Wydarzenia


Ekipa forum
Jarmark
AutorWiadomość
Jarmark [odnośnik]26.09.15 22:22
First topic message reminder :

Jarmark

★★
Na plaży ustawiono drewniane stragany z czarodziejskimi różnościami, ławy uginają się pod ciężarem różnokolorowych fiolek, szlachetnych kamieni, mis z kryształami oraz dzbanów wypełnionych ziołami, płatkami suszonych kwiatów lub owoców wykorzystywanych w alchemii. Wśród różności znajdują się zwoje, manuskrypty oraz inne czarodziejskie przedmioty - nie tylko dla zakochanych...
[bylobrzydkobedzieladnie]
Jarmark Lughnasadh

Jarmark w trakcie obchodów Lughnasadh ściągnął kupców z czterech stron świata. Pośród wielobarwnych straganów dało się znaleźć niemal wszystko, od pięknych sukien i materiałów, wyjątkowej jakości choć drogich tkanin, mioteł i kociołków, przez naczynia, tak rytualne, jak kuchenne, księgi i manuskrypty, nierzadko bardzo cenne, a nawet fantastyczne i nie tylko zwierzęta oferowane przez handlarzy, w końcu eliksiry, skończywszy na żywności pachnącej tak pięknie jak chyba nigdy dotąd. Wielu czarodziejów przybyło w tym roku na obchody nie po to, by zarobić, a po to, by pomóc. Niektóre ze straganów nie prowadziły sprzedaży, a wydawały ciepłe posiłki lub koce i ubrania, inne aktywizowały, ucząc gości prostych zawodów, praktycznych umiejętności lub prowadząc zbiórki pieniężne ukierunkowane przede wszystkim na poszkodowanych przez ostatnie działania wojenne.

Życie na jarmarku, jak wszędzie indziej, tak naprawdę rozpoczynało się po zmroku, gdy pomiędzy stolikami migotały jasne świetliki.  

Aby zakupić przedmiot ze sklepiku w jarmarku należy napisać w niniejszym temacie wiadomość i zalinkować ją jako uzasadnienie w temacie z rozwojem postaci.

Sklepik świąteczny

PrzedmiotDziałanieCena (PD)Cena (PM)
Ciekawskie okoMagiczne szkiełko w oprawie z ciemnego drewna. Jest w stanie precyzyjnie i kilkakrotnie powiększyć obraz. Nie grozi mu zarysowanie ani stłuczenie.3060
Czarna perłaTrzymana blisko ciała (może być w kieszeni, choć niektórzy wolą z nich robić wisiory, bransolety i broszki) dodaje męskiego wigoru (+3 do rzutów na sprawność).150-
Gogle "Tajfun 55"Lotnicze gogle oprawione solidną skórą. Słyną z magicznych właściwości opierających się pogodzie - producent gwarantuje, że nie zaparują i nie zamarzną, a do tego pozostaną zupełnie suche w deszczu.3060
Gramofon "Wrzeszczący żonkil"Przenośny gramofon ułożony w drewnianej ramie, którą zdobią kwietne żłobienia. Nie wymaga płyt. Wystarczy przytknąć kraniec różdżki do igły i pomyśleć melodię, jaka ma z niego rozbrzmieć, a ta natychmiast pomknie z niedużej tuby.1040
Jojo dowcipnisiaNiepozorne w rękach właściciela, użyte przez każdą inną osobę powraca do góry z takim impetem, by uderzyć w nos.1040
Konewka bez dnaJeśli tylko ma dostęp do pobliskiej studni lub innego źródła wody, pozostaje pełna niezależnie od częstotliwości użytkowania. Działa wyłącznie w przydomowych ogrodach.2050
Letnia edycja szachów czarodziejówDostosowana do okazji festiwalu plansza pokryta jest materiałem przypominającym trawę. Jej faktura jest jaśniejsza w miejscach odpowiadających klasycznej bieli i ciemniejsza - czerni. Ruchome figury przedstawiają zapisane w historii postaci ze świata czarodziejów, ustawione w hierarchii szachowej zgodnie z wagą historycznego zasłużenia.1040
Lusterko dobrej radyPozornie zwyczajne, ukazuje na swojej tafli proste odpowiedzi po zadaniu przed nim pytania. (Rzuć kością k3: odpowiada słowami: (1) "tak", (2) "nie" i (3) "nie wiem").1040
Magiczny albumDostępny w dwóch wariantach: fotograficznym i karcianym. Automatycznie sortuje umieszczone w nim zdjęcia względem chronologii ich wykonania, a karty z czekoladowych żab - układa zgodnie z wartością i rzadkością.1040
Magiczny zegarek na nadgarstekZminiaturyzowana wersja domowego zegaru, który za pomocą magicznej modyfikacji pokazuje miejsca pobytu członków rodziny lub przypomina o rutynowych czynnościach. Można z łatwością nosić go na nadgarstku. 3060
Medalion humoruW naszyjniku można umieścić zdjęcie wybranej osoby. Po dotknięciu różdżką srebrnej powierzchni medalionu, można wyczuć podstawowy nastrój, w którym znajduje się sportretowana osoba. By tak się stało, fotografia musi być podarowania właścicielowi dobrowolnie celem zamknięcia w medalionie. 3060
Mroźny wachlarzIdealny na upały albo powierzchowne oparzenia. Wachlowanie wznieca powiew mocniej schłodzonego powietrza bez obciążania nadgarstka. W ruch nie trzeba włożyć zbyt dużo siły, by zyskać ponadprzeciętne orzeźwienie.2050
Muszla CzaszołkiŚciśnięta w dłoni pozwala lepiej skupić myśli i wspomaga koncentrację (+3 do rzutów na uzdrawianie).150-
Muszla echaSporych rozmiarów morska muszla, w której można zamknąć wybraną piosenkę. Wystarczy przyłożyć kraniec różdżki do jej powierzchni i zanucić dźwięk do środka, lub wypowiedzieć krótką wiadomość. Po ponownym przyłożeniu różdżki, muszla odegra zaklętą w niej melodię.2050
Muszla magicznej skrępyNiewielka muszla w kształcie stożka, która epatuję ciepłą, dobrą energią (+3 do rzutów na OPCM)150-
Muszla przewiertki kameleonowejJej barwa zmienia się, dostosowując się do padającego światła, a kolce zdają się zmieniać swoją długość. Noszona na szyi zapewni +3 do rzutów na transmutację.150-
Muszla porcelankiZałożona jako biżuterię przez kilka sekund pozwala usłyszeć kojący szum morza, który pozwala skuteczniej skupić myśli (+3 do rzutów na uroki).150-
Muszla wieżycznikaJej ścianki są wyjątkowo wytrzymałe na działanie przeróżnych substancji, a jednocześnie pozostają neutralne magicznie. Alchemicy cenią sobie ich właściwości i używają ich jako pomocniczych mieszadeł (+3 do rzutów na alchemię).150-
Pan porządnickiStojący na czterech nogach, zaklęty wieszak, który wędruje po domu i samodzielnie zbiera rozrzucone ubrania, umieszczając je na swoich ramionach. Kiedy zostanie przeciążony, zastyga w miejscu i oczekuje na rozładowanie.1040
Poduszki zakochanychRozgrzewają się lekko, gdy osoba posiadająca drugą poduszkę z pary ułoży głowę na swoim egzemplarzu.1040
Pukiel włosów syrenyBransoleta z włosem syreny, noszona na nadgarstku lub kostce poprawia płynność ruchów (+3 do rzutów na zwinność).150-
Ruchome spinkiPara spinek w kształcie kwiatów lub zwierząt, które za sprawą magii samoistnie się poruszają. Zwierzęta wykonują proste, podstawowe dla siebie czynności, a kwiaty obracają się lub falują płatkami.1040
Terminarz-przypominajkaŁadnie oprawiony kalendarz, w który przelano odrobinę magii. Rozświetla się delikatną łuną światła w przeddzień zapisanego wydarzenia, a jeśli nie zostanie otwarty przed północą, zaczyna wydawać z siebie ciche bzyczenie.1040
Zaklęty fartuszekStworzony z materiału, którego wzory są magicznie ruchome i zmieniają się zależnie od nastroju noszącej go osoby. Samoistnie dopasowuje się do figury ciała.1040
Zwierzęca kostkaAmulet stworzony z zasuszonych i magicznie zaimpregnowanych kwiatów, koralików oraz pojedynczej kostki drobnego zwierzęcia. Ściśnięty w dłoni przywołuje postać duszka zwierzęcia, do którego należy kość. Zwierzę będzie obecne do całkowitego przerwania dotyku.3060


Kupcy ze zwierzętami
Na czas Festiwalu Lata wielu hodowców bydła i magicznej fauny przygotowało stoiska na świeżym powietrzu w handlowej części skweru. Drewniane lady skrywają w szufladach księgi rachunkowe, odgrodzone od słońca kolorowymi płachtami materiału rozwieszonymi ponad głowami sprzedawców. Większe zagrody zajęły krowy, świnie, kozy, owce czy osły, w mniejszych natomiast można obejrzeć kury, kaczki, gęsi i kolorowe dirikraki. Dzieci trudno jest odgonić od płotów - z zafascynowaniem przyglądają się zwierzętom, podczas gdy rodzice pogrążeni są w rozmowach i negocjacjach z handlarzami, którzy skorzy byli do oferowania okazyjnych cen.

W trakcie trwania Festiwalu Lata można zakupić zwierzęta gospodarskie z każdej kategorii (duże, średnie, małe) ze zniżką 10%.

Namiot wikliniarski
Pachnący żniwami skwerek pod jednym z większych namiotów jest miejscem zabawy przygotowanej z okazji Festiwalu Lata. Drewniane stoły przykryte kolorowymi obrusami uginają się tutaj od mnogości ingrediencji i elementów w wiklinowych koszykach, z których można własnoręcznie stworzyć coś na pamiątkę uroczystości. Podczas gdy gwar rozmów miesza się z szelestem i brzękiem, a dłonie pracują w hołdzie letniej kreatywności, doświadczone wiejskie gospodynie pokazują jak spleść ze sobą gałązki, liście kukurydzy, włóczkę, siano i kwiaty, by te przeistoczyły się w niedużych rozmiarów, proste lalki. Tak wykonane kukiełki - zaimpregnowane magicznie, by wzmocnić ich trwałość - można zabrać ze sobą, albo zostawić w drewnianej skrzyni ozdobionej polną roślinnością, skąd trafią do osieroconych dzieci, których rodzice zginęli na wojnie.

Szczęśliwa loteria
Symboliczny knut to nazwa loterii usytuowanej przy stoisku ręcznie rzeźbionym z drewna przyozdobionym sianem i malowanym farbami stoisku. Rzeźby na nim przedstawiają dwie postaci ubrane w dawne szaty, na skroniach których widnieją okazałe wianki. Wrzucenie monety do drewnianej skarbonki ukształtowanej na wzór słońca uprawnia do odebrania jednego losu z wiklinowego kosza doglądanego przez sympatyczne starsze panie: kuleczki złożone z nitek siana i przewiązane wstążkami skrywają w środku ilustracje przedstawiające drobne upominki przygotowane specjalnie z myślą o Festiwalu Lata. Nagrody wręczane są w koszyczkach ozdobionych polnymi kwiatami, a zysk z loterii ma wesprzeć poszkodowanych na wojnie.

Każda postać może wylosować małą festiwalową pamiątkę. Aby tego dokonać, wystarczy rzucić kością k10 i odpowiednio zinterpretować wynik.

Wyniki:


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 31.01.23 19:02, w całości zmieniany 4 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Jarmark - Page 29 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Jarmark [odnośnik]30.10.23 17:18
krdzież masła - udany

Może i mogli przewidzieć taki obrót sprawy, domyślić się, że właśnie taki będzie przebieg, ale żaden z nich nie myślał już za wiele, gnając za potrzebą — wpierw bardziej chęcią zaczerpnięcia powietrza i oddalenia od morza, dopiero potem głodem. Żaden z nich nie wyglądał na porządnego czarodzieja, za to każdy wzbudzał od razu podejrzenia. I choć teraz nie było im do śmiechu, najbardziej niepasujący do całego obrazka okazał się Steffen. Porządny czarodziej z dobrej rodziny, dobrze wychowany, zadbany z pracą i nieżyjącą żoną na karku — dziś z rozbitym nosem i zachlapaną posoką koszulą. Nawet jego zawsze doskonała fryzura wymknęła się spod kontroli. Ze sprzedawcą ziemniaków łatwo było sobie poradzić, był rosły i poważny i gdyby chciał prędko zwaliłby ich na ziemię. Dobili targu, wziął go na litość, a jak na zawołanie z żołądka wybrzmiało wyraźne, ciężkie burczenie. Nie jadł nic cały dzień, a choć cała ta sytuacja już odpuszczała, nie był pewien czy cokolwiek przełknie aż do teraz, kiedy otoczyła go nieprawdopodobna ilość wspaniałych zapachów ze straganu obok. Zapach mięs, wędlin, warzyw, przywiódł całą trójkę. To dziewczę przy straganie, przy którym przystanął Cattermole stało wpierw onieśmielone, by potem z przestrachem zareagowało zgodnie z życzeniem matki. Paskudna prukwa, durny babon zwracał na siebie coraz większą uwagę, a przy okazji — również na nich. Do padających wyzwisk, do gróźb był przyzwyczajony, ale festiwal trwał w najlepsze, nie chciał zaszywać się po kątach i unikać zatłoczonych miejsc z oby przed ludźmi. Szturchnięty przez przyjaciela nie od razu podążył za nim wzrokiem, powoli obrócił głowę i ruszył, usuwając się kobiecie z pola widzenia. Nie pierwszy raz to robili, nie pierwszy raz razem. Nie pociągnął za sobą Stffena, bo kiedy zorientował się co planował Sallow, zdał sobie też sprawę, że potrzebowali słupa. Kogoś kto ściągnie na sobie gniew i potencjalne niebezpieczeństwo, odciągnie od nich uwagę. Jemu najłatwiej będzie się wyłgać. Ruszył za Marcelem, spoglądając za siebie ukradkiem, nim zniknął za straganem. A tam, w królestwie dobrobytu na chwilę wstrzymał oddech. Oczy, które nie mogły skupić się na jednej konkretnej rzeczy już jadły za niego, a on dopiero teraz poczuł się naprawdę głodny i był gotów zostać tu tylko po to by się najeść pod stołem. Dostrzegł jednak ruch jasną głową, a ten wskazywał na zawiniątka z papieru i sznurka. Od razu je rozpoznał. Małe cegiełki pachniały tłuszczem i śmietaną. Masło. Oblizał wargi i sięgnął dłonią po kostkę. Palce miał chłodne wciąż od wody, zmarznięte — nie zmięknie tak szybko, choć z powodu temperatury powietrza wydawało mu się plastyczne jak miękka glina. Masło z ziemniakami brzmiało dobrze, ale kromka świeżego chleba mogła być wieczornym rarytasem. Mógł gdzieś tu być? Choć przekonany, że czuł jego zapach, zamyślił się, gdy intensywność wiszących obok wędlin tłumiła wszystko inne. Spojrzał na udziec, a potem na Marcela, prawdopodobnie naszła go podobna myśl. Powiódł za nim wzrokiem, kiedy zerwawszy pęczek kiełbasy ukrył ją w koszuli i spróbował odejść. Nie ruszył za nim, został, szukając czegoś więcej.
— I na co tak sterczysz, poszedł mi stąd! — krzyknęła kobieta do Steffena stojącego z ziemniakami w podwiniętej koszuli. Ten dźwięk sprawił, że prawie padł na kolana, schylił si najniżej jak potrafił chwilę nasłuchując. Ani matka ani córka nie mogły go tu przyłapać, a on nie mógł powtórzyć zimowej historii. Zamarł w bezruchu na kilka chwil, rozglądając się po produktach. Chleby mogły tkwić gdzieś w koszu na ziemi, okryte bawełnianą ściera. Podszedl więc do pierwszego z nich, a potem do następnego, by zajrzeć do środka w poszukiwaniu pieczywa. Nie idź jeszcze Steffen, powiedz coś, spróbuj się wytłumaczyć i daj mi odrobinę czasu, pomyślał.


| rzucam na rozglądanie się za chlebem 1-3 dostępny



it's hard
to forget your past if it's written all over your body


James Doe
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 20
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
There's part of me I cannot hide
I've tried and tried a million times
Cross my heart and hope to die
Welcome to my darkside
OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 28
SPRAWNOŚĆ : 12
Genetyka : Czarodziej
 little unsteady
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9296-james-doe https://www.morsmordre.net/t9307-leonora https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f358-doki-pont-street-13-7 https://www.morsmordre.net/t9776-skrytka-bankowa-nr-404 https://www.morsmordre.net/t9322-james-doe
Re: Jarmark [odnośnik]30.10.23 17:18
The member 'James Doe' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 4
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Jarmark - Page 29 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Jarmark [odnośnik]30.10.23 18:19
-Co też pani...?! - na początku go zatkało, bo nikt w miejscu publicznym - poza sprzymierzeńcami Rycerzy Walpurgii, którzy napadali porządnych obywateli w antykwariatach i na mostach - nie odniósł się do niego jeszcze w taki sposób. Nie za niewinność! Nigdy też nie chodził w miejscach publicznych z rozchełstaną koszulą i zakrwawionym nosem i przemoczonymi kolegami; a z Jimem (i Tomkiem, gdy jeszcze był wśród nich) szlajał się w miejscach, w których przewodnikiem był sam Doe. -Jesteśmy Anglikami! - wyrwało mu się z oburzeniem, oto pierwszy raz w życiu doświadczył ksenofobicznych uprzedzeń, całkowicie niesłusznie. Pod swoje święte przekonanie pociągnął urodzonego w Birmingham, BIRMINGHAM Jima, który przecież nie był tak całkowicie obcy i...
...I dostał w ramię mokrą ścierką, która obryzgała mu policzek jakąś brudną wodą. Cofnął się, zszokowany i instynktownie utkwił wielkie, zdziwione i zbolałe spojrzenie w młodej dziewczynie - Jenny, postarał się zapamiętać jej imię - której chyba zrobiło się trochę głupio. Teatralnie otarł krew z nosa i spróbował przyklepać włosy (ku jego zgrozie, strasznie sterczały od tej soli i wilgoci), i już chciał uparcie negocjować dalej albo zaproponować Jimowi i Marcelowi poszukanie innego handlarza, ale kumple... zniknęli?
Poczuł na sobie spojrzenie dwóch kobiet i poczuł presję.
-A bójki, tak! - warknął nagle, na fali urażonego honoru. -Bo gdy pani tak tutaj posądza uczciwych klientów o wszystko co najgorsze, to - w Londynie panoszą się prawdziwi obcy, nienawistni i równie gniewni jak pani -to jakiś Bułgar napastował dziewczyny na wiankach w wodzie, a my chcieliśmy go przegonić i ot, jesteśmy mokrzy i głodni, a mi rozwalił nos! - palnął, improwizując na fali szczerej nienawiści do prawdziwego obcego. -Blady, brunet, większy i wyższy ode mnie, ubrany na czarno, a mówił z obcym akcentem - i co, jego jakoś nikt z Plymouth nie szuka? - pociągnął nosem i poniósł głos, by inni też to słyszeli. -Właściwie, nie jestem już głodny. Wiesz, gdzie jest namiot uzdrowiciela? Albo chociaż ktoś, kto da mi trochę lodu? - spytał Jenny, prostując barki by faktycznie wydać się bohaterem - i zarazem krzywiąc się teatralnie z bólu.


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Jarmark [odnośnik]30.10.23 21:27
Stara kobieta wydawała się niewzruszona wyznaniem Steffena i chyba nie do końca w nie uwierzyła, bo nie przestała wymachiwać szmatą; obłożyła go nią jeszcze raz.
- Bułgary, cygany, jeden pies! Nic mnie nie obchodzą wasze niesnaski! Wynocha mi stąd, przybłędy, straszycie porządnych ludzi! Powiedziałam raz, ile mam powtarzać! Uczciwych?! Ja ci dam uczciwych!! Widziałam takie gęby wiele razy, jak nie kradniecie, to oszukujecie! Czy ja ci wyglądam na służby mundurowe, żeby ścigać bandytów?! Sam go pan ścigaj jak pan taki bohater! - Obruszyła się z niezadowoleniem, nieszczególnie najwyraźniej zainteresowana plotkami wykraczającymi poza jej (nie)skromny kramik z pachnącą żywnością. Jenny za to odsunęła się na bok, posłusznie spoglądając to na matkę, to na Steffena, na którym utkwiła wzrok na dłużej, bezgłośnie wypowiadając: przepraszam.
- Mamo, a może...
- Cicho dziecko! - przerwała jej od razu. - Kolejkę pan blokujesz! - oskarżyła Steffena, zakładając ramiona na obfitej piersi. Drobniejsza dziewczyna kiwnęła głową na bok, gdzie ciągnęła się jedna z dróżek prowadzących przez jarmark, wyraźnie chcąc, żeby Steffen tam poszedł. Najpewniej nie mogła powiedzieć więcej przy matce, ale po jej spojrzeniu było widać, że wzruszyła się heroicznym czynem młodego człowieka i chciała mu pomóc. - Mamusiu, zawołam tatkę! - zwróciła się do handlarki, ale przez jej ramię mrugnęła do Steffena i wymknęła się bokiem. Niewiele brakowało, a wpadłaby na Jamesa, ale nie dostrzegła go - pobiegła dalej, w kierunku, który wcześniej wskazała Steffenowi, podciągając dłonią długą żółtą spódnicę, żeby nie plątała się pomiędzy nogami.
Marcel, szedł przed siebie, nie zatrzymał się, nie próbował być połączony ze zbiegowiskiem, nie chciał zwracać większej uwagi na chłopaków, a tym bardziej ryzykować, że ktoś sprawdzi, czy w niesionych przez niego koszulach nie zostało nic ukryte. Nie oglądał się też na chłopaków, wiedział, że nie powinien. Podobnie jak Jim był nagi, szansa, że nie zostaną ze sobą połączeni była nikła, ale nie zamierzał czynić tego bardziej oczywistym. Dopiero gdy szedł ramię w ramię z innymi uczestnikami zabawy, w oddaleniu od straganu, zatrzymał się gdzieś dalej, wspierając o jeden ze słupów podtrzymujących dekoracje jarmarku. Zapachy były tutaj obłędne. Przesycone smakołykami, podsycające apetyt, przypominające o głodzie. Ostatni raz takie bogactwo smaków widział chyba w Hogwarcie - mimo kryzysu stoły uginały się pod produktami oferowanymi przez handlarzy. Poczuł zazdrość, zazdrość względem tych wszystkich ludzi, którzy mogli sobie pozwolić dzisiaj na luksus ucztowania. Też chciał tego zakosztować. Choć w ostatnim czasie wiele razy obiecywał sobie, że to już ostatni raz kradnie, dziś miał to gdzieś. Po wszystkim, co się wydarzyło dzisiaj - wszystko miał gdzieś. Zasłużyli na odrobinę przyjemności, oni wszyscy. Jim, reszta, on sam tez, bo czemu nie. Bolało go rozdarte serce. Świat był okrutny. Życie trudne. Dla wszystkich tak samo, czy nie miał prawa czerpać z niego tyle co inni?
Dyskretnie spojrzał na Jima, uważając, by nie ściągnąć na niego zbędnej uwagi. Widział, że jego przyjaciel rozgląda się za czymś jeszcze - bezskutecznie - Marcel spostrzegł wysokie kosze skryte za butelkami rozstawionymi na ladzie, która dzieliła ich dwoje; nie wiedział, co kryły, ale rozsypana wokół mąka mogła wskazywać na pieczywo. Były zakryte białymi serwetkami, kształty pod nimi przypominały małe chlebki. Zapach chleba na jarmarku tak bardzo nęcił, że oddałby za ten świeży chleb wszystkie oszczędności, gdyby tylko jakiekolwiek miał.
Gwizdnął jak kos - tak dawali sobie znaki jeszcze na włamach w porcie - wiedział, że Jim go usłyszy i rozpozna. Odwrócił głowę w drugą stronę, nie patrząc na przyjaciela. Chciał tylko, by spojrzał w jego stronę, żeby jego wzrok natrafił na dzielącą ich ladę, którą będzie miał wtedy prosto przed oczami. Sprawdź te kosze, Jim, w nich musi coś być. Za butelkami, zobacz.

na straganie nie ma chleba, szukamy ciepłych bagietek

II kategoria - na 4-5 są dostępne


jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali

Marcelius Sallow
Marcelius Sallow
Zawód : Akrobata
Wiek : 20
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

red -
the blood of angry men

OPCM : 6 +3
UROKI : 5 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 41
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t8833-marcelius-sallow#263287 https://www.morsmordre.net/t8838-marcelius-sallow#263482 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f319-arena-carringtonow-wagon-7 https://www.morsmordre.net/t8839-skrytka-bankowa-nr-2088#263495 https://www.morsmordre.net/t8841-marcelius-sallow#263502
Re: Jarmark [odnośnik]30.10.23 21:27
The member 'Marcelius Sallow' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 6
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Jarmark - Page 29 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Jarmark [odnośnik]31.10.23 0:23
W koszach przysłoniętych bawełnianymi szmatami nie było świeżego chleba. Kucając nisko zaglądał do środka z zaskoczeniem odkrywając resztki, nadgnite warzywa i spleśniałe owoce, które musiały upaść na ziemi i potłuc się, a później popsuć na sierpniowym, ostrym słońcu. Chleb powinien pachnieć, a jemu zapach rozmywał się zbyt prędko. To albo nie to stoisko, albo źle szukał, ale przecież gdyby sprzedawali tu pieczywo, trzymaliby je na wierchu. Wieczorny wiatr od morza przemknął między straganami, a jemu po nagich plecach pokrytych licznymi bliznami przebiegł dreszcz — od lędźwi, aż po włosy na karku. Trzymając w dłoni kostkę masła przesunął się do następnego kosza — znieruchomiał dopiero w chwili, w której prawie przed nosem mignęła mu żółta spódnica. Uniósł wzrok wyżej, widząc młodą dziewczynę, córkę sprzedawczyni z straganu, głupiego krzykliwego babona. Za nią ruszył Steffen. Czy dostrzegł go? To był ostatni moment, w którym mógł się stamtąd zmyć. Wciąż kucając przemknął bliżej następnego stoiska i wtedy usłyszał śpiew kosa; śpiew, który mógłby brzmieć jak ptasi, gdyby nie znał go tak dobrze. Obrócił się za jego źródłem od razu dostrzegając Marcela — patrzył w inną stronę. Wpierw popatrzył za jego spojrzeniem, ale nie patrzył na nic konkretnego. Dopiero po chwili dostrzegł rozsypaną mąkę wokół koszy i przysunął się bliżej, by z wysokich koszyków postawionych za butelkami unieść okrywające je serwetki. Przysunął nos; wyczuł smród, zapach droższy. Kiedy znalazł się bliżej i rzucił okiem do środka, głębiej zobaczył makaron, prawdopodobnie świeży — ale bez wody nic z nim nie zrobią. Pokręcił lekko głową, nie zerkają na Marcela; jeśli na niego spoglądał ukradkiem powinien zobaczyć, że nie znalazł tam nic ciekawego. Klęknął na ziemi, przed ladą i rozchylił długi, kraciasty serwet. Pod nim stały butelki w wiklinowych koszach. Bimber, pomyślał od razu. A może nalewka? Domowej roboty wiśniówka? A może inny domowej roboty alkohol? Zanurkował pod ladę i ostrożnie odkorkował butelkę. Z środka pachniało owocami i spyrytusem, ale wyglądał na to, że w środku nie zostało wiem. Może kilka łyków. Taszczyć taki baniaczek było ciężko, zabrać go stąd jeszcze trudniej. Nie opłacało się tego robić dla kilku marnych łyków. Wyczołgał się spod lady i ruszył przed siebie, wpierw klękając przy ścieżce, jakby dostrzegł rozwiązaną sznurówkę. Wstał i ruszył dalej, wolnym krokiem, spoglądając na stragany. Minął Marcela, nie obracając się za siebie, przypadkiem wpadł na kogoś, prawie tracąc równowagę. Co się z nim działo? Był rozkojarzony. Zaraz obrócił głowę znów w kierunku stoisk, dostrzegając jedno z nich.
— To domowej roboty trunki? — spytał mężczyznę, który powoli, z trudem podnosił się z dieniwnego taboretu, by zbliżyć. — A to co? — spytał, wskazując na jedną z butelek. Nie miał przy sobie pieniędzy, nie miał ich w namiocie za wiele. Większość z tego, co udało mu się zaoszczędzić już wydał — najpierw na spinki dla Eve urodzinowy prezent dla Neali, a potem zioło. I zostało mu jeszcze trochę. Na zioło. Marnotrastwo zupełne, ale nie zastanawiał się nad tym.
— Whisky, ale nie dla takich chłopców — odpowiedział mu z przekąsem, uśmiechając się szyderczo.
Uniósł na niego wzrok i wsunął palec w zęby, przygryzając paznokieć.
— A tamto to co? — spytał pokazując kolejną butelkę z brzegu. Gdyby Marcel się tu zakręcił mógłby spróbować wyciągnąć jedną z tych butelek za plecami tego mężczyzny, podejść go od tyłu. Drewniane beczki przesłoniłyby go, pozwalając troch powęszyć.
— A to piołunówka, ale tylko dla mężczyzn. I do tego droga — wychrypiał ponowne.
— Mam pieniądze — odparł poważnie, przechylając głowę. W kieszeni brzęczało kilka knutów, te które zostały po ziemniakach, a za które mieli kupić zioło. Wyciągnął je, by ostentacyjnie obejrzeć na dłoni i po chwili schować znów. Stać go było, ale nie zamierzał tu dziś nic kupić.

| rzuty na szukanie bimbru nieudane



it's hard
to forget your past if it's written all over your body


James Doe
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 20
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
There's part of me I cannot hide
I've tried and tried a million times
Cross my heart and hope to die
Welcome to my darkside
OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 28
SPRAWNOŚĆ : 12
Genetyka : Czarodziej
 little unsteady
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9296-james-doe https://www.morsmordre.net/t9307-leonora https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f358-doki-pont-street-13-7 https://www.morsmordre.net/t9776-skrytka-bankowa-nr-404 https://www.morsmordre.net/t9322-james-doe
Re: Jarmark [odnośnik]31.10.23 0:46
Nie podniósł wzroku, kiedy Jim go mijał, zamiast tego spojrzał na stoisko z głośną handlarką, szukając tam Steffena. Przechodzący czarodzieje i półmrok rozświetlonej ogniskami nocy nie pozwoliły mu go dostrzec, ale chyba widział, dokąd szli? Droga prowadziła tylko w jedną stronę, z pewnością ich znajdzie, lada moment przejdzie w ich stronę - może zatrzymał się, żeby kupić coś jeszcze. Wydawało mu się, że zostało mu jeszcze troche drobnych. Usłyszał głos Jamesa dobiegający z niedalekiego stanowiska, wciąż nie spojrzał, nie powinni być ze sobą skojarzeni. Ruszył jednak za głosem, mijając przyjaciela rozmawiającego z handlarzem, samego handlarza też, wiedząc, że jego przyjaciel ściągnie jego wzrok mocniej w bok, tym samym pewnym krokiem skręcił za straganem, zatrzymując się jednak przy beczkach z boku stanowiska, niby obojętnie, jakby na kogoś czekał, by nie zwrócić uwagi tych, którzy przechodzili obok. Odczekał na właściwy moment - pytanie - jeszcze nie odpowiedź, wtedy sprzedawca winien być skupiony jeśli nie na Jimie, to wskazanej przez niego butelce, wyszedł za beczki, przyglądając się regałowi z butelkami. Kilka z nich zawierało czystą wodę, było też parę z owocowym sokiem, kusząco wyglądały drogie alkohole, ale stąd by ich nie sięgnął, a wchodząc na podwyższenie narobiłby za dużo rabanu. Ostatecznie - uprzednio oglądając się w bok, szacując drogę ucieczki - zgarnął dwie ręcznie oznakowane - ciemniejsza była wiśniówką, jaśniejsza cytrynówką z dodatkiem miodu - butelki, które wpadły mu w ręce i wycofał się na bok, zgrabnym obrotem - tak po prostu - ruszając w dalszą drogę; już lada moment od sprzedawcy odgrodzić go miała płachta materiału i półki z jego towarami. Nie patrzył na Jamesa, nie patrzył na ludzi wkoło, zamierzając skierować swoje kroki prosto do pola namiotowego. Mieli tam przecież jeszcze parę rzeczy, które warto było wziąć - wystarczy, że nikt nie zdąży go zaniepokoić. Serce znów zabiło na kilka taktów silniejszym rytmem, naprawdę tego chyba potrzebował. Teraz, dzisiaj. Sponiewierać się jak nigdy.

znalazłem bimber, kradnę

wracamy do szafki


jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali



Ostatnio zmieniony przez Marcelius Sallow dnia 31.10.23 0:48, w całości zmieniany 1 raz
Marcelius Sallow
Marcelius Sallow
Zawód : Akrobata
Wiek : 20
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

red -
the blood of angry men

OPCM : 6 +3
UROKI : 5 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 41
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t8833-marcelius-sallow#263287 https://www.morsmordre.net/t8838-marcelius-sallow#263482 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f319-arena-carringtonow-wagon-7 https://www.morsmordre.net/t8839-skrytka-bankowa-nr-2088#263495 https://www.morsmordre.net/t8841-marcelius-sallow#263502
Re: Jarmark [odnośnik]31.10.23 0:46
The member 'Marcelius Sallow' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 70
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Jarmark - Page 29 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Jarmark [odnośnik]08.11.23 15:21
Dla Just

Widząc co udało się wylosować siostrze, jakoś tak mimowolnie zaśmiał się cicho pod nosem. Justine nie słynęła z noszenia rzeczy tego pokroju i mógł sobie tylko wyobrazić jakie myśli przechodziły przez jej głowę kiedy zakładała kapelusik na głowę.
- Zdecydowanie ci do twarzy. – pokiwał głową starając się zachować powagę, jednak mimo wszystko uśmiech błądził w kącikach jego ust.
Moment później sam sięgnął po swój los. Pokręcił dłonią, po czym chwycił akurat ten los, który zakręcił mu się między palcami. Pokazał go sprzedawcy, a ten wręczył mu po chwili kartkę. Gabriel przyjrzał jej się nie mało zaskoczony, bo co to za nagroda, pusta kartka? Dopiero po chwili zauważył, że niewidzialny „ołówek” nakreślił na białej kartce jego wyraz twarzy, który już sam w sobie był zabawny, a kiedy moment później rysunek przekształcił się w karykaturę roześmiał się cicho i pokazał ten kawałek sztuki Just.
- To by się zgadzało. – pokiwał głową, po czym złożył kartkę i wsadził do kieszeni.
Zdecydowanie ta nagroda była warta swojej ceny. Był pewny, że zachowa obrazek dla siebie jeszcze na długo, schowa gdzieś między stronami jednej z książek i będzie czasami do niego wracał. Rozbawiło go to, a w tym momencie wcale nie było to takie proste. Wychodził jednak z założenia, że takie właśnie drobne rzeczy, jak ten rysunek, należało trzymać przy sobie aby w jakiś sposób rozjaśniały mroczne dni. Zwłaszcza, że dni były mroczne. Może i teraz mieli festival, chwile oddechu, ale był przekonany, że nikt nie zapominał o wrogu za rogiem, który mógł zaatakować w każdym momencie. Co z tego, że mieli zawieszenie broni? Przecież ci cali Śmierciożercy już nie raz udowodnili, że mają za nic zasady.
Teraz jednak skupił już całą swoją uwagę na siostrze i na tym co mówiła.
- Kerstin zrobiła awanturę? – uniósł brew ku górze – Nasza mała Kerstin? – pokręcił głową z niedowierzaniem.
Jakoś nie specjalnie potrafił sobie wyobrazić Kerstin w takiej akcji. Co prawda nie miał bladego pojęcia co działo się z jego młodszą siostrą przez te ostatnie kilka miesięcy. Nie utrzymywał z nimi w ogóle kontaktu przecież. Nie zmieniało to jednak faktu, że trudno było mu sobie wyobrazić Kerry robiącą awanturę.
- Musiało coś ją zdecydowanie coś bardzo zdenerwować, przecież ona przeważnie to taka oaza spokoju... – wzruszył lekko ramionami wyciągając z kieszeni paczkę i wsadzając sobie papierosa w usta, by po chwili go odpalić i zaciągając się porządnie.


Between life and death
you will find your true self, you will know what you are and what you never expected to be
Gabriel Tonks
Gabriel Tonks
Zawód : Szpieg
Wiek : 32
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony - no nie powiedziałbym.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 Ten co martwy chodzi wśród żywych
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9947-gabriel-tonks https://www.morsmordre.net/t9987-pimpek#301926 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10857-skrytka-nr-2261#330979 https://www.morsmordre.net/t9988-gabriel-tonks#301946
Re: Jarmark [odnośnik]24.11.23 13:50
wpadam i wypadam

4 sierpnia ‘58

Nie pierwszy raz podczas tegorocznego Festiwalu Lata skierowała swoje kroki na Jarmark. Wcześniej przychodziła tu by podziwiać normalność tego precedensu. Ignorując pewne zmiany można było odnieść wrażenie, że cofnięto się w czasie. Wrażenie jakoby wojna nigdy nie zastukała do ich drzwi i nie wywróciła ich świata do góry nogami. Najlepszym określeniem tego stanu rzeczy byłby spokój, ale przecież to co działo się na jarmarku wcale spokojne nie było. Panował tu gwar, chaos, podniesione głosy dało się słyszeć nawet, gdy blask pochodni nikł za drzewami. Wszystkich ogarniała niepohamowana potrzeba zakupów i targowania się. Wszak można by pomyśleć, że rzeczy materialne staną się dla ludzi zbędne. Znała wielu, którzy zmuszeni byli porzucić swój dobytek by uciekać przed czyhającym na nich niebezpieczeństwem. Atmosfera Festiwalu udzieliła się na tyle mocno, że niepotrzebne rzeczy stały się nad wyraz cenne.
Lucinda od zawsze lubiła przyglądać się ludziom. Analizować ich zachowanie, wypatrywać ich emocji. Brało się to z niemożliwej do ujarzmienia ciekawości, ale przede wszystkim z pasji rozwiązywania zagadek. Godziny spędzone nad księgami, mapami, manuskryptami przybliżały ją do poznania tajemnic. Z ludźmi było podobnie i czasem udawało jej się czytać z nich jak z mapy. Tylko czasem. Częściej łapała się na tym, że to ludzie czytają z niej. Wsłuchując się w kupieckie przekomarzania i targowanie doszła do wniosku, że człowiek zaadaptuje się do każdej możliwej sytuacji. Nawet do wojny i cierpienia. Nawet do pozornej normalności jaką mieli teraz. Ona sama uległa tej adaptacji i atmosfera tu panująca również wywarła na nią swój wpływ. W końcu z dużą ciekawością podeszła do jednego ze straganów, przy którym znajdowało się sporo ludzi. Stanęła w kolejce obserwując otoczenie. Swój wzrok skupiła na kobietach wydających posiłki i koce tym którzy najbardziej tego potrzebowali. Czarownice nie zarabiały na tym złamanego knuta, a i tak z ich postawy dało się wyczytać jedynie ciepło.
Kolejka przesuwała się powoli, a blondynka w końcu mogła dostrzec to co oferuje sprzedawca. Ruchome spinki, poduszki zakochanych, lusterko dobrej rady. Właściwie każdy mógł znaleźć dla siebie coś co pozornie mogło mu się przydać. Czarownica słynęła z zamiłowania do bibelotów. Jako poszukiwacz artefaktów miała do tego prawo i często z niego korzystała. Nie tym razem. Potrzebowała czegoś praktycznego. W oko niemal od razu wpadła jej muszla porcelanki. Niby bibelot, ale nie do końca. Wartościowy i przede wszystkim magiczny. – Podoba się pani? – właściciel straganu od razu wyłapał jej spojrzenie. Nic w tym dziwnego. Kupiectwo również było sztuką. Blondynka uniosła kącik ust w uśmiechu i skinęła głową. – Najlepsza dla tych, którym trudno wyciszyć myśli. Pewnie wie pani o czym mówię. – znów skinęła głową. Doskonale wiedziała o czym mężczyzna mówił. Czasem zdawało jej się, że zamiast myśli w głowie miała jedno wielkie brzęczenie. – Bardzo dobra cena. Żadnych kruczków i żadnego łgarstwa. Gdybym brał mniej to mógłbym równie dobrze za darmo oddać. – zapewnił prawdopodobnie wiedząc, że ludzie przychodzą tu z myślą o zbijaniu cen. Ona nie miała zamiaru tego robić. Czasy były ciężkie, ale przecież nie tylko dla niej. – Wezmę to – zdecydowała w końcu i przeniosła pewne spojrzenie na mężczyznę. – Nie będę się dłużej zastanawiać. Może ma pan szczęście, że mam tak wielki szum w głowie. – dodała podając mężczyźnie wyliczoną kwotę. Kupiec jedynie wzruszył ramionami i podał blondynce zakupioną muszlę. – Potrzeba jest matką wynalazków – dodał nim odeszła od straganu.

z.t


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Panna
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Jarmark - Page 29 Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: Jarmark [odnośnik]24.11.23 15:06
7 sieprnia
Kolejny dzień, słonecznego, letniego przedpołudnia, rozświetlał niewielką salonową przestrzeń, która od kilku tygodni stała się jego nowym, tymczasowym domostwem. Pojedyncze drobinki szarawego kurzu, tańczyły na linii długiego promienia, wypełniając spokojną i melancholijną atmosferę. Rozbudzony od wczesnych godzin porannych, bez zastanowienia zasiadł przy okrągłym drewnianym stole, rozkładając najpotrzebniejsze pergaminy, kilka zielarskich książek, przybory do pisania oraz zasuszone okazy, którym chciał przyjrzeć się nieco dokładnej. Gliniany kubek z parującym, roślinnym naparem stał nieopodal, emanując słodkawą wonią szałwii i wyciszającej melisy. Zużyty ołówek, skrobał koślawe litery zapisując obserwacje i pierwsze wnioski. Chciał w dość szybkim tempie uporać się z zaległymi obowiązkami, kilkoma obiecanymi raportami. Festiwal Lata, który od kilku dni trwał w najlepsze, oferował wiele alternatywnych atrakcji. Zapominając o całej, imprezowej strefie, postanowił w wolnej chwili udać się na tamtejszy jarmark, przeglądając interesujące zaopatrzenie. Dosłownie dwa dni temu, jego blond współlokatorka powróciła z ów owocnych łowów prezentując przepiękny przedmiot. Perłowa muszla miała dodawać czarodziejskiej mocy, wspomagać dziedzinę magii, w której oboje poruszali się dość biegle. A może się mylił, przeinaczając zapamiętany opis? Zaintrygowany i nieświadomy mężczyzna, postanowił nie przegapić okazji, aby znaleźć coś równie  intrygującego i unikatowego. Może udałoby się sprzedać to dalej? Liczył na stragany pełne bibelotów i dawnych staroci, które na rynku wtórnym, mogły zyskać niesamowitą wartość. Dlatego też około dwóch godziny później, zamykając opasłą księgę, chowając zapisane notatki i wynosząc zużyte naczynie, zebrał najpotrzebniejszy ekwipunek i wyszedł z domu, kierując się na rozległy teren organizowanego eventu.
Nie spodziewał się tak długich kolejek, ściśniętego tłumu pragnącego rozeznać się w handlowej części wydarzenia. Gwar podniesionych rozmów, podłużnych krzyków, niósł się wokół kolorowych budek i ciasnego przejścia. Marszczył brwi w niezadowoleniu, gdyż ilość drażniących bodźców była paraliżująca. Co jakiś czas, jakaś obca osoba ocierała się o jego ramię, popychała nieznacznie, chcąc dostać się do lepszej oferty. Westchnął ciężko, starając się nie zrobić nikomu krzywdy. Skórzaną torbę przełożył na przód. Na początek zatrzymał się przy stoisku z przyprawami, przypominającymi dawne czasy i dalekie podróże. Nie omieszkał spojrzeć na zbyt drogie materiały, dotknąć ich jakości, nacieszyć oko tym wyjątkowym kolorem. Jeden ze starych czarodziejów, sprzedawał masę starych książek naukowych, z których ciemnowłosy wybrał dwie: przygodową oraz te, traktującą o roślinach domowych. Przesuwając się nieco dalej, został zauważony przez pewną kobietę, która przywoływała go do siebie skrzekliwym głosem: - Paniczu, podejdź no... Paniczowi się spodoba... - chrypiała dalej. Zielarz rozejrzał się po sobie, lecz zorientował się, że słowa były skierowane do niego. Nieufanie podszedł do prezentacyjnej lady, spoglądając na masę biżuteryjnych przedmiotów: bransolet, łańcuszków, rzemyków, szalonych amuletów, wielkich kolczyków, czy zwierzęcych wisiorów. Przekładając niesforny kosmyk, zerknął na kobietę ubraną w wiele warstw i rzucił: - To na pewno prawdziwe? - zaryzykował, biorąc do rąk owalną rzecz, chyba perłę. - O  tak paniczu, wszystko... Ja mam prawie dziewięćdziesiąt lat, całe życie to zbierała... - wyskrzeczała i podnosząc inny rekwizyt, wcisnęła go w jego ręce: - Pacz pan, drugiej takiej nie znajdziesz... - muszla była niewielka, lśniąca, w kolorze lekkiego różu. Nie przypominała tej, którą pokazywała mu Lucinda, lecz kto wie, może mogły być spokrewnione? Muszla i perła - dwie zdobycze, które pojawiły się w jego rękach od razu. Zastanawiając się jeszcze moment, uśmiechnął się lekko, mówiąc: - No dobrze, wezmę te dwie. Będzie jakaś zniżka? - zakup zakończył się pomyślnie.

| zt



My biggest fear is that eventually you will see me, that way I will see
myself
Vincent Rineheart
Vincent Rineheart
Zawód : łamacz klątw, zielarz, dostawca roślinnych ingrediencji, rebeliant
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Za czyim słowem podążył tak czule, że się odważył na tę
podróż groźną, rzucił wyzwanie wzburzonemu morzu?
OPCM : 30
UROKI : 31 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6 +3
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7723-vincent-rineheart https://www.morsmordre.net/t7772-elidor#215947 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f310-irlandia-wschodnie-przedmiescia-bray-akacjowa-ostoja https://www.morsmordre.net/t7773-skrytka-bankowa-nr-1857#215948 https://www.morsmordre.net/t7776-vincent-rineheart#216049
Re: Jarmark [odnośnik]06.12.23 21:12
| dla Iris

Prócz procesu tworzenia nowych więzi rodzinnych, podobało mu się w pewien sposób też to, że zaczynali z Iris teraz - nie wiązało ich nic wcześniej, nie znali się tak dobrze, by ze strachem rozpamiętywać ułamków przeszłości, o których oboje chcieli zapomnieć. Choć mógł to być też obosieczny miecz - co, jeśli te wspomnienia znów odetną się rysami na ich wewnętrznych lustrach? Co, jeśli to Ted znów się odwróci, wybierając ścieżkę samotności, decyzji, którą, jak egoistycznie mu się wydawało, poniesie tylko i wyłącznie sam? Nie chciał tego, budził się w nim strach na samą myśl, że mógłby ją zostawić, mógłby odciąć się od jej światła i zostawić ją samą, tak jak kiedyś on zostawił siebie. Jej rodzina nic o nim nie wiedziała prócz powierzchownych informacji, urywków emocji wyczytanych z twarzy spiętej nerwami i bagażem uczuć, jaki właśnie zarzucał sobie na plecy. Ten tobołek był ciężki, ale powodował ten rodzaj bólu, który ludzie nazywali „dobrym” - ulga po nastawieniu złamanej kości, tkanki regenerujące się w ranie, stawy, które po wielu wymuszonych ruchach nagle przestają sztywnieć. To znaczyło, że coś w jego sercu, na jego duszy, zaczynało się regenerować, powracać do naturalnego dla siebie porządku. Uśmiechnął się tym razem inaczej, nerwy zniknęły, mięśnie ciągnące kąciki ust ku górze spotkały się z cieniutką nitką zmarszczek w kącikach oczu, z ciała odszedł jakiś kurz, ktoś go zdmuchnął, starł delikatną dłonią. Iris.
Jej rodzina zwątpiła - wcale go to nie zdziwiło, właściwie odczuł jakąś linę ściągającą go ku ziemi, bo te senne marzenia zaczynały mieszać mu w głowie. Obserwował ich już łagodnie. Przyjmie odmowę, jakkolwiek by ona nie była. Znów pęknie, w drodze powrotnej do domu roztrzaska się na drobne kawałeczki, ale zrozumie. Bo to przecież głupstwo - tak się zaręczać w ostatnich tchnieniach nienamacalnego pokoju. Jedynie Gillian nie pozwoliła, żeby ów balonik szczęścia w nim pękł na dobre. Jej oczy lśniły podobnie do tych należących do jej starszej siostry, były w końcu rodziną.
- Wiem, ja... to m-może wydawać się nieodpowiedzialne, ale wiem, co czuję do Iris i wiem, że nigdy nie pozwolę, by stała jej się jakakolwiek krzywda. Będę ją chronił i chronić będę też was - zerknął tu na Felixa, jakby chciał mu przekazać, że może nie ma postury siłacza, ale wiedzę, którą trzymał pod brązową czupryną, była cenna i pozwalała mu być posłańcem Życia, stawać na przeciwko Śmierci w nierównej walce. - Cóż, ja... my... - pytanie o dom było wstydliwe. Nie miał swojego, choć Latarnia starała się być jego namiastką. Sądził, że to będzie gwóźdź do trumny, tutaj serce zabiło mu mocniej, ze strachu, ale Iris odpowiedziała, zanim ostatecznie zdążył otworzyć usta.
I zgodziła się.
Zdziwienie zakołysało się gdzieś z tyłu jego głowy, ale prędko otworzyło zardzewiałą furtkę jego umysłu szczęściu i jakby chmury uleciały, te szare, ciężkie, gromadzące się między kośćmi, między żyłami i włóknami mięśni. Patrzył na nią w chwilowym oniemieniu, bo to, co mówiła, było dla niego zaklęciem, nieznaną inkantacją, która zachwyciła go po raz pierwszy w życiu.
- Zawsze będę cię kochał, Iris - powiedział cicho, z pewnością i nawet lekkim niedowierzaniem, że ktokolwiek mógł pomyśleć inaczej. Pokochał ją wtedy, nad rzeką, kochał ją teraz i kochać będzie zawsze, odkrywając tylko nowe fragmenty jej całości, pielęgnując każdy z nich i troskliwie chowając w sobie, gdzie było bezpiecznie. Uścisnął mocniej jej dłoń, przelewając w ten gest tyle zapewnienia, ile tylko mógł, żeby tak niemo przekazać jej - o wszystko się zatroszczę; o pieniądze, o dom, o ciebie. - Doceniam, że nie odprawiliście mnie z kwitkiem. Ja... naprawdę oddałem Iris moje serce. To brzmi sztampowo, może zwłaszcza teraz, bo mamy Festiwal Miłości, ale... naprawdę tak jest. Nie mam wiele, ale oddam jej i wam wszystko, czego będziecie potrzebować.
Naprawdę chciał. Chciał zacząć od nowa i poznać życie takim, jakim mogło być, zanim wszystko spartolił na własne życzenie.



jesteś wolny
a jeśli nie uwierzysz, będziesz w dłoń ujęty
przez czas, przez czas - przeklęty


Ted Moore
Ted Moore
Zawód : uzdrowiciel
Wiek : 27
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
i must not fear
fear is the mind-killer
fear is the
little-death
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 25 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t11462-ted-moore#354341 https://www.morsmordre.net/t11467-bronte#354524 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t11604-szuflada-teda#358655 https://www.morsmordre.net/t11476-ted-moore
Re: Jarmark [odnośnik]07.12.23 20:25
Gdyby byli młodsi, ich nagła decyzja byłaby prostsza do wytłumaczenia. Ot, dwójka młodych ludzi decydujących się na ślub pod wpływem chwili, siły emocji, która jest przecież nierozłącznie związana z dorastaniem. Ale nie byli. Byli dorośli, choć kiedyś myśl o tej cesze napawała Iris jakimś dziwnym niepokojem, bo co to znaczyło być dorosłym? Sięgając po definicje z różnych źródeł, padające z różnych ust, na pierwszy plan wydostawała się zawsze odpowiedzialność za siebie i kogoś innego, rozsądek w podejmowaniu decyzji i umiejętność poskromienia tygla emocji, aby podjęty wybór był przede wszystkim słuszny, dopiero później — jeżeli się da — przyjemny dla siebie.
Dorosłymi okazali się bliscy Iris. Nie tyle siostra, ale przede wszystkim brat i matka, którzy z drobną dozą wahania, usprawiedliwioną oczywiście miłością dla swej córki i siostry, wyrazili swoje zwątpienie w tak nagły, emocjonalny wybór. Nie dziwiła im się; ba, poczuła nawet przyjemne mrowienie na całym ciele, jak fantomowe objęcie, zamknięcie w szczelnym uścisku troski. Jakże mogłaby mieć im to za złe? Gdyby sprawa tyczyła się małej Gillian, zapewne zachowałaby się podobnie, a może nawet protestowała tym mocniej, tym goręcej, bo miała za sobą jakąś przeszłość, bo zadra względem mężczyzn wciąż była w niej obecna, choć Ted — och, Ted z zadziwiającą łatwością potrafił ją zasklepić, ale nie uzdrawiającym zaklęciem, a swoją obecnością. Dlatego też, szukając w nim wsparcia w tej trudnej chwili, tak dla siebie, jak i dla niego — dla nich, przecież właściwie teraz po raz pierwszy mieli okazję wystąpić jako jeden byt — ścisnęła mocniej jego dłoń, kciukiem przesuwała po nieco szorstkiej, wysuszonej od alkoholu skórze.
Będzie dobrze, Teddy, będzie dobrze.
Przecież odmowa rodziny to jedno, Iris była dorosła, nawet jeżeli jak dorosła się nie zachowywała. W obliczu trudnego wyboru, rodziny czy Teda, musiałaby podjąć decyzję i zrobiłaby tak, jak podpowiadało jej serce. W wierze, że jeżeli Bellowie kochają ją tak samo, jak kochali do tej pory, prędzej czy później zrozumieją, że ten oto człowiek, może fizycznie niepozorny, skrywał w sobie olbrzymie i czułe serce, za kilkanaście godzin obieca jej wszelką opiekę i wierność, na rok i dzień cały w słowach, na resztę życia w prywatności duszy i serca.
Zupełnie tak, jakby wyczuł jej myśli, Ted począł mówić.
Słuchała go więc, w ciszy, której od niej jeszcze nie dostał, gotowa wtrącić się w jego słowa, gdyby tylko zauważyła jakąkolwiek zapalną iskrę, czy to ze strony Felixa, czy mamy. Na całe szczęście nic takiego się nie stało. Dopiero na pytanie o dom zabrała głos.
— Wynajmiemy coś. Stać nas, aby pomóc dobrym ludziom, którzy tak próbują związać koniec z końcem — nie wiedziała, ile zarabiał Ted, to nie było istotne. Znała jednak uzdrowicieli, którzy współpracowali z Podziemnym Ministerstwem, nosili się podobnie skromnie do niego, ale jakoś utrzymywali swoje rodziny, nie żyli pod mostem. A skoro ją było stać na wynajem, z dwóch pensji może uda się nawet coś odłożyć, może za jakiś czas, kilkanaście miesięcy, może kilka lat, odłożą nawet na budowę domu. Albo kupno któregoś zniszczonego, który odremontują według własnych marzeń, ogrodzą koniecznie czerwonym płotem. Byle tylko zdążyli, nim pani Bell będzie trzymać w rękach pierwsze ze swych wnucząt.
Ale na to przyjdzie jeszcze czas. Teraz liczyło się wyłącznie to co tu i teraz. Ciepło dłoni Teda, jego czekoladowe oczy spoglądające w jej własne, z nieopisaną miłością i czułością, tą prawdziwą, nie performatywną, tą, której mogła zaufać. Która zachęciła ją do wykonania kroku naprzód, zawierzenia, że jednak mogła liczyć na szczęście, że ktoś mógł ją prawdziwie pokochać, tak jak ona — w szaleństwie mijających tygodni — pokochała jego. Na zawsze, na dobre i na złe, na słowo honoru i jakby powiedzieli to mugole, na litość boską.
Powiedziałaby mu to. To wszystko. I powie, w trakcie chabrowej ceremonii, teraz musiała oddać pola swej rodzinie, to oni byli go ciekawi, oni poznają Teda przez soczewki opinii Iris, oni wreszcie — wierzyła w to gorąco — mieli go zaakceptować, jako zięcia i szwagra.
Pierwszy, raz jeszcze odezwał się Felix.
— Obowiązkiem starszego brata jest upewnić się, że jego mała siostrzyczka będzie bezpieczna — w jego głosie jednakże zabrzmiało lekkie rozbawienie, gdy wyciągnął dłoń w kierunku Teda, chcąc ją uścisnąć. Na zgodę, na dobry początek, na zapoznanie. — Trochę inaczej sobie to wyobrażałem... liśmy — tutaj spojrzał wymownie na Iris, która uśmiechnęła się szeroko, przepraszająco. — Ale Thaddeusu Moore, witamy w rodzinie.

| z/t Iris i Ted serce


It's beautiful here
but morning light can make
the most vulgar things tolerable.
Iris Moore
Iris Moore
Zawód : Zaopatrzeniowiec w Podziemnym Ministerstwie Magii
Wiek : 26 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
until the lambs
have become lions
OPCM : 15 +3
UROKI : 14 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t11638-iris-bell#359925 https://www.morsmordre.net/t11640-omega#359940 https://www.morsmordre.net/t12155-iris-moore#374140 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t11643-skrytka-bankowa-nr-2531#359950 https://www.morsmordre.net/t11642-iris-bell#359946
Re: Jarmark [odnośnik]09.12.23 16:26
dla Gabriela


Z powątpiewaniem spojrzała na odbierany przedmiot przekrzywiając lekko głowę. Jej brew drgnęła mimowolnie, ale jednak - mimo to - wrzuciła kapelusz na głowę. Właściwie nie nosiła takich rzeczy - nie tyle co kapeluszy, co właśnie dokładnie takich. Wywróciła oczami na komentarz brata, wzruszyła ramionami.
- Ładnemu we wszystkim ładnie. - odcięła się, niewiele w tym było prawdy. Nie w samym powiedzeniu - a jej ładności. Justine miała specyficzną urodę, trochę szorstką - ostrą nawet. A nadal nieodpowiednia (za mała) ilość kilogramów sprawiała, że jej kości policzkowe były bardziej wydatne. Nie uciekło jej, że sprzedawca patrzy na nią uważniej, niż na jej brata, ale udawała, że tego nie zauważa. - Co masz? - zapytała go patrząc jak zezuje na białą kartkę zmrużyła odrobinę oczy, a kiedy przed nimi pojawił jej się rysunek zmrużyła je oceniająco. - Powinni ci zrobić większy nochal. - orzekła bez skrupułów, niemal poważnie, prostując pochylone wcześniej ku kartce plecy. Ułożyła dłonie na biodrach gestem poganiając brata, żeby przesunął się trochę i zrobił miejsca innym.
- Aha. - potwierdziła skąpo - ale co miała więcej powiedzieć. - Aha. - potwierdziła po raz kolejny potakując głową. Nasza może i się zgadzało, ale choć Kerstin była z nich najmłodsza, to zdecydowanie nie była już mała. A zawziętość miała chyba równą każdym innym członkiem jej rodziny. Justine była uparta i zawzięta - to z pewnością. Kiedy coś postanowiła potrafiła zaprzeć się jak wół głucha na słowa innych. Dlatego dochodziło do spięć. Nigdy nie wątpiła w to, że chcieli dla siebie jak najlepiej. Problem polegał na tym, że czasem jak najlepiej jednego nie oznaczało wcale najlepiej drugiego. Wiedziała, że Kerstin ma jej za złe sytuację z Thomasem. Wiedziała też, że jej współczuła i się o nią martwiła - a jednocześnie złościła za to w jaki sposób przeżywa żałobę. Ale Justine nie umiała inaczej - musiała funkcjonować właśnie w ten sposób, bo zbyt wiele od niej zależało. I prawdopodobnie tylko dlatego jeszcze podnosiła się z kolan, bo tylko to trzymało ją w pionie. Jej brew uniosła się lekko.
- Oaza? - powtórzyła po nim z pytaniem. - Wiele można o niej powiedzieć, ale oazą to bym jej nie nazwała, Gab. - mruknęła wzruszając ramionami raz jeszcze. Patrząc jak wyciąga papierosa i go odpala. - A ty? - rzuciła między nich, wsuwając dłonie w kieszenie - kto by się spodziewał - spódnicy, którą dzisiaj miała na biodrach i którą czasem nosiła podczas festiwalowych dni.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Jarmark - Page 29 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Jarmark [odnośnik]31.12.23 17:02
- Coś w tym jest. - pokiwał głową na jej słowa.
Być może Justine
nie widziała siebie jako atrakcyjną i piękną kobietę, ale Gabriel zawsze uważał, że jego siostra jest bardzo urodziwą kobietą. Taka była jego powinność jako starszego brata, ale również naprawdę tak myślał. Wojna i ciężkie czasy miały wpływ na nich wszystkich, nie tylko psychicznie. Fizycznie każdy z nich również się zmienił, długotrwałe niedożywienie miało wpływ na ich chude sylwetki, na ponury wyraz twarzy. Gabriel mimo tego wszystkiego co się wydarzyło w ostatnim czasie, teraz starał się chociaż trochę więcej się uśmiechać. Nie miał jednak zbyt wielu okazji do tego, dlatego myślał, że może chociaż festiwal sprawie, że chociaż trochę się uśmiechnie.
- Wcale nie mam tak wielkiego nosa jak ci się wydaje. - pokręcił głową, składając kartkę i wsadzając do kieszeni.
Było to oczywiście nie prawdą, nos miał jak najbardziej pokaźny, a fakt, że dwa czy trzy razy uległ on złamaniu wcale nie polepszał jego stanu. W przeszłości nie raz nie dwa wdawał się w bójki w imię obrony słabszych lub po prostu dla udowodnienia czegoś. Nie raz nie dwa zdarzało się, że zapominał o używaniu różdżki podczas takich pojedynków i po prostu rzucał się na swojego przeciwnika z pięściami. Czasem kończyło się to jego zwycięstwem, a czasem przegraną. W każdym razie zarówno z wygranej jak i z porażki umiał wyciągnąć wnioski. Teraz jednak był zdecydowanie rozważniejszy, a w każdym razie tak mu się wydawało, teraz nie zapominał, że zawsze ma przy sobie różdżkę.
Widząc reakcję Just na jego powątpiewania odnośnie zachowania ich młodszej siostry uniósł brew ku górze. Może miała rację. Z cała pewnością dużo się wydarzyło do momentu jego wyprowadzki, nie wiedział więc co się działo w życiu Kerry. Naturalnie żywił nadzieję, że nie stało się jej nic złego. Wielokrotnie powtarzał jej, że zawsze będzie ją bronił, że zawsze będzie tam dla niej. Oczywiście, że miał wyrzuty sumienia, że ją zostawił, ale przecież zrobił to dla jej dobra. Tak sobie wmawiał.
- No może...chociaż nie przeżyła tak wiele jak inni, to nadal to wszystko ma na nią duży wpływ. - pokiwał lekko głową, po czym podsunął jej paczkę z papierosami by mogła się poczęstować jeśli miała ochotę – Ja? - uniósł brew ku górze – No cóż… - westchnął zaciągając się ponownie papierosem – Różnie bywa. Ostatnio staram się być lepszy, to na pewno. - odparł patrząc na nią trochę niepewnie – Lepszy niż byłem...


Between life and death
you will find your true self, you will know what you are and what you never expected to be
Gabriel Tonks
Gabriel Tonks
Zawód : Szpieg
Wiek : 32
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony - no nie powiedziałbym.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 Ten co martwy chodzi wśród żywych
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9947-gabriel-tonks https://www.morsmordre.net/t9987-pimpek#301926 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10857-skrytka-nr-2261#330979 https://www.morsmordre.net/t9988-gabriel-tonks#301946

Strona 29 z 32 Previous  1 ... 16 ... 28, 29, 30, 31, 32  Next

Jarmark
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach