Wydarzenia


Ekipa forum
Wybrzeże
AutorWiadomość
Wybrzeże [odnośnik]08.11.15 13:03
First topic message reminder :

Wybrzeże

Nie dajcie się zwieść, wybrzeże tylko z pozoru wygląda na spokojne. W ciągu chwili mogą powstać fale, szczególnie odczuwalne bliżej brzegu. Piasek miesza się z kamieniami, szczególnie w wodzie, gdzie głazy stają się coraz to większe, pokryte morskimi glonami, co czyni ich niebezpiecznie śliskimi. Nietrudno tutaj o niespodziewane wgłębienia, dlatego lepiej sprawdzać podłoże przy każdym kroku, oczywiście jeśli nie chce się zaliczyć kąpieli w morskiej pianie.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wybrzeże - Page 48 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Wybrzeże [odnośnik]17.07.23 20:42
|02.08.1958

Uroczysty obrzęd został zakończony. Wypił miód, zjadł kawałek chleba z wielkiego bochna, który symbolizował szczęście i urodzaj w kolejnych miesiącach. Czy tak rzeczywiście miało być? On sam nie widział tej przyszłości. Nie teraz, bo choć wychodził do ludzi to nadal czasami wydawało mu się, że widzi Florkę w tłumie, wypatrywał jej. Nie raz myślał, że słyszy jej śmiech, ale to było złudzenie, pragnienie jego umysłu.
Nie mógł jednak wiecznie siedzieć na Greengrove Farm i uciekać przed ludźmi. Zawieszenie broni dawało dobrą wymówkę, ale przecież Ptasie Radio samo nie będzie działać, dostawcy nasion nie zawsze mogą udać się aż do Dorset. Musiał ruszyć cztery litery z domowego zacisza.
Mijał roześmianych ludzi, którzy łowili wianki, pary które biegły przed siebie, całe rodziny bawiące się przy namiotach. Nie był sam, a jednak czuł ciążącą samotność.
-Przepraszam… - Strapiony kobiecy głos wyrwał go z zamyślenia. -Czy nie widział pan może młodej dziewczyny, takiego o wzrostu. - Mówiąc to wskazała w połowie wysokości jego ramienia. -Gruby blond warkocz, późno jesienny wianek na głowie, ładna buzia. - Szczerze zatroskane spojrzenie dało mu znać, że było to coś poważnego. Pokręcił głową.
-Przykro mi, ale jak ją spotkam, to przekażę, że jest poszukiwana.
Kobieta podziękowała i poszła dalej pytać o zaginioną. Nie spodziewał się, że ją spotka. W okolicy kręciło się wiele osób, szanse na znalezienie tej jednej graniczyły z cudem. Kroki niosły go ku wybrzeżu. Nie było to daleko, a dzięki temu myśli płynęły swobodnie. Talizman skręcony przez Despenser obijał się na piersi i choć wiedział, że kobieta go wyklina to za jakiś czas gniew jej przejdzie. Przystanął na piaszczystym podłożu, spojrzała w stronę morza. Nigdy nie go nie pociągało choć potrafił docenić urok. Zdecydowanie bardziej wolał wzgórza i góry, ale część duszy zostawił w Amazonii. Kiedy już miał zebrać się do odejścia usłyszał charakterystyczny dźwięk gwałtownego połykania powietrza przy jednoczesnym łkaniu. W pierwszym odruchu chciał się oddalić, ale jego natura nie pozwoliła mu ot tak odejść, bez sprawdzenia czy ktoś nie potrzebuje pomocy. Skierował kroki w stronę skąd dochodził płacz i po chwili zobaczył za wzniesieniem siedzącą kobiecą postać. Gruby warkocz, wianek, ładna buzia. To mogła być poszukiwana osoba. Osoba, którą miał okazję poznać jakiś czas temu.
-Przepraszam. - Odezwał się nie chcąc jej wystraszyć, a jednocześnie dać znać, że jest obok niej. Przeszukał kieszenie i znalazł kawałek materiału, czysty, choć chusteczką tego nazwać nie mógł. Jednak jak mawiają mugole, lepszy rydz niż nic, więc podał zapłakanej kobiecie. -Czy potrzebujesz pomocy?


Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go




Ostatnio zmieniony przez Herbert Grey dnia 10.08.23 20:55, w całości zmieniany 1 raz
Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t9098-ten-drugi-grey#274432 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578
Re: Wybrzeże [odnośnik]10.08.23 20:42
And so the morning came
And swept the night away
As I was looking for a way to disappear

Nie wiedziała dokładnie, w którą stronę idzie, bo też gdy opuszczała zatłoczoną plażę nie zmierzała w żadnym konkretnym kierunku. Tylko przed siebie, tam, gdzie poniosą ją nogi, bo przecież głównie nogom ufała, kiedy obraz zamazywał jej się od gorących łez, a przepocone włosy wchodziły strąkami w oczy. Musiała minąć całą masę ludzi, odnosiła nawet wrażenie, że parę razy zahaczyła o kogoś ramieniem. Ktoś ją nawoływał, ktoś próbował zatrzymać, ale w takich chwilach przyspieszała do truchtu, jak przerażona sarna, żeby tylko jak najbardziej oddalić się od miejsca, w którym jej serce zostało rozbite na dziesiątki małych kawałeczków. Dramatyzowała? Może. Ale nie miała przecież żadnego pocieszenia, żadnego rozsądnego głosu, który wyrwałby ją z tego koszmaru, który utkała we własnej głowie. Ani Justine ani Michael (Och, Mikey, przecież powinien być już w domu, szykować się do ślubu...) ani nikt z przyjaciół nie próbował jej zatrzymać. Miała w ogóle jakichkolwiek przyjaciół? Nie wiedziała. Nikt nie wyszedł, kiedy James, ten mały Cygan, któremu zaoferowała kiedyś cząstkę własnej serdeczności, bez litości wywrócił wszystkie jej niezagojone smutki i lęki do góry nogami.
Teraz to była jej własna wina. Jej słabość, jej nierozsądek, jej nieodpowiedzialność. Sama się prosiła. Sama zrobiła innym ludziom krzywdę, chociaż wiedziała, że powinna tylko siedzieć w domu i się nie wychylać. To była jej wina, że Thomas odszedł. Bo mu zaufała, ale też bo on jej zaufał. Co jeśli James miał rację, jeśli nie był tylko złośliwy?
A jeśli był tylko złośliwy to dlaczego Justine uznała, że to śmieszne, kiedy jej mała siostra płacze? Zwróciła Jamesowi uwagę pierwsza, ale miała szlachetny powód, a on... on...
I nikt nie zareagował, nikt mu nie powiedział, że nie można tak atakować dziewcząt w publicznym miejscu. Że nie można być podłym. Nawet Argus - i co on w ogóle musiał sobie o niej teraz pomyśleć? Że jest wariatką i histeryczką, i nie warto jej znać ani w ogóle z nią rozmawiać, bo przynosi tylko kłopoty. Ot co.
Jak to jest stracić wszystkich przyjaciół?
- Nie-e wie-em, nigdy żadne-ego nie miała-am - wyłkała sama do siebie jak rasowa wariatka.
W którymś momencie, idąc cały czas wybrzeżem, dotarła do tej części plaży, która była kamienista i wywróciła się na niej. Wokół nie było nikogo, muzykę i ogniska zostawiła daleko za sobą. Widząc krew zbierającą się na otarciach dłoni rozpłakała się jeszcze bardziej i ledwo widząc dotarła do ocienionego zakątka za skarpą. Tam usiadła, oparła głowę na kolanach i dała sobie szansę wypłakać się na dobre. Wianek, taki ładny i staranny, teraz smętnie zwisał jej z warkocza.
Nie usłyszała pierwszego słowa wypowiedzianego przez obcego, ale gdy ciemna sylwetka zamajaczyła przed nią głęboko wciągnęła powietrze, aż się zakrztusiła. Była osmarkana, ale nie mogła przecież wytrzeć przy kimś nosa w sukienkę. Dopiero po chwili skupiła wzrok na tyle, żeby zobaczyć wyciągniętą chusteczkę, po którą niepewnie sięgnęła.
- Dz-dziękuję. - wydukała, przykładając ją do nosa i wycierając go bardziej niż smarkając, bo było jej wstyd zrobić inaczej. - Ja...? - Potrzebowała pomocy? - Nie-e wie-em - załkała i znów zalała się łzami.




The bees had declared a war, the sky wasn’t big enough for them all
Kerstin Tonks
Kerstin Tonks
Zawód : Pielęgniarka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
wszystko wali się
a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Charłak
wake up
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t8101-kerstin-tonks https://www.morsmordre.net/t8192-parapetowa-skrzynka-pocztowa#235933 https://www.morsmordre.net/t8115-sister-kerstin#232161 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t8799-skrytka-bankowa-nr-1965#261717 https://www.morsmordre.net/t8213-kerstin-tonks
Re: Wybrzeże [odnośnik]11.08.23 12:40
Dziewczyna była w opłakanym stanie, nie dało się nie zauważyć opuchniętych oczu od płakania, drżących ust i tego łapczywego łapania powietrza gdy nie ma możliwości uspokojenia się. Pamiętał jak pomagał jej stworzyć ogródek warzywny, od tamtego czasu nie mieli okazji spotkać się ponownie. Nic dziwnego, w czasie wojny Tonksowie zapewne chcieli ukryć j za wszelką cenę. Rodzinę należało chronić i o nią dbać. Mogli się sprzeczać i różnic, ale ostatecznie to właśnie o ich dobro należało się troszczyć. Rozejrzał się czuje, czy gdzieś obok nie dojrzy kogoś z jej bliskich, ale wychodziło na to, że zaszyła się tu skutecznie, nie wiedząc, że postawiła na nogi sporą liczbę osób. Wypominanie jej tego teraz, raczej przyniesie skutek odwrotny od zamierzonego i wzbudzi poczucie winy.
Dziewczyna zalała się na nowo łzami, wskazując tym samym, że szybko raczej się nie uspokoi. Grey westchnął cicho i przeczesał palcami włosy, aż w końcu usiadł obok niej w ciszy. Nie mógł jej zostawić, nie jak była tak roztrzęsiona. Niestety nie posiadał więcej chusteczek, musiała jej wystarczyc ta, którą już otrzymała.
Dopiero teraz dostrzegł zadrapania na kobiecych dłoniach.
-Mogę? - Zapytał wskazująć na nabiegające krwią rany, po czym ujął dłonie dziewczyny wyciągając swoją różdżkę. Przyłożył jej końcówkę skóry i wypowiedział zaklęcie. -Episkey
Nie był medykiem, ale takie drobne uszkodzenia ciała mógł wyleczyć. Bardzo przydatna umiejętność gdy wpadnie się w tarapaty w trakcie samotnych wędrówek. A takowych Herbert przeżył wiele gdy przebywał w Amazonii. Patrzył jak zaklęcie powoli zasklepia rany, jak tamuje krwawienie. Schował różdżkę i zerknął na twarz Kerstin.
-W Amazonii gdy płaczesz zlatują się motyle. Poszukują one soli, a tą zawierają ludzkie łzy. Nim się obejrzysz jest ich pełno wokół ciebie. - Pomyślała, że skupi uwagę blondynki na czymś innym, to mogło sprawić, że się uspokoi i zbierze swojej myśli w całość. Choć podejrzewał,że to będzie dłuższy proces. Musiała być w wielkim stresie, coś musiało ją poważnie i głęboko zranić. Ukryła się w takim miejsce, że gdyby nie szloch to nikt by jej nie znalazł. Nawet morska bryza była zatrzymywana przez wysoki pagórek.


|Udany rzut na Episkey 28 + 3= 31


Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go


Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t9098-ten-drugi-grey#274432 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578
Re: Wybrzeże [odnośnik]04.09.23 19:40
Nie miała pojęcia o tym, że w ogóle ktoś jej szukał; w swoim wybuchu histerii, w tym irracjonalnym zacietrzewieniu, była przekonana, że każdy już ją porzucił i że na pewno nikomu nie zależało na tym gdzie pobiegła. Bo przecież by za nią poszli, prawda? Albo chociaż spróbowali zatrzymać? A jednak sama sobie była winna, że narobiła tyle szumu i pewnie nie powinna do nikogo mieć żadnych pretensji, że zwyczajnie mają jej dość. Pewnie nawet Michael miał. Ostatecznie powinna dzisiaj być dla niego największym wsparciem, a zamiast tego dała się złamać słowom jakiegoś Cygana. Skąd mogła wiedzieć, że jego złość i uraza okażą się szpilami tak precyzyjnie wymierzonymi we wszystkie jej obawy?
Z jednej strony bycie zignorowaną przez najbliższych okropnie ją zabolało, a z drugiej, gdyby wiedziała, ile w istocie zmartwienia wywołała, ile ludzi usłyszało o jej wybuchu i obawiało się o jej bezpieczeństwo - pewnie wiedząc o tym poczułaby się jeszcze gorzej. Nigdy nie była dziewczyną, która chciała być na świeczniku. Nigdy też dotąd nie obnażała swoich uczuć w tak rażący sposób.
Chociaż niespodziewaną obecność jakiegoś mężczyzny i wręczoną chusteczkę przyjęła z ulgą - mogła się wreszcie normalnie wysmarkać i uwierzyć przez sekundę, że kogoś obeszło jej zniknięcie - bardzo szybko odczuła zażenowanie. Nie wiedziała jeszcze właściwie kto to był, bo obawiała się podnieść wzrok, a choć kilka kolejnych urywanych szlochów wyrwało się z jej gardła, głupio jej było tak dławić się cierpieniem w czyimś towarzystwie. Może jednak lepiej jej było samej? A może...?
- He-erbert? Ja... ja prze-epraszam - wydukała z zaskoczenia, gdy w końcu przetarła załzawione oczy i skupiła wzrok na tym, kto obok niej usiadł. Wyciągnięta różdżka początkowo wywołała zupełnie naturalne wzdrygnięcie niepokoju, ale to był przecież pan Grey, znajomy rodziny, ogrodnik i dobry człowiek. Tym bardziej odczuła wstyd, że widzi ją taką; rozczochraną, czerwoną i mokrą. - Och, ja-jasne - Wyciągnęła posłusznie dłonie, choć jej napięcie i niepewność było pewnie widać na pierwszy rzut oka. Nie lubiła rozwiązywać swoich problemów magią, mimo tego, że na co dzień obserwowała jej zbawcze efekty. Czuła się tak jakby niepotrzebnie nadużywała jej tam, gdzie pomoże zwykły plaster i woda utleniona.
No ale woda utleniona bardziej piekła.
Nie była przekonana co do faktu zamknięcia się ran tak ewidentnie brudnych, ale tym mogła zająć się później i sama. Przestać robić problemy, przestać szukać uwagi.
Może naprawdę oczekiwała od Thomasa zbyt wiele?
Nie była w pełni skupiona, łzy pojedynczo nadal napływały pod jej powieki, ale głęboki, uspokajający głos Herberta dotarł do niej i tak. Uśmiechnęła się drżącym, niepewnym uśmiechem, ocierając lepkie policzki grzbietem wciąż obolałych dłoni.
- Tak? I co potem robią? - Nie jąkała się już tak bardzo jak na początku, ale jej głos nadal nie odzyskał dawnej, ciepłej barwy. Brzmiała młodziej, bardziej piskliwie. Cały czas na krawędzi kolejnego załamania. - Przepraszam - powtórzyła znów szeptem.




The bees had declared a war, the sky wasn’t big enough for them all
Kerstin Tonks
Kerstin Tonks
Zawód : Pielęgniarka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
wszystko wali się
a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Charłak
wake up
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t8101-kerstin-tonks https://www.morsmordre.net/t8192-parapetowa-skrzynka-pocztowa#235933 https://www.morsmordre.net/t8115-sister-kerstin#232161 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t8799-skrytka-bankowa-nr-1965#261717 https://www.morsmordre.net/t8213-kerstin-tonks
Re: Wybrzeże [odnośnik]Wczoraj o 22:34
przychodzimy stąd :pwease:

Hector Vale pomagał Celine, tego chyba się nie spodziewała. Jakie były w ogóle szanse na to, że cichy chłopiec z laboratorium, magipsychiatra z wiankiem z pokrzyw i tajemnicze wsparcie jej drogiej duszki to ta sama osoba? Zerowe chyba. Albo bliskie zeru.
Słowa krewniaczki rzuciły na sylwetkę czarodzieja nieco cieplejsze światło; nie mogłaby długo żywić urazy do kogoś, kto realnie wpływał na przyszłość Celine, w kim znalazła oparcie i niejako bezpieczną przystań, by zwierzyć się ze swoich demonów i traum. Potrzebowała tego ― uznała Prima, niknąc w czeluściach namiotu spodomantki. Zbyt długo już cień Tower kładł się na drobnej sylwetce baletnicy, zbyt długo ciernie przeszłości trzymały tego łabędzia w kolczastych sidłach. Może źle oceniła Hectora? Może to wszystko było jakimś koszmarnym nieporozumieniem?
Czerń namiotu pochłonęła jej sylwetkę, dym stępił zmysły, a słowa czarownicy omamiły umysł. Czas pokaże, przyniesie decyzję. I o tym, co zrobić z Hectorem i o prawdziwości sprezentowanej jej wróżby.
Pod osłoną szeleszczących liści spodziewała się wszystkiego, łącznie z młodzieńczymi słowami buntu, zaprzeczeniem, posępnym podsumowaniem własnych przekonań, a uparte “bo tak jest” ulatujące z ust Celine wywołało u Primy uśmiech ciepły, choć nieco pobłażliwy. Och, jakże doskonale pamiętała własną młodość, tamte przekonania co do własnej osoby, których dziś nie brałaby nawet pod uwagę. Łzy wdzięczności przyjęła z cichutkim “już-już”; ramionami otoczyła smukła sylwetkę Celine i pogładziła jej plecy w uspokajającym geście pełnym niewypowiedzianych słów otuchy.
Ależ nie ma za co, duszko ― rzekła, odwdzięczając się całusem w czółko. Gest zawsze kojarzył jej się z bezpieczeństwem, z opieką i właśnie to chciała podświadomie umocnić w Celine. Zawsze będzie stać po jej stronie i zawsze postara się jej pomóc, bez względu na wszystko.
Uśmiech, do tej pory bardzo ciepły i przyjazny, zbladł nieco, kiedy wrócił temat wróżki. Prima nie czuła się dobrze z kłamstwem na ustach, w swoim życiu unikała tej taktyki, głównie dla spokoju własnego ducha i dalekiej od konfliktów natury. Czasem jednak, jak teraz, drobne przeinaczenie miało na celu ochronę czegoś ― lub kogoś ― innego. Dość już było wszystkim naokoło zmartwień, nie zamierzała nikogo karmić własnymi, tymi obecnymi, tymi przeszłymi, jak i tymi, które wedle słów spodomantki, miały niebawem nadejść.
Mam już swoje szczęście rodzinne, właśnie trzyma mnie za ręce ― odparła ze śmiechem, łatwo dając się ponieść teatralnej iskrze wznieconej przez Celine i podniosła się wraz z nią. Czas im było w drogę.
Spacer pokrętnymi ścieżkami festiwalowych zakamarków zaprowadził je w dzikie krzewy późnych malin ― te jednak nie nadawały się jeszcze do zerwania, więc musiały obejść się smakiem. Potem, podążając ścieżką wytyczoną przez zagajnik, wpadły na grupę świętujących młodych ludzi, ale ci, zbyt zaaferowani własnym towarzystwem, nawet nie zwrócili uwagi na przemykające bokiem dwie leśne dusze. Prima, obeznana w drogach nieoczywistych, poprowadziła Celine w stronę wielkiej wody, wybrzeża, które widziała ledwie przez mgnienie czasu, prawie kątem oka, nieuważnie, kiedy parę godzin temu szukała drogi na skróty do Areny.
Zagajnik wypluł je na piaszczystym pograniczu, postawił niemalże przed bezkresem falującej leniwie tafli. Prima przystanęła wpół kroku, porażona do głębi ogromem wody. Błękitne spojrzenie przesuwało się w prawo i w lewo, usiłując objąć wszystko wzrokiem.
Ale to morze jest… duże… ― wyrwało jej się z cichym westchnieniem, a dłoń mocniej zacisnęła się na tej należącej do Celine. Alchemiczka obejrzała się w jej stronę i dodała z uśmiechem: ― Chciałabym je zabrać do siebie. Dołączyć do rzeki. ― Odwróciła głowę, powiodła spojrzeniem ku niebu usianym gwiazdami, z niezmiennie obecnym, pomarańczowym intruzem jarzącym się wśród strzępów chmur.
Nów ― szepnęła gorączkowo, z nową siłą. ― Możemy powitać nowy księżyc, poprosić o błogosławieństwo. Może Chors będzie nam sprzyjał w następnym cyklu ― uśmiechnęła się krótko i pociągnęła Celine w stronę plaży. Po drodze zrzuciła buty, stopy zanurzyły się w zimnym piasku, chłodny powiew morskiej bryzy rozwiał włosy. ― Lubi, kiedy mu się tańczy. I śpiewa. A słowa… słowa możesz powtarzać za mną.


świeć nam żywym, świeć umarłym


Prima Howell
Prima Howell
Zawód : wiedźma z lasu, alchemiczka
Wiek : 38
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
W lesie krzyk daleko niesie
W puszczy pada cień najdłuższy
Więc unikaj dziecię gaju
Bo cię znajdą na drzew skraju
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 35 +8
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t11773-prima-howell#363431 https://www.morsmordre.net/t11803-dybuk#364592 https://www.morsmordre.net/t11806-dosis-facit-venenum#364608 https://www.morsmordre.net/f405-lancashire-lisi-bor-chata https://www.morsmordre.net/t11805-skrytka-bankowa-nr-2547#364597 https://www.morsmordre.net/t11804-prima-howell#364594

Strona 48 z 48 Previous  1 ... 25 ... 46, 47, 48

Wybrzeże
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach