Wydarzenia


Ekipa forum
R. Wright
AutorWiadomość
R. Wright [odnośnik]08.10.18 12:26
Wsiąkiewka

Żywotność
Wartość żywotności postaci: 190
żywotnośćzabronionekarawartość
81-90%brak-5153 - 171
71-80%brak-10134 - 152
61-70%brak-15115 - 133
51-60%potężne ciosy w walce wręcz-2096 - 114
41-50%silne ciosy w walce wręcz-3077 - 95
31-40%kontratak, blokowanie ciosów w walce wręcz-4058 - 76
21-30%uniki, legilimencja, zaklęcia z ST > 90-5039 - 57
≤ 20%teleportacja (nawet po ustaniu zagrożenia), oklumencja, metamorfomagia, animagia, odskoki w walce wręcz-60≤ 38
10 PŻPostać odczuwa skrajne wycieńczenie i musi natychmiast otrzymać pomoc uzdrowiciela, inaczej wkrótce będzie nieprzytomna (3 tury).-701 - 10
0Utrata przytomności
Ekwipunek

rodzina

Melanie Elodie Skamander

Melanie  przyszła na świat 13 grudnia 1951 roku w Londynie. Pierwsze imię zostało nadane jej przez ojca - Anthony'ego Skamandera, a drugie wybrała jej Roselyn, aby upamiętnić swoją matkę Elodie. Dziewczynka dorastała w Londynie pod czujnym okiem Roselyn.

Melanie jest szczupła i jak na swój wiek dość wysoka. Nie ma wątpliwości, że to po ojcu odziedziczyła jasne włosy i zielone oczy. Ciężko dopatrzeć się w niej fizycznego podobieństwa do matki. Spośród innych dzieci wyróżnia ją niespotykany spokój i cichość. Do obcych podchodzi z dużą rezerwą, ale w towarzystwie osób jej bliskich, znacznie się ożywia. Wtedy jej ciekawość świata czasami niemalże jest nie do zniesienie, pytania zadawane jedno za drugim nie znają końca. Chociaż nie brak jej dziecięcych zabawek, duże zainteresowanie budzą mapy nieba i atlasy astronomiczne, opowieści zasłyszane od wuja Jaydena. Nic jednak nie daje tyle radości co śmiganie na dziecięcej miotle i rozbijanie wszystkiego co napotka na drodze.
Melanie chociaż jest ułożona i zna dyscyplinę, to nie obce jej są dziecięce dąsy. Zdarzają jej się wybuchy złości, płaczu, próby wymuszenia, ale z wiekiem i jej matka nabrała surowości dla tych występków.


Skarby

prezent od matki
Anioł - mugolski symbol, dla zwykłego czarodzieja jedynie figurka człowieka ze skrzydłami. Według ich mitologii każdy z ludzi ma swojego anioła, który się nim opiekuje. Przynajmniej taką interpretację tej historii przedstawiła Rose wychowana w mugolskim sierocińcu matka. Chociaż nigdy nie poznała swoich rodziców, to właśnie ten anioł był jedyną pamiątką po nich.
Sprezentowała jej go w dniu rozpoczęcia nauki w Hogwarcie, by jej strzegł. By czuła, że zawsze jest przy niej. Po śmierci Elodie, wisiorek stał się niezwykle ważną pamiątką, zwykle skrytą pod ubraniem, zimny dotyk metalowego anioła, okrywa iluzją matczynej obecności. Nawet jeśli fizycznie nie ma jej już na tym świecie.


porcelain, ivory, steel
▲ pinterest
▲ spotify






what we have become but a mess of flesh and emotion - naked on all counts

my dearest friend




Ostatnio zmieniony przez Roselyn Wright dnia 06.10.21 21:45, w całości zmieniany 20 razy
Roselyn Wright
Roselyn Wright
Zawód : Uzdrowiciel w leśnej lecznicy
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
the healer has the
b l o o d i e s t
hands.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
when will enough be enough?
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6412-roselyn-wright https://www.morsmordre.net/t6516-furia#166169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f415-szkocja-highlands-knieja https://www.morsmordre.net/t6553-skrytka-bankowa-nr-1612#167244 https://www.morsmordre.net/t6551-r-wright#282514
Re: R. Wright [odnośnik]07.02.19 23:19
***nie mów mi, o nie mów mi o szczęściu tych minionych dni
KIEDY? | KTO? | GDZIE?
OPIS

sen ma świat udziel­ny
KIEDY? | KTO? | GDZIE?
OPIS






what we have become but a mess of flesh and emotion - naked on all counts

my dearest friend




Ostatnio zmieniony przez Roselyn Wright dnia 24.06.20 0:23, w całości zmieniany 10 razy
Roselyn Wright
Roselyn Wright
Zawód : Uzdrowiciel w leśnej lecznicy
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
the healer has the
b l o o d i e s t
hands.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
when will enough be enough?
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6412-roselyn-wright https://www.morsmordre.net/t6516-furia#166169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f415-szkocja-highlands-knieja https://www.morsmordre.net/t6553-skrytka-bankowa-nr-1612#167244 https://www.morsmordre.net/t6551-r-wright#282514
Re: R. Wright [odnośnik]22.02.19 9:07
PreludiumWrzesień
5 września | Zakon Feniksa | Gospoda pod Świńskim Łbem
Widmo nadchodzącego spotkania Zakonu Feniksa, sprawiało że odczuwała rosnące napięcie. Nie czuła się do tego bardziej przygotowana niż w momencie, gdy dowiedziała się o jego istnieniu. Najbardziej trapiło ją to, że nie wiedziała czego ma oczekiwać. Wiedziała naprawdę nie wiele. Zdawała sobie sprawę z tego, że dopiero gdy zobaczy to wszystko na własne oczy, będzie mogła podjąć jakąś opinię. Póki co czuła się rozerwana. Między obowiązkiem chronienia córki, a bycia częścią czegoś co być może mogła przyczynić się do zmian. Terror jaki wypłynął na ulice Londynu coraz bardziej ją przerażał. Czasem myślała o tym, że być może lepiej by było, gdyby ukryła się w rodzinnym domu i tam z dala od centrum wydarzeń miałaby szansę odnaleźć swoją ucieczkę. Zdawała sobie jednak sprawę, że nie może tego zrobić. Nie była typem, który stał z założonymi rękami.

5 września | Anthony Skamander | Pokątna 7/3 [r]
Zobaczenie tam Anthony’ego jeszcze bardziej spotęgowało uczucie rozdarcia. Dziwne, bo przecież Skamander nie miał mieć już żadnego wpływu na jej życie. Jednak był tam. Przez myśl przeszło jej czy chociaż przez chwilę miał podobne rozterki co ona i doszło do niej, że on nie musiał. Nie musiał przejmować rolą ojca, bo jej nie pełnił. Rose zaś musiała ją pełnić za dwoje. Nie chciała odgrywać ofiary, nie chciała nią być, ani się nią czuć, ale mimo wszystko tak właśnie się czuła za każdym razem, gdy jakieś wspomnienie z nim związane czy Skamander we własnej osobie przecinał jej ścieżkę. Nie żałowała. Paradoksalnie, jednak brakowało jej teraz osoby, z którą mogłaby dzierżyć ten ciężar. Teraz, gdy sama nie wiedziała co ma myśleć efekt ten był spotęgowany.

24 września | Alexander F. & B. Bott | Fair Isle, Szkocja [r]
Przejażdżka Miętusem była dość osobliwym doświadczeniem. Wszakże te mugolskie środki transportu nie były jej obce, jednak nigdy nie miała okazji podróżować jednym z nich, a na pewno nie takim, który szybował po niebie. Zajęła miejsce z tyłu, nie za bardzo wiedząc co ze sobą począć. Nie znała ani Bertiego, ani Alexandra i chociaż czuła lekką presję by się odezwać, ostatecznie zachowała milczenie. Nie czuła się zbyt komfortowo. Może była to kwestia pierwszego razu albo po prostu miejsce Wrighta było na miotle. Nerwowo zacisnęła palce na fotelu Bertiego, gdy samochód mało co nie potrącił lecącej w przeciwnym kierunku gęsi. Od tamtego momentu nie rozluźniła uchwytu, jednocześnie starając się odprężyć. Nie było to jednak tak łatwe, bo mimo że kilka lat starsza od obu mężczyzn, czuła się między nimi jak te najsłabsze ogniwo. Przez chwilę miała ochotę poprosić Botta, by odwiózł ją z powrotem do domu. Z czasem udało jej się jednak uciszyć szalone myśli odwiedzające jej strapiony umysł. Nie bądź śmieszna – pomyślała. Uczucie niepokoju nie opuszczało jej jednak aż do czasu, gdy bezpiecznie wylądowali na Fair Isle.



Październik
13 października | Jayden Vane | Pokątna 7/3
Nieco blady uśmiech przemknął po jej twarzy, gdy odsunęła się aby umożliwić mu wejście. - Jesteś chory? - zapytała, zadzierając głowę do góry, by móc mu się dokładniej przyjrzeć. Właśnie tak wyglądał, ciężko było jednak stwierdzić na pierwszy rzut oka czy choroba trawiła jego ciało czy umysł. Na to pierwsze mogła zaradzić, a na to drugie… cóż mogły pomóc tylko dobre chęci, które musiały wystarczyć. Chociaż wyglądał na rozbitego  poczuła, że gdzieś tam w środku robi jej się cieplej na jego widok. Pierwszy raz od bardzo wielu dni poczuła się po prostu samotna. Widocznie nie zdawała sobie sprawy z tego, dopóki go tu nie zobaczyła. Potrzeby bycia z przyjaciółmi w takich chwilach nie dało się zapełnić pracą.

17 października | Charlene Leighton | Pokątna 7/3
Od wydarzeń, które rozegrały się w starożytnych ruinach Stonehenge minął zaledwie tydzień. Niepokój z tym związany wzrastał każdego dnia. Nie wiedziała co dalej, a ta niepewność doprowadzała ją do szaleństwa. Chciałaby znać odpowiedzi na wszelkie nurtujące ją pytania. Jednak kto miał jej ich udzielić? Nikt nie wiedział jak dalej potoczą się ich losy. Mogła jedynie rzucić się w wir codzienności, chodzić do pracy, spędzać czas z Melanie, robić to co robiła do tej pory, starając się po prostu przeżyć kolejny dzień, nie pozwalając się aby to szaleństwo wzięło nad nią górą.

18 października | Anthony Macmillan | dwór Macmillanów, pokój dzienny
Niezwykła dawać wizyt domowych. Nie z wyboru. Po prostu nie miała wielu “stałych” pacjentów, dlatego wezwanie lady Macmillan ją zaskoczyło. Wszakże była świadoma zażyłości i nici wiążących ich rodziny, ale nie spodziewała się że kobieta najzwyczajniej zdaje sobie sprawę z tego, że Roselyn jest uzdrowicielką. Niemniej jednak nie ociągała się z wypełnieniem prośby seniorki.  

22 października | S. Vane, J. Vane, C. Waffling, T. Hagrid | Pracownia Shelty Vane [r]
Etap I Przygotowania wstępne
a) spotkanie organizacyjne zespołu. Omówienie i podział obowiązków








what we have become but a mess of flesh and emotion - naked on all counts

my dearest friend




Ostatnio zmieniony przez Roselyn Wright dnia 20.07.19 10:46, w całości zmieniany 9 razy
Roselyn Wright
Roselyn Wright
Zawód : Uzdrowiciel w leśnej lecznicy
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
the healer has the
b l o o d i e s t
hands.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
when will enough be enough?
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6412-roselyn-wright https://www.morsmordre.net/t6516-furia#166169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f415-szkocja-highlands-knieja https://www.morsmordre.net/t6553-skrytka-bankowa-nr-1612#167244 https://www.morsmordre.net/t6551-r-wright#282514
Re: R. Wright [odnośnik]19.03.19 10:37
Listopad-GrudzieńListopad
1 listopada  | Jayden Vane | Hotel Transylvania
Do samego pomysłu podeszła z dużym dystansem i po cichu liczyła, że gdzieś tam w drodzę przekona Vane, żeby zamiast tego poszli do teatru czy posłuchać muzyki w jakimś kulturalnym miejscu. Jednakże ani razu z jej ust nie padły słowa, które wyrażały by jakikolwiek opór. Ciekawość najzwyczajniej w świecie wygrała, wątpliwą potyczkę ze zdrowym rozsądkiem, który zdawał się wziąć dzisiaj urlop. To było dziwna, pierwotna potrzeba przeżycia strachu, która towarzyszyła prawdopodobnie każdemu

4 LISTOPADA | MARCELLA FIGG | Święty Mung
OPIS

3 listopada | jayden vane | Wieża Astrologów
Etap Ib  Przygotowania wstępne
Dokładne wytyczenie koordynat ośmiu miejsc mających być głównym szkieletem nowej sieci Fiu. Bonus: astronomia  

28 listopada | Lorraine Prewett | Crimson Street
[misja poboczna]
Chaos, który zapanował nad Wielką Brytanią zdawał się osiągać swoje meritum. Chociaż być może się myliła? Być może był to tylko początek, a Roselyn w swym optymizmie chciała myśleć, że to szczyt, który może osiągnąć. Niestety. Jakiś cichy głosik wewnątrz (być może zdrowy rozsądek) podpowiadał jej, że jest to zaledwie preludium do tego co ma się wydarzyć. Myśl ta przerażała ją tak bardzo, że starała odepchnąć ją od siebie jak najdalej i żyć z dnia na dzień, próbując cieszyć się każdym kolejnym oddechem.

30 listopada | Jamie McKinnon | Św. Mung
Szpitalny próg przekroczyła jak zawsze z kilkunastominutowym wyprzedzeniem. Mijała znajome pomieszczenia, gdy zaczepił ją starszy uzdrowiciel, który nakazał jej aby udała się na izbę przyjęć. Niestety ostatnimi czasy z powodu burzy i anomalii, Święty Mung cieszył się dużą frekwencją odwiedzających. Uzdrowicieli z kolei było tyle samo co kilka miesięcy temu. Już kilka razy zdarzyło jej się pracować na pierwszym piętrze i zajmować wypadkami przedmiotowymi. Co prawda nie była to jej specjalizacja jednak odciążała tamtejszych uzdrowicieli, zajmując się nieskomplikowanymi przypadkami, głównie prostymi złamaniami czy też diagnozowała chorych, by zajął się nimi ktoś bardziej zaawansowany w tej dziedzinie.

Grudzień
3 grudnia | smocza wyprawa | ben nevis > II
Poranek, który rozciągnął się nad rozstawionym w pobliżu jeziora obozowiskiem, wstał ciemny i zimny: niebo, choć nie do końca zachmurzone, pokryte było szarą mgiełką, przyćmiewającą słoneczne promienie i sprawiającą, że płócienne namioty tonęły w szarówce, a po wyjściu na zewnątrz oddech zaczynał zamieniać się w parę. Według znajdujących się na terenie obozu termometrów, temperatura oscylowała na poziomie pięciu stopni poniżej zera, a trawę pokrywał skrzypiący pod butami szron. Widoczność na tej wysokości nie była najgorsza, wyższe partie gór niezmiennie ginęły jednak w plątaninie gęstych chmur, zupełnie niewidoczne, wiszące groźnie nad górskim zboczem, na którym rozbito obozowisko. Od czasu do czasu w oddali rozlegał się głośny grzmot, a czarne obłoki rozjaśniała łuna błyskawicy – burza znajdowała się jednak daleko od chronionych zaklęciami namiotów, a biorąc pod uwagę, że trwała niezmiennie od przeszło miesiąca, nic nie zapowiadało, by miała przesunąć się dalej.

15 grudnia | Dorian Avery | Highlands, Szkocja
parszywka

27 grudnia | ZAKON FENIKSA | Stara Chata
OPIS

29 grudnia | JAYDEN VANE | Szpital Świętego Munga
OPIS






what we have become but a mess of flesh and emotion - naked on all counts

my dearest friend


Roselyn Wright
Roselyn Wright
Zawód : Uzdrowiciel w leśnej lecznicy
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
the healer has the
b l o o d i e s t
hands.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
when will enough be enough?
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6412-roselyn-wright https://www.morsmordre.net/t6516-furia#166169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f415-szkocja-highlands-knieja https://www.morsmordre.net/t6553-skrytka-bankowa-nr-1612#167244 https://www.morsmordre.net/t6551-r-wright#282514
Re: R. Wright [odnośnik]29.08.19 9:26
silenceStyczeń
[z] 13 stycznia | Lucinda Selwyn | Dom Lucindy
Gdy wysłuchała słów Selwyn, zmarszczyła brwi, zaciskając wargi w cienką linię. Oh, bardzo dobrym zwyczajem było po prostu niczego nie pożyczać. Nawet jeśli to była tylko stara książka wypełniona notatkami. Ważnymi dla niej. Jaką wartość miały dla drzemiącej przy kominku Lucindy? Zirytowała się. Nie na tyle jednak, by dać po sobie odczuć złość. Zbyt źle się działo, by gniewać się na kogoś za tak małe rzeczy jak stara książka.

Luty
[z] 8 lutego | Charlene Leighton | Misja Poboczna
Oaza Harolda z dnia na dzień wypełniała się coraz to liczniejszym gronem uchodźców. Bezprawie jakie zapanowało w ich świecie stało się przykrą codziennością. Do łamania praw i prześladowań dochodziły praktycznie każdego dnia, aż w końcu kolejne doniesienia stały się chlebem powszednim. Zaskoczenie przeszło w coraz to gorsze uczucie przyzwyczajenia. Jakby przywykła do tego, że świat w którym żyli był nienormalny tak bardzo, że to stało się normalnością.






what we have become but a mess of flesh and emotion - naked on all counts

my dearest friend




Ostatnio zmieniony przez Roselyn Wright dnia 06.07.20 0:14, w całości zmieniany 4 razy
Roselyn Wright
Roselyn Wright
Zawód : Uzdrowiciel w leśnej lecznicy
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
the healer has the
b l o o d i e s t
hands.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
when will enough be enough?
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6412-roselyn-wright https://www.morsmordre.net/t6516-furia#166169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f415-szkocja-highlands-knieja https://www.morsmordre.net/t6553-skrytka-bankowa-nr-1612#167244 https://www.morsmordre.net/t6551-r-wright#282514
Re: R. Wright [odnośnik]27.03.20 22:32
i see humans but not humanityKwiecień
[z] 10 IV | Jayden Vane | Albury, Hertfordshire  > II
Strach sprawiał, że ciało odmawiało posłuszeństwa. Jednak dotyk gładkiego, chłodnego drewna, skrytego pod poduszką skutecznie otrzeźwiał. Gdy drgnęła, gwałtownie otwierając oczy nie było już kelpie, ani głębin jeziora. Tylko obdrapana, prześmierdła tytoniowym dymem tapeta i cienie malowane ostatnimi promieniami wiosennego słońca. Głowa Melanie wtulona w jej ciało. Z tą ufnością, która przez ostatnie dni łamała serce Rose.

[z] 11 IV | Jayden Vane | Upper Cottage
Obudziło ją wycie wilków. Wsłuchiwała się go w ciemnicy, stawiając sobie pytania podobne do tych, które zadawał sobie Jayden. Jak ochronić to co dla nich najdroższe? Dałaby wiele za to, żeby odpowiedź była prosta. Nie wiedziała nawet co dalej. Osnuły ją pesymistyczne wizję, przyszłość malująca się w najciemniejszych barwach. Straciła tak wiele elementów, które do tej pory składały się na całość jej życia. W tej chwili nie potrafiła uwierzyć w to, że jest w stanie zrobić to wszystko jeszcze raz. Tak wiele było poza kontrolą, a jednak chciała odnaleźć odpowiedź na pytanie gdzie popełniła błąd. Nie tylko w niedalekiej przeszłości, ale wiele lat temu. Co mogła zrobić by w tym momencie być mniej odrętwiałą, bardziej stabilną. Być skałą, a nie przesypującym się przez palce chaosem.

będzie data | Anthony Skamander | Leśny Staw, Dolina Godryka
OPIS

[z] 14 IV | Hannah Wright | Lock Muick, Szkocja
Dobrze znała to uczucie, gdy wszyscy wokół chociaż chętni do pomocy, gotowi by ściągnąć odrobinę ciężaru z barków, powodowali rosnącą frustrację. Nie mogła gniewać się za ich troskę, doszukiwać się w nich złych intencji. Jednak w świetle ich uwagi, czułości i wsparcia sama czuła się po prostu słaba - niezdolna do podejmowania własnych decyzji, potrzebująca ich ciągłej atencji. Czuła się jak ich ciężar, a przecież tak nie powinno być. Nie chciała być myślą, która prześladuje ich spokojne dnie, ciągłą udręką. Kimś kim trzeba się ciągle opiekować. To wszystko chociaż naturalne w gronie najbliższych w jakiś sposób powodowało dyskomfort. Bo przecież nie na tym to wszystko polegało. Trzeba była nie tylko brać, ale też dawać.

Maj
[z] I V | Lyall Lupin  | Dom Lyalla, Dolina Godryka
To miał być ich nowy dom? Czuła jak mięśnie szyi drżą jak struny, niosąc za sobą dźwięk skrzypiącego, ciepłego mieszkania przy ulicy Pokątnej. Dokładnie tego, w którym kiedyś stało tylko małe łóżko i kilka krzeseł. Gdzie mieszały się notatki z kursu aurorskiego i te poświęcone magii leczniczej. Gdzie nocami, umęczona myślą, że jutro rano musi iść do pracy, próbowała poradzić sobie z płaczem Mel. Gdzie dłonią przestała szukać kogoś obok. Miejsca, które uczyniła domem jej córki. Gdzie zapełniła wszystkie półki tymi najlepszymi wspomnieniami i skryła te najgorsze. Jak miała stworzyć dom tutaj? Była tak bardzo wściekła, że odebrano jej ten stary. Że musiała go porzucić, a wraz z nim wszystko inne co posiadała. Poczuła, że tęskniła. Wcześniej nie chciała do siebie dopuścić tej myśli. Chociaż złorzeczyła na stare okna i opryskliwego sąsiada z dołu, oddałaby wiele, żeby znów móc tam być.

[z] 10 V | Ślub | Dworek Macmillanów
I, II, , III, IV, V, [url=xx]zt[/url]
I, II, III, IV, zt

[z] 18 V | Charlene Leighton | Oaza  
Jakże wiele by teraz dała, żeby cofnąć się w czasie, żeby jeszcze przez jakiś czas móc pożyć swoim starym życiem. Zwykłym, najzwyklejszym. Doceniłaby nawet solidny zawód, smak goryczy, odrobinę codziennego smutku.  Nie doceniała tego co miała, dopóki tego nie straciła. Teraz jej życie przypominało roztrzaskany w gniewie witraż. Rozbity na miliony kawałeczków, które zdawały się już nawet do siebie nie pasować. W tym wszystkim nie było już nawet jej samej. Sama sobie zaczynała być obca. Składana i rozkładana na nowo.

[z] 18 V, noc | Gwendolyn Grey  | Gwiezdny las, Oaza
Niewiele mogła zrobić. Jedynie spróbować zabrać jej ból. W tym właśnie się specjalizowała.  Wiedziała, że Londyn jest podzielony i pozostało w nim jeszcze wiele osób, którym nie udało się go opuścić tamtej nocy. Stolica nie była jedynym miejscem, które miały zostać zbrukane kolejną wojną czarodziejów. Zdawała sobie sprawę z tego, że to nie zakończy się na ulicach miasta, że niczym zaraza rozszerzy się na całą Wielką Brytanię.

20 V | Lyall Lupin | Old Place 91
OPIS

Czerwiec
[z] 12 VI | Cora Howell | Old Place 91
Nie wszystko oziębło. Południowe słońce przebijało się przez okiennice, rozpraszając cienie, rysując wzory na jasnych obiciach foteli, a serce Cory wciąż zdawało być tak ciepłe jak kiedyś. W pewien sposób jej tego zazdrościła. Rose czuła, że niewielki, lecz tlący się stałym ogniem płomyk nie rozgrzewa serca; że ona również oziębła.







what we have become but a mess of flesh and emotion - naked on all counts

my dearest friend




Ostatnio zmieniony przez Roselyn Wright dnia 06.11.20 22:13, w całości zmieniany 3 razy
Roselyn Wright
Roselyn Wright
Zawód : Uzdrowiciel w leśnej lecznicy
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
the healer has the
b l o o d i e s t
hands.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
when will enough be enough?
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6412-roselyn-wright https://www.morsmordre.net/t6516-furia#166169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f415-szkocja-highlands-knieja https://www.morsmordre.net/t6553-skrytka-bankowa-nr-1612#167244 https://www.morsmordre.net/t6551-r-wright#282514
Re: R. Wright [odnośnik]24.08.20 11:11
Who are we?Lipiec
[z] 4 VII  | Charlene Leighton | Oaza, Chatka Charlene
Czerwiec był dla Rose jak pstryknięcie palcem. Nie był to jednak dobrze jej znany pośpiech dni. Tygodnie wypełnione dyżurami w Mungu, domowymi sprawunkami odeszły bezpowrotnie. Była skryta w cieniach drzew Leśna Lecznica i jej wygnana z Londynu klientela. Życie na granicy niesprawiedliwego prawa. Ukrywanie się wśród nieznajomych twarzy. Pusty dom przy Old Place dziewięćdziesiąt jeden, w którym czuła się jak intruz. Nienormalność stała się częścią normalności. Z tymi słowami budziła się i zasypiała. Co jej jednak pozostało niż każdego dnia wysuwać stopy z szorstkiej pościeli i stawiać je na drewnianej podłodze? Krok za krokiem realizować plan dnia. Po prostu żyć, aby przeżyć.

[z] 14 VII | Jayden Vane | Killarney, Dom Jaydena
- Są tacy uroczy. Zrobią z twojego życia piekło - parsknęła krótkim rozczulonym śmiechem. Mogła wyobrazić sobie trzech ciekawych świata Vane’ów prowadzących ich rodziców za rękę w stronę skraju załamania psychicznego. - Ale to będzie cudowne piekło - dodała po chwili. Bo przecież ostatecznie nie liczyły się te nieprzespane noce i poznawanie nowych odcieni własnej cierpliwości. To wszystko przemijało, a pozostawała miłość, przywiązanie i ciepło domowego ogniska.

 [z] 18 VII | Niewesoła kompania | Killarney, Dom Jaydena
I, II, III, IV, V

[z] 23 VII | Isabelle Presley | Leśna Lecznica, Dolina Godryka
Dobrze znała lęki Isabelli. Sięgając wzrokiem w głąb starych zakurzonych wspomnień, widziała odbicie samej siebie. Młodziutkiego, nie doświadczonego medyka, którego świat składał się na ekscytację i przerażenie uzdrowicielką misją. Zza przymrużonych powiek spoglądały na nią oceniające spojrzenie sączące zwątpieniem, że  w filigranowym ciele kobiety mógł kryć się bystry umysł. Musiała im udowodnić, a przede wszystkim samej sobie, że jest stworzona z budulca, który mógł znieść trudy ich pracy, znieść trudy i podołać wymaganiom. Każdy kolejny dzień był sprawdzianem, szaloną emocjonalną batalią - wszakże żaden kurs nie mógł przygotować ich do tego co kryło się wśród szpitalnych łóżek, przeintelektualizowane opisy nie opisywały naturalistycznej wizji ludzkiego ciała, przedtem nie znała zapachu spalonej skóry, ani mdlącej woni krwistego powietrza. Nikt nie mógł ich przygotować na porażkę, na to że czasami wiedza i umiejętności nie były wystarczające by uratować życie. Śmierci nikt ich nie nauczył.

24 VII | Justine Tonks | Leśna Lecznica, Dolina Godryka
OPIS

30 lipca | Cedric Dearborn | Zamglone wzgórze, Szkocja
{misja poboczna}
Krok za krokiem podążała w stronę umówionego przed kilkoma dniami miejsca spotkania. Nie czuła się ani trochę pewnie w powierzonej jej roli. Rzadko kiedy dawano jej zadania, które wykraczałyby poza jej uzdrowicielskie umiejętności. Była jednak świadoma, że skoro poproszona ją o tego rodzaju pomoc, potrzebne było teraz każdego rodzaju wsparcie. Jeszcze rok temu z pewnością wahałaby się. Nie, nie dlatego, że jak większość magicznego społeczeństwa gardziła wilkołakami. Dlatego, że wizja zbierania wojsk w dogłębny sposób przerażała, kłóciła się ze stworzonym przed laty światopoglądem.
Jeszcze wtedy nie wiedziała, że stanie się to koniecznością. Potrzebowali wsparcia. Potrzebowali ludzi, którzy stawią opór nowemu reżimowi. Nie chciała patrzeć na to jak kolejne miasto upada, kolejni ludzie umierają, tracą swój dobytek, muszą uciekać. Wielka Brytani nie mogła się temu poddać, jednak wszystkie znaki na niebie i ziemi mówiły, że to nie brzmi jak wyśniona w najgorszym koszmarze fatalistyczna wizja. Chciałaby móc to zatrzymać. Nie miała jednak takiej władzy, mogła zrobić jedynie to. Nawet jeśli kiedyś wahałaby się, teraz podjęła się tego zadania.



sierpień
13 VIII | Frances Burroughs | Most nad Wenusum, Norfolk
{parszywka}
Trzynaście jaskółek zatoczyło koło nad taflą...

19 VIII | Jayden Vane | Dom Jaydena, Killarney
OPIS


24 VIII | Billy Moore | Tintworth, Kornwalia
OPIS


Wrzesień
19 IX | Tom Genthon | Leśna Lecznica, Dolina Godryka
- Dzień dobry - odpowiedziała machinalnie, jeszcze nie rozpoznającej znajomego głosu. Dwoje czarnych oczu wyłoniła się zza futryny, by wkrótce odkryć znajome rysy twarz. Tom - zabrzmiało bezgłośnie w umyśle, jak bolesne wspomnienie feralnej marcowej nocy. Furia nie odnalazła jej adresata, przynosząc list z powrotem za sobą. Dziś jednak Thomas Genthon stał przed nią zdawać się mogło cały i zdrowy.
Nie do końca zdradzał bandaż owinięty wokół dłoni.

20 IX | Zakon i sojusznicy | Oaza
Księżniczka na wieży: [1]
Szpital dla Oazy: I, II, III, IV, V





what we have become but a mess of flesh and emotion - naked on all counts

my dearest friend


Roselyn Wright
Roselyn Wright
Zawód : Uzdrowiciel w leśnej lecznicy
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
the healer has the
b l o o d i e s t
hands.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
when will enough be enough?
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6412-roselyn-wright https://www.morsmordre.net/t6516-furia#166169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f415-szkocja-highlands-knieja https://www.morsmordre.net/t6553-skrytka-bankowa-nr-1612#167244 https://www.morsmordre.net/t6551-r-wright#282514
Re: R. Wright [odnośnik]29.01.21 10:37
a product of warPaździernik
[z] 7 X | Jayden Vane | Chatka Leprechuana, Killarney
Drzwi chaty zaskrzypiały żałośnie, zwiastując nadejście uzdrowicielki. Jak każdego poprzedniego dnia, poranka, popołudnia czy wieczoru. Schludnie przygotowany notes, kilka luźnych kartek spiętych metalowym spinaczem, wszystko na co do tej pory pracowała, owoc tygodniowej obserwacji, kilkutygodniowych przygotowań. Wszystko by dotrwać do tego dnia

20 X | Maeve Clearwater | Leśna Lecznica, Dolina Godryka
To nie była jedna z baśni o dobrze i źle. O złoczyńcach i bohaterach. Odcienie szarości rozlewały się między sztywnymi pojęciami, dla niektórych nie było ani dobra, ani zła. Była rzeczywistość, walka o przetrwanie, instynkty, które nie raz przerażały na równi z szaleństwem fanatycznego pragnienia utrzymania czystości krwi. Ludzie, którzy każdego dnia stawiani byli przed wyborami co zrobić, aby przeżyć, co zrobić aby ich życie przestało być tak bardzo podłe.

31 X | Keat Burroughs | Pałac Zimowy, Shropshire
Samhain roznosiło się po korytarzach Upper Cottage odgłosami ciszy. Pomieszcze starego domu wyparły to co niematerialne, duchy starego domu tańcowały dziś na Wyspie Duchów, niedostępnej dla tych, którzy nie znali prowadzących do niej ścieżek. Zdawała sobie sprawę, że gdzieś między krętymi ścieżkami starych drewnianych korytarzy skrywa się właściciel domu. Dziecięcy płacz nie przecinał ciszy - jedynie spokój, dźwięk niewdzięcznie skrzypiących desek, wiatr zaczepiający gałęzi rysujące na szybach swoje przedziwne zaklęcia przeszywającym, nieprzyjaznym piskiem. Stara posiadłość otuliła się cieniem Nocy Duchów. Cisza była aż nazbyt irytująca, każdy kolejny pokonany krok, piskliwe niezadowolenie sprężyn kanapy, stonowany spokojny oddech, odbijający się od klatki czterech ścian. To wszystko zdarzało się zaburzać spokój wiekowego domu.
Intruz stąpający jego korytarzami, nie pozwalał mu zasnąć.


Listopad
5 XI | Vincent Rineheart | Lynmouth, Devon
kontynuacja
{misja poboczna}
Znana i obca sylwetka Vincenta malowała się we wspomnieniach kontrastem barw. Ciepłym odcieniem reminiscencji utraconej młodości, barwnym światem niewinnych ambicji, prostym, niezmąconym rozterkami dorosłości, aż w końcu pamięcią straty i osoby, która dzielnie spędzała smutki dywagując na temat przypuszczalnej listy pytań na owutemie z zielarstwa, rozpraszała smutki, słuchała gdy Rose czasami dość już miała milczenia. Na krawędziach tego co znane tłoczyły się zimne barwy pustki. Brak obecności, brak listu, brak znanej sówki stukającej w okno, brak jakichkolwiek wieści. Wyblakłe echo dawnych emocji.

9 XI | Kerstin Tonks | sklepik zielarski, dolina godryka
Czuła się nie na miejscu w błękitnej sukience. Było coś absurdalnego w układaniu włosów, muśnięciu warg ciemną szminką, założeniu jedynej pary odświętnych kolczyków jakie posiadała.  Tuż obok toaletki, pod stertą papierów leżał ukryty Prorok Codzienny snujący wojenne historie, kilka krwawych plam na przygotowanym do prania fartuchu i obca twarz spoglądająca z lustra

9 XI | Ślub Idy i Alexa | Kurnik, Dolina Godryka?
kontynuacja
Ślub Idy i Alexa malował się starym, zapomnianym wspomnieniem. Tym sprzed wielu lat, gdy na drobnym palcu lśnił pierścionek zaręczynowym, niedotrzymana obietnica wspólnej przyszłości. Rzadko kiedy wracała myślami do tamtych chwil, do tamtego czasu, gdy faktycznie wyobrażała sobie siebie w białej sukience, składającą przysięgę przy ołtarzu. Ostatnimi czasy coraz rzadziej, jakby ktoś sztucznie zaaplikował jej wspomnienie nienależące do niej. Teraz ta wizja zdawała się być niemalże groteskowa. Biała sukienka już jej nie pasowała, a myśl że kiedyś mogłaby nosić obrączkę, oddać się komuś w ten wyjątkowy intymny sposób wydawała się niemalże absurdalna.

12 XI | Steffen Cattermole | Leśna Lecznica
Przeszywające, jesienne powietrze wkradało się do gabinetu podstępem. Przez nie wypełnione kitem szczeliny starych okien, wślizgując się przez futrynę wysłużonych drzwi. Jedynie ogień wybudzony zaklęciem ogniska rozgrzewał kości, przecinał ciszę roznoszącą się po korytarzach Leśnej Lecznicy.
Nocne dyżury często ciągnęły się w nieskończoność.

20 XI | Hannah Wright | Wyke Regis
Zmęczenie malowało się szarym cieniem tuż przy granice onyksowej tęczówki i przekrwione białka. Stłumione chmurami słońce nie docierało przez osnute kurzem okiennice, materiał starannie wykrochmalonej firany. Jedynie sztuczne światło uniknąć bolesnego spotkania ostrego czubka igły ze skórą, mimo to kilka razy ze zgrozą spostrzegła, że stróżka świeżej krwi zagrażała czystości materiału. Prawdopodobnie nikt nie przejmowałby się tak bardzo brunatną plamą tuż przy topornie zszytym szwie. Nie, gdy wielu posiadało zaledwie to co zdążyli złapać ze sobą w pośpiesznej ucieczce. Starała się być jednak dokładna, tak by wyszyta szata chociaż nie najwyższej jakości, wykonana niezbyt pewną ręką uzdrowicielki nie była dla kogoś jak podły łachman. Wszakże i tak nie mieli wiele. Szczególnie ci skryci na małej wysepce skrytej wśród burzliwych fal morza północnego.


Grudzień
8 XII | Isabelle Preasley | Leśna Lecznica
Nie potrafiła wykrzesać z siebie więcej żaru, więcej ognia, więcej nadziei. Emocje chociaż wzburzone pod powłoką cienkiej skóry, rzadko kiedy znajdowały ujście. Jej burza wciąż trwała spętana w klatce umysłu. Pieczołowicie skrywana pod łagodnym, spokojnym rysem twarzy, spojrzeniem cierpliwych, ciepłych oczu. Jak wielu przybierała maski, a ta jej przedstawiała osobę racjonalną, kontrolującą własny strach, drżące pod naporem wojny uczucia.





what we have become but a mess of flesh and emotion - naked on all counts

my dearest friend




Ostatnio zmieniony przez Roselyn Wright dnia 07.04.22 9:50, w całości zmieniany 2 razy
Roselyn Wright
Roselyn Wright
Zawód : Uzdrowiciel w leśnej lecznicy
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
the healer has the
b l o o d i e s t
hands.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
when will enough be enough?
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6412-roselyn-wright https://www.morsmordre.net/t6516-furia#166169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f415-szkocja-highlands-knieja https://www.morsmordre.net/t6553-skrytka-bankowa-nr-1612#167244 https://www.morsmordre.net/t6551-r-wright#282514
Re: R. Wright [odnośnik]16.08.21 9:57
from porcelain to ivory to steelStyczeń
KIEDY? | KTO? | GDZIE?
OPIS

6 I| Jayden, Thomas i James Doe | Thaech Fael, Irlandia
I, II, III, IV, V

Niespokojne myśli rozbijały się o ściany czaszki. Zapowiedź wyciągnięcia z Tower trzech byłych uczniów Hogwartu wciąż rozbrzmiewała niepewnością tego co ma nastąpić w ciągu najbliższych dni, godzin. Ich nieznane twarze kreowane szkicem wyobraźni, domysły tego działo się z chłopcami po przekroczeniu progu nowego magicznego więzienia. Wizja nowego systemu wymierzania sprawiedliwości rysowała się w umyśle namacalnym śladem żółto śliwkowych cieni malowanych na skórze więźniów, których Zakon odbił z Tower. Tamta noc, wyrwana z oków wolność została opłacona krwią.

7 I | Ronja Fancourt, Herbert Grey | Dolina Downs Bank, Staffordshire
I, II, III, IV, V

Wieści o wydarzeniach w Staffordshire dotarły do Somerst dość szybko. Niesione na językach przybyłych do Lecznicy pacjentów wraz z wezwaniem mobilizującym do pomocy szeregi Zakonu Feniksa. Konflikt drżał w świadomości mieszkańców Wysp odkąd tylko zaczęto mówić o stanie wojennym, odkąd tylko na światło dzienne wystawione były pierwsze informacje dotyczące kolejnych incydentów. To nie tak, że niepokój związany z ciągłymi przepychankami u władzy, szaleństwami kolejnych ministrów czy też wojnami, w których nie walczyli oni sami, był im obcy. Pożar Ministerstwa, Stonehenge, płonący Londyn. Każde z nich pozostawiło piętno, każde z nich zdawało się być najgorszym co może ich spotkać. Czymże dla mieszkańców hrabstwa były napady sprzed kilku dni jak nie właśnie tym? Najgorszym co mogło się zdarzyć. Obiektywnie mijało się to z prawdą. Najgorsze czekało każdego kolejnego dnia. Mogło się jeszcze wydarzyć. Zaledwie czekali.

[z] 10 I | Jayden Vane | Upper Cottage, Irlandia
Miała dość powtarzania sobie tego raz po raz. Mogło być dobrze. Mogło być źle. Czuła moc tych skrajnie różnych sił. Była nadzieja, mogło być jeszcze kiedyś dobrze, warto więc było starać się być lepszym. Mogło być źle, gorzej, tragicznie. To popychało do chwil takich jak ta. Świadomość, że mogło nie być kolejnego takiego wieczoru, że ich mały świat mógł rozpaść się każdego dnia. Czy chcieli, aby był taki jak dotychczas? Zamknięty w milczeniu, mijaniu się jak dotychczas. Gdy faktycznie, fizycznie mogli stracić siebie nawzajem. Czy jeśli jutro miał nie wrócić już tutaj, to wybaczyłaby sobie to w jaki sposób wyglądały ich ostatnie miesiące?

[z] 15 I | Cech | Warsztat, Dolina Godryka
I, II, III, IV, V

Czarne płótno smaganego śnieżnym wiatrem płaszcza przecięło mleczną biel zasp, które okryły puchem ścieżkę wiodącą z Leśnej Lecznicy do serca Doliny Godryka. Trzewiki zapadały się aż po kostki, a nieprzyjemny dotyk roztapiającego się pod wpływem ciepła skóry śniegu przyprawiał o nieprzyjemne dreszcze. Nastała zima. Pierwsze dni stycznia otuliły magiczne miasteczko całunem bieli, malujący obraz idyllicznej angielskiej prowincji. Jeśli tylko na chwilę pozwoliłaby sobie zapomnieć o wydarzeniach ostatniego roku, dałaby się temu oszukać.

16 I | Zakon | Kurnik, Dolina Godryka
I, II, III , IV, V

Pokój dzienny Kurnika wypełnił się obietnicą zmian. Być może jedną z tych, które miały pozostać niespełnione. Niedaleka przyszłość miała to zrewidować. Wiedziała, że nie rzucali słów na wiatr. Chcieli coś zasiać, zebrać plon. Ciężar wojennej rzeczywistości skutecznie jednak wypierał ideały, sprowadzał na ziemię. Ogrom prac był i miał być przytłaczający. Dziś poczynili pierwszy krok. Następny być może miał nastąpić wkrótce.


porzucona?

[z] 19 I | Ollie Marlowe, Virginia Macmillan | Wzgórza quantock, Somerset
I, II, III, IV, V

Zaledwie kilka kroków dzieliło ja od drzwi, gdy mglista postać rozjaśniła osnute cieniami kąty - patronus aurora zamieszkującego kurnik przyniósł wieść, która na kilka oddechów zatrzymała bicie serca. Wieści z Staffordshire dotarły do nich z opóźnieniem i chociaż te było pod ochroną rodu Greengrassów i obozujących tam czarodziejów sympatyzujących z rządami ich ministra - nie dało się go ochronić przed mackami Malfoya, ani śmierciożercami. Mroczny Znak rozpalony nad miastem Somerst przeszył strachem aż do kości. Wiedziała. Miała świadomość, że i to w końcu miało nadejść, że żadne z angielskich miast czy miasteczek nie było wolne od trawiącego wyspy ognia, a jednak nadzieja pozwalała wierzyć, że to jeszcze nie dzisiaj, nie jutro, że granice półwyspu pozostaną nienaruszone.

19 I | Isaiah Greengrass | Miasteczko Clovelly
porzucona

[z]  20 I | Lucinda Hensley, Thalia Wellers | Leśna Lecznica, Dolina Godryka
Na chwilę zapanowała cisza. Pacjenci tłoczyli się w przedsionku lecznicy, a oni uzdrowiciele starali się stanowić opór ich liczebności. Ciężki, niemalże duszący zapach ziół i leczniczych mikstur unosił się w powietrzu i ten zupełnie odmienny - metaliczny, osadzający się na języku i nozdrzach. Przedsionek przesiąkł zapachem brudnych łachman i wilgoci, a gorąc rozpalonego ogniska jedynie potęgował wrażenie przytłoczenia. Dłonie z dobrze znaną pewnością zaciskały się na różdżce, a wargi snuły te same zaklęcia, nadgarstek poruszał się wypracowanym ruchem. Niemalże nie czuła upływającego czasu, ten zdawał się przesypywać się przez palce. Wciąż była go zbyt mało, wciąż zbyt niewiele by dopełnić ogromu prac, które ich czekały.

26 I | Romulus Abbott | Leśna Lecznica, Dolina Godryka
Umysł poddał się wiedziony szlakiem wypracowanych ruchów, czynności wykonywanych każdego dnia od wielu, wielu lat. Rozważała każdy krok, jednocześnie myśląc tak bardzo niewiele. Kierując się instynktem - nie sentymentalnym, uczuciowym, irracjonalnym. Tym nabytym, który wypracowała poświęcając młodość na zgłębianie tajników magii leczniczej. Rys łagodnego lica nie zdradzał zbyt wiele. W spojrzeniu nie krył się ani strach, ani smutek. Jedynie skupienie osiadło na dnie ciemnych tęczówek, pełne poświęcenie wykonywanych działań. Nie potrafiła kontrolować świata, w którym żyła, ani serii zdarzeń doprowadzających do pogłębiających się wojny. Nie miała wpływu już na nic, uginała się pod opresyjnym powiewem szalonego wiatru. Tu wśród lichych drewnianych ścian, w chaosie malowanym szkarłatną czerwienią i siną bladością skóry miała zalążek kontroli. Władzę nad własną różdżka i jej działaniem. Szeptając inkantacje zatrzymała krwotok, pobudziła tkanki do regeneracji by zagoiły się, rysując ślad jasnej blizny na ciele lotnika. Serce przez kilka krótkich chwil biło pewnym, spokojnym rytmem, by po chwili zacząć walić o ściany klatki piersiowej.

Luty
1 I | Jayden Vane | Highlands, Szkocja
Płomienie odbijały się w lustrze onyksowej tęczówki. Niebo już dawno oblekło się odcieniem głębokiego granatu. Nie dostrzegła okresu przejściowego, gdy jego szarość stopiła się z ciemnością nocy. Oszalałe języki ognia rozpraszały cienie, rozgrzewając zdrętwiałe od mrozu policzki. Serce zdawało się bić rytmem zapomnianej muzyki - tej, która narodziła się na długo przed nią, gdy szkockie wzgórza zamieszkiwały plemiona Celtów i Piktów. Tej zakonserwowanej w pamięci przekazywanej z pokolenia na pokolenie, nie pozwalającej by wpływy cudzoziemców zmieniły ich tradycje. Zapomnianej, bo długie lata temu zbiegła z macierzystych ziem, niemalże odrzucając w niepamięć swoje korzenie. Ich melodia rozbrzmiewała dziś w jej żyłach, napędzając tętno pośpiesznie bijącego serca. Nie pamiętała ostatniego dnia jak ten. Zresztą nie takim go planowała.

Castor, Louis, Ollie | 2 II | Wzgórza Quantock, Somerset
I, II, III, IV, V

Niespokojnie przyśpieszyła krok, by wyrównać go z towarzyszącymi jej czarodziejami, w duchu czując nieznaczną ulgę, że w ostatnim momencie zmienili plany i nie zabrali ze sobą Kerstin. Spojrzenie uważnie przemykało po twarzach mijanych mugoli - niechęć, poruszenie, nieufność… Te emocje malowały się na ich twarzach, kryły się w zapadłych, mętnych oczach, rysowały kształty ich przygarbionych sylwetek - kobiet obejmujących dzieci w ochronnym geście, mężczyzn wychodzących przed nie by rozpoznać nadchodzące zagrożenie. Czy mogła ich winić? Czy mogła oczekiwać od nich czegokolwiek więcej? Oni im to zrobili. Czarodzieje. Oni jako część kolektywu pokazali im najgorszą ze swych twarzy. Nie było w tym wielkości, nie było dumy, jedynie zakotwiczony w ludzkiej naturze strach, nienawiść przed tym co nieznane. Zezwierzęcenie napędzane brakiem skrupułów, brakiem edukacji, współczucia, człowieczeństwa.

10 II | Ethan Vane | Badmin Moor, Kornwalia
OPIS

Marzec
19 III | Jayden Vane  | Thaech Fael, Irlandia
- To nie tak. - Nie. Nie poznawał swojego tonu. Nie wiedział nawet, że zaprotestował momentalnie, nie pozwalając nawet ucichnąć jej ostatnim zgłoskom. Nie wiedział nawet kiedy wbił w nią spojrzenie, które nabrało stalowego wyrazu. Jego głos był szorstki, a zmarszczone brwi jedynie wpisywały się we wcześniej łagodne, aktualnie marsowe już czoło. - To nie jest prawda. - Niemal wywarczał te słowa zza zaciśniętego gardła. Kiedy? Jak podniósł się zza fortepianu i obszedł instrument, by stanąć naprzeciwko kobiety, lecz bez niczego pomiędzy. Z jedynie pustą przestrzenią ich oddzielającą. Kilkoma krokami, które teraz wydawały się przepaścią nie do przekroczenia. Bliscy. A jednak odlegli nieprzerwanie na siebie patrzący. - To, co ci mówiłem, jest prawdą. Nie chcę tkwić w miejscu. Pomona zawsze będzie ważna w moim życiu, zawsze będzie, bo urodziła naszych synów, ale nigdy nie pozwoliłbym sobie, żeby otwierać się na kogoś, nie będąc pewnym, czego chcę. - Jej gorzka prawda przeciw temu, co działo się naprawdę. Dość miał niedomówień. Dość miał już ściany. Dość... - Powiedziałem ci o tym wszystkim, bo w końcu mogę o tym mówić. Nie dlatego, że uważam to za jakąś grę. Myślisz, że tego bym chciał? Żeby bawić się twoimi uczuciami albo kogokolwiek innego? Że przypomniałem sobie o tobie, bo zmarła mi żona? - Nie wiedział już, co się działo ani jakie myśli, czy powody sprawiły, że zabrał głos. Był zmęczony swoją niewiedzą. Jej niewiedzą. Ich niewiedzą. - To nie Pomona. To po prostu...



https://www.morsmordre.net/t9520p45-jadalnia#323571



what we have become but a mess of flesh and emotion - naked on all counts

my dearest friend


Roselyn Wright
Roselyn Wright
Zawód : Uzdrowiciel w leśnej lecznicy
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
the healer has the
b l o o d i e s t
hands.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
when will enough be enough?
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6412-roselyn-wright https://www.morsmordre.net/t6516-furia#166169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f415-szkocja-highlands-knieja https://www.morsmordre.net/t6553-skrytka-bankowa-nr-1612#167244 https://www.morsmordre.net/t6551-r-wright#282514
R. Wright
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach