipolicjantka/ rebeliantka
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
W źrenicy tak pełnej żywej mgły, nie ma nic…
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10761-josephine-genevieve-bell https://www.morsmordre.net/t10815-precel https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t10809-j-bell
Re: Targ w Cromer [odnośnik]03.02.22 1:30
Ostrożnie, krok za krokiem, odprowadziła każdą z kobiet w stronę kliniki. Zależało jej na czasie, aby jednak nie pozostawiać Lucindy na dłużej samej, jednak nie mogła poganiać kogokolwiek. Zranienia i siniaki utrudniały sprawne poruszanie się, nie mogła też narażać je na ciągnięcie je za sobą, bo miały już wystarczająco mężczyzn, którzy robili im krzywdę samym dotykiem. Ostrożnie odprowadziła je na miejsce, dając teraz pole do popisu dla Kerstin Tonks, młodej panny która jako nieczarująca osoba na pewno prędzej zyska zaufanie osób przez magię zranionych. Miała jeszcze tutaj wrócić, ale póki co, na nowo musiała znaleźć się na statku. Upewniając się, że wszystko w porządku, opuściła bezpieczniejsze tereny Doliny aby tym razem na nowo pojawić się obok Lucindy. Rozejrzała się szybko, czy aby nikogo nie było na miejscu obok niej, unosząc lekko dłonie aby wiedziała, że to dalej ona.
- To ja…możemy już iść. – Na nowo objęła Lucindę w pasie, prowadząc ją z dala od tego miejsca, trzymając ją bardzo blisko siebie, co dodatkowo utrudniało zapamiętanie panny Hensley, ostatecznie też wyrzucając część jedzenia za burtę kiedy upewniła się, że nikt tego nie widzi. Marnotrawstwo jedzenia bolało ją wyjątkowo, ale nigdy nie było wiadomo, czy nie naszprycowali tego czymś dziwnym, lepiej więc było nie ryzykować. Z cwanym uśmiechem skierowała się w dół trapu, spoglądając jeszcze na McConella, który spojrzał na nie z napięciem. Skinęła mu głową, a on odetchnął niemal niezauważalnie, kiwając jej głową. Jego praca jeszcze się nie skończyła, ale przynajmniej cztery kobiety nie zostaną sprzedane za granicą, a kapitan dziś odpłynie, myśląc, że „towar” wciąż znajduje się na pokładzie.
- Ten młody chłopiec…zasługuje na lepsze, jeżeli się uda. – Nie chciała go pouczać, ale naprawdę chciała aby dzieciak mógł znaleźć lepsze perspektywy niż tutaj. Na pożegnanie skinęła głową, spokojnie oddalając się z miejsca, tak aby nikt nie mógł im zarzucić, że odbiegają – spacer był spokojny, ale nie zwlekały przesadnie, a i Thalia uważała, aby trzymać Lucindę z dala od spojrzeń. Dopiero kiedy znajdowały się w okolicy miejsca spotkania, ostrożnie wypuściła towarzyszkę z objęć.
- Wszystko się udało? – Czekała ostrożnie na potwierdzenie, kiwając głową na opis sytuacji. Miała jedynie nadzieję, że Harold będzie zadowolony z tego, jak wykonali misję. – Dziękuję wam, wasza pomoc była nieoceniona. Odpocznijcie, zajmę się resztą. Do zobaczenia. – Poczekała, aż wszystkie wrócą do siebie, samej teleportując się do Doliny. Na nowo odnalazła kobiety, którym mogła teraz zapewnić miejsce do spania i odrobinę jedzenia, a potem napisać do Longbottoma. I mieć nadzieję, że mugolki, które wycierpiały tyle, znajdą się w lepszym i bezpieczniejszym miejscu.

ztx4


So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0

ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12384-thalia-wellers#381174 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Targ w Cromer [odnośnik]17.11.22 12:50
| 28 czerwca

Targowisko w Cromer – położone zaledwie o rzut kamieniem od głównego portu, i nieco dalej od Corbenic Castle – było mu solą w oku od tygodni. Nie miał pojęcia, w jaki właściwie sposób rebeliantom Longbottoma udało się utrzymać tu swoją pozycję, reszta miasta wydawała mu się dobrze kontrolowana – ale nie ulegało żadnej wątpliwości, że nie mógł pozwolić im plątać się po swoim podwórku ani dnia dłużej. Targ pozostający pod kontrolą wroga oznaczał, że Traversowie nie radzili sobie z utrzymaniem porządku, poza tym – odkąd po placu kręcili się zdrajcy, handel praktycznie zamarł, ograniczając się do paru stoisk – teraz, późnym wieczorem, praktycznie pustych.
Przy południowym wejściu na targ pojawił się o zmierzchu, w cieniu przyległej kamienicy porzucając formę sokoła i lądując miękko na obu nogach. Prawa, zraniona w trakcie bitwy w forcie, szczęśliwie zdążyła odzyskać już pełną sprawność, dokuczając mu wyłącznie podczas morskich sztormów. Tego wieczoru niebo było jednak czyste, a parne powietrze sprawiało, że w granatowo-szarej pelerynie było mu nieco za ciepło, nie zdjął jej jednak – strzepując jedynie drobiny kurzu z ramion i dobywając różdżki, żeby w ciszy zaczekać na swoich dzisiejszych towarzyszy.
Do Corneliusa zwrócił się jako pierwszego, w pamięci mając zarówno ich wspólne negocjacje z zarządcą portu, jak i wyprawę do Castle Rising; Sallow był zdolnym czarodziejem, a Manannan wiedział już, że w razie potrzeby potrafił bez zawahania porzucić twarz wysokiego urzędnika, żeby pobrudzić sobie ręce. Stwierdzenie, że w pełni mu ufał, byłoby deklaracją nieco na wyrost, jak każdy polityk kierował się z pewnością po części własnymi pobudkami – ale Traversowi właściwie to nie przeszkadzało; na co dzień obracał się wśród oszustów i kanciarzy na tyle często, że funkcjonowanie w podobnym środowisku przychodziło mu naturalnie. To z czarodziejami o pozornie czystych intencjach radził sobie gorzej, zresztą – co do oddania Corneliusa dla wspólnej sprawy Rycerzy Walpurgii wątpliwości nie miał żadnych, i to mu wystarczało.
Nad poproszeniem o pomoc Zachary’ego nieco się wahał, ostatecznie przeważyła jednak przezorność – wchodząc na ślepo na teren przejęty przez wroga, dobrze było mieć przy sobie uzdrowiciela. Chociaż wrodzona i pielęgnowana przez lata buta przekonywała go, że wygnanie paru ludzi Longbottoma nie będzie żadnym wyzwaniem, to w rzeczywistości nie miał pojęcia, jak mocno przez ostatnie tygodnie zdążyli się na targu okopać. Poza tym – po ostatnim liście otrzymanym od lorda Shafiqa liczył na możliwość nawiązania dalej idącej współpracy; Traversowie potrzebowali sojuszników, a działający sprawnie i pozostający pod ich kontrolą port mógł im ich przysporzyć – albo przynajmniej ustabilizować sytuację.
O Vergilu Zabinim wiedział najmniej, planował więc przyglądać mu się tego wieczoru szczególnie mocno – zwłaszcza, że jego bliskość ze światem duchów budziła w Mananannie swego rodzaju niepokój, którego nie potrafił i nie chciał jednoznacznie określić.
Na targu jest dwóch – odezwał się cicho, gdy wszyscy dotarli już na miejsce. Nim zmaterializował się przed wejściem, okrążył teren, wiedząc, że nikt nie zwróci uwagi na cień wędrownego sokoła przesuwający się po wieczornym niebie – obecność ptaka w pobliżu wybrzeża nie była niczym niezwykłym. – Patrolują wschodnią alejkę. Możliwe, że to cała ich ochrona na noc, albo że wsparcie siedzi w którymś z budynków – musimy mieć oczy dookoła głów – dodał krótko, robiąc jednocześnie krok w stronę południowego wejścia. – Carpiene – wypowiedział cicho; różdżka zadrżała pod jego palcami, coś zdawało unosić się w powietrzu – ale gdy wytężył zmysły, próbując uchwycić istotę magii, ta rozproszyła się w półmroku. – Wydaje mi się, że zabezpieczyli czymś teren, ale nie jestem pewien – przyznał, odwracając się. – Corneliusie?.. – zapytał, przenosząc jednak wzrok na mężczyznę, który towarzyszył Rycerzowi. Założył, że był jego ochroniarzem – prawdopodobnie był więc w stanie poradzić sobie z rozbrojeniem ewentualnych pułapek.

| tutaj rzut na wejście na targ oraz na carpiene (połowicznie udane, za nisko żeby wykryć którąkolwiek z pułapek); wchodzimy od strony południowej, więc ignorujemy oczobłysk i lignumo;

ekwipunek we wsiąkiewce




some men have died
and some are alive
and others sail on the sea
with the keys to the cage
and the devil to pay
we lay to fiddler's green

Manannan Travers
Manannan Travers
Zawód : korsarz, kapitan Szalonej Selmy
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
so I sat there,
beside the drying blood
of my worst enemy,
and wept
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 30 +4
CZARNA MAGIA : 12 +4
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t10515-manannan-travers https://www.morsmordre.net/t10605-zlota-rybka#321117 https://www.morsmordre.net/t12133-manannan-travers https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t10596-skrytka-bankowa-nr-2306#320992 https://www.morsmordre.net/t10621-manannan-travers
Re: Targ w Cromer [odnośnik]18.11.22 14:06
To dopiero początek, pomyślałeś, kiedy dostałeś list od kogoś, kogo faktycznie możesz uważać za "bardziej postawionego" w hierarchii stron konfliktu. Krótka sowa, krótka wzmianka do czego byłeś potrzebny. Tylko tyle potrzebowałeś, aby odpowiedzieć zwrotnie iż zgadzasz się na wspólne przedsięwzięcie. Co cię podkusiło? Może fakt, że były tam osoby, które równocześnie mogły otworzyć tobie drzwi do bardziej ambitniejszych rzeczy. A jednak nie chcąc przyznać tego przed wszystkimi innymi - byłeś ambitny i chciałeś dopiąć swoich celi. Jakich? Nie dzieliłeś się nimi z nikim, bo nie miało to żadnego sensu po jej śmierci.
Jako żywa "imaginacja śmierci" przyszedłeś na umówione miejsce jako drugi, kiwając głową w geście powitania z lordem Traversem. Wydawał Ci się inny niż sądziłeś. Myślałeś, że będzie bardziej chojrackim towarzyszem. Będzie mu brakowało jednej dłoni albo kilku palców, a z oczu biło chłodem i pogardą dla całego świata w jedynej najważniejszej bitwie - o własne ego. A jednak, pozory myliły. Z nimi jednak nie chciałeś się dzielić ani słowem ani mimiką, bo to drugie byłoby zabawną sytuacją, gdyby się wydarzyło. Skupiłeś się więc na tym, aby w pewnym momencie tylko skorygować lorda. Może odbije się to krzywym spojrzeniem, a może ktoś pomyśli: "Jednak na coś chłopak się przydaje". Wyjąłeś więc różdżkę, unosząc ją kościstymi palcami ku górze i rzuciłeś magiczną formułkę "Carpiene", szeleszcząc swoim głosem, acz nadal wyraźnie by urok zadziałał. Z lekką nieprzyjemnością musiałeś zbić z tropu głównodowodzącego tej zbieraniny.
Miałeś rację ufać swoim instynktom, lordzie. Mamy do czynienia z pułapką nazywaną Strachem na Gremliny i Zawieruchą. Dla tych, którzy nie wiedzą... Albo... — Spojrzał na tego samego mężczyznę co Manannan i skinął głową. — ...nie chcą za bardzo dodawać szczegółów, a wykonać pracę - Pierwsza wywołuje iluzję bogina, którego trzeba pokonać zaklęciem riddiculus. To ta łatwiejsza część. Druga... to Zawierucha. Chcieliście kiedyś dowiedzieć się jak wyglądała największa bitwa średniowiecznych czarodziejów? Wystarczy, że nie będziecie chcieli tego zdjąć, a zostaniecie jej świadkami. Dlatego jeśli pana towarzysz, panie Sallow, lub kto inny chciałby spróbować - byłbym wdzięczny. Słaby ze mnie łamacz, ale jeśli będzie trzeba - służę dodatkową pomocą. — Same konkrety. Czyli to, czego potrzebowała drużyna.

Carpiene, rzut za 90 + 20 z OPCM, wynik: 110. Znamy szczegóły pułapek i co trzeba z nimi zrobić.
Vergil Zabini
Vergil Zabini
Zawód : Spirytysta, własciciel sklepu spirystycznego
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 15 +5
UROKI : 10
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11353-vergil-zabini#349354 https://www.morsmordre.net/t11360-mercurio#349847 https://www.morsmordre.net/t12153-vergil-zabini https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t11361-skrytka-bankowa-2481#349849 https://www.morsmordre.net/t11359-vergil-zabini#349845
Re: Targ w Cromer [odnośnik]18.11.22 21:11
Przyjął od razu zaproszenie Manannana, właściwie domyślając się, że przed umówionym rozejmem lord będzie chciał poodmykać ostatnie pilne sprawy. Upewnić się, że Norfolk będzie względnie bezpieczne podczas obchodów i przygotowań do święta, choćby siłą. Nie wiedział, że rebelianci przejęli targ w samym Cromer, ale od razu pojął, że niezbędne było przejęcie i zabezpieczenie terenu przed nadchodzącym Festiwalem. Główne uroczystości odbędą się w Londynie, ale lato to czas sprzyjający handlowi w Norfolk, podejrzewał też, że lepsza pogoda ściągnie do portu więcej statków.
-Panowie. - pojawił się na miejscu w czarnej pelerynie, z kapturem na głowie. Rozpoznawalny dzięki przemówieniom w całym kraju, nie chciał ściągać na nich niepotrzebnej uwagi. Dirk, całkowicie anonimowy, miał prosty płaszcz i gołą głowę. -Mój ochroniarz, Dirk Doge. - przedstawił Dirka zgromadzonym. Zachary'ego i Manannana już znał, lorda Traversa zdążył poznać nawet bardzo dobrze przy okazji wcześniejszej współpracy - ale nowa twarz, Zabini, pozostawał enigmą. Czy Travers spodziewał się na targu... duchów?
Vergil okazał się jednak biegły w białej magii, prędko wykrywając pułapki - a zdolni czarodzieje mogli jedynie przysłużyć się ich sprawie.
-Ściągnę strach na gremliny. - zaproponował, słysząc nazwy pułapek i wyczekujące pytanie Manannana. Konstrukcja sprowadzająca na plac bogina była uparta na urokach, magii, którą Sallow zgłębił w teorii i praktyce. Tego rodzaju zabezpieczenia były dla Corneliusa o wiele bardziej zrozumiałe niż te, które były oparte na obronie przed czarną magią. Pamiętał z "Dziurawego Kotła" próby ściągania Zawieruchy, która wydawała się trudniejsza, krnąbrna - i znacznie utrudniała walkę.
-Dirk. - zwrócił się do ochroniarza, wymownie. Jeśli mają pozbyć się trudnych pułapek i ochrony, wszystkim przyda się trochę zastrzyku sił.
Zbliżył się do źródła magii wskazanego przez Vergila, ostrożnie, by nie zbudzić przedwcześnie bogina. Następnie skoncentrował się na magii, usiłując za pomocą uroków rozsadzić wiązki, z których utkana była pułapka i całkowicie ją anihilować.
-Magicus Extremos. - mruknął w tym czasie małomówny Dirk, chcąc wzmocnić Zachary'ego, Manannana, Vergila i Corneliusa.

1. rozbrajam strach na gremliny za pomocą uroków, st 60
2. zaklęcie Dirka, OPCM 31 (bez różdżki 27)




Słowa palą,

więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.

Cornelius Sallow
Cornelius Sallow
Zawód : Szef Biura Informacji, propagandzista
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda

OPCM : 8 +3
UROKI : 38 +8
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Targ w Cromer - Page 5 Tumblr_p5310i9EoI1v05izqo1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8992-cornelius-sallow https://www.morsmordre.net/t9022-gaius https://www.morsmordre.net/t12143-cornelius-sallow#373480 https://www.morsmordre.net/f146-chelsea-mallord-street-31 https://www.morsmordre.net/t9021-skrytka-bankowa-nr-2119#271390 https://www.morsmordre.net/t9123-cornelius-sallow#275155
Re: Targ w Cromer [odnośnik]18.11.22 21:11
The member 'Cornelius Sallow' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 6

--------------------------------

#2 'k100' : 29

--------------------------------

#3 'k8' : 4, 2, 7, 8, 5, 3
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Targ w Cromer - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Targ w Cromer [odnośnik]20.11.22 9:55
Przemierzenie w poprzek niemal całej Anglii nie było Zachary'emu całkowicie na rękę. Nieskończona ilość zadań piętrzyła się przed nim jako uzdrowicielem, ordynatorem oddziału czy wreszcie synem nestora piastującym doniosłą rolę głosu rodu na obcych ziemiach będących mu domem. Gdzieś w rogu zebranych zewsząd myśli pozostawało wspomnienie listu posłanego do lorda Traversa z zaproszeniem na spotkanie; skala działań, o których myślał, była ogromna w stosunku do obecnie posiadanych zasobów, a zaangażowanie rodu obytego z wodą stanowiła klucz do ich realizacji. Zajęty innymi zadaniami nie zdołał jeszcze zrealizować tego, co miał w planach.
Zaproszenie otrzymane z rąk Manannana nie mogło zostać bez odpowiedzi. Jego uzdrowicielska rola, skądinąd kluczowa po bitwach i walkach, pozostawała niezmienna, nie stanowiła jedynie odpowiedzi na to, co już się wydarzyło. Był w stanie pełnić swoje zadanie w trakcie, osłaniając sojuszników, zapewniając wsparcie na miejscu, by minimalizować potencjalne, długofalowe konsekwencje odniesionych obrażeń. Utrzymanie wszystkich w co najmniej dobrej kondycji wymagało aktywnego uczestnictwa, którego nie odmawiał. Pozostawała jednak jeszcze jedna, wysoce polityczna kwestia. Budowanie sojuszy trwało; zabierało mnóstwo czasu, a działanie dla wspólnej sprawy stanowiło istotny fundament, na podstawie którego byli w stanie zbudować choćby namiastkę zaufania, które on jak i cały ród potrzebował. Kwestionowanie wiary w tak istotnym momencie wojny nie mogło mieć miejsca; dlatego zjawił się o umówionej porze gotów wesprzeć i pomóc w zaprowadzeniu porządku tam, gdzie był on wymagany.
Większość ze swojej uwagi poświęcał temu, co Manannan miał do powiedzenia o targu. Znajdowali się w końcu na terenie, którym to jego ród władał, wiedział więc najwięcej. Każda informacja udzielona przez szlachcica była cenna. Trzymał różdżkę w pogotowiu, zamierzając reagować wtedy, kiedy było to konieczne, wszak nie posiadał umiejętności, którymi mógłby pochwalić się na polu zdejmowania zabezpieczeń. Ta dziedzina magii pozostawała mu obca i niedostatecznie wykształcona. Słuchał więc obszernych wyjaśnień Zabiniego, obserwował działania Corneliusa oraz podległego mu ochroniarza, powoli przemieszczając się pomiędzy nimi, pozostając nieco z tyłu, lecz mając do każdego z nich podobną odległość, by w razie potrzeby zareagować.
Nie wiedział, w którym momencie działań Sallowa coś poszło nie tak. Werbalnie zakomunikowana intencja skończyła się fiaskiem. Gdy tylko Zachary zobaczył płomienie pożerające dziecięcą kołyskę, coś skręciło się w nim. Myśli zwolniły, a ogień zdawał się wypalać ten obraz w samym rdzeniu świadomości, by nie dać tak łatwo o sobie zapomnieć. Wiedział jak działały boginy i co odzwierciedlały. Nie znał Corneliusa i nie wiedział, z czym ministerialny rzecznik zmagał się we własnej głowie. To, co miało znaczenie w tej sytuacji, to fakt paraliżu ogarniającego tego, kto spoglądał w swój największy strach oraz konieczność jak najszybszego zareagowania, stanięcia przed Sallowem i podjęcia próby przeistoczenia strachu w coś zabawnego. Samo to wydawało się Zachary'emu ironiczne, pozbawione pomyślunku, lecz nie interesował się nazbyt tym, jak taka istota jak bogin funkcjonowała. Różdżka wymierzona w stworzenie lekko zadrżała w palcach, gdy zbierał myśli, szukając obrazu mającego swoje wesołe, ale i zniekształcone oblicze, gdy bogin przyjął formę przerażająco pustej klatki, z której jedynie w głowie Shafiqa zionęło zimnem opuszczenia i samotności.
Riddiculus — zaintonował ostrożnym, wyważonym tonem, zbierając myśli ku gromadce ludzi w próbie przeistoczenia klatki w karuzelę. Jeśli cokolwiek miało stanowić zaprzeczenie zobrazowanego lęku to tylko to.




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Targ w Cromer - Page 5 MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732

Strona 5 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Targ w Cromer
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach