Wydarzenia


Ekipa forum
Locus Nihil
AutorWiadomość
Locus Nihil [odnośnik]10.12.20 1:13
First topic message reminder :

Locus Nihil

Ukryty w odmętach Banku Gringotta ołtarz zwany Locus Nihil przez setki lat pozostawał przekazywaną z ust do ust legendą. Wszyscy śmiałkowie pragnący go odnaleźć i przejąć jego potęgę ginęli bez śladu nie mogąc tym samym potwierdzić lub zdementować zasłyszanych pogłosek. Opowieść o druidach była jednak prawdziwa, podobnie jak ukrycie artefaktu przez Gobliny.
Stożkowaty głaz, okraszony runicznymi symbolami, otoczony był sześcioma lewitującymi kamieniami i znajdował się w centralnym punkcie surowej komnaty. U jego podstawy, wzdłuż całego obwodu, wykutych było sześć otworów. Na sklepienie składały się równomiernie ułożone wiry w kolorach; szmaragdowym, czarnym, granatowym, szkarłatnym, amesyntowym i bursztynowym. Wzdłuż ścian oraz podłogi rozchodziła się sieć żyłek w tych samych barwach. Zdawały się one pulsować, pompować nieznaną, potężną magię wprost do ołtarza i tym samym wprawiać pomieszczenie w życie.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Locus Nihil - Page 4 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Locus Nihil [odnośnik]14.12.20 14:08
Nie rozumiała, co się działo, przyglądała się z uwagą skomplikowanemu ołtarzowi oraz całemu sklepieniu podziemnej komnaty - dopiero odgłosy dobiegające z drugiego końca sali przykuły jej uwagę; przesunęła się w bok, wyniosła, dumna i czujna, próbując zorientować się w sytuacji. Nikt nie odpowiedział na pytania o kamienie, uzdrowiciele zajmowali się leżącymi na posadzce Rycerzami, ale przy przeciwległym krańcu komnaty, tuż przy wyjściu z korytarza, zaczynała dziać się dziwna...kotłowanina? Słyszała nieco jazgotliwą skargę Francisa, ale uwagę przykuwał głównie ton inkantacji Rosiera. Deirdre ruszyła w tamtym kierunku, nie mogąc jednak w pełni poczuć ulgi, że spostrzegła Tristana całego i zdrowego - coś było tam nie w porządku, do tego Caelan celował w śmierciożercę różdżką - Mericourt reagowała instynktownie, nie znała szczegółów nieporozumienia. - Protego maxima - wycedziła już po torturującej inkantacji Tristana, chcąc wyczarować tarczę oddzielającą Rosiera od zaklęcia Goyle'a i pozostałych. - Co się stało? - dodała tym samym beznamiętnym tonem, dalej idąc w kierunku grupy - zaraz miał zjawić się tu Czarny Pan, musieli szybko zewrzeć szyki i wymienić się informacjami, a nie bawić się w...właściwie, w co? Ufała śmierciożercom, zwłaszcza Tristanowi, więc jeśli atakował Francisa, musiał mieć do tego dobry powód. - Trzymajcie go - poleciła spoglądając na Lestrange'a, gotowa miotnąć w niego kolejnym zaklęciem. Czyżby to on stanowił kłopot? Nie zdziwiłoby jej to w ogóle.

| Protego maxima przed Tristanem


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Locus Nihil [odnośnik]14.12.20 14:08
The member 'Deirdre Mericourt' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 44
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Locus Nihil - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Locus Nihil [odnośnik]14.12.20 14:22
Koniec ich podróży był już niemal w zasięgu dłoni. Ołtarz niemal go wzywał, wzrok szczególnie przyciągał ten fragment, który roziskrzony był światłem bliźniaczym kryształowi, który Burke chował w kieszeni. Spodziewał się, że wypełniająca go magia prawdopodobnie miała już wkrótce go opuścić, bo Craig wydobył wspomniany kamień z płaszcza, ściskając go w rękach. Przez krótki moment podziwiał jego fakturę, głębię, kolor. Nie zwrócił uwagi na to, co się działo za jego plecami - przynajmniej do momentu, gdy Caelan zawołał go po imieniu. Burke odwrócił się, widząc, że szkarłatny kamień, który Rosier uratował przed Lestrange'm najwyraźniej również posiadał bardzo silne skutki uboczne. Zaklął cicho pod nosem. Francis był ostatnią sierotą, ale nie zasługiwał na to, by go zaszlachtować w zapomnianych przez ludzi i świat podziemiach banku Gringotta. Chyba.
Kątem oka dostrzegł, jak w ich kierunku biegnie Deirdre. Prawie było mu żal, kiedy wycelowała we Francisa. Prawie.
- Tristana ogarnął szał po tym, jak wziął do ręki szkarłatny kamień. Lepiej uważaj - to nie była trudna dedukcja. Widział, jak Rosier wyglądał, pamiętał też jaką barwę miał kryształ, który znaleźli tuż przed wkroczeniem do tej komnaty. Cóż, może Deirdre będzie w stanie przemówić Tristanowi do rozsądku. I przy okazji osłonić Francisa - Byłbym wdzięczny za doprowadzenie go do porządku- oznajmił jeszcze, samemu kierując się ku ołtarzowi. Uznał, że może zostawić sytuację w jej rękach. I tak była w stanie zrobić więcej - cała i zdrowa miała dość sił, by w razie potrzeby powstrzymać ataki oszalałego śmierciożercy.


monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t3810-craig-maddox-burke https://www.morsmordre.net/t3814-blanche#70697 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t6332-skrytka-bankowa-nr-965#159559 https://www.morsmordre.net/t3842-craigowe#71823
Re: Locus Nihil [odnośnik]14.12.20 17:13
Nie mógł oderwać wzroku od sylwetki Craiga, widział ją równie wyraźnie co wszystkie pozostałe, jakby naprawdę tam stał, nie tylko żywy, ale też zdrowy - nie widział żadnej słabości w jego postawie, wyglądał normalnie, może nawet uwierzyłby w to, że naprawdę przeżył tę wyprawę, ale wystarczyło jedno spojrzenie na jego rogi, żeby utracić te złudzenia. To znowu zakazana magia mieszała mu w głowie, tym razem nie miał zamiaru jej się poddać, podświadomie zacisnął mocniej pięści, walcząc z samym sobą. Craig nie żyje, jakkolwiek drastycznie by to nie brzmiało, właśnie taka była prawda. A to nie był czas ani miejsce, żeby dłużej się nad tym roztkliwiać. Był śmierciożercą, dobrze wiedział na co się pisze, pewnie lepiej od samego Edgara. W końcu odwrócił od niego wzrok, próbując powstrzymać silną chęć ponownego spojrzenia w to miejsce.
Wtedy zauważył jak Elvira podnosi nogę - Nie! - zdążył jedynie podnieść głos i wyciągnąć rękę w jej stronę, ale było już za późno - postanowiła kopnąć kamień, potężny, czarnomagiczny artefakt, tak bardzo im potrzebny. - Co ty zrobiłaś - wycedził wściekły, bo byli już tak blisko, nie mogli sobie pozwolić na takie błędy, na takie niedojrzałe zachowanie. Całe szczęście, że Alphard wykazał się refleksem, chociaż na jego miejscu nie dotykałby kamienia gołą ręką, nie po tym wszystkim, co się stało. Obserwował z niepokojem jak idzie z nim w kierunku ołtarza, czekając na kolejne komplikacje, na kolejne niepowodzenie, nie chciało mu się wierzyć, że Black jest odporny na jego magię.

PRZEPRASZAM, pomyliłam godziny :<


We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens

Edgar Burke
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3108-edgar-burke#51071 https://www.morsmordre.net/t3159-nie-stac-mnie-na-wlasna-sowe#52274 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t4912-skrytka-bankowa-nr-811#106945 https://www.morsmordre.net/t3160-edgar-burke#52278
Re: Locus Nihil [odnośnik]14.12.20 20:51
Hella była pewna, że klątwy nie obejmują tego miejsca. Być może pewność ta była lekkomyślna, niemniej, ujęła jej umysł w piękną klamrę i natchnęła do oczekiwania na działania reszty. Napis głosił, że tylko to miejsce jest właściwe; miejsc było sześć, ich trzy grupy, a ich grupa miała dwa kamienia. Matematycznie się zgadzało, ale czy w praktyce stan posiadania także był zgodny? Nie wiedziała, ale też nie chciała zajmować się tą kwestią organizacyjną.
  - Te kamienie - wszystkie nawet - trzeba umieścić w tych miejscach - odezwała się do swoich towarzyszy.
  Zauważyła jak Sigrun dalej jest nieprzytomna, godziła się powoli z faktem, że jest już martwa i jej nie odzyska. Kamień z jej reki wyleciał, a potem ktoś po niego zechciał sięgnąć. Nie interesowało ją kto, ważne było, żeby się pośpieszył.
  - Kamienie, kamienie na miejsca - ponaglała, mrucząc to trochę pod nosem. Rozejrzała się po pomieszczeniu i oczekiwała dalszego rozwoju wydarzeń.
Jej oczy się zaszkliły, pojedyncze łzy spłynęły po policzkach. Bez Sigrun czułą się obca w tej grupie, samotna. sięgnęła wierzchem dłoni do lica, wpatrzyła się w sufit nad artefaktem. Jej myśli były nieułożone.
Hella Borgin
Hella Borgin
Zawód : klątwołamaczka
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Dziś jestem jak ten, którego imienia nie wolno wymawiać
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8464-hella-borgin#246366 https://www.morsmordre.net/t8678-hella#256443 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t8677-skrytka-bankowa-nr-1941#256441 https://www.morsmordre.net/t8676-hella-borgin#256438
Re: Locus Nihil [odnośnik]15.12.20 2:33
Próba oceny stanu zdrowia Sigrun przez Elvirę nie przyniosła jej żadnych nowych informacji – dziewczyna nawet nie drgnęła, jej klatka piersiowa nie poruszała się, a oczy wciąż pozostawały otwarte i puste. W przypływie frustracji uzdrowicielka podjęła nierozważną, wręcz rozpaczliwą próbę pozbycia się kamienia, który wedle jej oceny mógł odpowiadać za stan ofiary. Złość wpłynęła na siłę kopnięcia i odłamek przeturlał się ku centralnemu punktu komnaty, jednakże nie było to jedynym efektem decyzji. Palce Śmierciożerczyni zostały wybite ze stawów, na skutek czego paliczki przesunęły się względem siebie ulegając wyraźnej deformacji. Wbrew wszelkim założeniom uzdrowicieli stan Rookwood nie uległ zmianie i obydwoje byli już pewni, że czarny kamień odebrał jej życie. Na domiar złego Zachary, nim zdążył przekazać przykre wieści reszcie, poczuł jak jego kolana zaczęły nieprzyjemnie sztywnieć, a każdy krok sprawiać wyraźny ból promieniujący po same krańce stóp. Inkantacja, która skutecznie rozluźniła i unormowała szalejące ciśnienie pomogła mu, lecz nadal czuł, że opadał z sił.
Ramsey zachował trzeźwość umysłu, choć jego rany coraz bardziej dawały o sobie znać, a tępy ból w okolicach potylicy wzmacniał się z każdym krokiem zmniejszającym odległość do Locus Nihil. Zatrzymawszy się tuż przed nim podciągnął rękaw i zgodnie z wolą Czarnego Pana wezwał go uznając, że to była właśnie ta chwila. Edgar zgodnie z poleceniem Śmierciożercy skupił się na kamieniu, lecz nim zdążył zareagować uprzedził go Alphard, który pewnym i pozornie pozbawionym strachu ruchem pochwycił mieniący się odłamek z kamiennego podłoża. Wpierw nie zadziało się nic. Black wciąż stał twardo na nogach, a jego przedramiona pozostawały wolne od czerni, która momentalnie wypełniła powierzchnię skóry Sigrun. Oddychał równo i spokojnie, a każda kolejna wyjątkowo wolno mijająca sekunda była dowodem na brak jakichkolwiek negatywnych efektów. Czyżby moc kamienia się wyczerpała? Nim lord mógł zadać głośno to pytanie poczuł jak w jego głowie rozściela się przerażający, zachrypnięty szept zmuszający go do spojrzenia w sam środek Locus Nihil. Gdy Rycerz to uczynił głos przybrał na swej sile: -Źródło spragnione jest ofiary, ale daleko mu od chciwości. Bogowie nie zawsze są zgodni, nie każdy jest strażnikiem. Dusza za duszę, potęga za poświęcenie. Żyć można tylko dzięki temu, za co gotów się jest umrzeć.
Głos ucichł i w tej samej chwili Alphard dostrzegł jak u fundamentu stożkowatej skały rozbłysnął czernią jeden z wyrytych otworów, a kamień zaczął parzyć skórę jego dłoni. Rządząca tym miejscem magia była niezwykle potężna, niezrozumiała dla wszystkich zebranych, aczkolwiek mężczyzna był w stanie domyślić się, iż Locus Nihil domagał się reakcji.
Tristan wiedziony mocą kamienia pragnął rozlewu krwi jak nigdy wcześniej. Pozbawiony wszelkich granic, hamulców, a przede wszystkim trzeźwego umysłu posłał plugawą klątwę w kierunku Francisa oczekując, że widok szkarłatu zaspokoi jego nietypowy głód. Sojusznik w tej samej chwili przesunął się, chwycił za fiolkę i upił jej zawartość do dna mogąc po krótkim czasie poczuć właściwy efekt działania eliksiru. Nie wpłynęła jednak ona na stan jego zdrowia – wciąż był słaby, a odniesione obrażenia dawały o sobie znać przy każdym szybszym ruchu.
Caelan z wyraźnym niepokojem przyglądał się sytuacji. Pojedynczymi słowami pragnął wyrazić swe obawy, które Craig przyjął ze zrozumieniem i pozostawiając sprawę Goylowi oraz nadciągającej Deirdre ruszył w kierunku centralnego punktu komnaty. Rycerz podjął próbę odebrania kamienia Rosierowi i wypowiedziawszy inkantację mógł zaobserwować jak wiązka zaklęcia pomknęła we właściwym kierunku.
Śmierciożerczyni nie znając intencji Caelana wypowiedziała zaklęcie tarczy, jednak była nader daleko, aby objęła ona Tristana. Magiczna powłoka utkała się przed nią i objęła przestrzeń tuż obok  tym samym nie zapewniając nestorowi ochrony.  
W tym samym czasie Cillian pozostawał obojętny na czyny pozostałych. Wiedziony niemożliwym do przezwyciężenia pragnieniem osadzenia artefaktu we właściwym miejscu zignorował wiążące się z tym ryzyko i jako pierwszy minął lewitujące skały znajdując się w samym sercu legendarnego ołtarza. Pewnym ruchem umieścił odłamek w otworze i nim wyprostował się dostrzegł jak sieć granatowych, pulsujących żyłek zaczyna oplatać stożek. Kiedy dotarły do samego wierzchołka promień szafirowego światła wystrzelił pionowo ku górze, a następnie wolno zaczął opadać przeszywając jeden z unoszących się ponad ziemią kamieni na wskroś. Błysk raził starszego Macnaira, który zatoczył się do tyłu i finalnie upadł na plecy – na szczęście nie czyniąc sobie żadnej krzywdy. Nietypowe uczucie nienawiści minęło wraz z pojawieniem się rozświetlającego część komnaty światła.
W momencie, kiedy Locus Nihil wypełniał się mocą odłamka, potęga trzymanego przez Tristana kamienia zdawała się osłabnąć. Śmierciożerca odzyskał świadomość, choć jego oczy wciąż mieniły się szkarłatną barwą. Mógł przypuszczać, że nie będzie w stanie zbyt długo opierać się jego sile, która z każdą chwilą rosła i ponownie próbowała przejąć kontrolę nad umysłem.
Claude mógł z bliska przyjrzeć się poczynaniom Macnaira; obserwować wspinające się żyłki i błysk światła, który finalnie przeszył lewitującą skałę na wskroś. Zyskał pewność, że rozświetliła się na niej sieć tożsamego koloru linii, które po chwili wyraźnie zbladły. Legenda zaś głosiła inaczej i to mogło wzbudzić w sojuszniku pewne wątpliwości. Jego uwagę przykuł także mieniący się odłamek w dłoni Tristana, lecz był zbyt daleko, aby móc dostrzec szkarłatne ogniki w jego oczach.  
Lyanna nie dostrzegła niczego co mogłoby pomóc im uporać się z zadaniem. Znajdując się w sporej odległości od Locus Nihil nie była w stanie dojrzeć wyrytych tuż ponad otworami run, z których rozszyfrowaniem uporała się Hella. Informując pozostałych o ich znaczeniu skupiła się na feerii barw sklepienia komnaty.
Mathieu i Theodore przegrali z nieprzyjemnym uciskiem w okolicy skroni - zamroczyło ich uniemożliwiając jakąkolwiek reakcję na bieżące wydarzenia.
Gęsta, czarna mgła zaczęła kłębić się tuż nad runicznym okręgiem, którym to przedostała się do Locus Nihil grupa dowodzona przez Ramseya, a następnie okrążyła komnatę, by finalnie osiąść tuż ponad kamiennym podłożem w oddalonym od wszystkich miejscu. Rozrosła się, po czym opadła, a Czarny Pan wyłonił się z jej odmętów skupiając wzrok na legendarnym artefakcie. Uśmiech przepełniony satysfakcją zagościł na jego twarzy, oczy rozbłysły świadomością potęgi, która stanęła przed nim otworem, aczkolwiek pewien szczegół wzbudził w nim gniew. -Przyjaciele, któż odważył się zacząć nim mnie wezwano?- chłodne, niecierpiące niefrasobliwości spojrzenie przemknęło po twarzach wszystkich zebranych. -Dokończcie rytuał, wypełnijcie otwory kolejnymi kamieniami- ponownie wysoki, dumny ton rozbrzmiał w pomieszczeniu. Wzrok Czarnego Pana skupił się na Ramseyu, w końcu to on uznał, iż nastał odpowiedni moment, a takim było posiadanie wszystkich sześciu magicznych artefaktów oraz odnalezienie ołtarza. Nie wyobrażał sobie, aby mogli go zawieść informując o klęsce. Widział leżące na posadzce ciała, nie umknęła mu także wrzawa przy najwierniejszym słudze, jednakże wtem liczył się tylko Locus Nihil. To on był celem, on był pragnieniem i potęgą.    

|

Tristan i Francis: macie w tej turze dwie akcje, pod warunkiem, że pierwsza będzie obroną/przytrzymaniem kamienia. Rzut wykonajcie w szafce zniknięć. W innej sytuacji musicie dostosować się do konsekwencji czarów. Pierwsza akcja ma miejsce przed pojawieniem się Czarnego Pana.

Reszta: w tej turze macie jedną akcję, możecie swobodnie - ale w granicach rozsądku - przemieszczać się po mapie. Przemieszczenie nie jest uznawane jako akcja. Osadzenie kamienia jest akcją.

Jako, że pojawiły się wątpliwości, co do zaklęcia Imperius zaznaczam, że takowe zakończyło swe działanie po śmierci Sigrun (moment złapania czarnego kamienia).

Czas na odpis: 16.12 21:00

Elvira: +5 OPCM i uniki 4/10, +50 punktów żywotności 3/5 | -10 do kości na czas działania zaklęcia
Francis: +5 OPCM i uniki 1/10
Caelan:  +20 punktów żywotności (obniżone tłuczone) 2/3 | -10 do kości na czas działania zaklęcia
Ramsey: Chwilowo nie musisz rzucać kością k3

Magicus Extremos- +24 do rzutu na zaklęcia 2/3 (Drew Smile, Cillian, Mathieu, Alphard, Claude)

Żywotność:

Ekwipunek:
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Locus Nihil - Page 4 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Locus Nihil [odnośnik]15.12.20 13:19
Jak przez mgłę widział, słyszał to wszystko, Francisa rozpaczliwie umykającego przed nim do pozostałych - oddanych przecież - sług Czarnego Pana, kamień mącił mu zmysły, czuł to, zapewne to jego moc zaburzała odbiór, może jego, może pozostałych; Lestrange nie mógł się spodziewać, że próba odebrania - w jakim celu? co ty wyprawiasz, Francis? - kamienia tuż po tym, jak przyznał się do dość szemranej próby i zamordowania jego podobizny mającej w myśl tej iluzji stanowić o obowiązku, spotka się z karą; nie bawili się w chowanego, nie spotkali się na Sabacie żeby odtańczyć walca, prowadzili wojnę, a na wojnie było być po stronie Czarnego Pana - lub zdradzić. Gdyby nie był jego szwagrem, pozbyłby się go wcześniej, zamierzał zrobić to łagodniej, ale moc kamienia trzymanego w dłoni wyzwoliła w nim pragnienie krwi, kamień, ołtarz, to oni pragnęli tej krwi. Udało mu się wyprzeć z umysłu istnienie bytu, obecność demonicy, która podjudzała ich od dawna; czerwień odpowiadała za kontrolę, za manipulację - czy istniała szansa, że Francis, pozostawiony sam sobie, zawarł z nią pakt, o którym nie wiedzieli? Popełnił błąd zostawiając go tam samego - nie sądził, że moce tego miejsca dosięgną go w pomieszczeniu, które zostawili już za sobą. I srogo się mylił. Nie patrzył na efekt swojego zaklęcia, mając nadzieję, że jego towarzysze nie zechcą rzucać swojego życia na szafot za zdrajcę.  
- Pilnuj go - zwrócił się do Claude'a, wskazując dłonią na Francisa; wyglądało na to, że jako jeden z niewielu, z pewnością nie jeden z tych, którzy mu towarzyszyli i widzieli przecież zachowanie Francisa, zachował trzeźwy umysł. Ale Claude miał w sobie coś więcej - wiedział, dlaczego Francis był ważny nawet, jeśli zbłądził i wiedział, że Lestrange - nawet, jeśli wykrwawiony - musiał dzisiaj wrócić do domu. Choć może wcześniej musiał się upewnić, że nie zrobi dzisiaj - ani nigdy - więcej nic głupiego. Nie był do końca pewien intencji swoich towarzyszy i tego, co zamierzali zrobić, ale jeśli zwrócą się przeciwko Claude'owi - wierzył, że czarodziej sobie poradzi. Dopiero teraz dostrzegł, że nie byli tutaj sami: pozostali odnaleźli właściwą drogę, w tym ona, Deirdre? Jego wzrok napotkał czarownicę, dłonie zacisnęły się w pięści; jej krwi też zapragnął, poczuć ją lepką, ciepłą, po to tylko, by wiedzieć, że była prawdziwą: widział jej ciało, martwe, dogorywała mu w ramionach, a pod paznokciami wciąż miał krew, którą rozpaczliwie usiłował zatamować rękoma z rany na jej piersi; tymczasem ona była tutaj, cała, żywa, zatrzymał na niej wzrok o sekundę zbyt długo - nie miał na to czasu w całym otaczającym go rozgardiaszu, nie w tym momencie, nie teraz. Kamień, który trzymał, epatował potężną mocą, musiał się go pozbyć, nim przejmie nad nim kontrolę całkiem - czy obraz Deirdre mógł być jedynie jego wytworem? Francis spotkał nieprawdziwego jego, tak samo on - spotkał nieprawdziwą ją - i podobnie jak Lestrange wtedy, teraz to rozumiał, nie był w stanie odróżnić, która z nich była prawdziwa, a która nie. Kamień musiał zmącić w głowach czarodziejów mocniej, nie sądził bowiem, że rozsądny Goyle uwierzył, że poradzi sobie z jego mocą lepiej od niego samego - a może to moc kamienia wzywała ich tak jak jego, może mąciła ich zmysły mocniej, wpierw Francisa, teraz Cealana? O ironio, jego towarzysze chętniejsi byli do pomocy Lestrange'owi, niżeli jemu, choć to jemu winni byli posłuszeństwo - choć doskonale widzieli działania Lestrange'a. Może ich myśli zostały przyćmione, kiedy próbowali mu odebrać artefakt; w jednej chwili zdematerializował się w czarnej mgle, umykając przed promieniem zaklęcia i znikając razem z kamieniem, którego nie zamierzał nikomu oddawać. Wówczas usłyszał głos Czarnego Pana, który pojawił się miedzy nimi - i ponaglił do złożenia kamieni na ołtarzu. Niezależnie od chaosu, jaki dział się wokół niego, to bylo priorytetem: być może dopelnienie rytuału pozwoli Czarnemu Panu zapanować nad jego mocą na tyle, by rozjaśnić umysły otaczających go czarodziejów. Idiota, pomyślał tylko, słysząc słowa Craiga, który wypowiadając je nawet nie zwrócił się do niego; przecież potrafił go usłyszeć, przecież go widział, przecież przechodził tuż obok; nie potrzebował doprowadzenia się do porządku w najmniejszym stopniu - a tym bardziej nie potrzebował za to wdzięczności. Nie można tego samego było powiedzieć o Lestrange'u, na słowa i zachowanie którego najwyraźniej pozostali nie tylko głusi, ale też ślepi. Może i oni nie byli prawdziwi? Nie wiedział, a moc kamienia wciąż usiłowała sięgnąć jego umysłu, drażniła go, podgryzała, szukała swojej przewagi, chciała przejąć nad nim kontrolę ponownie - nie zamierzał jej na to pozwolić.
Zmaterializował się przy ołtarzu, przy miejscu, w którym znajdował się otwór otoczony szkarłatnym wirem. Wpierw czołobitnie pochylił się przed znajdującym się już między nimi Czarnym Panem, ledwie moment później, trwający nie dłużej, niż jedno mrugnięcie oka, złożył trzymany kryształ na przeznaczonym dla niego miejscu. To nie był jego jedyny problem w tym momencie, ale znał swoje priorytety - i wiedział, że właśnie ten był tym najważniejszym. Miał nadzieję, że rzeczywiście posiadali wszystkie kamienie.

kostka na mgłę - przemiana udana



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Locus Nihil - Page 4 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Locus Nihil [odnośnik]15.12.20 13:50
Nie przemyślała tego, co robi; nie po raz pierwszy dziś, bo nie miała w sobie wystarczających pokładów fizycznej i emocjonalnej tolerancji, aby być w stanie zachować trzeźwość osądu, kiedy cała od stóp do głów była strzępkiem oblepionego krwią cierpienia. Nie pogodziła się z tym, że nie ma czterech kończyn, znów miała problemy z utrzymaniem równowagi, a do tego przy każdym ruchu narastał płonący ból pleców i krew tryskała z rozciąganych ran. Burke próbował ją powstrzymać, lecz zareagował zbyt późno; twarda podeszwa nie tylko wyrzuciła połyskujący odłamek z dłoni Rookwood, ale i w brutalny sposób zahaczyła o zesztywniałe stawy, miażdżąc je i deformując jeden po drugim. Paliczki były słabe, szybko nabrzmiewały fioletem, ale Elvira nie poświęciła temu uwagi - jakie znaczenie miały wybite palce, kiedy kobieta wciąż pozostawała sina, martwa, żaden mięsień nie poruszył się do zaczerpnięcia tchu?
- Zrobiłam, co zrobiłam - wycedziła, przygryzając spierzchnięte wargi, żeby nie zadać pytań, które same cisnęły się na usta; a co ty żeś zrobił, żeby powstrzymać tę śmierć?
Zachwiała się i po raz ostatni pochyliła nad Rookwood, żeby krańcem różdżki spróbować zamknąć jej blade powieki. To nie była jej wina, jej błąd. Zrobiła wszystko, co mogła, ale było zwyczajnie zbyt późno. Skupiła wzrok na Zacharym, gdy ten się do niej zwrócił, choć zrobiła to niechętnie, niezadowolona ostatecznością jego słów.
- Będę pamiętać... - mruknęła, zerkając na sakwę. - Ale nie mów, nie jest z tobą tak źle. Nie może być. - Nie chciała w to wierzyć, choć słabość dosięgała i ją, bo poza oczywistymi obrażeniami, nie opuszczał również dotkliwy ból skroni oraz zimne, zlewne poty wzdłuż ramion i bioder. Zaklęcie nadal utrzymywało ją w pionie, lecz musiała o siebie zadbać, nie miała pojęcia, co będzie, kiedy jego efekt minie.
Przeszukiwała pamięć w celu odnalezienia jak najskuteczniejszego, a przy tym niezbyt skomplikowanego czaru dla samej siebie, gdy głos Mulcibera na powrót skupił jej uwagę, przebijając się do głowy jak igły, wzbudzając ciarki na zimnej skórze. Początkowo zesztywniała, mając pełen zamiar udawać, że wcale go nie słyszy, a w końcu jednak wstała i okrążyła zwłoki kobiety zanim zdążył skończyć zdanie.
- Jak w podobnej sytuacji? Rookwood jest martwa! - odparła chrapliwie, podnosząc głos, tak że poniósł się echem dalej niż miała w zamiarze.
Nie poświęciła śmierciożercy już więcej uwagi, gdy odszedł w stronę ołtarza i podwinął rękaw. Zamiast tego rozejrzała się po komnacie, trochę chaotycznie, trochę rozpaczliwie, aż obraz rozmył jej się w oczach, ale dostrzegła wreszcie kolejną grupę przy innym wejściu, rozchodzącą się w różne strony i zostawiającą na ziemi bezładne, samotne ciało. Co za skurwysyny.
Biała różdżka sosnowa świsnęła w powietrzu, kiedy wetknęła ją sobie głęboko pod warstwy ubrań. Zasklepianie rozcięcia na ślepo było wyzwaniem, ale musiała skupić się na tym teraz, zanim tam podejdzie, bo kolana już uginały się pod nią z utraty krwi, a potem będzie tylko gorzej.
- Curatio Vulnera Maxima. - nie poważyła się na Horribilis w swoim stanie, zresztą tak szybko jak inkantacja spłynęła jej z ust, nogi same zaczęły prowadzić ją w kierunku Drew. Nie zamierzała dawać wiary nawet przez chwilę, że również mógł być martwy; nie, nie dopóki go nie zobaczy, nie poczuje śmierci pod własnymi palcami.
Łzy zapiekły ją w kącikach oczu, choć to mogła być wina ołtarza rozbłyskującego niebieskim światłem. Bo czego innego?
Nie mogła skupić się dość, by przejąć kamieniami, artefaktem, tym, czego skrupulatnie podejmowała się reszta. Przynajmniej dopóty, dopóki znajomy, budzący lęk głos nie zachwiał nią w słabym truchcie - bo wtedy i ona odwróciła się instynktownie, aby odszukać wysoką sylwetkę, aby dać sobie ułamek sekundy nadziei, która zagasła wraz ze zrozumieniem, że poza celem nie liczyło się nic więcej. Z zaciśniętą jedną pięścią, z przypływem odwagi przyjęła świadomość, że nawet teraz musiała radzić sobie sama.
I że jest to wyzwanie, któremu nie zamierzała odmawiać.

Zaklęcie na siebie i idę w stronę Drew tyle kratek, ile mogę


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Locus Nihil [odnośnik]15.12.20 13:50
The member 'Elvira Multon' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 32

--------------------------------

#2 'k8' : 7, 7, 5, 1, 5
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Locus Nihil - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Locus Nihil [odnośnik]15.12.20 15:06
Wiedziała już, że znajdowali się przy Locus Nihil, że udało im się dotrzeć do zamierzonego celu - ale cena, którą zapłacili za uzyskanie kamieni, wydawała się wysoka. Drew leżał na zakurzonej posadzce bez życia, a Rycerze Walpurgii kłębili się dość chaotycznie przy wejściach do potężnej komnaty. Mericout czułaby niepokój wywołany takim brakiem uporządkowania; liczyła na zdanie relacji, wymienienie się informacjami, zapewnienie opieki medycznej tym, którzy jej potrzebowali, lecz najwidoczniej nie było na to czasu. Wierzyła, że Mulciber wie, co robi, wzywając Czarnego Pana właśnie w tym momencie, zapewne posiadał więcej informacji niż ona sama, zagubiona w sprzecznych docierających do nich informacjach. Ciągle wpatrywała się w Tristana, który zmaterializował się z czarnej mgły; nie zdołała go ochronić, ale uczynił to sam, a teraz wpatrywał się w nią w nieodgadniony sposób, ognisty, zszokowany, płomienny, z krwistą aurą - był żywy, przetrwał, nie zachowywał się też szaleńczo, wbrew temu, co mówili inni. Zwłaszcza mijający ją nonszalancko Craig: spojrzała na niego zdezorientowana i nieco zirytowana takim zachowaniem, nie mógł wydawać jej rozkazów, znajdowali się w ciężkiej sytuacji, a on najwidoczniej nie stanął na wysokości zadania. Nic jednak nie powiedziała, pobladła i skupiona, wpatrując się w podchodzącego do ołtarza Tristana. Żył, to było najważniejsze - to i fakt, że posiadali kamienie. Zerknęła na otaczających Francisa Rycerzy Walpurgii, wierząc, że nie musiała ponawiać rozkazu - a i że ten skierowany przez Rosiera tylko do Claude'a zostanie wykonany.
Później: odwróciła się w stronę ołtarza, kierując się ku niemu, zatrzymana w pół roku przez ochrypły głos Elviry, informujący o...śmierci Rokwood? Spojrzała w tamtą stronę, tłumiąc lodowaty dreszcz przebiegający wzdłuż kręgosłupa. - Jesteś pewna? Co się z nią działo - jakich doznała obrażeń? - rzuciła głośno, pozbawionym drżenia tonem, kierując pytania zarówno do uzdrowicielki, jak i do towarzyszących jej czarodziei. Co się stało? Dlaczego Sigrun padła bez życia na ziemię? Dlaczego nikt nie informował się wzajemnie o tym, co działo się po rozdzieleniu? Mericourt odczuwała coraz większą frustrację, przypominającą echem uczucia z korytarzy Gringotta, gdy Alphard i Claude budzili jej wściekłość i poczucie zagrożenia. Pilnowała się jednak, a każde z tych uczuć zniknęło, gdy w komnacie pojawił się Czarny Pan. Drgnęła zauważalnie, obracając się przodem do materializującego się z kłębów mgły czarnoksiężnika. - Panie - wychrypiała z szacunkiem i lękiem, chyląc przed Lordem Voldemortem głowę. Nie śmiała złapać jego spojrzenia, zacisnęła tylko mocniej palce na różdżce, a potem podążyła za wskazaniami - ostrożnie wspięła się w stronę ołtarza, a potem odszukała odpowiednie miejsce i lodowatą dłonią sięgnęła po fioletowy kamień, by umieścić go w przeznaczonej dla niego wnęce. To było w tym momencie najważniejsze: spełnienie zadania wyznaczonego im przez Czarnego Pana. Resztą chaosu zajmą się później - o ile dożyją.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Locus Nihil [odnośnik]15.12.20 23:12
Pewność, że słowo dane Mulciberowi właśnie zostało bezpowrotnie złamane, uderzyła w Zachary'ego mocno, niczym ruiny katedry, na którą zawalił na niego i Edgara Zakon Feniksa zaledwie miesiąc temu. Mimo dojścia do siebie po tamtych wydarzeniach, wciąż miał je w pamięci; traktował jako przestrogę, kolejną, dodatkową i niezbędną motywację do sięgnięcia po magiczne księgi pokryte kurzem i pajęczynami, nie po ogólnodostępne podręczniki. Pustym spojrzeniem wpatrywał się w nieruchome ciało Rookwood, nie godząc się z poniesioną klęską – ceną zapłaconą za zwycięstwo, zdobycie kamieni, dotarcie do samego Locus Nihil. Wzmożonym wysiłkiem próbował utrzymać różdżkę w palcach, wciąż przytkniętą do skroni po niedawnym zaklęciu uspokajającym zszargane nerwy, normującym rytm krwi tłoczonej przez tętnice oraz żyły, rozluźniającej mięśnie. Choć niewątpliwie jego ciało adaptowało się do poczynionych działań, to umysł nadal pozostawał zamknięty na wrażenia. Ze spuszczoną głową trwał w bezruchu, czując nieustannie tracone siły, z trudem dostrzegając kolejny objaw. Dziwne, wyjątkowo nieprzyjemne zesztywnienie kolan promieniowało do stóp, wywołując wyjątkowo uporczywe igły bólu uderzające w stawy, gdy tylko spróbował się poruszyć. Mając sprawną jedynie wiodącą rękę, ostrożnie, na przekór doznawanemu cierpieniu wyprostował się. Nie potrafił powstrzymać grymasu przecinającego twarz, gdy kłucie w kolanach przeistaczało się w rwanie w łydkach i palenie w kościach stóp. Coś było nie tak, stało się jedyną gorączkową myślą Shafiqa, nim raz jeszcze spojrzał na martwą Sigrun. Myśl, że istniał sposób na wrócenie jej do żywych nie potrafiła wykiełkować pośród zaburzonej, rozgrzanej logiki. Chłód oraz spokój opuściły umysł uzdrowiciela, kiedy spostrzegł kolejne nieruchome ciało. Macnair. Kolejna ofiara poniesiona, by odnieść sukces.
Nie dotykaj go — zwrócił się do Elviry niezgrabnym, chłodnym, zdecydowanie zbyt mocnym tonem, wzrokiem podążając za czarną mgłą osiadającą niedaleko artefaktu. Dostrzegając sylwetkę Czarnego Pana, podjął próbę zatarcia emocji targających oblicze, nieszczególnie skutecznie we własnej ocenie, finalnie podejmując decyzję o pochyleniu głowy, sprawną ręką sięgając za rękaw noszonego tego wieczora ubrania, by dość niezgrabnie odsłonić napuchnięte ramię oraz bark. Koniec akacjowego drewna wsunął zaledwie na trzy, może cztery cale, nie mogąc ignorować doznawanego przy tym bólu. Wiedział doskonale, że musiał być sprawny, żeby pozostałych postawić na nogi. Potrzebował do tego obu rąk, zdając sobie sprawę, iż Elvira pozbawiona jednej nie mogła podejmować się wszystkich zadań. — Episkey Maxima — wyszeptał cicho formułę, dość nieporadnie starając się wykonać przy tym odpowiedni ruch końcem różdżki. Zaleczenie choć niewielkiej części krwiaków i sińców mogło się opłacić. Nie potrzebował zbyt wiele, choć sięgał po silniejsze z zaklęć, nieustannie mając w pamięci własną słabość oraz zmęczenie. Magia musiała go jednak usłuchać, a niezachwiana dotąd wiara w nią pozostać nienaruszona.




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Locus Nihil - Page 4 MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Locus Nihil [odnośnik]15.12.20 23:12
The member 'Zachary Shafiq' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 7

--------------------------------

#2 'k8' : 3, 6, 8, 6, 4
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Locus Nihil - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Locus Nihil [odnośnik]16.12.20 9:55
Im bardziej się zbliżał tym silniejszy czuł ból wewnątrz czaszki. Pulsacje w okolicach skroni, tępe i silne nie pozwalały mu nawet na okazanie krzty empatii względem tych, którzy bez życia leżeli na ziemi; nie miał ani sił ani ochoty na wykrzesanie odrobiny teatralnego dramatyzmu. Nie obchodziły go więc krzyki Elviry, jej frustracja, gniew. Emocje były fatalnym doradcą i w tej chwili udowadniały wyłącznie to, że była słaba i podatna. Mieli tu zadanie do wykonania, wiedzieli jakie ryzyko na nich czeka i podjęli go wszyscy — Sigrun, Drew — dobrowolnie. Nie czas na to, by płakać nad martwymi, kiedy sami wciąż byli ledwo żywi; obecność artefaktu nie pozwalała na regenerację. Jego obecność, podobnie jak upływający czas źle na nich wszystkich wpływały. Czuł to już wcześniej, choć nie był w stanie z odmętów pamięci wydobyć konkretnych sytuacji i zdarzeń, które na to wskazywały, wszystko plątało mu się w głowie, nie był pewien już niczego. Każda kolejna chwila spędzona w tym miejscu mogła kosztować ich siły, mogła wyciągać szpony po nowe ofiary. On sam nie zamierzał nią zostać. Dlatego kiedy tylko Czarny Pan zjawił się w komnacie, skłonił się nisko, a ból nasilił się w chwili, gdy pochylił głowę. Jako, że on odpowiadał za jego wezwanie, uznawszy to za właściwą porę, rozejrzał się dookoła. W tej chwili nie dostrzegał go, ale wcześniej widział, jak kroczył w stronę artefaktu.
— Cillian Macnair, Panie — odparł posłusznie Czarnemu Panu i skierował ku niemu wzrok, by po chwili wypełnić jego wolę. Wkroczył w kamienny krąg i wyciągnął lewa rękę, rozprostowując palce, by przyjrzeć się po raz ostatni szmaragdowemu odłamkowi. Deirdre umieściła fioletowy kamień we właściwym miejscu; spojrzał na nią na krótką chwilę. Wyglądała tak, jakby cała ta podróż nic jej nie kosztowała. Poniekąd zazdrościł jej tego, gdzieś głęboko, wewnętrznie. Uczynił to także Tristan, na którego przeniósł spojrzenie. Widział zamieszanie jakie miało tam miejsce. Chciał odszukać w jego twarzy odpowiedzi na pojawiające się w jego głowie pytania. Szkarłatny kamień też znalazł swoje miejsce. Wsunął więc swój, szmaragdowy. Jeśli czuł jakiekolwiek połączenie z nim wciąż pragnął je utracić, a jednocześnie pragnął władzy i potęgi, jaka wiązała się z tym dziełem, artefaktem, miejscem. Ogarniała go słabość, to był niefortunny moment dla pożądania. Moc artefaktu będzie należeć do Czarnego Pana, a on był mu lojalny.



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Locus Nihil - Page 4 Kdzakbm
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Locus Nihil [odnośnik]16.12.20 13:06
To wszystko dzieje się za szybko, Rosier otumaniony magią czerwonego kamienia chce mnie zabić, Deirdre z niezrozumiałych powodów na nas szarżuje i KAŻE MNIE TRZYMAĆ???
-Pojebało? - krztuszę z pretensją i to właściwie wszystko, na co mam czas. Wiedziałem, co robię, kiedy odmawiałem Tristanowi tej podróży i chociaż w trakcie prawie przestałem żałować, to już teraz wiem, że nie skończy się dla mnie dobrze - abesio - mruczę, ale zaklęcie tylko mną zakotłowało, a i dosięga mnie czar Rosiera. Wyję z bólu, kurwa, nie będzie czego zbierać, wykrwawię się jak nic, Merlinie, jak dobrze, że nie celował w twarz - tyle, to dla mnie za dużo, upadam, wpierw na kolana, później tępo uderzam głową i podłoże i odpływam. Oby do Aniołków.

rzut


Tak, możesz zapalić znicz
Chociaż wiem, że już nic
Mnie nie czyni człowiekiem
Morgan Szalbierz
Morgan Szalbierz
Zawód : staram się
Wiek : 32
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
I Tend The Light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Duch
Locus Nihil - Page 4 0a8b1-img_1302
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7974-francis-m-lestrange https://www.morsmordre.net/t8044-don-juan https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t7980-skrytka-bankowa-nr-1928 https://www.morsmordre.net/t8093-fransua-lestrange
Re: Locus Nihil [odnośnik]16.12.20 14:17
Mógł się tego spodziewać, że Rosier obroni się przed jego zaklęciem, że przemieni się w kłąb czarnej mgły lub zatrzyma je na wprawnie wyczarowanej tarczy – nie żałował jednak ani tego, że spróbował, ani tego, że Śmierciożerca umknął poza zasięg stosunkowo niegroźnego uroku. Wszak nie wiedział, nie mógł wiedzieć, co wydarzyłoby się, gdyby odebrał mu kamień; zakładał, że działanie emanującej potężną magią błyskotki skupia się jedynie na tym, który ściska ją w dłoni – tak jak w przypadku bursztynu gwarantującego Burke’owi pokaźne poroże – lecz przecież nie znał się na takich artefaktach, nie rozumiał, czy dało się zamykać je w graniach logiki, co też próbował uczynić, czy ich pokrętne moce wymykały się poza znane mu schematy. Nie był świadkiem krótkiej przepychanki dwóch lordów, z komnaty ze zbrojami wyszedł tuż za Craigiem, wabiony przez wzywający ich Locus Nihil, nie towarzyszył drugiej grupie w trakcie spotkania z demonicą, nie wiedział już, co jest prawdą, a co jedynie ułudą, skołowany przez kolejne bodźce, niedawną pogoń w rzekomej Krainie Umarłych – miał więc nadzieję, że zaraz nadejdzie koniec. Że użyją zdobytych kamieni, by zasilić przedziwną maszynę, a Czarny Pan zabierze ich z tych podziemi, uratuje przed zgubą. Przed nimi samymi.
Nie obejrzał się w stronę Francisa, choć dotarły do niego dzikie wrzaski, nie sprawdził, co dzieje się z kuzynem czy stojącą obok niego czarownicą, zamiast tego powiódł wzrokiem za przemienioną formą Tristana, podskórnie obawiając się tego, co nastąpi dalej; spojrzeniem napotkał zmierzającą ku nim Śmierciożerczynię, a także znajdującego się niewiele za nią Claude’a. Krzyki sojusznika musiały zaalarmować pozostałych, może to i dobrze. Na co czekali? I co robił ten, który bez lęku zbliżył się do magicznego stożka? Ku sklepieniu wystrzelił snop granatowego światła; zmrużył oczy, krzywiąc się przed obcym, silnym blaskiem, czując narastające pulsowanie potylicy – obojętne, czy to za sprawą odniesionego w trakcie wyścigu urazu, czy bliskości artefaktu. Wtedy jednak usłyszał podniesiony, przepełniony złością głos; znał go skądś, potrafił przyporządkować do twarzy uzdrowicielki, która zajęła się nim po pochwyceniu Tonks. Tylko co ona gadała za głupoty? Rookwood martwa? Musiały przemawiać przez nią zdradliwe emocje, musiała się pomylić. Zanim zdążyłby się nad tym zastanowić, ruszył w kierunku, z którego sądził, że dobiegł go ten idiotyczny komunikat, gdzie majaczyła sylwetka Multon, nie bacząc na spojrzenia innych. A z każdym kolejnym krokiem, koślawym i okupionym bólem, jego cierpliwość topniała, zastępowana przez narastającą złość, irytację. Leżała tam, nieruchoma, nawet i z tej odległości poznawał jej włosy, kształty, ubiór. Wciąż jednak nie mógł, nie chciał, uwierzyć w to, co widział. Wolał trzymać się myśli, że to kolejna iluzja, ułuda, gra tych przeklętych duchów…
Zatrzymał się dopiero wtedy, gdy nieopodal nich zmaterializował się Czarny Pan, jak zawsze potężny i samą swą obecnością nakazujący posłuszeństwo. – Panie – odezwał się cicho, przez ściśnięte od emocji gardło. Nie śmiał unieść na niego wzroku, wciąż wwiercając go w truchło Sigrun, silnej, zdolnej wiedźmy, Śmierciożerczyni, która podobno nie przetrwała wyprawy przez labirynty niebezpiecznych korytarzy. Jak do tego doszło? Dlaczego? I gdzie, do kurwy nędzy, był teraz Drew?

| idę w kierunku Elviry i Sigrun [*]



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874

Strona 4 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Locus Nihil
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach